Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jadalnia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jadalnia. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 16 czerwca 2015

Powroty są najtrudniejsze.

Żyję. Jeszcze :) Tyle się dzieje, że blog poszedł w totalną odstawkę. Uwierzcie, znalazłam się w epicentrum chaosu, który od dwóch miesięcy przetacza się przez moje życie. Dobre miesza się z tym gorszym, jak to w życiu. Czasem trzeba mocno zacisnąć dłonie w pięści, żeby nie poleciały łzy z bezradności, a czasem hamować łzy ze śmiechu. Dawno nie miałam takiego czasu. Ale nie narzekam, sama sobie po części to tornado zafundowałam, więc na razie spokojnie czekam na to, jak się zakończy.


Już nawet nie pamiętam, kiedy powstały te ramki. Pewnie z dwa miesiące temu. O niezapominajkach dawno zapomniałam ...Pomysł z jakiejś gazety, wykonanie raz dwa w trakcie jakiegoś filmu. I tak kolejne miejsce na ścianie zajęte. Niedługo go braknie :)


Dzisiejszy wpis ze specjalną dedykacją dla moich Łobuzów, którzy domagają się starcia warstwy kurzu z bloga.  Nawet jeden z nich postarał się o kwiatki do dekoracji, także jak długo jeszcze mogłam się opierać? Proszę, wedle życzenia :)
Pozdrowienia, Łobuzy!


Mam nadzieję, że za jakiś czas wrócę tu z dobrymi wieściami, że się uda pewien „niecny” plan. Dziękuję za kilka miłych maili i pozdrawiam gorąco. 

niedziela, 22 marca 2015

O szydełkowej chuście, kredensowym chaosie i odratowanym owsie.

Jak tylko wychodzi słońce, mam ochotę chwytać za aparat. Ostatnio polubiłam grzebanie w ustawieniach i nadziwić się nie mogę, jak długo byłam w tym temacie oporna. Na pierwszy rzut poszedł kredens wraz z całym majdanem. To chyba najbardziej „wystawkowe” miejsce w całym mieszkaniu. 


Cieszę się z tego rupiecia, bo jest bardzo pojemny: zmieścił nawet drukarkę, dvd, router i inne sprzętowe ustrojstwa. Jak mnie denerwował widok tego wszystkiego na wierzchu! Są mieszkania, gdzie to stanowi integralną część wystroju, a u nas od razu sprzęt „walił po oczach”. 


W koszyku zamiast włóczek są już bratki. Chciałam wystawić je na zewnątrz, ale po pięciu minutach gołębie wydziobywały owies, który z Adką tam sypnęłyśmy :) Odratowane resztki ładnie się wzbiły w górę, będzie dekoracja w sam raz na święta.



Zima za nami, a chusta dopiero teraz doczekała się zdjęcia. Poranki jeszcze nadal mroźne, więc jest ciągle w użyciu. Zrobiona z włóczki, która bardzo mi się spodobała wizualnie, ale praca z nią na początku nie była łatwa. To włochate coś ciągle się zaczepiało o szydełko i plątało, ale warto było się pomęczyć, bo chusta jest bardzo ciepła.


A ze sklepu spożywczego przyniosłyśmy też cebulki do posadzenia na szczypiorek. Pierwszy raz za takie się zabrałam i jestem ciekawa, czy w ogóle coś wyrośnie :) Po dwóch dniach są już korzonki, więc powinno być dobrze. 


 W domu Adka zadała fundamentalne pytanie: „Mamo, dlaczego wzięłaś białe?”. No tak, były jeszcze czerwone i żółte, ale … :) Małej, jak się okazało, też białe najbardziej się podobały :)




 Pozdrowienia!

sobota, 22 marca 2014

Wiosenny wianek

Wianek szyszkowy już zdecydowanie za długo wisiał na drzwiach, więc zrobiłam w parę chwil jego następcę. Pomysł nie mój, a zapożyczony z czasopisma „Mollie potrafi”.


Przy okazji przyznam się, że skusiłam się na roślinkę z Biedronki. Doniczka nie najgorsza ( choć wolę stronę bez napisu : ), a bardzo mi się ten „poczochraniec” spodobał, więc za którymś już razem kupiłam go. 


Po wyjątkowo długim czasie szydełkowania pledu wszystkie inne prace wydają mi się ekspresowe, a te kwiatki to już w ogóle pojawiały się wyjątkowo szybko. Wykonanie banalne, a moje szydełkowe ego urosło, że hoho :)


Mój wianek przyozdobiłam pastelowymi kolorami, w przeciwieństwie do pierwowzoru. Gazetowa wersja bardzo mi się podoba, ale to nie moje klimaty. Nie odnajduję się w zdecydowanych kolorach.


A skoro pokazuję wianki, to postanowiłam też pochwalić mój bluszcz, który rośnie na medal. Kiedy go kupowałam w październiku, był „chudzinką”. Mam nadzieję, że nie zapeszę, ale rośnie bardzo ładnie, nie jest wymagający, jedynie trzeba czasem mu pomóc ładnie się owinąć.



Na tym zdjęciu, zrobionym tuż po zakupie widać, że nie był zbyt rozrośnięty.




Razem z Adka próbujemy uprawiać awokado. Pierwsza pestka już w doniczce, dwie jeszcze się rozwijają w wodzie. Ciekawa jestem, co z tego nam wyjdzie? Nawet nie jestem pewna, czy dobrze ją posadziłyśmy – czas pokaże.


Pozdrowienia wiosenne!

sobota, 8 lutego 2014

Pled skończony.

Sama w to nie wierzę, ale pled można uznać za ukończony! Już nawet nie pamiętam, kiedy go zaczęłam i ile czasu nad nim spędziłam, jednak teraz mówię: było warto!


Jest ciepły, mięciutki i szary. Ten kolor miał być w zdecydowanej większości i reszta barw to tylko niewielkie przebłyski.


Pled powstał z włóczki akrylowej i wydaje mi się, że taki rodzaj jak najbardziej nadaje się do tego typu wyrobów. Kiedy zaczynałam robienie kwadratów, kupiłam pierwsze motki bez zastanowienia i dopiero później wyczytałam, że gotowe kwadraty mogą się zniekształcać. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale było już za późno na zmiany. Pled użytkuję już od miesiąca i nic się z jego kształtem nie dzieje, a jest spory. Jego wymiary to 135x180 cm.


Przy takim rozmiarze włóczka akrylowa jest też po prostu ekonomiczna. Cena ok. 3 zł za motek w pobliskiej hurtowni nie była zabójcza w porównaniu do innych „wełenek”.


 Pled jest moim zupełnym debiutem na szydełku. Nigdy nic innego wcześniej nie zrobiłam i robienia kwadratów nauczyłam się z tego kursu. Jestem dowodem na to, że wykonanie jest łatwiutkie, skoro totalny laik potrafił to pojąć :)


Kwadraty łączyłam grubym szwem, taki mi się podobał, ale jakby się znudził, to po drugiej stronie szew jest niewidoczny. Nie wiedziałam długo, co zrobić z brzegami, które wydawały mi się niewykończone.Długo szukałam jakiegoś sposobu, aż trafiłam na ten kurs i nauczyłam się robić muszelki, które ( jak się okazało ) są banalnie proste.


Pamiętam, jak marzyłam, żeby w końcu ten pled skończyć i kiedy tak się stało, nagle zabrakło mi tego wieczornego szydełkowania. Zabierałam się za kwadraty z doskoku, zazwyczaj podczas oglądania filmów i nagle dłonie zrobiły się puste. Szybko znalazłam sobie nowy projekt i już nawet troszkę powstało.


Tym razem praca będzie niewielkich rozmiarów, z innej, delikatniejszej włóczki.


Uczę się nadal szydełkowania i sprawia mi wiele przyjemności, kiedy coś wychodzi. Jeśli pomysł uda się zrealizować, pokażę, jak nie – przemilczę :)


Śląsk nadal czarny – śniegu brak, a dzisiejszy dzień był niemal jak wiosenny. Ja za zimą nie tęsknię i może dlatego te kolory włóczek same wpadły mi w ręce.


Pierwsze w tym sezonie hiacynty – nawet nie wiem, jakiego koloru się spodziewać, będzie niespodzianka. Maleńki cynowy dzbanuszek sam wpadł do koszyka – takiej cenie ( 3 zł ) się nie odmawia!


 Tym razem wpis długi, z dużą ilością zdjęć, ale i przerwa w pisaniu była spora. Marzy mi się trochę spokoju, lenistwa… Może kiedyś? :)
Pozdrawiam serdecznie!


sobota, 26 października 2013

W moim kąciku

Ten wpis jest po części na życzenie moich Czytelniczek, które zastanawiały się, z jakiego miejsca oglądamy tv. A skoro dziś wolny dzień plus piękna pogoda, to w pędzie zrobiłam kilka zdjęć. A nawet nie kilka, dużo ich dzisiaj będzie :)


Tak właśnie wygląda ten kącik. To moje ulubione miejsce nie tylko podczas filmowych wieczorów. Za belkami jest kuchnia i to tutaj jest serce naszego mieszkania. Wieczorami robi się tu cicho i nastrojowo. Telewizor jest w przeciwległym rogu, więc to miejsce idealne.


Na zdjęciu powyżej widać skrawek dywanu, który w obecnej sytuacji jest niezastąpiony. Adka spędza tutaj mnóstwo czasu i nie wyobrażam sobie, żeby siedziała na „gołej” podłodze. A że panele do najpiękniejszych nie należą, nie żal mi ich zakrywać. Dywan, też pierwszym krzykiem mody nie jest, ale dostaliśmy go "w spadku" i świetnie sprawdza się w układzie:  dziecko plus pies :) 


Obok stoi moje biurko, przy którym spędzam wieczorami sporo czasu. 


I w końcu udało mi się kupić porządną lampkę. Liczyłam w tym temacie na TK Maxx, ale długo na nic nie trafiałam, więc w końcu wybrałam się do Ikei, gdzie znalazłam nowość – czyli białą wersję lampy ze sznurem od żelazka :)


Przyznam, że ta lampka skusiła mnie właśnie tym sznurem, bo idealnie pasuje do wiszących w tym pomieszczeniu „babeczek”.


Dotychczasowa lampka wróciła na swoje dawne miejsce na witrynkach.


Tak sobie patrzę na te zdjęcia i dochodzę do wniosku, że stolik, na którym stoi ta świeca chyba też pójdzie pod pędzel. 


W Ikei nie zaszalałam, chyba się już na nią uodporniłam :) Wypatrzyłam jednak segregatory w pastelowym kolorze i kupiłam tylko dwa, ale chyba na tych dwóch się nie skończy. 


Ostatnim, ale najważniejszym zaraz po lampce, zakupem był bluszcz, po którego leciałam przez całą halę zakupową ( może dlatego nic ciekawego nie wypatrzyłam, hehe ). Bardzo, ale to bardzo chciałam mieć taką uformowaną wersję. Piękny jest!


Zobaczcie, jaki mam piękny widok za oknem. Jesienne drzewa i zabytkowy budynek, który przypomina mi Hogwart - szkołę Harrego Pottera :) A na parapecie, tradycyjnie już, „wystawka”.


Pozdrawiam jesiennie!

sobota, 19 października 2013

Jest i telewizor.

Tydzień minął błyskawicznie, czas na następny wpis. Ostatnio narzekałam na kolejną przeróbkę w domu, ale na szczęście Mąż szybko się z nią uporał. Przyczyną tego małego remontu był… telewizor. 


Padło już pod poprzednim wpisem kilka pytań, co nas po tylu latach życia bez, skłoniło do zakupu. Prawda jest taka, że telewizji nadal nie oglądamy lub tylko wtedy, gdy sporadycznie trafi się coś interesującego, ale za to lubimy oglądać filmy na dvd. Oglądanie ich na laptopie odbiera wiele uroku i w zasadzie to jest główny powód posiadania przez nas telewizora. Jednak przyznam bez bicia, że znajdzie się też jeszcze jeden, malutki: internet. Moja fascynacja kanałami na YouTube nie maleje, a zwłaszcza tymi muzycznymi. Teraz podczas sprzątania, prasowania i innych domowych czynności włączam moją playlistę i jestem w raju :) 
I to tyle: żadnych telewizji kablowych ( czy jak one się zwą ? ) nie mamy i mieć nie zamierzamy, czasu na oglądanie też niewiele, więc dlatego tak długo zwlekaliśmy z zakupem. 


Zawsze w tym kącie mieć tv planowałam i już nigdzie więcej w domu. Ten jeden nam wystarczy. Dlaczego w jadalni: bo jest ona otwarta na kuchnię i tu spędzamy najwięcej czasu. Jakoś tak wyszło, że salon od początku był w odstawce i nawet goście wolą siedzieć tutaj. A tak na marginesie, właśnie uzmysłowiłam sobie, że muszę zrobić więcej zdjęć obu pomieszczeń, by pokazać, jak to wszystko wygląda. 
Telewizor wisi sobie na takim sprytnym uchwycie, którym można manewrować na wszystkie strony. Jednak najbardziej przerażały mnie te wszystkie kable, które stwarzają dodatkowy problem przy telewizorze wiszącym na ścianie. Na szczęście udało się znaleźć listwę maskującą, która pomieściła je wszystkie i jest na tyle ukryta za kredensem, że prawie jej nie widać. A na dodatek, można ją pomalować na kolor ściany, co przy kolejnym malowaniu uczynimy.
Przyznam od razu, że wybór telewizora pozostawiłam Mężowi, bo parametry techniczne mnie nie interesowały. Warunkiem był jedynie kolor :) I ta biel znaaaacznie zawęziła pole manewru, ale nie wyobrażam sobie w tym miejscu czarnego pudła :) 

PS Kredens już ma przemalowane ramki i wyjęte wianki. Dużo lepiej, prawda? :) 
Tylko ta podłoga ... hmmm :) 


W marcu pokazywałam moją kwitnącą azalię i ( o dziwo ) kwiat nadal ma się dobrze. Wprawdzie już nie kwitnie, ale rośnie sobie powoli, co mnie bardzo cieszy. Teraz przeniosłam ją w to miejsce, bo kiedy stała w salonie, zapominałam o jej podlewaniu. I już po zrobieniu zdjęć, rzuciło mi się w oczy, jak bardzo ona przypomina drzewko oliwne, które tak często się w blogowym świecie przewija.


Pokażę jeszcze mój ostatni zakup – notes na zapiski. Lubię notować, robić plany, spisywać pomysły, myśli. 


Jest on bardzo pomysłowo zrobiony, a tymi stronami zajmę się w pierwszej kolejności.


Na koniec przekorne zdjęcie – dowód na szaleńczy pęd świata. Dziś na zakupach natknęłam się już na słodkości bożonarodzeniowe! Adka oszalała, jak tylko to zobaczyła i wyszłyśmy ze sklepu z paczuszką czekoladek na choinkę! W październiku! Na szczęście szybko o nich zapomniała i leżą głęboko schowane, bo dla mnie to kompletny falstart. Ja o świętach nie myślę, jeszcze się piękną jesienią nie nacieszyłam.


Pozdrawiam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...