Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podróże. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podróże. Pokaż wszystkie posty

sobota, 26 lipca 2014

Paris,Paris...


Bonjour!
Lubicie przywozić pamiątki z podróży?  Oto moje skarby przywiezione ze spontanicznego wypadu z Paryża. Oprócz zwiedzania najpopularniejszych zakątków stolicy Francji bardzo chciałam odwiedzić to szczególne miejsce, do którego wzdycha chyba każdy łasuch, amator pieczenia i zwolennik rzeczy ładnych.  Wstępując do skelpiku LADUREE przy polach elizejskich nie zawiodłam się, wnętrze i wystrój urządzono ze smakiem i szczypta francuskiej elegancji a stosy wyeksponowanych wypieków i słodkości czy makaronikow powodowały ślinotok. Ceny co prawda mogą przyprawić o zawał, ale od czasu do czasu warto rozpieścić siebie i podarować sobie pyszny i cudownie zapakowany prezent.




Bo czyż te pudełeczka nie są urocze?




Makaroniki kupiłam dla siebie,




natomist okragłe puzderko z migadłowymi drażetkami z myślą o mojej teściowej.




Bardzo ale to bardzo smakował mi Strawberry Candy 'Guimauve'.




W pudełeczku znajduja się:
Chocolate, Pistachio, Strawberry Candy 'Guimauve', Iced Mint,Orange Blossom, Rose.




Przy okazji wstapiłam do lokalnej drogerii i kupiłam wodę termalnę Uriage, o której słyszałam wiele dobrego.




Doskonale odświeża twarz w ciagu dnia a w bardzo upalne dni rozpylona mgiełka przynosi niesamowitą ulgę oraz ochłodzenie.




Pozostając w parysko-francuskich klimatach chciałam się jeszcze pochwalić książkami Victora Hugo, które ostatnio do mnie dotarły z PL. Już dawno temu pisałam na blogu, że poszukuję starego wydania Nędzników, a potem ograniczyłam poszukiwanie wydania do tego z jakółkami na okładce z '56 roku (ptasiara jedna ze mnie). Książkę udało się zakupić w rozsądnej cenie a niejako gratisowo w pakiecie znalazła się jeszcze Katedra Marii Panny w Paryżu.




Jestem ciekawa co Wy przywozicie lub chcielibyście zakupić podczas pobytu we Francji.
Pozdrawiam,
ABily

piątek, 19 października 2012

I want to ride my bicycle


Korzystając z pięknej pogody wybrałam się dzisiaj na targ a potem postanowiłam odwiedzić pewne wyjątkowe dla mnie miejsce. Przy okazji wreszcie zamontowałam moj nowy wiklinowy kosz na rower. Domalowałam mu jakiś czas temu gwiazdę i wygląda teraz naprawdę super. I już z PL dostałam 2 zamówienia na podobny kosz:) Dla zainteresowanych - się robią:)




A tak wygladał w trakcie malowania, Należy narysować gwiazdę, wyciąć szablon, przymocować w wybrane miejsce, palakierować (ja użylam lakieru w spreju).




Podoba się?




Znaczy koszyk a nie rower(który nota bene został złożony z paru innych tak bym mogła wygodnie i bezpiecznie jeździć, dziwnym tafem nie moglismy tutaj znaleść roweru dla osoby 153 cm!).
A mnie sie marzy miętowa Gazelle Paris Pure:)




A gdzie byłam? Odwiedziłam Zamek Marguette w Heemskerk, w którego okolicy mieszkałam podczas mojej pierwszej podróży do NL. Zamek usytuowany jest w ciszy rezerwatu i zesząd otacza go zieleń.Obecnie mieści się w nim restauracja, sala bankietowa w ktorej odbywaja sie przyjecia weselne oraz seminaria i o ile dobrze pamietam serwują bardzo dobre dania wegetariańskie. W pobliżu hotelu znajduje się Hotel Marquette w którym mieszkałam. Polecam zwiedzić ten teren osobom, które mieszkaja w okolicy a nie znały tego miejsca wcześniej, lubią ptaki(rezerwat ptaków dosłownie za miedzą:D m.in), dzikie krowy, ciszę, spokój ale według mnie to też świetna lokalizacja dla osób ktore chciałyby zwiedzić Noord Holland. Jak już wspomniałam zamek znajduje się w rezerwacje przyrody, przez który biegnie szlak wprost na plażę, do której można dojechać na rowerze w kilkanaście minut. Świetna alternatywa dla zatłoczonego AMS-mu czy zatłoczonej plaży w Hadze.


zamek of frontu




Romantyczna alejka prowadzaca do zamku(wiem, że zdjęcie naświetlone,ale moim zdanie oddaje to co mnie w tej okolicy najbardziej zachwyca i nie wiem dlaczego przypomniał mi się serial Dynastia:P)




detale architektoniczne








Natomiast hotel nie jest tak ciekawy jak zamek, to typowy współczesny budynek, jedyny ciekawy akcent to stara stajnia zamieniona na jadalnię i krowy oraz kanki w oknach. Parę lat temu też tam stały i właściwie odwiedziłam teren hotelu tylko po to by się upewnić, że nadal tam są:)







Dziwnym tafem mieszkam teraz w sąsiedztwie tego miejsca a wspomniana plaża jest moją ulubioną(taaaaak czasami nie widać na niej nikogo w promieniu kilometra).

Pozdrawiam wszystkie osoby, które jeszcze całkiem o mnie nie zapomniały:)
ABily 

PS. nie da sie nie zauważyć na tych zdjęciach, że jesień mamy:)

sobota, 25 września 2010

Leniwa sobota

Co normalni ludzie robią w sobotnie południe???
Śpią, piją kawę leniwie i czytają gazetę, sprzątają, zakupują, gotują, albo ogólnie w kapciach krzątają się po domostwie...



Nienormalni posilają się i ruszają pobawić się maleńkimi błyskotkami – Magnum kaliber 44 mm



I specjalnie dla Anniko - Jason...i reszta zespołu. Mała relacja z czwartkowego koncertu Lifehouse w AMS(ciekawostka: koncert miał miejce w klubie Paradiso, w którym niegdyś mieścił się kościół).

wtorek, 17 sierpnia 2010

Delft - antyreklama

Zafascynowana malarstwem Johanna Vermeera postanowiłam wreszcie zawitać do jego rodzinnych Delft, skądinąd słynnych przede wszystkim z biało-niebieskiej porcelany i kafli.
Jeśli ktoś szukał romantycznego Delft rodem z filmu 'Dziewczyna z Perłą' to się zawiódł.
Ja się bardzo zawiodłam.Nie wiem dlaczego myślałam,że w miasteczku odnajdę chociaż namiastkę czasów Vermeera, romantyzm bijący z budynków i scenerii. Zamiast tego Delft powitało nas tłumem hałaśliwych studentów, zajmujących cały rynek i okoliczne uliczki, pochmurną pogodą i wszendobylską komercją.
Nawet nie było co fotografować, wizyta w muzeum Vermeera również zakończyła się zawodem, okupionym € 7, które (z czystym sumieniem to piszę) można by było wydać równie dobrze na lody czy coś innego. Wystawa 'Love messages in Vermeer's paintings' wyglądała jak przygotowana przez licealistę. Serdecznie odradzam.

Jedyny akcent, który mi się spodobał- wystawa sklepu z pamiątkami...



oraz kaczki...



Orzęsione kanały...





Krzywe wieże





Wieża w deszczu fotografowana z mieszkania J.Vermeera



I juz sam budynek nieszczęsnego muzeum, notabene 2 kroki od rynku...

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Leeuwarden

Kilka fotek z fryzyjskiego miasteczka Leeuwarden.
Najważniejszym punktem wyprawy dla mnie byla wizyta w centrum ceramiki Keramik Museum Princessehof.
Muzeum chlubi się największą na świecie kolekcją fajansowych kafli. Szczególnie godne polecenia są:wystawa chińskiej porcelany(IIp.), holenderskie kafle(biało-niebieskie z Delft), na IIIp. wystawiono ceramikę Japonii oraz na koniec zwiedzania można zobaczyć współczesne eksponaty sztuki ceramicznej.


Wspaniała ekspozycja ceramiki azjatyckiej.









A ta misa urzekła mnie szczególnie, idealna na pastę...na dużo makaronu...







I tradycyjne kafle z holenderskimi scenami rodzajowymi



z królową Wilhelminą









I coś z kolekcji współczesnej ceramiki



A tutaj maleńkie świeczniki z przymuzealnego sklepiku, ze wzorem kwitnącej wiśni. Cudownie prezentują się nocą.





wtorek, 3 sierpnia 2010

Dzień dziecka czyli w krakowskim ZOO i nie tylko

Dzisiaj zrobiłam sobie dzień dziecka i pojechałam do ZOO.
Zjadłam lody na ławeczce podglądajac małpy śmigające po drzewach.



Obfotografowałam wszystkie możliwe hortensje w parku, a mają sie tam czym pochwalić, wystarczy spojrzec na te niebieskie śliczności.



Zaprzyjazniałam sie z lamą, chociaż jej mordka mówi co innego.



Zachwycałam sie surokatkami, które nawet jak nic nie robią to są urocze,



małymi świnkami wietnamskimi, poobserwowałam pantery snieżne w trakcie sjesty,karmienie fok, a na koniec pogłaskałam nawet osła...



A potem obejrzałam kolejnego osła juz w kinie oglądajac Shreka 4 w trójwymiarze i uśmiałam sie do łez...

I kupiłam ksiażkę Julii Child- Moje życie we Francji.Zapowiada sie interesująca lektura.



To byl bardzo udany dzien...