Lekka tym razem zgotowała nam niezłą zagwozdkę, czyli konkurs:
"Lekki zawrót głowy - co kręci Cię w kuchni". Pytanie jest proste. Odpowiedź już nie... Cokolwiek napiszę, zaraz kasuję, bo brzmi banalnie i jest sztuczne jak sznur plastikowych pereł. Ot taki przykład: gotuję, bo lubię. Gotuję, bo ogarnęła mnie pasja odkrywania nowych smaków. Albo, bo w ten sposób realizuję marzenie o spiżarni Nigelli z tymi wszystkimi przyprawami, sosami, smakami! Bo chcę się czegoś nauczyć. Bo znudził mi się schabowy, awaryjne spaghetti i nie mogę już patrzeć na przyrządzoną w biegu chińszczyznę. A zatem: co mnie kręci?

Weźmy na przykład takiego pstrąga, którego nigdy wcześniej bym nie zrobiła. Nie zrobiłabym go tylko dlatego, że nie wiedziałabym o istnieniu takiego przepisu. Kiedyś zadowalała mnie kulinarna rutyna. Na studiach potrafiłam jeść miesiącami ryż lub makaron z sosem w proszku przyrządzanym według najprostszej opcji na opakowaniu. Gdy raz chciałam zrobić jakąś porządną zupę, poszłam do rzeźnika i zapytałam ekspedientkę, które mięso najlepiej nadaje się do zupy. Ona popatrzyła na mnie z niedowierzaniem i z lekką wyższością odparła:
- Nie wie pani? No pani JUŻ powinna wiedzieć - był to ewidentny przytyk do mojego wieku, a miałam dopiero dwadzieścia lat.
- No tak, ale ja się właśnie dopiero uczę... - odparłam poważnie, ale z uśmiechem. Pani też złagodniała w jednej chwili i widząc moje ślepia wpatrzone bezmyślnie w lodówkę z mięchem doradziła mi co mam wybrać.
Wracając do pstrąga buszującego w zbożu, w owsie dokładnie rzecz biorąc... Przepis na tą rybkę znalazłam w książce Jamiego "Każdy może gotować":) Zaintrygował mnie od razu i wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała go wypróbować. Kołderka z musztardy diżońskiej i chrupiące przyrumienione płatki owsiane - taka panierka do ryby, to naprawdę genialny pomysł!
PS. Co mnie kręci? Właśnie to: zarażać się od kogoś entuzjazmem i sprzedawać go dalej! Dzięki Lekka, za ciągłe rybne przypominajki. Jeżeli chodzi o finalną odpowiedź w temacie "co kręci mnie w kuchni", to jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. To znaczy, mam nadzieję, że w ciągu tego konkursowego tygodnia, jeszcze coś mądrego przyjdzie mi do głowy. To będzie bardzo refleksyjny tydzień... :)
SKŁADNIKI:
- 2 duże filety z pstrąga (ok. 350-400g)
- 4 łyżeczki musztardy Dijon
- 4 garście płatków owsianych (użyłam górskich)
- oliwa z oliwek
- pudełko roszponki
- kilka pomidorków suszonych osączonych z zalewy
- cytryna
PRZYGOTOWANIE:
1. Ustawiamy piekarnik na najwyższą temperaturę, jeśli mamy funkcję grill - to ją włączamy.
2. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia i posmarować oliwą.
3. Ułożyć na niej filety, osolić i doprawić pieprzem, filety smarujemy musztardą (2 łyżeczki powinny wystarczyć na jeden filet).
4. Płatki wsypujemy do miski i skrapiamy oliwą, mieszamy, aby się nią pokryły. Następnie na filecie układamy warstewkę płatków i przyklepujemy łyżeczką. W razie konieczności dodatkowo skropić fileta oliwą.
5. Blaszkę z pstrągami wkładamy do piekarnika na około 10-15 minut aż płatki się zrumienią a ryba się upiecze.
6. Na talerz wykładamy umytą roszponkę i posypujemy pokrojonymi suszonymi pomidorami. Na tak przybrany talerz wykładamy upieczonego pstrąga, podajemy z kawałkiem cytryny do wyciśnięcia na talerzu.