František Kovár
A oto następne opowieści o dziwnych
wydarzeniach na Trybeczu:
Historia
29.
- Wybraliśmy się na wycieczkę do zamku w Oponicach. Źle zaplanowaliśmy to
czasowo i dotarliśmy do zamku po ciemku. Zaczęliśmy wracać prawie w ciemności.
W drodze powrotnej co jakiś czas słychać było nieprzyjemne szczekanie z innej
strony (jelenie nie miały wtedy rui). Przez całą drogę towarzyszyło nam
nieprzyjemne uczucie. Im dalej, tym bliżej, w końcu pobiegliśmy, dotarliśmy do
samochodu i pojechaliśmy do domu.
Historia
30.
- Często jeżdżę na rowerze w Tribeczu. Podczas jednej z takich wypraw
zatrzymałem się na grani, żeby odpocząć. Kiedy odpoczywałem, uświadomiłem
sobie, że panuje kompletna cisza. Nagle usłyszałem wyraźny gwizdek, który się
powtarzał, nigdzie nie widziałem nikogo. Wsiadłem na rower i kontynuowałem
podróż. Na kolejnym przystanku nie miałem już dobrego przeczucia i wolałem
wsiąść na rower i kontynuować podróż do Zlatna. Nigdy wcześniej ani później nie
przeżyłem czegoś takiego.
Historia
31.
- Jestem myśliwym, pewnej styczniowej nocy siedziałam na zasiadce. Tej nocy
zdałam sobie sprawę, że nigdy nie doświadczyłam takiej ciszy w lesie. Przez
cały czas nie słyszałam żadnego dźwięku. Jednocześnie każdy mój ruch, nawet
oddech, wydawał się odbijać echem daleko i szeroko.
[Taka nienaturalna cisza jest
odnotowywana przez świadków Bliskich Spotkań z UFO i innych ψ-fenomenów. O
przypadkach w Polsce pisałem uprzednio.]
Opinie
i polemiki:
·
Przednie brednie o górach! Tribeč to góra jak
każda inna w każdych górach ludzie przez lata gubią się gubią a nawet
„tajemniczo znikają”, są proste wyjaśnienia, bo to można wpaść w szczelinę w
ziemi, do jaskini, dostać zawału i później być zjedzonym przez zwierzęta,
zgubić się zimą i zamarznąć itp., a o tych dźwiękach i złych uczuciach to tylko
ludzka wyobraźnia i fantazja. Chodzę w góry Tribeč od ponad 50 lat i czegoś
takiego jeszcze nie doświadczyłem, to są bajki jak duchy i czarownice (Miroslav Zuzula)
·
Ja też mogę napisać, że pisze pan przednie
brednie. Co cię powstrzymuje, i spróbuj to poprzeć czymś, czego nie
powiedziała żadna pani, albo sci-fi à la „Szczelina” i tym podobne plotki
jak smoki w zamkach, bo takie plotki zawsze krążą w górach, lasach itp., a
ponieważ pochodzę z Topoľčian, a Tribeč przeszedłem wystarczająco dużo razy przez
ponad 50 lat, od kiedy tam jeżdżę o każdej porze roku. Nie czytałem i nie
widziałem „Szczeliny”. Niektórzy ludzie mają zdolności, których inni nie mają.
Potem drugi mówi, że to niemożliwe, bo nie ma takich umiejętności. Więc
wymienię tutaj coś na próżno. Skończyłem z tym już dawno, bo to do niczego nie
prowadzi. Są duchy, są dusze po śmierci, są też czarownice... I są też inne
istoty. A to, że od lat chodzisz po Tribeczu i niczego nie doświadczyłeś, jest
zupełnie normalne, ale myślę, że miliony ludzi już tam były. Ale byli też tacy,
którzy coś przeżyli i przez takich jak Ty nie lubią rozmawiać o tym publicznie,
żeby nie zostać wyśmianym. (František
Kovár)
·
Tak à propos
szczelin, to w książce „Projekt Tatry” (Kraków 2002) pisałem o dziwnych
wydarzeniach w masywie Czerwonych Wierchów w polskich Tatrach Zachodnich, gdzie
przedstawiłem hipotezę inż. Jerzego
Łataka o istnieniu wąskich i głębokich szczelin w wapiennych masywach tych
gór. Człowiek wpadając do nich nie ma żadnych szans na wyjście w pojedynkę, bo
ściany takiej „mikrojaskini” są śliskie i przewieszone, zaś wołanie o pomoc, sygnał
radiowy CB czy GSM idzie jedynie Panu Bogu w okno… (Robert Leśniakiewicz)
·
Mówi się o różnych pęknięciach, zapadliskach,
starych kopalniach, ale brakuje dowodów, wspomniałem już, że mówi się też o
Tribeczu, ale nie mogłem znaleźć nikogo, kto coś takiego znalazł, zrobił
zdjęcie, lub opisał to. Jeśli ktoś znalazł coś takiego, to raczej ludzka
ciekawość to zbadać, a może nawet opublikować zdjęcie lub film. (František Kovár)
·
Owszem. Jest także trzecia możliwość – ten, kto
znalazł taką pułapkę już nie miał możliwości o niej powiedzieć innym, bo nie
mógł się z niej wydostać i w niej zmarł. Dlatego też nic o nich nie wiadomo.
Oczywiście wszystkie trzy możliwości zostaną potwierdzone bądź zanegowane, gdy
znajdziemy takie „mikrojaskinie” ze zwłokami w środku… (Robert
Leśniakiewicz)
·
Z moich opowieści o Tribeczu wynika, że większość z nich
szła znakowanymi szlakami, gdy coś im się
przydarzyło, i że nie tylko biegali po lesie. (František Kovár)
Wracając do kwestii istnienia
„mikrojaskiń Łataka”, to chodziłem po stokach Czerwonych Wierchów i okolicy, na
„mikrojaskinie Łataka” się nie natknąłem, ale to wcale nie znaczy, że ich nie
ma. Fakt jest faktem, w rejonie Czerwonych Wiechów zaginęło w niewyjaśniony
sposób kilkanaście osób, których zwłok nie odnaleziono do dziś dnia.
Moja pierwsza zwiadowcza wyprawa
na stok Małołączniaka miała miejsce w październiku 1988 roku. Wyszedłem z
Kuźnic do Doliny Kondratowej, potem na Kondratową Przełęcz i dalej na Kopę
Kondracką (2008 m n.p.m.) zielonym szlakiem a następnie wzdłuż granicy
czerwonym szlakiem na Małołączniaka (2096 m). Po krótkim popasie na szczycie
Małołączniaka schodziłem w doliny niebieskim szlakiem via Kobylarz podziwiając
białe zerwy Krzesanicy i Ciemniaka. Wtedy też po raz pierwszy zobaczyłem na
własne oczy cud Natury, jakim jest głazowisko Wantule. To było niesamowite – na brązowym tle
zeschłych liści widać było białe głazy jak rodzynki w cieście. Ogromne rodzynki
– niektóre o objętości kilkunastu metrów sześciennych i masie setek ton. Z map
i przewodników wiedziałem, że teren jest usiany jaskiniami – w samym masywie
Czerwonych Wierchów jest ich ponad sto… Niestety, musiałem uciekać, bo mimo
cudownej pogody słońce zniżało się nad górami i od wschodu nadchodziła noc.
Kiedy znalazłem się na Przysłopie Miętusim było zupełnie ciemno. Świecąc
latarką dotarłem do Drogi pod Reglami a nią do Kuźnic, gdzie wtedy mieszkałem.
Druga wyprawa na Czerwone Wierchy
miała miejsce w maju następnego roku. Wtedy też wybrałem się na Kopę Kondracką,
Małołączniaka i dalej na Krzesanicę (2122 m) i Ciemniaka (2096 m). Tym razem
schodziłem za czerwonym szlakiem do Doliny Kościeliskiej. I znów, w pobliżu
oznakowanej drogi nie znalazłem niczego podejrzanego, co wcale nie oznacza, że
czegoś niebezpiecznego tam nie było. Kopuły szczytowe Czerwonych Wierchów są od
północy podcięte i opadają stromymi klifami w doliny. Wystarczy zabłądzić w
śnieżycy czy mgle i nieszczęście gotowe… A jest gdzie polecieć, bowiem ściany
te mają 300 i więcej metrów wysokości. Poza tym ściany te są podziurawione
jaskiniami, do których dojście wymaga sprzętu alpinistycznego i umiejętności.
Trzeci wypad w tamten rejon Tatr
Zachodnich był w czerwcu 1992 roku. Tym razem wybrałem się do Wantul, tego
fascynującego miejsca u podnóża masywu Krzesanicy. Wtedy już wiedziałem o
możliwości istnienia takich skalnych pułapek i spodziewałem się znaleźć takowe.
Poszedłem zatem niebieskim szlakiem na Małołączniaka, ale pod Kobylarzem (1430)
skręciłem w prawo, na zachód i zacząłem schodzić do Miętusiej. Na mapie
wyglądało to całkiem przyjemnie – odległość jakieś 800 m, w swej naiwności
liczyłem, że przejdę ją w jakieś piętnaście minut. W rzeczywistości schodziłem
prawie dwie godziny! Droga była
koszmarna: w wysokich na 1-1,5 m trawach chroniły się powalone, zmurszałe pnie
smreków, śliskie wapienne bloki i kamienie. Po kwadransie byłem mokry od potu i
rosy. Trzeba było uważać, by nie skręcić czy połamać kończyn lub rozbić głowę w
razie wywrotki… Mokry i zziajany wreszcie znalazłem się na dnie doliny. Teraz
już wiedziałem, czym grozi zejście ze szlaku i odniesienie poważniejszej
kontuzji. Dla kogoś nieobytego z górami to była śmierć – długa i bolesna.
Zszedłem na południowy skraj
Wyżnej Miętusiej Równi, gdzie zdjąłem i wykręciłem koszulkę i szorty, obmyłem
rany i skaleczenia poharatanych rąk i nóg. Potem grzałem się w czerwcowym
słońcu i po jakiejś godzinie wróciłem do siebie. Na szczęście ciuchy mi wyschły
w ostrym słońcu i mogłem je włożyć. Rozglądałem się po otaczającym mnie
krajobrazie. Od południa widok zamykały mi białe, wapienne zerwy Krzesanicy i
Małołączniaka, od zachodu – turnia Dziurawego, z której 12.000 lat temu obsunęły
się do Miętusiej skalne bałwany tworząc uroczysko Wantule (wanta = głaz).
Zrobiłem serię zdjęć na kolorowym filmie slajdowym – niestety wyszły
prześwietlone i nieostre. Później doszedłem, że robiłem te foty nie wziąwszy
poprawki na wysokość i bez filtra UV…
Po południu wróciłem do
Kościeliskiej pewien, że większość ofiar Czerwonych Wierchów mogła zapałętać
się tam, gdzie ja i po prostu paść bez sił, co na mrozie i w zawiei równało się
śmierci. Reszty dokonały drapieżniki, które zjadły rozczłonkowane przez siebie
zwłoki, a niejadalny ekwipunek po prostu rozwłóczyły. Chciałbym zobaczyć tego,
który by ruszył na ich poszukiwanie. Użyłby tam jak pies w studni – nomen-omen. Ale oczywiście to było tylko
takie prowizoryczne, robocze wyjaśnienie, bo prawda mogła być zupełnie całkiem
inna…
[To] góry znacznie wyższe niż
Tribeč, czy Kremnické vrchy w mojej okolicy. Jak już pisałem, w tych wyższych górach
istnieje większe prawdopodobieństwo, że w sposób naturalny się „zgubię” lub coś
się komuś przytrafi, niż w niskich górach Tribeča. (František Kovár)
Oczywiście racja, ale… Ale nie
zapominajmy, że takie przypadki być może – nie mam na to dowodów – zdarzają się
także wszędzie tam, gdzie zachodzą zjawiska krasowe związane z erozją chemiczną
skał węglanowych – głównie wapieni. Wszak wiadomo, że nawet największa jaskinia
krasowa ma swój początek od małej szczeliny… Dlatego też należałoby poszukać
ukrytych szczelin i studni pod cienką warstwą darni czy ścioły leśnej.
Oczywiście nie wiem, jaka jest budowa geologiczna skał na Trybeczu. Myślę, że
to też byłoby warte zbadania, bo szczeliny natury tektonicznej występują także
w skałach piaskowcowych – jak ma to miejsce u nas w Beskidzie Małym, na Babiej
Górze czy Beskidzie Sądeckim, NB gdzie poszukiwaliśmy Księżycowej Jaskini czy
inaczej Jaskini Półksiężyca. (Robert Leśniakiewicz)
Tribeč składa się głównie z
kwarcu. (František Kovár)
No to zmienia postać rzeczy! Te
zjawiska mogą mieć związek z elektrycznością telluryczną, której źródłem jest
kwarc i efekt piezoelektryczny. (Robert
Leśniakiewicz)
Jeśli dodać, że pod rzeką Tríbeča
podobno znajduje się podziemna jaskinia ze słoną morską wodą, może to również
stwarzać różne „tajemnice”. (František
Kovár)
Zapewne tak. Zbiornik słonej wody
+ skały zawierające kwarc to daje nam wiele możliwości występowania ψ-zjawisk
działających na ludzkie mózgi i aparaturę elektroniczną. (Robert
Leśniakiewicz)
CDN.