Kilka tygodni temu w markecie budowlanym kupiłam roślinkę - truskawkę odmiana Elsanta.
To była szkoła przetrwania, pierwszy samodzielny pobyt poza domem, pierwsze święta wielkanocne bez rodziny, praca, praca i jeszcze raz praca. Samodzielność, zachłyśnięcie się wolnością, wzloty i upadki współmieszkania, pierwsze zauroczenia. Mołabym wyliczać w nieskończoność.
Teraz się z tego śmieję ale wtedy to wszystko miało dla mnie inny wymiar. Zmieniło mnie w pewien sposób, przekonałam się ze nie wszyscy ludzie są życzliwi, że świat smakuje całkiem inaczej niż żyjąc pod parasolem rodziny, że życie, zarabianie za granica też są całkiem inne niż w kraju.
Po tamtym wyjeździe każdy kto mnie znał mówił, że ja raczej w Polsce nie zostanę i mieli rację choć nie wyjechałam na wyspy a wiele lat później wywiało mnie do Holandii(kraju nota bene z którego właściciel plantacji truskawek sprowadzał sadzonki).
I zdobyłam bezcenne doświadczenia jeśli chodzi o uprawę truskawek, zwłaszcza uprawę w tunelach.
I że najlepiej smakuje właśnie Elsanta. Praca przy produkcji danego rodzaju żywności może powodować, że po pewnym czasie jedzenie takowego nam zbrzydnie. Być może ale nie jeśli chodzi o najlepsze owoce na świecie. Do tej pory jestem zdziwiona jak to jest, że truskawka tak fantastycznie smakuje, pachnie, wygląda a przy tym wcale nie jest kłopotliwa w uprawie i rozmnażaniu.
Wystarczy jedna roślinka wypuszczjąca pędy płożące, które wystarczy lekko zakopać w ziemi, gdy się ukorzenią po kilku dniach odciąć 'pępowinę' i gotowe - mamy kolejne nowe rośliny, które co prawda zaowocują dopiero w przyszłym roku ale sadzonki mamy gratis. Zero filozofii.
I jeszcze inne bardzo wczesne wspomnienie zwiazane z truskawkami. Jako mała dziewczynka często chodziłam pomagać zbierać truskawki do mojej cioci, która miała dwa pola obsadzone roślinkami przy samym lesie. Uwielbiałam to robić, uwielbiałam gromadnie z moimi kuzynami i znajomymi wyruszać rządkami(bo na wsi się tak pomaga-a potem odrabia u innych), był śmiech, żarty, i praca która wtedy wcale sie nie wydawała pracą. A potem ognisko, lody i znowu śmiech i zabawa.
Bezcenne wspomnienia, bezcenne doświadczenia. Ktoś kto wychował się na wsi wie o czym mówię. Teraz ludzie uciekają z miast do prostego życia lub na siłę wprowadzą slow life do swoich blokowisk a kiedyś tak wygladał każdy dzień.
Jestem ciekawa czy i Wy macie podobne wspomnienia?
ABily