Powered By Blogger
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kryptyda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kryptyda. Pokaż wszystkie posty

sobota, 23 grudnia 2023

Kobieta – foka z Wysp Owczych

 


Al Rosales


Na wyspie Kalsoy czyli "wyspie ludzkiej", w Danii krąży rzadka legenda związana z foką (Selkie) Kópakonanem.

Dawno temu, na tej wyspie wierzono, że każdy, kto umarł brutalną śmiercią lub popełnił samobójstwo, został przekształcony w fokę.

Te jednak raz w roku mogłyby wrócić do "ludzi", by szczęśliwie świętować do wschodu słońca, by wróciły do fok.

Pewnego dnia na wyspie Kalsoy młody rolnik wybrał się na plażę, ciekawy, jak foki znów stają się ludźmi i tańczą.

Mężczyzna podczas tańca wziął okrycie jednej z młodych "foczek", uniemożliwiając jej powrót nad morze i zmuszając dziewczynę do ślubu.

Mieli dzieci, a rolnik zawsze trzymał przy sobie klucz do szafy, przywiązany mocno do pasa, aż do dnia, kiedy na łodzi zdał sobie sprawę, że zapomniał go w domu.

Pobiegł do domu, ale kobieta już zniknęła i wróciła na swoją plażę.

Od tego dnia farmer już jej nie widział.

Gdy jednak wypłynął na morze łowić, jasnooka foka okrążała jego łódkę nieustannie i łowienie zawsze było bardzo dobre.

Podobnie, gdy jego dzieci spacerowały po plaży, kilka metrów od brzegu pojawiła się foka, podążając za nimi, pewnie po to, żeby towarzyszyć im w drodze.

Kobieta mimo miłości do bliskich należała do morza.

W sierpniu 2015 roku we wsi Mikladalur na brzegu wzniesiono przepiękny posąg poświęcony Kópakonanowi, wykonany ze stali nierdzewnej i brązu, ma 2,6 metra wysokości i waży 450 kilogramów.

Imponujący i kompaktowy, jest w stanie wytrzymać fale do trzynastu metrów.

Dzieło autorstwa rzeźbiarza Faroe Hansa Pauli Olse - 24 sierpnia 1957 r.

 

poniedziałek, 11 grudnia 2023

CE3/CE5 z „hybrydą” na Florydzie

 


Albert Rosales

 

Lokalizacja: Clearwater Beach, FL

Data: lato 1977

Godzina: popołudnie

Opis incydentu:

Świadek przechadzał się plażą, kiedy zauważył „kobietę” siedzącą na piasku, owiniętą kocem i noszącą duże ciemne okulary przeciwsłoneczne. W pobliżu nie było nikogo poza nią; powiedziała, że podróżowali razem. Świadek nie jest pewien, czy rzeczywiście „rozmawiał” z nią, czy też działał telepatycznie lub „czytał w myślach”. Powiedziała świadkowi, że ktoś ukradł jej rzeczy i nie bardzo wiedziała, co robić. Następnie świadek zapytał ją, czy chciałaby pójść i zjeść coś w pobliskiej restauracji. Zdjęła koc i okazało się, że była ubrana tylko w bikini. W tym momencie świadek był oszołomiony, widząc, że miała trzy pazurowate palce każdej dłoni i trzy pazurowate palce u nóg. Następnie poszli do restauracji; dziwna kobieta była bardzo wysoka i miała długie ciemne włosy. Nie jadła nic poza kawą i papierosami. Żadnych innych informacji.

Dodatek HC

Źródło: bezpośrednio od świadka B_schmidge@earthlink.net  

Typ: E

Komentarz: Świadek zdaje się sądzić, że zetknął się z jakimś typem „hybrydy”. Kim jestem, żeby powiedzieć, że tego nie zrobił?

 

Moje 3 grosze

 

Nie wiem, czy Albert Rosales jest w stanie odpowiedzieć na powyższe dość enigmatyczne pytanie, ale ja jestem zdania, że jeżeli istotnie zdarzenie to miało miejsce i świadek nie konfabuluje, to mógłbym założyć, że spotkał się on rzeczywiście z hybrydą, a właściwie z potomkinią Dinozauroidów, którzy uszli z życiem z Armagedonu K/Pg i zalegli gdzieś na Ziemi czy w którymś z wymiarów Czasu i Przestrzeni, a teraz ukazują się ludziom jako Neodinozaury. Czyżby w opowieściach wieśniaków o tajemniczych istotach w naszych lasach było jakieś ziarno prawdy?  

 

Opracował - ©R.K.F. Sas- Leśniakiewicz

poniedziałek, 28 sierpnia 2023

CE0: Latający stwór nad Newadą

 


 

Al Rosales

 

Lokalizacja: Valley of Fire, niedaleko Las Vegas, NV, USA.

Data: początek listopada 2003.

Godzina: noc

Opis incydentu:

Świadek imieniem James późną nocą odpoczywał na niewielkim wzniesieniu skalnym, kiedy po zażyciu pejotlu spokojnie zobaczył zbliżającą się z daleka ogromną, cienistą istotę lecącą nisko na wieczornym niebie. James powiedział, że początkowo nie był w stanie określić jego charakteru i przyjął, co jest całkiem zrozumiałe, że być może była to jakaś forma szybowca lub zdalnie sterowanego prototypu drona wojskowego. Nie było żadnego. Kiedy powietrzna istota zbliżyła się i zbliżyła, James zobaczył, że było to żywe stworzenie: gigantyczne zwierzę o skrzydłach nietoperza, podobne do ptaka, o rozpiętości skrzydeł około dwudziestu stóp, które było koloru czarnego i wyglądało na mokre i błyszczące. James wyjaśnił, że w żadnym momencie nie widział, jak skrzydła bestii trzepoczą lub biją, raczej po prostu wydawało mu się, że szybuje nad pustynnym krajobrazem. Obserwował go przez minutę lub dwie, aż w końcu rozpłynął się w oddali i ciemności. James był pewien, że jego spotkanie zostało w jakiś sposób spowodowane spożyciem pejotlu; nie był jednak przekonany, czy miał halucynacje. Był raczej pewien, że dano mu wyjątkowe spojrzenie na bestię zamieszkującą krainę bardzo odmienną od naszej, ale taką, do której dostęp był możliwy, jeśli pozwalały na to okoliczności i sposób myślenia.

 

Uwagi

Źródło: Nick Redfern - “There’s Something in the Woods: A Transatlantic Hunt for Monsters and the Mysterious (s.85). Anomalist Books. Kindle Edition.

Typ: E lub F?

Komentarz: Dolina Ognia położona jest w dorzeczu około pięćdziesięciu mil (80 km) od Las Vegas, na wysokości od 2000 do 2600 stóp (666 – 867 m n.p.m.). Na szorstkim podłożu i poszarpanych ścianach parku znajdują się wspaniałe formacje zerodowanego piaskowca i wydm, których historia sięga co najmniej 150 milionów lat. Do prehistorycznych użytkowników Doliny Ognia należeli starożytni ludzie Pueblo, znani również jako Anasazi, którzy byli rolnikami z pobliskiej żyznej Doliny Moapa.

Uważa się, że zażywanie pewnych halucynogenów, takich jak D.M.T., pejotl, ayahuasca, zapewnia użytkownikowi wgląd w inne rzeczywistości i być może umożliwia użytkownikowi lub doświadczającemu interakcję w tych wymiarach.

 

Moje 3 grosze

 

Słynny polski ufolog Bronisław Rzepecki postawił kiedyś na forum taki problem: czy ktoś widzący NOL-a w pijanym widzie może być wiarygodnym świadkiem? No właśnie? Jeżeli idzie o samo stwierdzenie faktu – to oczywiście tak. Gorzej jest, kiedy zaczynamy go wypytywać o szczegóły. Świadek myli się i plącze w zeznaniach. Innymi słowy ogólnie tak, ale w szczegółach – nie. Sprawa jest nadal nierozstrzygnięta i osobiście uważam, że należy przystępować indywidualnie do każdego przypadku.

 

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas – Leśniakiewicz  

niedziela, 20 sierpnia 2023

Syrena z Peru

 


Albert Rosales

 

Lokalizacja: Venecia, Peru (S 12°14’39” – W 076°57’39”)

Data: 2000 r.; czas: popołudnie

Opis wydarzenia:

Grupa drwali podróżowała łodzią motorową po jednej z lokalnych rzek, kiedy dwóch mężczyzn zauważyło coś w rzece i powiadomiło resztę znajdujących się na pokładzie. Zaskoczeni, zobaczyli kobietę płynącą tuż przed łodzią. Wydawała się bardzo zwinna w swoich ruchach; była piękna, z długimi blond włosami i wyjątkowo bladą skórą. Widząc piękną kobietę, „kierowca” przyspieszył start, próbując dogonić tajemniczą kobietę. Mimo jego usilnych starań nigdy nie udało im się dogonić kobiety, gdyż pływała z niesamowitą prędkością i bez widocznego wysiłku, momentami pojawiała się na około dwa metry od łodzi, ale potem zanurzała się, i wypływał znacznie dalej, cały czas oddalając się od łodzi. Zaskoczeni wytrzymałością kobiety mężczyźni zrezygnowali z pościgu. Najwyraźniej zauważając, że mężczyźni zaprzestali pościgu, kobieta odwróciła się, spojrzała na nich przelotnie, po czym zanurzyła się i zniknęła z pola widzenia.

Kiedy zanurzyła się, oszołomieni świadkowie zauważyli, że zamiast nóg kobieta miała długi, przypominający rybi ogon, wyrostek. Po spotkaniu mężczyźni odmówili podróży tą samą rzeką, bojąc się, że „syrena” zatopi ich łódź i zabierze ich ze sobą.

 

Dodatek HC:

Źródło: Victor Hugo Velasquez Zea, „Sirenas y Yakurunas: Mito y realidad de los Espiritus agua en Peru” (Syreny i Yakurunas: mit i rzeczywistość peruwiańskich duchów wodnych). (wydanie hiszpańskie) (s. 105).

Wersja Kindle.

Typ: E

 

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas – Leśniakiewicz

sobota, 2 lipca 2022

Megaząb, Megalodon, drapieżnik szczytowy

 


Asa Stahl

 

Rekiny wielkozębne mogły znajdować się wyżej w łańcuchu pokarmowym niż jakiekolwiek zwierzę oceaniczne kiedykolwiek.

Rekin Megalodon i jego bezpośredni przodkowie mogli być „drapieżnikami hiperapeksowymi”.

Dwaj pracownicy muzealni umieszczają 8-metrowy model rekina Megalodona na wystawie muzealnej

Ten ośmiometrowy model rekina Megalodona, wystawiony w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku, ma tylko połowę maksymalnego rozmiaru, do którego może dorosnąć ten czołowy drapieżnik.

Ilekroć paleontolog Dana Ehret opowiada o 15-metrowych prehistorycznych rekinach znanych jako Megalodony, lubi żartować: „Co jadł Megalodon?” - pyta Ehret, asystent kustosza historii naturalnej w New Jersey State Museum w Trenton. „Cóż”, mówi, „cokolwiek chciał”.

Teraz mogą istnieć dowody, które są dosłownie prawdziwe. Niektóre Megalodony (Otodus megalodon) mogły być „drapieżnikami hiper-wierzchołkowymi”, znajdującymi się wyżej w łańcuchu pokarmowym niż jakiekolwiek znane zwierzę oceaniczne, donoszą naukowcy „Science Advances” z 22 czerwca. Korzystając z pomiarów chemicznych skamieniałych zębów, naukowcy porównali dietę zwierząt morskich – od niedźwiedzi polarnych po pradawne żarłacze białe – i odkryli, że megalodony i ich bezpośredni przodkowie często byli drapieżnikami na niespotykanym dotąd poziomie.

Odkrycie przeczy innym niedawnym badaniom, w których stwierdzono, że Megalodony były na podobnym poziomie w łańcuchu pokarmowym, co żarłacze białe (zob. „Science News” z dn.  31.V.2022). Jeśli to prawda, nowe wyniki mogą zmienić sposób myślenia naukowców o tym, co doprowadziło Megalodony do wyginięcia około 3,5 miliona lat temu.

W najnowszym badaniu naukowcy zbadali dziesiątki skamieniałych zębów pod kątem odmian azotu, zwanych izotopami, które mają różną liczbę neutronów. U zwierząt jeden konkretny izotop azotu występuje częściej niż inny. Drapieżnik wchłania obie te rzeczy, gdy zjada zdobycz, więc brak równowagi między izotopami rośnie dalej w łańcuchu pokarmowym.

Od lat naukowcy wykorzystują ten trend, aby poznać dietę współczesnych stworzeń. Ale naukowcy prawie nigdy nie byli w stanie zastosować go do skamieniałości sprzed milionów lat, ponieważ poziom azotu był zbyt niski. W nowym badaniu naukowcy obchodzą ten problem, podając próbki bakteriom, które trawią azot w substancję chemiczną, którą zespół może łatwiej zmierzyć.

Rezultat: Megalodon i jego bezpośredni przodkowie, zwani wspólnie rekinami megazębowymi, wykazywali nadmiar izotopów azotu czasami większy niż jakiekolwiek znane zwierzę morskie. Były średnio prawdopodobnie dwa poziomy wyżej w łańcuchu pokarmowym niż dzisiejsze żarłacze białe, co jest jak stwierdzenie, że niektóre Megalodony zjadłyby bestię, która zjadła żarłacze białe.

- Zdecydowanie myślałam, że właśnie namieszałam w laboratorium – mówi Emma Kast, biogeochemik z Uniwersytetu Cambridge. - Jednak po bliższym przyjrzeniu się dane się utrzymały.

- Rezultatem jest „podnoszenie brwi” - mówi Robert Boessenecker, paleontolog z College of Charleston w Południowej Karolinie, który nie był zaangażowany w badanie. - Nawet jeśli Megalodon zjadałby tylko orki, nadal musiałby pozyskiwać nadmiar azotu z czegoś innego – mówi - i nie ma dziś w oceanie niczego, co miałoby tak skoncentrowane izotopy azotu. Nie wiem, jak to wyjaśnić – mówi on.

Są możliwości. Megalodony mogły zjadać drapieżne kaszaloty, choć te wyginęły przed rekinami megazębnymi. Albo Megalodony mogły być kanibalami (zob. „Science News” z dn. 5.X.2020).

 

Kolejna komplikacja wynika z wcześniejszego, sprzecznego badania. Badacze ci zbadali ten sam łańcuch pokarmowy – w niektórych przypadkach nawet te same zęby rekina – używając izotopu cynku zamiast azotu. Doszli do przeciwnego wniosku, stwierdzając, że megalodony były na podobnym poziomie jak inne drapieżniki wierzchołkowe.

Metoda cynkowa nie jest tak ugruntowana jak metoda azotowa, chociaż izotopy azotu również były wcześniej rzadko stosowane w ten sposób.

- Możliwe, że nie mamy pełnego zrozumienia i zrozumienia tej techniki – mówi Sora Kim, paleoekolog z University of California w Merced, która była zaangażowana w oba badania. - Ale jeśli [nowsze badanie] ma rację, to szaleństwo.

Potwierdzenie wyników byłoby krokiem w kierunku zrozumienia, dlaczego Megalodony wymarły. Jeśli żarłacze białe miały podobną dietę, może to oznaczać, że pokonały Megalodony o jedzenie, mówi Ehret, który nie był zaangażowany w badanie. Nowe odkrycia sugerują, że jest to mało prawdopodobne, ale pozostawiają miejsce na możliwość, że żarłacze białe rywalizowały z – lub po prostu zjadły – młodzieńcze Megalodony („Science News” z dn. 12.01.2021).

Pomiar większej liczby zębów rekina obiema technikami może rozwiązać zagadkę i pogodzić badania. Jednocześnie, jak mówi Kast, jest wiele do odkrycia dzięki ich metodzie pomiaru izotopów azotu w skamielinach.

- Jest tak wiele zwierząt i tak wiele różnych ekosystemów i okresów – mówi.

Boessenecker zgadza się. Jeśli chodzi o starożytne oceany, mówi: „Gwarantuję, że odkryjemy naprawdę dziwne rzeczy”.

 

Źródło - https://www.sciencenews.org/article/megalodon-megatooth-sharks-food-chain-apex-predator-ocean?fbclid=IwAR0pxotxjqKPhIG28Ma1VRr1Fi82afmI5qD9eWx_Kj8ST_I8tYiNeWIG3S0

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

środa, 18 maja 2022

Megalodon żyje: nowe dowody

 


 

Scarlett O'Toole

 

Przerażająca obserwacja wielkiego rekina wyzwoliła debatę na temat czy Megalodony wciąż żyją? Megalodon był jednym z największych drapieżników, jaki kiedykolwiek istniał na tej planecie. Mówi się, że jest on 40 razy cięższy i trzykrotnie dłuższy od aktualnie największego rekina białego. Wielkiego rekina sfilmowano jak pływał pod łodzią w 2014 roku.

Gigantyczny rekin schwytany przez kamerę przeczesujący dno Rowu Mariańskiego wywołał dyskusję na temat tego, czy Megalodony nadal istnieją.

Można zobaczyć ogromnego drapieżnika pływającego nad czymś, co wydaje się być opuszczoną klatką z rekinami.

Gigantyczny prehistoryczny rekin, zwany Megalodonem, zjadał wszystko na swojej drodze i podobno czaił się w najgłębszych oceanach Ziemi.

Niektórzy uważają, że ten materiał, który pojawił się ponownie po nakręceniu w 2018 roku, jest dowodem na to, że te rekiny nie wymarły i wywołał debatę w Internecie.

Jeden z dyskutantów napisał: „Myślę, że weszły głębiej w toń morza jak gigantyczna kałamarnica, dlatego nigdy ich nie widzimy”.

Inny dodał: „Nasze oceany są ogromne i istnieją ogromne obszary, które wciąż nie zostały zbadane. Nie zdziwiłbym się, gdyby były tam Megusie”.

Ten rekin był widziany w Rowie Mariańskim.

Jednak niektórzy twierdzą, że rekin na filmie jest bardzo podobny do zwykłego śpiącego rekina.

Te stworzenia mogą osiągnąć do siedmiu metrów długości i przetrwać co najmniej 2000 metrów pod powierzchnią.

Teoretycy spiskowi uważają, że Megalodon zdołał skutecznie uniknąć wykrycia przez miliony lat.

Gigantyczny rekin ważył tyle samo co pięć autobusów i był kiedyś królem oceanu.

Ogromny rekin Megalodon płynie za stadem delfinów pasiastych (wizja artysty)

Uważa się, że wymarł około trzech milionów lat temu, choć wielu nadal wierzy, że żyje dzisiaj.

Choć może się to wydawać niemożliwe, odkrycie „wymarłych” zwierząt nie jest niespotykane. 

Jednym z takich stworzeń jest celakant.[1] Na podstawie zapisu kopalnego sądzono, że wymarła, ale później znaleziono ją żywą i w związku z tym nazwano „żywą skamieliną”.


Wewnątrz szczęk Megalodona

 

Nie przegap!

 

Dr Karl Shuker, wiodący kryptozoolog, poświęcił swoje życie badaniu zwierząt uważanych za wymarłe.

Powiedział, że wciąż zgłaszane są niezwykle duże i niezidentyfikowane rekiny.

Na przykład zdjęcie z 2016 roku przedstawiało 60-metrowego rekina w japońskiej zatoce Suruga.

Jednak Emma Bernard, kustosz kolekcji ryb kopalnych w Narodowym Muzeum Historii, mówi, że Megalodony nie mogą już istnieć dzisiaj.

Mówi, że stworzenie zjadłoby dużą zdobycz, taką jak wieloryby i inne rekiny, ale nie ma doniesień o zaatakowaniu wielorybów przez drapieżnika wystarczająco dużego, by był Megalodonem.

Powiedziała również, że Megalodon nie byłby w stanie przetrwać w zimnym klimacie głębokich oceanów, jedynym miejscu, w którym mógłby pozostać niezauważony.

 

Moje 3 grosze

 

No nie zgadzam się z wnioskami dr Bernard, jako że Wszechocean zajmuje niemal ¾ powierzchni naszego globu, a poznaliśmy zaledwie 5% (optymiści mówią o 10%) jego dna. Tylko! – a gdzie pozostałe 95%?

Po drugie – nieprawdą jest, że głębiny oceaniczne są lodowato zimne – jak dowodzą tego badania, dno Wszechoceanu jest usiane oazami ciepła, które znajdują się u wylotów tzw. „palaczy” – kominów źródeł hydrotermalnych, które są także oazami życia biologicznego.

Po trzecie – Megalodony przez te parę milionów lat mogły sobie zmienić dietę i żywić się tym, czego w oceanach jest najwięcej i dostosować się do niej. To akurat byłoby możliwe.

Osobiście nie wierzę w to, że doświadczeni ludzie morza mogliby pomylić zwykłego rekina z ogromnym Megalodonem. Owszem, to mogłoby się przydarzyć jakiemuś żółtodziobowi, ale nie żeglarzom czy marynarzom z wieloletnim stażem. A zatem należy obserwować i dokumentować fakty spotkań z nimi. Po pewnym czasie ilość zmieni się w jakość, a wtedy będzie materiał do rozważań.     

 

Źródło:  https://www.mirror.co.uk/news/weird-news/terrifying-sighting-huge-shark-sparks-26921012?utm_source=facebook.com&utm_medium=social&utm_campaign=mirror_main&fbclid=IwAR0Ma12SRjKCVbWYZAy_xYVvCpYk4ZoU0BgeBOOb7sy_8h956UQSVqcCy-Y

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz



[1] Latimeria – Latimeria chalumnae.

wtorek, 11 stycznia 2022

Megalodon powrócił?

 


Antony Ashkenaz

 

Tajemniczy ślad ugryzienia na żarłaczu białym wzbudza teorię o powrocie Megalodona. OGROMNY ślad ugryzienia na grzbiecie wielkiego białego rekina zaskoczył ludzi jego pochodzeniem, prowadząc do teorii na temat prehistorycznego Megalodona.

W 2019 roku Jalil Najafov, fotograf, filmowiec i obrońca rekinów, zauważył rekina pływającego w pobliżu jego łodzi podczas eksploracji wód przybrzeżnych Meksyku z przyjaciółmi. Po bliższym przyjrzeniu się byli zszokowani, widząc gigantyczny ślad ugryzienia.

Mówiąc do CNN, pan Najafov powiedział: - Byłem naprawdę zaskoczony, ponieważ nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego.

Filmowiec zanurzył się w oceanie ze swoją wodoodporną kamerą GoPro7, aby uchwycić wyraźne ujęcie żarłacza białego z ugryzieniem.

Niestety, od tego czasu pan Najafov zgubił kartę pamięci, na której przechowywane były obrazy rekina, dlatego udostępnił je dopiero prawie dwa lata później. Ekolog był podekscytowany obrazem, mówiąc: - Od wielu lat pracuję z rekinami i rekinami – mam duże doświadczenie w tej materii.

Tajemniczy ślad ugryzienia na żarłaczu białym wzbudza teorię powrotu Megalodona

Dwa duże prehistoryczne zęby rekina megalodona — 6 cali/15,2 cm

- Wiem na pewno, kiedy widzę coś rzadkiego, nigdy nie widziałem tak ogromnej blizny po rekinie.

Po udostępnieniu zdjęcia na Instagramie, tajemnicze ugryzienie spowodowało, że wielu komentatorów spekulowało, że mogło pochodzić od Megalodona, starożytnego, ogromnego gatunku rekina, który żył miliony lat temu.

Megalodon jest uważany za jednego z największych i najpotężniejszych drapieżników, jakie kiedykolwiek żyły, a niektórzy naukowcy uważają, że wyglądałby podobnie do wielkiego białego rekina.

 


Najczęstszymi skamieniałościami, jakie archeolodzy odkryli, są zęby prehistorycznego stworzenia, które są większe niż zęby jakiegokolwiek rekina, jaki kiedykolwiek widzieli.

Oznacza to, że Megalodon jest znacznie większy niż jakikolwiek dzisiejszy rekin.

 


Aby zrozumieć pochodzenie ugryzienia, pan Najafov zwrócił się o opinię do dr Tristana Guttridge'a.

Dr Guttridge, który kieruje organizacją non-profit Marine Saving the Blue, powiedział: - Wykluczyłbym krycie prawdopodobnie ze względu na położenie, ponieważ rana wygląda na dość zagojoną i chociaż blizny po godach mogą być paskudne, są bardziej powierzchowne niż to. Kształt tego prawdopodobnie wskazuje na ugryzienie przez innego rekina – wydaje się nieco ekstremalny dla obrony, ale sam jest dużym rekinem, więc jest drapieżnikiem innego rekina.

 


Inny badacz, Michael Domeier, wtrącił się w to, mówiąc: - Jestem przekonany, że to agresja konkurencyjna. Ciągle słyszę, jak ludzie (współpracownicy) opisują tego rodzaju rzeczy jako agresję terytorialną, ale te wysoce migrujące rekiny nie mają tradycyjnego terytorium. Ale nie tolerują współgatunków, z wyjątkiem rzadkich przypadków, w których wydaje się istnieć pewna więź społeczna między niektórymi osobami (udokumentowane w Australii Południowej). Ta blizna zagoi się do tego stopnia, że nie będzie to dobry znak rozpoznawczy.

 

Źródło - https://www.express.co.uk/news/science/1546462/megalodon-news-great-white-shark-dinosaurs?fbclid=IwAR3lDw_KoZLtpbeagHM3gaFEfGI-6kqve0rFmApjT7HHuxiO4e2r6hL3Vfc

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz

niedziela, 22 sierpnia 2021

Diatłowcy vs. Ałmas

 

Ałmas-Yeti z Ałtaju na rysunku w tybetańskiej kronice

W poprzednim materiale przekazałem 16 hipotez odnośnie tego, co mogło stać się na Przełęczy Diatłowa, gdzie w nocy 1/2.II.1959 roku doszło do masakry dziewięcioosobowego zespołu turystów mających zamiar zaliczyć przejście graniowe od góry Cholatczachl do góry Otorten – w linii prostej jest to 10 km. Członkowie grupy zginęli w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach, a ich ciała odnaleziono i zniesiono z gór po pewnym czasie. Szczegóły Czytelnik znajdzie w mnogich artykułach, opracowaniach i książce Anny Matwiejewej pt. „Przełęcz Diatłowa – tajemnica dziewięciorga” (MOVA, Białystok 2020), którą polecam wszystkim zainteresowanym tą historią, a w której analizuje ona możliwe przyczyny tej dziwnej i niesamowitej tragedii.

Przedstawiona przez nią „hipoteza rakietowa” – nr 9 ma sens. Faktycznie, to właśnie w 1959 roku zaczęto eksperymenty z różnymi rakietami – wektorami broni jądrowej i termojądrowej, a także – jak usiłowałem to udowodnić – antyrakietami i bronią antysatelitarną – ASAT, czego może dowodzić zestrzelenie amerykańskiego bio-satelity Zeta SCORE w styczniu 1959 roku, który spadł w wody Baseny IV w porcie handlowym w Gdyni. Rzecz opisana w pracy „UFO i Kosmos” (Tolkmicko 2009), gdzie odsyłam Czytelnika. Chodzi tutaj o sławetny Incydent Gdynia 1959. Otóż te dwa pozornie oddalone od siebie wydarzenia mają punkty wspólne – a są to właśnie próby pocisków rakietowych… Szczątki rakiety na Uralu i satelita z Gdyni zostały dokładnie posprzątane przez ekipy KGB, GRU czy Wojsk Rakietowych, stąd nie pozostało nam nic innego poza domysłami, bo dowody znikły. Ale to wszystko dotyczy hipotezy nr 9, która brzmi nawet dość prawdopodobnie.

Aliści jest jeszcze jedna hipoteza – nr 17: atak ludzko-zwierzęcych hybryd.

Zacznijmy od lat 20. i 30., kiedy teoria ras święci swe tryumfy. W III Rzeszy „uczeni” pracują nad wypracowaniem modelu idealnego Aryjczyka. Według szefa organizacji Ahnenerbe – SS-Reichsführera Heinricha Himmlera tylko Niemcy wywodzący się z Ariów są godni przewodzić innym narodom. I przeprowadza ostrą selekcję ludzi na Ariów i resztę. Tą resztę przeznaczono do tego, by służyła narodowi panów – Übermenschom – panom ich życia i śmierci.

Nieco inaczej było w ZSRR. Tam pracowano nad stworzeniem Nowego Człowieka Radzieckiego – NCR, który byłby silny, odporny na wszystkie ciosy, choroby, czynniki zewnętrzne, itp., był bezmyślnym wykonawcą rozkazów i był lojalnym wobec Stalina i Partii. NCR miał być idealnym żołnierzem nie mającym żadnych skrupułów moralnych – jak członek hitlerowskiego SS.

NCR zamierzano wyhodować drogą krzyżowania człowieka z różnymi zwierzętami – padło na małpy. Prof. Ilia I. Iwanow krzyżował zatem ludzi z szympansami i orangutanami. Prace te wywoływały etyczne kontrowersje, na które odpowiedział w 1910 r. na konferencji zoologicznej w Grazu, gdzie zapowiedział próbę skrzyżowania człowieka z małpą. W 1921 r. wysłano go na staż do Instytutu Pasteura w Paryżu. Tam zaproponował ponownie podjęcie próby skrzyżowania człowieka z małpą. Pomysł znalazł poparcie Instytutu Pasteura, zaproponowano mu jako miejsce eksperymentu szympansi rezerwat w Kindli we Francuskiej Afryce Zachodniej. Poszukując środków na jego przeprowadzenie uzyskał m.in. dotację od ludowego komisarza oświaty Anatolija Łunaczarskiego – a zatem jeszcze za czasów rządów Lenina.

Do Afryki Iwanow dotarł w listopadzie 1926 r. i przystąpił do pracy. Pierwsze próby zapłodnienia szympansic ludzkim nasieniem przeprowadził w lutym 1927 r., wówczas też zwrócił się do gubernatora kolonii o pomoc w znalezieniu kobiet do zapłodnienia nasieniem szympansa, w związku z czym skierowano go do szpitala w Konakry. Iwanow nie miał oporów wobec prowadzenia eksperymentów na Afrykankach bez ich zgody, co wynikało z jego rasizmu i pogardy dla czarnoskórych.

Ostatecznie jednak władze kolonialne zakazały mu eksperymentów w obawie przed niezadowoleniem miejscowej ludności, a Akademia Nauk ZSRR wycofała dla niego poparcie. Już latem 1927 roku (a zatem w czasach rządów Stalina) Iwanow był zmuszony opuścić teren Francuskiej Afryki Zachodniej i wrócił do ZSRR, gdzie zgłosiła się do niego ochotniczka do zapłodnienia nasieniem szympansa. Władze radzieckie zaczęły mu jednak blokować możliwość prowadzenia takich eksperymentów, uznając je za zbyt kontrowersyjne. Zapładniał samice małp ludzką spermą i ludzkie kobiety spermą orangutana. Nic z tego nie wyszło, boż genetyki w ZSRR nie było. Dzięki szaleństwu Stalina, genetyka podobnie jak cybernetyka były wyklęte, a genetykę oddano w ręce szarlatanów pokroju Trofima Łysenki czy Olgi Lepieszyńskiej. Dzisiaj coś takiego byłoby możliwe dzięki inżynierii genetycznej i klonowaniu, ale w 1959 roku było to raczej wątpliwe, chociaż…

Pojawiające się tu i ówdzie opowieści o spotkaniach z Ałmasnym-Alma-Yeti właśnie w latach 20. XX wieku pozwala sądzić, że mamy do czynienia ze zbitką człowieka z małpą i niedźwiedziem, aczkolwiek pierwsze wzmianki o Ałmasnym pojawiają się już w XV wieku. Taka istota byłaby odporna na chłód i warunki wysokogórskie – czyżby prof. Iwanow chciał wyhodować coś takiego??? Gdyby tak choć jedna napadła na diatłowców, to nie zdziwiłbym się, że ci ostatni prysnęliby, gdzie pieprz rośnie. A że nie było ich śladów? No i co z tego? Taka istota na pewno potrafiłaby je zatrzeć za sobą i szukaj wiatru w polu! 

Nieprawdopodobne? Równie jak Neodinozaury w Gorcach. Ale Neodinozaurów nikt nie widział, a Ałmasa owszem – i to nieraz. Być może Iwanow słyszał o nich i zapragnął wyhodować sztucznie idąc naprzeciwko zachciankom przywódców radzieckich? Osobiście zakładam, że istoty pokroju Yeti i im podobnych kryptyd naprawdę istnieją, i są rezultatem genetycznych manipulacji prowadzonych jeszcze w czasach Atlantydy. Podobnie jak Syreny i inne mityczne (czy aby?) stworzenia.

Ale to już jest inna ballada.            

piątek, 13 sierpnia 2021

Syreny: źródło legendy?

 


Zdjęcie tej niezwykłej ryby obiegło cały świat. Zrobiono je w Chinach – niestety nie wiadomo kiedy i nie wiadomo gdzie – co jest normą w takich przypadkach. A szkoda, bo  zdjęcie robi wrażenie. Ryba jest niezwykła – układ barwnych plamek nadaje jej głowie kształt głowy ludzkiej. Czyż nie może być to źródło legendy o istotach z ludzką głową i ciałem ryby? To jest całkiem możliwe!





czwartek, 17 czerwca 2021

Francuski pies Baskerville’ów?


17 czerwca 1767,  we Francji tzw. bestia z Gévaudan zagryzła 19-letnią Jeanne Bastide, swą 104. i ostatnią ofiarę.

Jest to jedna z najbardziej tajemniczych historii. Bestia z Gévaudan to  tajemnicze stworzenie zabijające w XVIII wieku ludzi we Francji, w okolicy Gévaudan, w departamencie Lozère). Stworzenie zostało zaliczone do kryptyd wskutek braku identyfikacji zoologicznej.

W okresie od 30 czerwca 1764 roku do 17 czerwca 1767 roku odnotowano 157 ataków bestii, w tym 104 ze skutkiem śmiertelnym. Bestia napadała na dzieci i młodzież oraz na kobiety. Sprawozdania z epoki donoszą, że nigdy nie zginęła osoba płci męskiej powyżej 18 roku życia.

Pierwszą ofiarą była czternastoletnia Jeanne Boulet, zabita we wsi Hubacs, a ostatnią dziewiętnastoletnia Jeanne Bastide, którą znaleziono z rozszarpanym gardłem w dniu 17 czerwca 1767. W całym regionie panowała atmosfera strachu, Uznaje się, że kres morderczej działalności bestii położył Jean Chastel.

Wszystkie terroryzowane miejscowości wokół Mont Mouchet leżą na terenie gęsto zalesionym, górzystym i poprzecinanym licznymi wąwozami. Wielu autorów piszących o bestii z Gévaudan pomija fakt, że teren ten jest poryty szybami, korytarzami i galeriami podziemnymi licznych kopalni antymonu, z których wiele było wciąż czynnych w czasach działania bestii. Mogły to być bardzo dogodne warunki do ukrywania się stworzenia. Okoliczny las miał charakter bagnisty. Wilki zamieszkiwały te okolice, ale przed pojawieniem się „bestii” nie siały takiego postrachu.

Mieszkańcy okolic Gévaudan byli w tamtym okresie praktycznie bezbronni. W wyniku hugenockiego powstania w Masywie Cévennes  oraz z powodu działalności słynnego bandyty, Louisa Mandrin (zabatożonego na śmierć w 1755 r.), skonfiskowano w regionie większość broni palnej. Chłopi musieli więc ograniczyć się do obrony za pomocą tzw. „noża z Aveyron”, który osadzony na drzewcu służył podobnie jak bagnet lub kosa bojowa. Większość pasterzy używała też zbrojonej żelazem.

7 lutego 1765 r. zmobilizowano do nagonki ludność z 73 parafii, czyli kilka tysięcy osób. Nie dało to jednak najmniejszego efektu. Kolejne próby podjęli dwaj szlachcice sprowadzeni z Normandii, Dennevalowie, słynni myśliwi, pogromcy wilków. Przybyli oni w towarzystwie waleta, jednego człowieka z piką, sześciu z bronią białą i z dwoma wielkimi psami do polowań. „Zespół” ów dość szybko ubił wiele wilków, w tym niektóre dużych rozmiarów, niemniej jednak zabójstwa nie ustawały…













Sprawa bestii wzbudzała zainteresowanie za granicą, ale raczej w tonie kpiny. Jednym z łowców bestii był Jean Chastel, który otrzymał rozkaz zaprowadzenia porządku. W czasie najbliższego polowania, zorganizowanego przez markiza d’Apchera, zabił wilka używając poświęconych srebrnych kul. Chastel zdążył na widok zbliżającej się bestii złożyć okulary, pomodlić się, przystawić rusznicę do ramienia i wystrzelić. Od tego czasu nie doszło do żadnych ataków…

Sądzono, że stworzenie jest wielkim wilkiem, lub nieznaną krzyżówką hieny czy innego zwierzęcia z wilkiem. Jednak znawcy wilków już wtedy wiedzieli, że w żadnym razie nie może chodzić o to zwierzę, które nie atakuje w pojedynkę, a w rzadkich wypadkach, gdy czuje się osaczone jest bardzo łatwo je przepłoszyć, nawet kijem. Co do ewentualnych krzyżówek, nikt nigdy nie znalazł śladów potwierdzających taką hipotezę.

Podejrzewano też, że bestia jest hieną sprowadzoną z Afryki. Mówiono też o wilkołaku. Spostrzeżenie guzików na brzuchu bestii przez kilka osób uratowanych z jej łap może prowadzić do wniosku, że bestia była przebranym człowiekiem. Możliwe jest, że była to połączona aktywność kilku osób, posługujących się tresowanymi psami. Tresowanie psów było zaś głównym zajęciem Jeana Chastela i jego synów.

Hipoteza o użyciu psów jest w dodatku zgodna z obserwacjami na temat technik ataku bestii. Np. charty afgańskie były tresowane do polowań na gepardy i lwy, a znane są z odwagi i zawziętości, jeśli się je tresuje specjalnie do atakowania. Psy te potrafią zedrzeć ubranie z ofiary, wyszarpać jakąś część ciała ofiary i porzucić ją w niewielkiej odległości.

Zależnie od opisu, nie był to wilk, lecz raczej „wielki pies, mieszaniec prawdopodobnie doga z chartem, wielkości rocznego byczka, z długą zjeżoną sierścią i wielką głową”. Wiele przemawia za tym, że sprawcami byli ludzie i ich zwierzęta.

 

Moje 3 grosze

 

No i teraz już wiadomo, skąd sir Arthur Conan Doyle wziął pomysł na swoją słynną powieść „Pies Baskerville’ów” (1902), trzecią z cyklu opowieści o duecie detektywów Sherlocka Holmesa i dr Johna Watsona. Nie zapominajmy, że w Wielkiej Brytanii i Francji (jak w ogóle w całej Europie) panowała moda na posiadanie różnych egzotycznych i dziwnych zwierząt, które niejednokrotnie wyrywały się spod kontroli człowieka i potem były takie dziwne przypadki jak sławetna „puma na wolności”, tajemnicza „bestia z Exeter” zahaczająca o ufologię, albo ostatnio „potwór z Exmoor” z wczesnych lat 90-tych, które już na trwale wpisały się w folklor XX-wiecznej Anglii, robiąc konkurencję słynnej Nessie. Dlatego od czasu do czasu z Wysp dobiegają do nas różne wieści o potworach – szczególnie w sezonie ogórkowym… 

 

Opracował: Stanisław Bednarz