Powered By Blogger
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą paleontologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą paleontologia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 18 kwietnia 2024

Mamuty w Krakowie

 


Stanisław Bednarz

 

Zwiedzamy zaułki Krakowa - dziś obozowisko łowców mamutów. Ulica Spadzista, Hoffmana czy Mamucia.  W kwietniu 1968 roku rozpoczęto prace archeologiczne na ulicy Spadzistej w Krakowie pod kopcem Kościuszki (obecnie ulica ta nazywa się Wlastimila Hoffmana).

Odkrycia na skalę światową dokonano tu przypadkowo, jesienią 1967 roku, kiedy pewien człowiek postanowił w tym miejscu wybudować dla siebie dom. Ku zaskoczeniu wszystkich posypały się nagle na Spadzistą ogromne kości, przywodzące na myśl Smoka Wawelskiego. Prace wstrzymano, wezwano naukowców. Okazało się, że znalezisko było tak spektakularne i wyjątkowe, że już wiosną roku kolejnego rozpoczęto regularne badania wykopaliskowe. Ich wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania: odkryto świetnie zachowane pozostałości wielosezonowej osady łowców mamutów. Prace kontynuowano z przerwami aż do roku 2002. Datowania radiowęglowe potwierdziły, iż stanowisko to powstało około 24 tysiące lat temu (maximum zlodowacenia Vistulianu-bałtyckiego - ostatniego).








Spośród ponad 20.000 szczątków kostnych znalezionych na Spadzistej ponad 90% kości oraz zębów należy do mamuta Mammuthus primigenius. Znaleziono wszystkie części szkieletu mamuta, m.in. liczne zęby, kości kończyn, łopatki, miednice, kręgi i żebra, również liczne niewielkie kości, jak kości palców, trzeszczki, a nawet bardzo rzadko znajdywane kości podjęzykowe. Na stanowisku odkryto szczątki co najmniej 86 mamutów, które należały do zwierząt w różnym wieku.

Na Spadzistej znaleziono pierwszy (i jak dotąd jedyny) w Polsce mleczny cios mamuta. Oprócz bardzo licznych szczątków kostnych na stanowisku odkryto setki narzędzi krzemiennych (ponad 500) związanych z tzw. kulturą grawecką. Podczas prac wykopaliskowych na Spadzistej znaleziono przedmioty sztuki m.in. zdobione żebro mamuta. Stanowisko Kraków ulica Spadzista jest miejscem, gdzie paleolityczni łowcy polowali na mamuty. Tutaj również ćwiartowali upolowane zwierzęta, a mięso przenosili do swoich.








Stanowisko na Spadzistej jest największym w Polsce nagromadzeniem kości i zębów mamuta (zarówno pod względem liczby szczątków kostnych jak i liczby zwierząt). Jest pod tym względem jednym z największych w Europie i na świecie. Pod względem archeologicznym jest jednym z najważniejszych stanowisk kultury graweckiej w Europie.

Dla wyjaśnienia kultura grawecka, to  górnopaleolityczna kultura archeologiczna obejmująca swoim zasięgiem rozległe obszary europejskie. Występowała od 32 do 20 tysięcy lat p.n.e. Nazwa tej kultury pochodzi od znalezisk w La Gravette w południowo-zachodniej Francji. Charakterystyczne dla kultury graweckiej są wyroby kamienne w postaci ostrzy tylcowych mocowanych w kościanych bądź drewnianych oprawach], a także figurki kobiet, tzw. Wenus paleolitycznych (np. odkryta w Austrii Wenus z Willendorfu, czy francuski zespół figurek Wenus z Renancourt).

 

Moje 3 grosze

 

Ze swej strony proponuję Czytelnikowi kapitalną powieść z tych właśnie czasów pt. „Łowcy mamutów” czeskiego pisarza Eduarda Štorcha, której akcja toczy się na terenie dzisiejszej Libni i Bramy Morawskiej ok. 30.000 lat temu. A do tego ilustracje znakomitego tandemu paleontologa Josefa Augusty i artysty malarza Zdenka Buriana.

wtorek, 5 grudnia 2023

Czy jesteśmy życiem II generacji?

Ostatnimi czasy moi znajomi z FB zaczęli niezmiernie ciekawą, a przy tym filozoficzną, dysputę na temat tego, czy skomplikowana budowa ludzkiego organizmu nie jest dowodem na istnienie jakiegoś wyższego bytu, czyli Boga, który to wszystko zaplanował i wykonał. No cóż, prawdę powiedziawszy mógłby się bardziej postarać i zrobić to i owo lepiej. Przypomniały mi się słowa piosenki: że dobry Bóg zrobił co mógł, a potem zawołał fachowca. Poza tym jako materialista dialektyczny stoję na stanowisku, że żadnych bogów nie było i nie ma – jest tylko trójca: Materia/Energia – Przestrzeń – Czas. To właśnie tej trójcy zawdzięczamy ewolucję materii z prostych związków chemicznych do materii ożywionej – w naszym przypadku związków węgla. Owszem, w Kosmosie mogą być – a nawet na pewno – istnieją Istoty, Nadistoty i Superistoty, które stoją na wyższym poziomie rozwoju niż nasz własny, ale są One produktem ewolucji materii ożywionej i podlegają – jak my – wszystkim prawom naszego Wszechświata. Mogą też być Istoty z innych wszechświatów, ale znowu – też podlegają ich prawom.

Rozważając to, do czego doprowadziła nas ewolucja, ten ślepy proces tworzenia drogą prób i błędów coraz bardziej skomplikowanych układów biochemicznych, badaczom umyka pewien aspekt – a mianowicie upływu Czasu. W ich rozważaniach wygląda to tak, jakby nowe gatunki tworzyły się już, teraz, zaraz i natychmiast. A przecież ewolucja to są miliardy i miliony lat nieustannych wielokierunkowych przemian, które eliminują z życia próby nieudane i dają zielone światło tym udanym, które po upływie czasu i zmianach środowiskowych albo się przystosują albo zginą dając tym samym pole do rozwoju innych – bardziej udanych i lepiej przystosowanych konstrukcji biologicznych. Ale znowu – to wszystko trwa miliony lat. Ziemia istnieje jakieś 4,6 GA, Wszechświat liczy około 18 GA. Życie człowieka to przeciętnie 75 A czyli lat. Spójrzmy na załączoną tabelę stratygraficzną, gdzie doskonale ukazano te przepaście Czasu!

Patrząc na to wszystko z takiej perspektywy widzimy, że życie jakie znamy zaczęło się tuż przed Kriogenem i trwa około 760 MA. Patrząc na tabelę geochronologiczną widzimy, że jest to zaledwie jakaś 1/6 wieku naszej planety. Pytanie: co było zanim doszło do tzw. kambryjskiej eksplozji życia, która zapoczątkowała proces, w końcu którego ewolucja wydała Homo sapiens sapiens?

Spójrzmy na epizody Wielkich Wymierań, które stanowią punkty zwrotne ewolucji żywych organizmów na Ziemi - jest ich zasadniczo pięć:

0. Ziemia-śnieżka (Cm lub €) w Kriogenie – 635 MA – totalna zagłada życia, poza oceanicznymi oazami termicznymi;

1. Kambryjskie (Cm lub €) dwa wymierania: Botomanian (513-509 MA) i Dresbachian (502 MA);

2.     Ordowickie (O/S) – 438 MA – 85% gatunków;

3.     Dewońskie (F-F) – 374,5 MA;

4.    Permskie (P/T) – 252 MA – matka wszystkich wymierań  - 95% gatunków;

5.     Kredowe (K/Pg) – 65,8 MA – 75% gatunków;

6.    Antropocen – aktualnie.  

Pozwoliłem sobie dodać szóste wymieranie Antropocenowe, którego przyczyną jesteśmy my sami i zerowe – które miało miejsce w Kriogenie – środkowym okresie Neoproterozoiku czyli 720-635 MA. I to na nim skupmy swoją uwagę. 

Kriogen to ciekawy okres w dziejach Ziemi. Jak twierdzą uczeni, wskutek wzbogacenia atmosfery w tlen, co stało się m.in. dzięki panującym we Wszechoceanie sinicom, na ziemi nastąpił odwrócony efekt cieplarniany i w rezultacie Efekt Globalnego Ochłodzenia – EGP. A tak o zlodowaceniach pisze w Wikipedii:

Kriogen był bardzo zimnym okresem w historii Ziemi. Miały w nim miejsca duże zlodowacenia, z których dwa miały prawdopodobnie zasięg globalny – występowanie lodowców stwierdzono na wszystkich kontynentach, także tych, które znajdowały się wówczas na równiku. Dawniej sądzono, że w tym okresie nastąpiło jedno długotrwałe, całkowite zlodowacenie Ziemi nazwane Varanger od norweskiego półwyspu Varanger, gdzie znaleziono pierwsze dowody zlodowaceń neoproterozoicznych.

Pierwsza fala ochłodzenia nastąpiła pomiędzy 750 a 720 MA temu. Zlodowacenie Kaigas miało przypuszczalnie lokalny charakter, dowody na jego wystąpienie znaleziono w Namibii; w południowych Chinach występowały wówczas chłodne warunki, ale prawdopodobnie wystąpiło tam tylko zlodowacenie górskie.

Zlodowacenie Sturtian miało miejsce pomiędzy 720 a 660 MA temu; osady lodowcowe z tego okresu występują na wszystkich kontynentach, także położonych w tym czasie w okolicy równika. Osady z różnych kontynentów różnią się wiekiem, co może oznaczać, że zlodowacenie rozprzestrzeniało się na różnych kontynentach w różnym czasie, lub też że zlodowacenie to było niezwykle długie, zwłaszcza że osady mogą reprezentować tylko część okresu zlodowacenia. Istnieją dowody, że w tym czasie lód morski sięgnął tropików. Po zakończeniu zlodowacenia nastąpił relatywnie krótki okres ocieplenia.

Pod koniec Kriogenu miało miejsce zlodowacenie Marinoan (650–635 MA temu). Także to zlodowacenie miało potężny, być może globalny, zasięg. Koniec tego zlodowacenia nastąpił wszędzie generalnie w tym samym czasie. Warstwy węglanowe z południowych Chin, Australii i Namibii mają wiek zgodny w granicach niepewności pomiarowej, ok. 635 milionów lat temu. Minerały powstałe w tym okresie mają niezwykłe proporcje izotopów, co wskazuje na znaczące zaburzenie składu chemicznego atmosfery i krótkotrwały (do 1 mln lat) wzrost zawartości dwutlenku węgla na większą skalę niż kiedykolwiek w historii Ziemi, prawdopodobnie związany z deglacjacją.

Kriogen nie obejmuje wszystkich zlodowaceń neoproterozoicznych, ostatnie zlodowacenie Gaskiers miało miejsce w środkowym Ediakarze.    

 

Okres ten nazywany jest okresem Ziemi-śnieżki. A teraz o życiu:

 

Niewiele wiadomo o ekosystemach istniejących w okresie zlodowaceń, ale znane są różnorodne mikroskamieniałości z Kriogenu. Wszystkie wcześniej istniejące grupy eukariontów (Amoebozoa, Chromalveolata, Excavata, Opisthokonta, Rhizaria i rośliny) przetrwały ten czas, choć np. niektóre grupy akritarchów nie występują już w Ediakarze. Przed okresem glacjalnym oraz po jego zakończeniu nastąpiła radiacja ewolucyjna eukariontów. Sprzed zlodowaceń pochodzą pierwsze bezdyskusyjne skamieniałości zielenic i heterotroficznych eukariontów. Z interwału pomiędzy zlodowaceniami Sturtian i Marinoan pochodzą rzadkie, makroskopowe skamieniałości o kształcie dysków o niepewnej przynależności systematycznej, które mogą reprezentować zwierzęta. Pozostałości biomarkerów (steroli) wskazują, że w Kriogenie istniały już gąbki, a jedna z pospolitych grup mikroskamieniałości prawdopodobnie reprezentuje ameby skorupkowe.

 

I jeszcze o Ziemi-śnieżce:



Naukowcy powszechnie zgadzają się, że ważnym czynnikiem określającym temperaturę na Ziemi jest ilość dwutlenku węgla (CO2) w atmosferze. Wzrost poziomu CO2 powoduje wzrost średnich temperatur na całej planecie. Zjawisko to nosi nazwę efektu cieplarnianego. W sytuacji ubytku gazów cieplarnianych cała planeta może się znacznie oziębić. Być może erozja krzemianów może doprowadzić do szybszego niż zwykle wiązania dwutlenku węgla w glebie. Dodatkowo 750 mln lat temu na Ziemi istniały już zdolne do fotosyntezy bakterie. One również są w stanie wiązać CO2, produkując związki organiczne. Nagły wzrost aktywności takich organizmów oraz pochłaniania gazów cieplarnianych przez glebę mógł spowodować tak silny spadek sprawności efektu cieplarnianego, że średnie temperatury na całej planecie znacznie się obniżyły. Powstający lód spowodował jeszcze większe obniżenie temperatury (albedo Ziemi wynosiło prawie 100%) i w końcu cała Ziemia zamarzła. Podczas gdy w czasie ostatnich epok lodowych temperatura obniżała się o ok. 3 – 12°C, to po zamarznięciu całej planety jej średnia temperatura mogła wynosić nawet –50 °C.

 

Co to oznacza? Ano to, że pokryta lodowcami Ziemia nie była w stanie utrzymać życia na lądzie, a jedynie w największych i najcieplejszych głębinach Wszechoceanu, i to jedynie w sąsiedztwie kominów hydrotermalnych. A cokolwiek żyło na planecie poza wymienionymi miejscami musiało zginąć. To absolutny pewnik, chyba że istniały konkurencyjne, mrozoodporne formy życia, które wyginęły w cieplejszym Ediakarze.

Do czego zmierzam? Otóż do tego, że przed nami mogła istnieć cała generacja życia na naszej planecie. To, które znamy i którego częścią jesteśmy rozwinęło się tuż po epizodzie Ziemi-śnieżki, w Ediakarze – w czasie tzw. kambryjskiej eksplozji życia. Jedna rzecz mnie zastanawia: skoro po Ziemi-śnieżce nastąpiła eksplozja życia i radiacja gatunków, która  w ciągu 760 MA odprowadziła do powstania Hominis sapientis, to w takim razie co można powiedzieć o życiu przed Ziemią-śnieżką? Tam miało ono aż 1,5-2 GA czasu do dyspozycji! Nie sądzę, by były tam tylko prymitywne jednokomórkowce, jak to się powszechnie uważa. To właśnie była ta I generacja. Być może przed nią była jeszcze generacja 0 (zerowa), ale nie pozostały po niej żadne ślady w zapisie kopalnym, a jeżeli nawet, to nie zostały odkryte lub je… pominięto.  Problem polega na tym, że skały z tych er geologicznych uległy głębokiej metamorfizacji i tym samym zapis kopalny uległ zatarciu. Tak samo jak działalność lodowców w Kriogenie zatarła ślady z zapisu kopalnego z ostatnich lat przed zlodowaceniem – to tak, jakby wyrwano ostatnich kilka stronic z księgi życia na Ziemi.

Swego czasu wysunąłem nawet zwariowaną hipotezę o tym, że dinozaury naczelne znane jako Dinozauroidzi rozwinęły jednak cywilizację pod koniec Kredy i zdołały się uratować przed kosmicznym Armagedonem uciekając w Czasie do okresu poprzedzającego Kriogen – do Tonu, który trwał i dla nich trwa przez 280 MA, a zatem dłużej niż cały Mezozoik czyli 186 MA, w którym to gady niepodzielnie władały Ziemią. I być może to Ich działalność doprowadziła do burzliwego wzrostu EGP i pierwszego – najdłuższego zlodowacenia  jeszcze tońskiego Kaigasu trwającego 45 MA. Pozostałe trzy kriogenowe są już krótsze, ale niemniej niszczycielskie: Sturtian – 20 MA, Marinoan – 27 MA i wreszcie ediakariański Gaskiers – 1,3 MA.

Tak już nawiasem mówiąc, jakże to pasuje do Antropocenu, w którym obserwujemy antropogeniczny wzrost efektu globalnego ocieplenia – EGO, który po pewnym czasie wskutek działalności człowieka + erupcji superwulkanicznych może się zmienić w EGP i kolejną epokę lodowcową. To jest całkowicie możliwe.

Możliwy jest też odwrotny scenariusz – człowiek pchnął Ziemię w objęcia EGO, co wywoła już stałe globalne ocieplenia, wskutek czego Ziemia zmieni się w planetę w rodzaju Wenus lub Marsa – w obu przypadkach będzie to koniec życia na naszej planecie. Nie zapominajmy także, że nasze Słońce będzie wypalać paliwo wodorowe i powoli zacznie puchnąć, by za jakieś 5 GA stać się czerwonym olbrzymem, a Ziemia znajdzie się w obrębie jego fotosfery. Tak czy owak, będzie to definitywny koniec życia na planetach wewnętrznych Układu Słonecznego. Co nam zatem pozostaje? Tylko jedno – ucieczka w Przestrzeni lub Czasie. I dlatego nad sposobami uratowania ziemskiego życia powinniśmy zacząć prace już teraz. Innego wyjścia po prostu nie ma...

sobota, 11 lutego 2023

Wspomnienia z dalekiej Przeszłości

 


Stanisław Bednarz

 

Zdeněk Michael František Burian czeski malarz ilustrator miałby dziś  118 lat. Dlatego go wspominam że w starych podręcznikach do paleontologii  w okresie mojej szkoły średniej i studiów świat kopalnych kręgowców był  kształtowany jego wyobraźnią.

Oczywiście w dzisiejszych czasach  jego  wizerunki szczególnie największych gadów typu np. Brontosaurus  śmieszą wlekącymi się ogonami. Dzisiaj możemy traktować je jako historyczną wyobraźnię. Ale miejmy na uwadze, że na jego ilustracjach gadów, ale także ludzi kopalnych wychowały się całe pokolenia. Na jego twórczości wzorowano znaczki pocztowe z przedhistorycznymi okazami.

Coś bliżej.   Urodził się  11 lutego 1905 w Koprzywnicy na Morawach, zm. 1 lipca 1981 w Pradze) – czeski malarz i ilustrator, słynny głównie z rekonstrukcji paleontologicznych. Jego twórczość oceniana jest na około 15.000 obrazów i szkiców, a liczne ilustracje znalazły się w ponad 500 książkach. W latach 60. rekonstrukcje Buriana stały się bardzo popularne także na Zachodzie.










Znakiem rozpoznawczym Buriana stała się dbałość o krajobrazy. Swoje rekonstrukcje opierał na współpracy z paleontologami Josefem Augustą i Zdenkiem Špinarem. Liczne dzieła Buriana były szablonowymi wyobrażeniami takich wymarłych zwierząt jak Pteranodon, Elasmosaurus, Tylosaurus, Diplodocus, Brachiosaurus, Brontosaurus, Styracosaurus, Tyrannosaurus czy Trachodon.

Z powodu odkryć w latach 80-90 XX w. i późniejszych, które zmieniły poglądy na wygląd dinozaurów, rekonstrukcje Buriana mają dziś w większości charakter historyczny. Obecnie oryginały prac artysty można oglądać m.in. w Muzeum Zdeňka Buriana w Štramberku. Ale owe gadziny takie zostały w mojej wyobraźni.

środa, 13 lipca 2022

Mózg drapieżcy sprzed 500 mln lat

 


Jennifer Nalewicki

 

„Zdumiewająca” licząca 500 mln lat (ze środkowego Kambru) skamielina zachowała mózg tego dziwnego, trójokiego drapieżnika. Paleontolodzy znaleźli złoże dobrze zachowanych skamieniałości prezentujących tego trójokiego drapieżnika. To coś miało kolczaste pazury wystające z pyska, miało ciało w kształcie szczotki klozetowej i wyglądało, jakby zeszło z okładki powieści science fiction? Drapieżnik oceaniczny z okresu kambryjskiego, znany jako Stanleycaris hirpex. Nowo odkryte skamieniałości dziwacznego stworzenia są wyjątkowo kompletne, zachowując mózg, układ nerwowy i trzecie oko.

Naukowcy z Royal Ontario Museum (ROM) w Toronto ogłosili niedawno odkrycie skamielin należących do tego dziwnego zwierzęcia w ramach „zadziwiającej” skarbnicy skamieniałości sprzed 506 milionów lat, zgodnie z ich oświadczeniem.

Paleontolodzy znaleźli te starożytne skarby w łupkach Burgess, formacji w kanadyjskich Górach Skalistych w Kolumbii Brytyjskiej, która znana jest z obfitych i dobrze zachowanych skamieniałych szczątków zwierząt, a wśród skamieniałości sprzed pół miliarda lat znajdowały się liczne okazy morskie drapieżnik S. hirpex.

- To, co sprawia, że to odkrycie jest tak niezwykłe, to fakt, że mamy dziesiątki okazów pokazujących szczątki mózgu i inne elementy układu nerwowego, które są niesamowicie dobrze zachowane i pokazują naprawdę drobne szczegóły – powiedział Joseph Moysiuk, główny autor książki studium opisujące skamieniałości i doktoranta na Uniwersytecie Toronto w dziedzinie ekologii i biologii ewolucyjnej.

- Wcześniej było tylko kilka innych znalezisk skamieniałych mózgów, szczególnie z okresu kambryjskiego, ale jest to wciąż coś, co jest dość rzadkie i jest to tylko coś, co zaobserwowano w ciągu ostatnich 10 lat – powiedział Moysiuk. - Nauka na żywo. W przypadku większości gatunków, w których widzieliśmy skamieniałe mózgi, dostępny jest tylko jeden lub dwa okazy.

 

Pomimo niewielkich rozmiarów — mierzący mniej niż 20 centymetrów długości — S. hirpex był prawdopodobnie imponującym widokiem dla jeszcze mniejszej ofiary.

- Miał ten naprawdę okrutny aparat z kolczastych pazurów i okrągłych ust, który sprawiał, że wyglądał absolutnie groźnie – powiedział Moysiuk. - Miał również długie, przypominające grabie kolce, które przeczesywały dno morskie, aby polować na wszelkie zakopane organizmy, boczne klapy, które pomagają mu ślizgać się po wodzie, oraz kolce w kształcie trójzębu, które wystają ku sobie z przeciwległego wyrostka, który naszym zdaniem był używany jako szczęka, która zmiażdży ofiarę.

Skamieniałości wskazują, że mózg S. hirpex został podzielony na dwa segmenty: protocerebrum, który łączy się z jego oczami i deutocerebrum, który łączy się z przednimi pazurami. Ta struktura mózgu różni się od trójpłatowej struktury współczesnych stawonogów, które są odległymi krewnymi S. hirpex, takimi jak owady. W przeciwieństwie do tego, mózgi tych współczesnych krewnych składają się z protomózgowia, deutocerebrum i tritocerebrum, który łączy mózg z labrum owada lub górną wargą, między innymi częściami ciała.

- Tak dobre zachowanie mózgów tych zwierząt daje nam bezpośredni wgląd w ewolucję układu nerwowego z perspektywy zapisu kopalnego – powiedział Moysiuk.

Radiodonta, wymarła gałąź ewolucyjnego drzewa stawonogów, do którego należy Stanleycaris, - jest ważną grupą do poznania, ponieważ oferuje nam lepsze zrozumienie ewolucji współczesnych stawonogów - powiedział Moysiuk.

Innym interesującym aspektem S. hirpex było jego przerośnięte środkowe trzecie oko, cecha zaobserwowana po raz pierwszy w radiodoncie. Chociaż autorzy badania nie są pewni, w jaki sposób starożytne stawonogi wykorzystywały to oko, mogło to pomóc zwierzęciu w śledzeniu ofiary, zasugerował Moysiuk.

- Znalezienie trzeciego oka było dla nas sporym szokiem, ponieważ zaczęliśmy myśleć, że rozumiemy radiodonty i ich wygląd całkiem dobrze – powiedział. - Po raz pierwszy byliśmy w stanie rozpoznać to gigantyczne środkowe oko oprócz pary podstawowych oczu, o których już wiedzieliśmy u radiodontów.

Chociaż niektóre współczesne stawonogi, takie jak ważki i osy, również mają środkowe oczy, są zwykle bardziej wrażliwe niż pozostałe dwoje oczu, a mimo to nie skupiają się tak dobrze.

- Możemy tylko spekulować, ale uważamy, że to trzecie oko pomogło w orientacji zwierzęcia i jest to szczególnie ważne dla drapieżnika takiego jak Stanleycaris, który musi poruszać się szybko i precyzyjnie w środowisku – powiedział Moysiuk.

Trzy skamieniałości S. hirpex, które wydobyto podczas wykopalisk, są teraz na stałe wystawione w Royal Ontario Museum w Willner Madge Gallery, Dawn of Life.

 


Moje 3 grosze

 

Najciekawszym z tego jest właśnie to trzecie oko – zwane okiem ciemieniowym, które powstało pół miliarda lat temu. U ludzi jego pozostałością jest szyszynka, która zamieniła się w gruczoł dokrewny, kiedy to trzecie oko przestało spełniać swoją funkcję. Ma to związek z dwunożnością i zmianą sposobu widzenia. Ewolucja powtórzyła trójoczność w przypadku niektórych mezozoicznych dinozaurów – np. diplodoka, których młode kryły się w zaroślach i paprotnikach zaś trzecie oko pozwalało im zapewnić sobie bezpieczeństwo od góry – przed atakiem większych drapieżników. A u nas?

A u nas wszystkie religie Wschodu mówią nam o trzyocznych bogach i demonach, którzy dokonywali niezwykłych rzeczy. A to oznacza, że starożytni wiedzieli o tych oczach i przypisywali im niezwykłe moce. I znowu – starożytni wiedzieli o czymś, o czym nasza nauka dowiedziała się niedawno. Skąd ta wiedza? I na to pytanie wciąż nie ma odpowiedzi…

 

Źródło - https://www.livescience.com/three-eyed-cambrian-fossil-stanleycaris?fbclid=IwAR0dRStmfXfBvsBdhh9lMhKJCaHqnGSC22JfYmXCm9T2lkFieMUdSdhQTnk&utm_campaign=socialflow

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

sobota, 9 lipca 2022

Radioaktywny początek Antropocenu…

 

Beppy Bay w Japonii

David Nield

 

Radioaktywne cząstki w osadach pacyficznych mogłyby oznaczyć początki nowej epoki. Antropocen to nazwa, którą niektórzy naukowcy nadają obecnej epoce geologicznej, naznaczonej momentem, w którym działalność człowieka zaczęła wywierać znaczący wpływ na geologię i ekosystemy Ziemi – nie tylko poprzez zmianę klimatu.

Teraz naukowcy sądzą, że precyzyjnie określili początek Antropocenu dzięki konkretnym biomarkerom – materiałowi radioaktywnemu odkrytemu w osadach morskich i koralowcach w północno-zachodniej części Oceanu Spokojnego, u wybrzeży Japonii.

Materiał ten pochodzi z testów atomowych przeprowadzonych w regionie w latach 50. XX wieku i reprezentuje wyraźną zmianę w środowisku oceanicznym.

Na podstawie zebranych danych zespół badawczy proponuje, że epoka Antropocenu rozpoczęła się w 1954 roku.

- Naszym zadaniem było znalezienie wyraźnych oznak promienistego opadu od lat 50. do 1963, kiedy testy w dużej mierze wstrzymano. Pobraliśmy próbki rdzenia z obszaru zatoki Beppy i są wyraźne ilości plutonu (Pu) z radioaktywnego fall-out-u – mówi geolog Yusuke Yokoyama z Uniwersytetu w Tokio w Japonii.

- Zdobyliśmy jednak również szkielety koralowców z wyspy Ishigaki na południowy zachód od Okinawy, które zawierały opad. Porównanie osadów z koralami pozwala nam dokładniej datować sygnatury, które widzimy w osadach.

To, co sprawia, że zbieranie i zestawienie tych próbek jest tak trudne, to fakt, że osady mogą być rozpraszane na dużym obszarze i bardzo łatwo przemieszczane przez prądy oceaniczne i inne czynniki. Oznaczało to, że kluczowe znaczenie miało porównanie osadów z koralowcami unieruchomionymi na miejscu.

W taki sam sposób jak drzewa, koralowce mają wyraźne pierścienie, które korelują z określonymi latami wzrostu. Chociaż nie dostarczają naukowcom tak wielu informacji o stanie wody, są dobrym uzupełnieniem materiału osadowego pod względem dat.

Do szczegółowego badania wycinków pobranych próbek osadów wykorzystano różne techniki analizy chemicznej, w tym akceleratorową spektrometrię masową (AMS), która wykorzystuje przyspieszone jony w celu identyfikacji poszczególnych izotopów w osadzie.

- Przeanalizowanie stężenia plutonu w naszych próbkach było trudne, ponieważ w omawianym okresie trzy tony plutonu zostały uwolnione do morza i atmosfery, ale te trzy tony rozproszyły się daleko i szeroko. Tak więc szukamy niewiarygodnie małych sygnatur - mówi Yokoyama.

 

Oficjalnie rzecz biorąc, epoka geologiczna, w której obecnie się znajdujemy, to Holocen – zaczął się on około 11.700 lat temu, a naukowcy z wielu dziedzin uważają, że główne zmiany, które zaobserwowaliśmy w ostatnich dziesięcioleciach, głównie wywołane przez ludzi, muszą zostać rozpoznane .

W tej chwili nikt tak naprawdę nie może zdecydować, kiedy powinien rozpocząć się Antropocen: być może rewolucja przemysłowa, czy początek wzrostu emisji dwutlenku węgla. Ale dla naukowców stojących za tym nowym badaniem jest wyraźny punkt, w którym się one rozpoczynają.

-Ta praca jest ważna nie tylko dla utrwalenia definicji Antropocenu, ale także dlatego, że pomyślne wykorzystanie naszej metody oznacza, że można ją również wykorzystać do ulepszenia modeli oceanicznych i klimatycznych, a nawet pomóc w zbadaniu przeszłych tsunami i innych zagrożeń geologicznych - mówi Yokoyama.

 

Badania zostały opublikowane w „Scientific Reports”.

Źródło - https://www.sciencealert.com/radioactive-particles-in-the-pacific-ocean-could-mark-the-beginning-of-a-new-epoch?fbclid=IwAR0xzAnrKg3ageNM9mhXhjxlO2abQaEa6qggSQyiBTYLtJrCjDJZMb7ws1Y

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

sobota, 4 czerwca 2022

Podróż uczona do Wadowic i Suchej Beskidzkiej

 


W dniu dzisiejszym odbyliśmy kolejną podróż uczoną pod znakiem geologii i archeologii do Wadowic i Suchej Beskidzkiej. Mimo niezbyt dobrej pogody – padającego deszczu z niskich chmur, ale i temperatury +22°C oraz pod wyżem LEOCARDIA – wybraliśmy się, by zwiedzić ekspozycje muzealne.

Wyjechaliśmy o godzinie ósmej rano i w Wadowicach byliśmy parę minut po 9-tej. Tam udaliśmy się do Muzeum Miejskiego na ul. Kościelnej 4, gdzie znajdowała się ekspozycja pt. „Skarby Ziemi”, chociaż nazwałbym ją raczej „Cuda Ziemi” pod auspicjami Muzeum Miejskiego w Wadowicach i Muzeum Geologicznego WGGiOŚ AGH w Krakowie, I LO w Wadowicach oraz Towarzystwa Miłośników Ziemi Wadowickiej, bowiem ukazane tam zostały piękne minerały i skamieliny ze zbiorów AGH oraz amatorów geologów i mineralogów – m.in. prof. Andrzeja Maneckiego, dr. Krzysztofa Szopy, Jerzego Strzei, Bogusława Wajdzika i Andrzeja Kotowieckiego, który jest pomysłodawcą i współorganizatorem wystawy. Wstęp na tą ekspozycję jest bezpłatny.


Co tam widzieliśmy? Przede wszystkim wspaniałe skamieniałości różnorakich amonitów, małży i ślimaków, koralowców w skałach wapiennych z Ery Paleozoicznej i Mezozoicznej. Nie zapominajmy, że w Mezozoiku było tutaj dno Oceanu Thetys, stąd obfitość skamielin zwierząt morskich na terenie Małopolski

Minerały reprezentowały najróżniejsze odmiany kryształów kwarcu – SiO2 i kalcytu – CaCO3, ametysty i agaty, jaspisy i kwarc dymny – wszystko odmiany krzemionki SiO2. Poza tym sól kamienna – NaCl, gips i anhydryt – CaSO4 · 2H2O i CaSO4 z kopalni soli w Wieliczce i Bochni, tworzące piękne kryształy. Do tego jeszcze krystaliczna galena – PbS i monacyt – (REE[1])PO4, i innych, które tworzą zaczarowany świat krystalicznych minerałów z Małopolski oraz tak egzotycznych krajów jak Indie czy DRK i Niemcy.[2]

Przyznaję, że z całej ekspozycji największe wrażenie wywarł na mnie odcisk lewej stopy małego dinozaura, który nadepnął na muszlę jakiegoś amonita (chyba) w mule, który potem skamieniał. Pomyślałem, że być może i nasze stopy zostawiają ślady, które objawią się po kilkunastu milionach lat naszym potomnym…


Po opuszczeniu Muzeum Miejskiego udaliśmy się jeszcze na plac przykościelny, by zobaczyć per curiosite słynny pomnik Jana Pawła II, z którego laski płynie cudowna woda. Niestety woda nie płynęła, więc nieco zawiedzeni udaliśmy się w dalszą część naszej podróży uczonej.


Naszym drugim celem było Muzeum w Zamku w Suchej Beskidzkiej i jego dwie ekspozycje: ogólna ukazująca dzieje miasta Sucha Beskidzka i właścicieli tutejszego Zamku zwanego – ze względu na architekturę – Małym Wawelem. Druga ekspozycja – ta bardziej interesująca – ukazuje odkrycia archeologiczne dokonane w czasie budowy tamy i sztucznego jeziora zaporowego w Mucharzu – Świnnej Porębie na rzece Skawie.

Ciekawostką są zachowane portrety cesarza Franciszka Józefa I Habsburga i jego żony Elżbiety Amelii Eugenii von Wittelsbach vel Elżbiety Bawarskiej znanej jako Sisi. Portret ukazuje ją z jej tajemniczym, magnetycznym, hipnotyzującym spojrzeniem. Dr Miloš Jesenský w jednej ze swych książek opisuje jej dzieje, które słusznie kwalifikują się do dziewiętnastowiecznego Archiwum X.[3] Poza tym ukazane są obrazy, stroje, meble i inne artefakty z epoki CK Imperium Austrowęgierskiego.  

Mamy tam także ciekawy pokój astrologiczny z mapami nieba i gwiazdozbiorów oraz horoskopami dla poszczególnych znaków Zodiaku, co można traktować jako ciekawostkę zabawną i pożyteczną.


Druga ekspozycja ukazuje artefakty wydobyte z głębin ziemi w czasie kopania jeziora zaporowego w Mucharzu i zapory Świnna Poręba przez krakowskich archeologów. Jak się okazuje, ta okolica była zasiedlona już w I w. n.e., na co wskazują znalezione rzymskie i arabskie monety, których kolekcja znajduje się w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Mało tego – Mucharz znajdował się na Bursztynowym Szlaku, który wiódł od Imperium Rzymskiego do basenu Morza Bałtyckiego, co podaję pod rozwagę dr. Jesenský’emu. Wskazują na to znalezione artefakty: przedmioty codziennego użytku, paciorki, broń, itp. A jeszcze wcześniej bytowali tutaj w Puszczy Karpackiej ludzie pierwotni, po których pozostały prymitywne krzemienne skrobaczki, toporki, pięściaki, groty strzał i oszczepów. Jak już powiedziałem, obie te ekspozycje są nadzwyczaj ciekawe i warto je zwiedzić choćby dlatego, żeby być pewnym, że nie wypadliśmy komecie spod ogona i że stoimy tutaj od wieków. Warto jest tu wpaść by to zobaczyć za jedyne 20,- PLN.

No a potem jeszcze wpadliśmy do samu na zakupy i pełni wrażeń wróciliśmy do domów.        



[1] Pierwiastki ziem rzadkich.

[2] Wg „Skarby Ziemi”, folder Muzeum Miejskie w Wadowicach, Wadowice 2022.

[3] Niektóre wątki z niej zostaną wykorzystane w naszym wspólnym opracowaniu pt. „Zamachowcy, terroryści i szare eminencje”, która ukaże się pod koniec tego roku.

czwartek, 12 maja 2022

Dziś coś z ryb: Może tak Dunkleosteus?

 


Stanisław Bednarz

 

Mija 40 lat od mojego egzaminu magisterskiego. Na egzaminie prof. Małecki zapytał mnie o faunę dewonu opowiadałem o ramienionogach, goniatytach, graptolitach i małżach. Profesor dodał:   no,  a ryby pancerne? Sęk w tym że w 1982 znalezisk ryb pancernych  w Europie było mało  i do tego niekompletne osobniki małe do 1 metra znajdowane w słodkowodnych utworach old redu (starego czerwonego piaskowca) Wybrnąłem z problemu  na stan wiedzy 1982.  

Ryby pancerne inaczej  tarczowce, plakodermy. Żyły od późnego syluru do samego końca dewonu (od 420 do 360 milionów lat temu). Zaliczane do najstarszych reprezentantów ryb. Miały chrzęstny szkielet osiowy oraz strunę grzbietową. Głowę oraz większą część tułowia osłaniał silny pancerz złożony z dużych płyt (stąd pochodzi ich nazwa). Płyty, które otaczały otwór gębowy, były uzbrojone w duże i ostre zęby, które jednak nie były sensu stricto  zębami kręgowców.

Specyficzną cechą tej grupy zwierząt był staw łączący czaszkę z pancerzem tułowia. Były to zazwyczaj ryby przydenne, o grzbietobrzusznie spłaszczonym ciele. Te największe pojawiły się w górnym dewonie.

 Dunkleosteus to jeden z  bardziej znanych  i największych rodzajów ryb pancernych. Dunkleosteus z pewnością należał  do najgroźniejszych mieszkańców dewońskich głębin wtedy w 1982 był nie znany. Był to największy drapieżnik swoich czasów. Znajdował się na szczycie morskiej piramidy pokarmowej. Długość jego ciała mogła dochodzić nawet na kilkunastu metrów, a siła nacisku jego szczęk sięgała prawie 2 tony co czyni go jednym z największych i najgroźniejszych morskich drapieżników w całej historii życia na Ziemi. 







Takie szczątki Dunkleosteusów – ogromnych, dewońskich ryb pancernych odkryto w  2018 roku w miejscowości Płucki w gminie Łagów (Świętokrzyskie). Profesor Małecki nie doczekał tego odkrycia zmarł w 2007 roku. To pierwsze znalezisko dotyczące Dunkleosteusa w Europie, co do którego nie ma żadnych wątpliwości. W miejscowości Płucki odkryto szczątki trzech Dunkleosteusów różnej wielkości. Drapieżniki tego gatunku nie posiadały zębów. „Ich funkcje pełniły specjalne, samoostrzące się krawędzie szczęk, które do tej pory zachowały taką ostrość, że badacze kaleczyli się. Posiadały one kości szczękowe, które za każdym otwarciem i zamknięciem pyska ocierały się o siebie, jednocześnie ostrząc się, na zasadzie ostrzenia dzisiejszych noży.

Pochodziły z granicy pięter Fran i Famen (Dewon górny) około 370 mln lat. W Cleveland w stanie Ohio znajdują się okazy z ciemnych łupków , których wielkość szacuje się na około 10 metrów. Osobnik znaleziony w Polsce jest największy z tych udokumentowanych miał liczyć 20  metrów.  Wokół  Łagowa wójt  chce powstania ścieżki dydaktycznej.  I stworzenie miejsca, w którym mogłyby być wystawiane eksponaty związane z rybą pancerną.

 

Moje 3 grosze

 

Dunkleosteusy były największymi rybami pancernymi w swych czasach – w Dewonie. Bardzo ładnie pokazano to w serialach „Zanim przywędrowały dinozaury” (2005) i  „Wędrówki z bestiami” (1999), „Powrót dinozaurów – Potwory na fali” (1999-2000) i in. w których ukazano życie wodnych potworów z różnych epok geologicznych.

Gdybyś Czytelniku miał ochotę obejrzeć sobie te i inne wodne zwierzęta, to polecam Oceanarium w Parku Dinozaurów w Bałtowie.