Białe ściany przytulnego domu, świeża pościel w różyczki, kubek kawy i puchate ręczniki, dzięki którym można pozbyć się osadu kolejnego dnia: wszystkie małe i duże udogodnienia codzienności, na które zabiegana świadomość nie zwraca uwagi - aż do chwili, w której trzeba zrezygnować z normalności. I uwić gniazdko w tunelu metra, w wilgotnych kanałach lub - jak Stan i Charmaine z powieści Margaret Atwood - wprost na ulicy. Używana honda z trzeciej ręki, w której mieszka młode małżeństwo, willi raczej nie przypomina, choć ma jeden plus: jest mobilna, więc, o ile są pieniądze na benzynę, można uciec przed hordami rzezimieszków, grasujących po bezimiennym, bezpańskim mieście.