Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mascarpone. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mascarpone. Pokaż wszystkie posty

środa, 24 czerwca 2015

Tarta serowo – truskawkowa, antidotum na starzenie :D


Niespełna miesiąc temu, u progu czerwca, z utęsknieniem czekałam na czas wakacyjny. Czekałam na świadectwa moich pociech, długie spacery, weekendowe wypady nad kaszubskie jeziora i rodzinne grillowanie. W końcu, czekałam na wytęskniony i upragniony wyjazd w Tatry.
Czekanie ma swój ogromny urok, bo zwykle zapowiada coś sympatycznego...
Cóż..., tegoroczny czerwiec minął mi w okamgnieniu. I chociaż starałam się łapać jak najwięcej miłych (w tym też smacznych) chwil, to odnoszę wrażenie, że zbyt wiele bezpowrotnie umknęło.


poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Nie byle jaka kruszonka, owoce i krem :)


Kruszonka, to dobry starter, aby w kilka chwil wyczarować coś słodkiego, coś smacznego, coś ekspresowego.
Jest jednym z tych składników, które warto po upieczeniu, w niewielkich ilościach zachować w zamrażalniku na tzw. czarną godzinę. Przydaje się w kryzysowych sytuacjach, gdy nie ma czasu na pieczenie ciasta, a potrzeba coś słodkiego. Wystarczy chwilę wcześniej pozwolić jej, aby odtajała w temperaturze pokojowej, ewentualnie króciutko wspomóc wyższą temperaturą (mikrofalówka lub podgrzany piekarnik).


piątek, 11 kwietnia 2014

Historia zielonej pasty pistacjowej i deser z kremem pistacjowym


Ta historia ma swój początek na blogu White Plate, gdzie ponad rok temu autorka bloga – Eliza, totalnie i bez ostrzeżenia zastrzeliła mnie zdjęciami i przepisem na sernik z pastą pistacjową. To był strzał prosto w serce, a rana rozkrwawiła się jeszcze mocniej, gdy wujek Google wypluł mi informacje na temat ceny niezbędnego składnika. Pewną nadzieję, pokładałam jeszcze w planowanym urlopie, licząc na to, że choć maleńki słoiczek przywiozę ze słonecznej Italii. Ale i tutaj spotkał mnie zawód, bo choć z podróży przytargałam mnóstwo lokalnych pyszności, to na pastę pistacjową, ani nawet na niesolone pistacje na toskańskich targach, ani w sklepach – nie natrafiłam...

 
I w tym miejscu, po raz kolejny wielbić pod niebiosa będę zakupy internetowe z Sycylii wprost do domu. Nie jest to w żadnym wypadku wpis reklamowy, ale po prostu trudno mi nie wspomnieć, że dzięki bio-produktom dostępnym w In Campagna realizuję od niedawna swoje maleńkie kulinarne przyjemności (jak ta z kiszonymi cytrynami). :) To właśnie tutaj, zupełnie niedawno kupiłam absolutnie przepiękne, świeżutkie i naprawdę zielone (niesolone) pistacje z Bronte, które jak niosą wieści - nazywane są zielonym złotem. :)
Serducho przestało krwawić, a ja bzzzyknęłam cudowną, gęstą, przyjemnie zieloną pastę pistacjową. Jej głęboki smak wynagradza każdy dzień długiego oczekiwania. To taka miłość od pierwszej łyżeczki – warta każdej wydanej złotówki. ♥♥♥

poniedziałek, 8 lipca 2013

Truskawkowe tiramisu



Im bliżej do urlopu – tym bardziej przeraża mnie fakt, czy uda mi się pozamykać wszystkie sprawy, których rozgrzebanych zostawić nie chcę, a właściwie nawet nie powinnam. Uwijam się jak w ukropie, a wciąż mam wrażenie, że końca nie widać.
Jestem zmęczona. Naprawdę. I jak diabli potrzebuję w końcu paru chwil tylko dla siebie i rodziny. Ładowanie baterii n i e z b ę d n e ... :) 

wtorek, 8 stycznia 2013

Tiramisu zimowe - z małą nutką pomarańczy



Trudno powiedzieć, abym tym deserem wchodziła w Nowy Rok „na chudo, zdrowo i dietetycznie”. Ale wiecie jak to jest... czasem człowiek musi – inaczej się udusi... ;-) Zwykle gdy nachodzi mnie ochota – to wpierw sama sobie obrzydzam: eee, tłusty ten mascarpone jak diabli... Jak nie pomoże, to: echhh, za dużo zachodu i tyle garów potem do mycia... Ale nie oszukujmy się, tiramisu to ten z deserów, którego po prostu ciężko sobie odmówić. Więc może niezbyt często, ale czasem ulegam. :)



piątek, 3 sierpnia 2012

Zamykam...


To był ciężki tydzień.
Bardzo długi, a wydawało się, że i tak zbyt krótki.
W pośpiechu.
Z bólem kręgosłupa i nieustającym bólem głowy.
Z szybkimi przekąskami, zamiast obiadów.
Albo pizzą z dostawą do domu.
Dzisiejszy dzień zamykam z ulgą.
Liczę na dobry i spokojny sen.
Trochę mi się należy.
Jutro będzie dla mnie świeciło słońce, nawet jeśli pogoda nie dopisze. :)



Nie mam siły na wielkie kucharzenie.
Ale coś dobrego i tak się znajdzie. :)
Po przepis odsyłam Was tutaj (klik!).

Dobrego weekendu Wam życzę! :)

wtorek, 3 lipca 2012

Szczypta beztroski z truskawkami


Chyba nie warto dorastać?
A może tak naprawdę nigdy tego nie robimy i tylko „niechcący i nieoczekiwanie” skrywamy nasze dziecięce fantazje pod długim i trochę za ciężkim płaszczem wieku?
Bycie dzieckiem to nie wstyd. To radość i spontaniczność. Nieskrywane emocje. Śmiech i płacz w jednej chwili. Brudna buzia. Prawy but na lewej nodze i otarte kolano. Nieustający bałagan na regale i zapomniana skarpetka pod łóżkiem. Bohaterowie bajek, którzy na pewno są prawdziwi. I magiczny pył. I przytulanka ukochana. No i słodkości, które osuszą każdą łzę.



Marzę, że jestem dziewczynką, taką jak dawniej (i co komu szkodzi, że trochę już wyrośniętą :)). Nawet jeśli nie codzienne się w nią zamieniam, to chociaż w tych chwilach, gdy zatracam się w swoich „zabawkach”. :) Jak one cieszą! Zupełnie jak dawniej, gdy nosiłam dwa kitki i kokardki na głowie. Gdy, wraz z przyjaciółką całymi godzinami bawiłyśmy się na mrozie „w mięso” (czyli sklep mięsny :)). Gdy nie licząc kalorii, zajadałam się kolejnym kawałkiem drożdżówki, którą babcia wyjęła z prodiża, albo wylizywałam do czysta miseczkę po truskawkach z dużą ilością śmietany i jeszcze większą ilością cukru..., nie bojąc się, że to nie wypada...)

Szczypta beztroski – dzisiaj bezcenna...



Z założenia miałam przygotować eton mess, czyli tradycyjny deser na bazie kremowej śmietanki, truskawek i bezy. Ale w lodówce zalegało mascarpone. Nie lubię sztywno trzymać się przepisów, nawet jeśli dotyczą potraw czy deserów narodowych. :D Powstał więc eton mess po liftingu. :) Zapraszam na odrobinę beztroski.  Nie myślcie o kaloriach, bo to psuje smak! :)


Kremowy deser, lekko cytrynowy, z truskawkami i bezami
(ok. 6 porcji)

250g serka mascarpone
200g śmietanki kremowej 36% (moja ulubiona to Piątnica w kubeczkach – jest bardzo gęsta i nie trzeba jej ubijać)
cukier puder (ilość do smaku – u mnie ok. ½ szkl.)
drobno otarta skórka z 2 cytryn
kilka sztuk bezików
truskawki (ilość na oko, w zależności od wielkości używanych pucharków lub innych naczyń do serwowania)

Mascarpone lekko ubić z cukrem pudrem. Dodać skórkę z cytryny i ubitą na sztywno śmietankę. Delikatnie wymieszać -najlepiej ręcznie.
Umyte i osuszone truskawki – odszypułkować i pokroić na ćwiartki.
Bezy pokruszyć (niezbyt drobno).
Do pucharków układać warstwami: po 2 łyżki kremu – truskawki – bezy, itd. aż do wyczerpania składników.
Smacznego!

środa, 17 sierpnia 2011

Letni deser kremowy z owocami


Jak trudno wraca się do zwykłej codzienności po urlopowym lenistwie – wie na pewno każdy. Może gdybym urlopów i wyjazdów doświadczała kilka razy do roku – z większą łatwością przechodziłabym z jednego stanu ducha do drugiego.


Tymczasem nie ma lekko, do następnego wypoczynku daleko, daleko... i chciałam tego, czy nie – do zwykłego cyklu dnia na nowo trzeba się było przyzwyczajać. Początki trudne były nie tylko w pracy, w domu też łapałam się li tylko szybkich i niezbędnych prac.


Podobnie było w kuchni. Byle po najniższej linii oporu, byle bez większego wysiłku, wliczając w to, ku uciesze dzieci - obiady „wyjściowe” na mieście (ale również u Babci, która jak wieść niesie robi najlepsze "schaboszczaki":)). Ale nawet, gdy taki leń pourlopowy człowieka trzyma w garści – to jakoś trzeba zrekompensować sobie różne takie niedogodności. I to najlepiej w postaci słodkości. No niestety! Gotować się nie chce, ale na słodkie nijak ochota odejść nie zamierza. :)


Przygotowując ten deser, zdecydowanie się nie napracowałam. Tak naprawdę wystarczy pomachać kilka razy łyżką i krem gotowy. Już kiedyś pokazywałam na niego przepis (a sam pomysł na krem bez dodatku jajek pochodzi stąd) . Tym razem to tylko mała powtórka z nową aranżacją smaków. Nic wielkiego, ale jaka przyjemność... :)




Kremowy deser z czerwoną porzeczką i borówką amerykańską
(na 5 porcji – np. szklanki pojemności 200ml)

500g mascarpone
ok. 2/3 puszki zagęszczonego mleka skondensowanego (u mnie mleko z Gostynia, 1 puszka = 533g)

oraz dodatkowo:
drobno otarta skórka z 1 cytryny
sok z ½ cytryny
1 łyżka limoncello

kilka biszkopcików savoiardi
ok. 200g borówki amerykańskiej
ok. 200 g czerwonej porzeczki

Mascarpone, mleko zagęszczone, limoncello, sok i skórkę z cytryny – włożyć do miski i mieszać ręcznie lub robotem na wolnych obrotach, aż do połączenia składników.
Przygotować szklaneczki lub inne naczynka. Napełniać warstwami: pokruszone biszkopciki savoiardi - krem – owoce – krem – owoce (albo w dowolnej innej kombinacji).
Owinąć naczynka folią spożywczą i schować do lodówki na min. 2-3 godziny do schłodzenia (a najlepiej na całą noc).
Smacznego!

piątek, 27 sierpnia 2010

W strugach deszczu...

... wracałam dzisiaj z pracy.


Niebo się rozpłakało jak rozzłoszczone dziecko. Zapewne na przekór, by piątek nie wydał mi się zbyt przyjemny.
W domu gorąca zupa (zresztą wczorajsza) naprawiła to, co aura popsuła. :) Potem była kawa. Bez ciasta, bo ciasta przecież żadnego nie upiekłam.
Nawet ten fajny krem z mascarpone jest już dawno tylko letnim wspomnieniem i co najwyżej oblizać się mogę. :)
Chce mi się słodkiego... Rafał czyta mi w myślach. Przywiózł lody. Dooobre kupił. Lody na szarugę... (szkoda, że nie mam ciepłej szarlotki). :)
Zaczynam weekend.


A wracając jeszcze na moment do kremu...
Pomysł na ten krem zaczerpnęłam stąd. To bardzo szybka w wykonaniu i bezpieczna wersja, bo nie zawiera jaj. Zamiast nich, do mascarpone dodaje się skondensowane mleko słodzone. Wg autorki przepisu można eksperymentować z przepisem bazowym, wzbogacając go dodatkiem kawy lub kakao.
Ponieważ moja wersja miała zostać połączona z owocami – dołożyłam sporo drobniutko utartej skórki cytrynowej i odrobinę jej soku. Cytryna dobrze przełamuje słodycz kremu.
Polecam.

A przy okazji, przypominam inny pyszny krem / deser na bazie mascarpone – z dodatkiem białej czekolady, wg pomysłu Bey.
Oba kremy są równie pyszne.



Krem z mascarpone, z owocami
inspirowane przepisem Linn
(na ok. 5-6 porcji)

500g mascarpone
ok. 2/3 puszki zagęszczonego mleka skondensowanego (a właściwie ilość uzależniona od indywidualnych preferencji słodko – smakowych; użyłam mleko z Gostynia: 1 puszka = 533g)
oraz dodatkowo:
drobno otarta skórka z 2 cytryn
ok. 1 łyżka soku z cytryny

pojemniczek malin
250g borówki amerykańskiej

Wszystkie składniki, oprócz owoców, włożyć do miski i wymieszać. (Mieszałam ręcznie, silikonową szpatułką, ale można to również zrobić mikserem).
Przygotować pucharki lub szklaneczki. Napełniać warstwami krem i owoce.
Owinąć pucharki folią spożywczą i schować do lodówki na min. 2-3 godziny do schłodzenia (a najlepiej na całą noc).
Smacznego!

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Tu i tam. Mini serniczki z wiśnią i jagodami.



Przychodzę...trochę jakbym w gościnę zaglądała.
Po długiej nieobecności. Byłam... tu i tam. Chociaż głównie tam.
Tam, spędzałam po wiele godzin dziennie. Tam było bardzo pracowicie.
Tam jadłam kanapki z serem i ciepłe drożdżówki z „Justynki”.
Tam piłam kawę nie dla przyjemności, ale by poderwać zmęczone myśli.
A tu... witałam tylko wieczorami.
Tu stęsknione dzieci czekały.
Tu mąż dzieciom na obiad jajecznicę przyrządzał. I pizzę zamawiał.
Tu córeczka ukończyła 3 latka.
Tu z opóźnieniem upiekłam urodzinowe serniczki z owocami.
Chcę znów być tu. Jak najwięcej „tu”.
A tymczasem dzielę swój czas z „tam”.


Serniczki były prawdziwą improwizacją. Mascarpone od miesiąca stojące w lodówce nieubłagalnie dobiegało do ukończenia daty ważności. Miało być tiramisu – no cóż, nie doczekało się (przecież byłam „tam”). Owoce w zamrażalniku leżą od zeszłego lata... Chyba najwyższy czas robić miejsce na tegoroczne zapasy...
Pomysł zrodził się sam. I tak powstały mini serniczki. Dużo lżejsze i bardziej puszyste, niż z samego serka 3-krotnie mielonego.



Mini serniczki z wiśniami lub jagodami

Składniki na spód:


* 150 g ciastek digestive z czekoladą
* 50 g masła
* 1 łyżka syropu złocistego

Ciastka dość drobno pokruszyć, zmiksować z masłem (najlepiej użyć malaksera). Przygotować foremki do muffinów i papilotki (u mnie dwie foremki: 12 szt. + 6 szt.). Pokruszone ciastka wyłożyć na spody papilotek, lekko docisnąć.

Nadzienie:

500 g mascarpone
250 g kremowego serka 3-krotnie mielonego
3 duże jajka
120 g miałkiego cukru
1 łyżka ekstraktu z wanilii
2 łyżki mączki kukurydzianej (maizena), ew. ziemniaczanej

ok. 1 szkl. drylowanych wiśni i borówki amerykańskiej (użyłam mrożonych, nie rozmrażałam)

Nagrzać piekarnik do 170 st.C.
Jajka ubić z cukrem na puszystą, jasną masę. Ubijając dodawać kolejno: mączkę kukurydzianą i ekstrakt z wanilii. Następnie dołożyć mascaropne i serek 3-krotnie mielony i na wolnych obrotach miksera (a najlepiej ręcznie – łyżką lub szpatułką silikonową) połączyć z masą (nie miksować zbyt długo, by zbytnio nie napowietrzyć masy).
Rozlać masę serową do foremek. Do każdej foremki powciskać po kilka owoców.
Piec ok. 35-40 min. (patyczek wetknięty w środek serniczka powinien być suchy).
Ostudzić na kratce.
Smacznego!

sobota, 12 września 2009

Weekendowa Cukiernia #12 - cz.2



A oto i czas na moją prezentację drugiego słodkiego wypieku w trwającej 12 edycji Weekendowej Cukierni. Ola zaproponowała zabawę w rolowanie. :) Rolować lubię, więc z przyjemnością zabrałam się do pracy (której notabene za wiele nie ma).
Rolady zazwyczaj są dość widowiskowe i atrakcyjnie prezentują się na stole, więc to idealne ciasta na przyjmowanie gości. Ta, czekoladowa z pysznym wnętrzem z aksamitnego mascarpone – dodatkowo jest baaardzo smaczna. :) W moim wydaniu, jak już wcześniej wspominałam – zamiast malin okraszających krem - pojawiły się piegi z borówek amerykańskich. :) Owocowe piegi... brzmi przyjemnie, prawda? :)
Z uwag dotyczących samego wykonania: w moim przypadku przepisowe 12 minut pobytu ciasta w piekarniku – okazało się ciut za długie. Sądzę, że 10 min. byłoby wystarczające. Te dwie dodatkowe minutki poskutkowały tym, że ciasto odrobinę wyszło za suche i niestety pękało podczas rolowania. Nie widać tego na zdjęciach, bo polewa z czekolady świetnie wszystko zamaskowała. :)
A ciasto pycha! Polecam! :)


Rolada czekoladowa z nadzieniem z serka mascarpone i malinami
cytuję za Olą z bloga Sweet Spoon

Składniki:
4 jajka
100 g drobnego cukru
100 g mąki
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
4 łyżki kakao
50 g gorzkiej czekolady, startej
cukier waniliowy - 16 g

Białka ubić na sztywną pianę, pod koniec ubijania wsypywać partiami cukier, ciągle ubijając. Partiami wlewać żółtka i nadal ubijać. Do masy przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia, kakao na końcu wsypać startą czekoladę. Delikatnie wymieszać, tak żeby piana nie opadła.
Bawełnianą ściereczkę delikatnie posypać cukrem waniliowym. Płaską formę o wymiarach 28x35cm wyłożyć papierem do pieczenia. Wlać masę, wyrównać. Piec około 12 - 15 minut w temperaturze 180ºC. (nie dlużej, bo rolada pęknie podczas zwijania). Natychmiast po upieczeniu ciasto przełożyć na ściereczkę papierem do góry. Zerwać powoli papier, a roladę z ręczniczkiem zwinąć, wzdłuż dłuższego boku. Pozostawić do całkowitego ostudzenia. Ważne jest żeby wszystko robić, kiedy rolada jest jeszcze gorąca. Nie czekamy aż ostygnie!

Składniki na krem:
250 g serka mascarpone
50ml śmietany 18%
2 łyżki cukru pudru (ilość cukru możemy zmniejszyć w zależności od upodobań)
Składniki zmiksować.

Dodatkowo:
250g malin lub wiśni (dałam borówkę amerykańską, a maliny do ozdoby)

Składniki na polewę:
100 g gorzkiej lub mlecznej czekolady
30 g masła (dałam śmietankę 36%)

Masło rozpuścić z czekoladą na najmniejszym ogniu, mieszając.


Ostudzoną roladę rozwinąć, usunąć ręczniczek. Natychmiast posmarować nadzieniem z serka mascarpone, ułożyć maliny i z powrotem zawinąć. Włożyć na kilka godzin do lodówki. Przed podaniem polać polewą.

piątek, 24 lipca 2009

Podwieczorek u Bey :)


Spakowałam walizkę. Tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Kupiłam bilet samolotowy na najbliższy rejs i wkrótce, przeniosłam się do górskiego kantonu Szwajcarii, by późnym popołudniem zasiąść do jadalnego stołu Bey. :) Biały obrus, czerwone serwety, błyszczące naczynia wielkości zastawy dziecięcej... :) Bea, serwowała deser. TEN deser! Piękny i pyszny pod każdym względem. :) Spoglądając na Jej uśmiechniętą twarz – zanurzyłam srebrną łyżeczkę w naczyniu... Ona wiedziała, że będzie mi smakować...:)



Czy jest ktoś wśród czytających kto pozazdrościł mi wizyty u Bey? :D
Oooo, widzę las rąk. :) No ba! Sama bym sobie zazdrościła, gdyby tylko to była prawda... :D
A tymczasem...

Nieee, nie spakowałam walizki, nie wsiadłam w samolot i nie przeniosłam się w te nie tak znowu odległe tereny... W sumie szkoda, pewnie tak bym o wiele bardziej wolała. :)
Jednak deser jest prawdziwy. :) Przecież Bea naprawdę kilka dni temu poczęstowała wirtualnie taką dawką słodyczy, do tego obłędnie się prezentującej, że mnie nie pozostało nic innego, jak skorzystać z dołączonego przepisu i czym prędzej własny deser stworzyłam. :)
Wiecie jak smakował...? Jak ambrozja... :) Jeśli tylko napój mitycznych bogów mógł mieć bardziej stałą konsystencję – to zdecydowanie mógł właśnie tak smakować. :) Słodkie (za sprawą białej czekolady), kremowe mascarpone i orzeźwiające warstwy owocowego musu... Palce lizać. :)

Mam nadzieję, że Bea nie urwie mi głowy za to, że pozwoliłam sobie część owocową zestalić nieco (ale tylko odrobinę), dodając do nich żelatynę. Moje owoce po zmiksowaniu i przetarciu przez gęste sito – zyskały mocno lejącą konsystencję. A to psuło mi zamysł stworzenia warstwowego deseru. Ja bowiem, oprczócz warstwy musu malinowego, dodałam jeszcze drugą – mus jagodowy.
Po oryginał – zapraszam na blog Bey. Tutaj znajdziecie przepis zmodyfikowany o w/w dodatki.
Zapraszam. :)




Deser z mascarpone, białą czekoladą i owocowym musem
wg przepisu Bey z bloga Bea w Kuchni

Musy owocowe:
1 szkl. zmiksowanych i przetartych przez gęste sitko świeżych malin
1 szkl. zmiksowanych świeżych jagód
3 listki żelatyny
* ewentualnie cukier do smaku, jeśli owoce są zbyt kwaśne

Żelatynę w listkach namoczyć w zimnej wodzie. Po kilku minutach dobrze odcisnąć z niej wodę. Włożyć do małej miseczki i rozpuścić w ok. 1,5 łyżki wrzącej wody. Połowę rozpuszczonej żelatyny wlać do zmiksowanych malin – energicznie wymieszać. Drugą połowę dodać do zmiksowanych jagód – wymieszać. Odstawić.

Krem:
200 g białej czekolady + 2 łyżki słodkiej śmietanki
250 g mascarpone
180 g bardzo gęstej słodkiej śmietanki (polecam Piątnicę 36%) - w oryginale creme fraiche
otarta skórka z cytryny (lub pomarańczy)
1 łyżka amaretto

Czekoladę wraz z dwoma łyżkami słodkiej śmietanki - rozpuścić w kąpieli wodnej. Mascarpone wymieszać z gęstą śmietanką kremową. Dodać lekko przestudzoną czekoladę i nieco otartej skórki z cytryny i ponownie dobrze wymieszać. Rozłożyć masę do indywidualnych naczynek. Na wierzch rozlać równomiernie mus jagodowy. Wstawić do lodówki na min. 1 godzinę (lub do czasu, gdy mus lekko się zetnie). Na zimny deser wylać przygotowany mus malinowy. Ponownie wstawić do lodówki, porządnie schłodzić.
Podawać udekorowane świeżymi owocami.
Smacznego!

niedziela, 12 lipca 2009

Tarteletki. Mascarpone i letnie owoce.



Lubię prace manualne.
W szkole podstawowej uszyłam dla młodszej siostry spodnie. Jednorazowe. Wyszła w nich na podwórko. Wróciła bez spodni... :D
W szkole podstawowej wyszywałam obrusy. Obowiązkowo wzorem kaszubskim. :D Niedawno wszystkie wyrzuciłam. Nigdy nie rozścieliłam ich na stole...
Farby, pędzle, biała ściana w młodzieńczym pokoju. Po kilku godzinach wyłonił się koń z rozwianą grzywą.
Druty, szydełko... oczko za oczkiem. Ileż ja swetrów i ażurowych bluzeczek nadziergałam jako młoda dziewczyna... Z jednym z nich wiążą mnie szczególne wspomnienia...
Na studiach budowałam makiety. Całe plansze warstwic, na nich domy, drogi, drzewa. Wszystko ręcznie cięte, mierzone, pasowane, sklejane...
Na studiach rzeźbiłam w glinie. Spod zatopionych w materiale palcach – wyłaniało się popiersie człowieka...
Setki zarysowanych tuszem kalek. Drapanych żyletkami, gdy wkradł się błąd, lub weszła planowana zmiana.
Potem nadeszły komputery. Zabrakło miejsca na manualne uniesienia. Klik klik klik. Klik klik klik. Klik.




Dzisiaj prace manualne odnajduję w kuchni. Trudno się tym znudzić. Zbyt wiele inspiracji, zbyt wiele chęci. Nie bez znaczenia jest fakt, ze lubię jeść. Również wzrokiem. :) Tu nie ma miejsca na pośpiech. Odliczam, ważę, ucieram. Bawię się kolorem i formą. A potem będzie nagroda. Uśmiechnięte buzie zadowolonych dzieci. I męża.
Mnie też smakuje. :) Choć nie wiem, czy sam akt tworzenia nie był przyjemniejszy... :) To nic. Stworzę coś nowego. :)



Tarteletki z kremem z mascarpone i letnimi owocami

Kruche ciasto:
250 g przesianej mąki
125g masła
125 g cukru pudru
1 jajko

Mąkę przesiać na stolnicę lub do misy robota, dodać masło pokrojone na małe kawałki. Rozcierać, aż utworzą się małe grudki. Dodać przesiany cukier puder – wymieszać, a następnie wbić całe jajko. Zagniatać, niezbyt długo, aż będzie gładkie.
Uformować wałek o średnicy ok. 5 - 6cm, zawinąć w folię spożywczą. Wstawić do lodówki na min. ½ godziny.

Piekarnik rozgrzać do 200 st. C. Przygotować foremki do tartaletek – wysmarować rozpuszczonym masłem lub olejem roślinnym, oprószyć lekko mąką.

Schłodzone ciasto pokroić na plasterki ( u mnie grubości ok. 1 cm). Każdy plasterek rozwałkować dość cienko do wielkości odpowiadającej średnicy foremek. Wyłożyć foremki ciastem. Piec ok. 15 min. (do lekkiego zarumienienia). Gotowe spody delikatnie wyjmować z foremek po ostudzeniu.


Krem:
inspirowany przepisem na torcik capuccino

2 żółtka
85 g drobnego cukru do wypieków
250 g sera mascarpone
2 listki żelatyny
250 ml śmietany kremówki
1 łyżka amaretto (albo innego alkoholu smakowego, np. cytrynowego)

Żółtka ubić z cukrem na parze. Zdjąć miskę z parującego garnka.
2 listki żelatyny namoczyć w zimnej wodzie. Gdy zmięknie - rozpuścić w odrobinie gorącej wody (ok. 2 łyżki). Lekko przestudzić i wmieszać do masy jajecznej.
Teraz delikatnie wmieszać mascarpone (najlepiej ręcznie, np. rózgą cukierniczą).
Śmietanę ubić na sztywny krem i wraz z amaretto - wymieszać z masą mascarpone.


Owoce:

ok. 1 szkl. jagód
ok. 1-1,5 szkl. malin
3-4 morele
lub inne dowolne owoce (porzeczki, jeżyny, nektarynki, etc.)

Każdy kruchy spód wypełnić ok.1 łyżką kremu. Dekorować świeżymi owocami.
Rozkoszować się smakiem lata od razu. :) Pozostałe tarteletki przechowywać w lodówce (jednak jak najkrócej).
Smacznego!