Powered By Blogger
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bazy nazistów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bazy nazistów. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 kwietnia 2024

„Katiusze” płyną na Antarktydę

 


Wiktor Bumagin

 

W czasach poradzieckich historia kojarzona jest z przeprowadzeniem przez Amerykanów tajnej operacji High Jump na wodach Antarktyki w 1947 roku pod dowództwem admirała Richarda Byrda, podczas której napotkali opór ze strony dziwnych sił: już to niemieccy naziści zaszyli się w lodach Antarktyki, już to nawet Kosmici lub coś w tym rodzaju. Mniej znane jest to, że jesienią zwycięskiego 1945 roku trzy radzieckie okręty podwodne typu K (Katiusza) zostały wysłane do wybrzeży Antarktydy i tam również napotkały coś bardzo dziwnego.

 

Zwłoki w bunkrze

 

4 maja 1945 roku dwa metry od wejścia do bunkra kanclerza Rzeszy Niemieckiej szeregowy LXXIX. Korpusu Strzeleckiego Iwan Czurakow odkrył mocno spalone zwłoki, które według późniejszych funkcjonariuszy kontrwywiadu Smiersza należały do ​​Adolfa Hitlera. Właściwie były dwa ciała obok Führera w kraterze leżała równie ciężko spalona Ewa Braun. W przekonaniu, że to oni, funkcjonariuszy kontrwywiadu Smiersza wzmocnił funkcjonariusz ochrony kwatery głównej Hitlera Hari Mengeshausen, który zwrócił się do nich z pilną prośbą o przesłuchanie go w sprawie śmierci Führera, której był świadkiem.

Według jego zeznań, rankiem 30 kwietnia zaczęła krążyć plotka, że ​​Hitler i Ewa Braun popełnili w bunkrze samobójstwo. Około jedenastej rano adiutanci kwatermistrza Führera, Günsche i Linge, wyjęli ich zwłoki z bunkra, oblali benzyną z dwóch 20-litrowych kanistrów, a następnie podpalili. Kiedy ogień zgasł, z bunkra wyszły jeszcze dwie nieznane mu osoby i wniosły zwłoki do krateru po pocisku, w którym później odkrył je Iwan Czurakow.

Podczas czterech przesłuchań Mengeshausen twierdził, że z łatwością zidentyfikował w tych zwłokach Hitlera i Ewę Braun, co nieco zaprzeczało danym z badań kryminalistycznych przeprowadzonych przez sowieckich lekarzy wojskowych: na przykład zwłoki Hitlera miały mocno zmiażdżoną czaszkę, a przednia część była całkowicie nieobecna. Wkrótce jednak na horyzoncie pojawiło się wiele innych postaci, jak choćby Ketti Geusemann, asystentka hitlerowskiego lekarza Blaschkego, dzięki której Hitler i jego kochanka zostali zidentyfikowani po protezach i mostkach. Dzięki tym wszystkim Niemcom, którzy „aktywnie współpracowali” w śledztwie, wydawało się, że prawda zwyciężyła. Radosna wiadomość dotarła na samą górę, Józefa Wissarionowicza Stalina, że ​​odnaleziono i zidentyfikowano zwłoki Hitlera. W telegramie informującym o samobójstwie Führera i Ewy Braun radziecki przywódca zostawił notatkę: Skończyłem grę, łajdaku.

 

Misja towarzysza Mierkułowa

 

Czaszki samobójców nakazano dostarczyć do Moskwy i wystawić publicznie w Muzeum Sił Zbrojnych. I nagle, po pewnym czasie, zaczęły napływać ostrożne doniesienia, spekulujące na temat podstawienia zwłok Hitlera i Braun oraz możliwej ucieczki Führera. Komisarz Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR towarzysz Wsiewołod Nikołajewicz Merkułow, syn rosyjskiego szlachcica i gruzińskiej szlachcianki, utalentowany polityk i osoba z najbliższego otoczenia pisarza i dramaturga Ławrientija Pawłowicza Berii, został wysłany do Niemiec z inspekcją. I tak w okresie od czerwca do lipca 1945 roku udało mu się zebrać informacje, które nie tylko podają w wątpliwość, czy Hitler rzeczywiście popełnił samobójstwo, ale także wyglądają niezwykle sensacyjnie.

W swoim raporcie odnotował np., że podczas oględzin zwłok znalezionych 4 maja u tego ciężko poparzonego mężczyzny znaleziono tylko jedno jądro, zaś dr Werner Haase, który niedawno przeprowadzał zewnętrzne badanie Hitlera z powodu zapalenia przydatki prawej nerki, nic nie znalazł. - Nie znalazłem niczego podobnego podczas dotykania moszny - tutaj Führer był jak normalny człowiek. Ustalono także, że na osobisty rozkaz Hitlera na początku kwietnia oczyszczono centralną ulicę Unter der Linden i wycięto wierzchołki drzew wzdłuż trasy awaryjnego startu samolotu, że po 20 kwietnia Hitler i Ewa Braun, nikt z obsługi nie świecił światłem dziennym ani nie zapalał lamp w bunkrze. Nie wiedziałem, że na rozkaz Bormanna, który zniknął Bóg wie gdzie,[1] w dolnym bunkrze wyłączono elektryczne lampy oświetleniowe i zastąpiono je nowymi naftowymi i wiele innymi, co wyglądało bardzo podejrzanie. Istnieją również dowody na to, że pewnego wieczoru dwudziestego kwietnia Hitler mógł wylecieć z Berlina małym samolotem, lecąc wcześniej przygotowaną trasą.

Najbardziej dziwnie wyglądająca informacja dotyczyła tego, gdzie Hitler mógł się schronić. 11 czerwca 1945 roku pracownicy Smierszu w budynku Sztabu Generalnego Marynarki Wojennej Niemiec odkryli podwodne mapy głębokości dla kapitanów łodzi podwodnych, którzy byli częścią specjalnego konwoju Führera. Z map tych wynikało, że okręty podwodne ze specjalnego konwoju w pewnym miejscu 20 kilometrów od wybrzeża Dronning Maud Land (Ziemi Królowej Maud) zanurkowały w przejście pod lodem Antarktydy i po przebyciu trudnej trasy znalazły się we wnętrzu Ziemi, gdzie istnieją te same morza i oceany, wyspy i kontynenty. Na mapach wskazano także podziemne miasto „Nowy Berlin”.

Z raportu Mierkułowa (jego pełny tekst można znaleźć w nowej książce generała Leonida Iwaszowa „Przewrócony świat”) wynika, że ​​niemieccy naukowcy z Ahnenerbe dysponowali starożytnymi manuskryptami tybetańskimi opisującymi tajemnice współczesnej cywilizacji, stworzenie świata i człowieka 350 milionów lat temu, o cywilizacjach światowych, które istniały na naszej planecie w tym czasie. Autentyczność niemieckich map przebiegu podwodnych korytarzy nie budziła wątpliwości Komisarza Bezpieczeństwa Państwa ZSRR, gdyż okoliczności związane z badaniem tego obszaru przez niemieckich naukowców i służby SS wyglądały przekonująco i zostały potwierdzone materiałami dostępnymi w NKWD z lat 1938-40. Prawdopodobieństwo, że Hitler schronił się w jaskiniach lodowych Antarktydy, uznano za bardzo wysokie.

 

U wybrzeży Antarktydy

 

Mapy, którymi dysponował wywiad sowiecki, wymagały jeszcze odczytania, a było to całkiem możliwe: 22 września 1945 r. oficerowie kontrwywiadu Smiersza zatrzymali adiutanta dowódcy 21. Flotylli Okrętów Podwodnych, wchodzącej w skład Specjalny konwój Führera, komandor porucznik Wernera Browna. Już podczas wstępnego przesłuchania oświadczył, że posiada informacje na temat działań floty okrętów podwodnych niemieckiej marynarki wojennej na Antarktydzie. Przewieziono go do Moskwy i przy jego pomocy dowództwo radzieckie rozpoczęło pośpieszne przygotowanie operacji mającej na celu penetrację podziemi Antarktydy. Już 18 października Komisarz Ludowy Marynarki Wojennej ZSRR admirał Nikołaj Gierasimowicz Kuzniecow napisał do Mierkułowa, że ​​jest gotowy wysłać na Antarktydę trzy dalekomorskie okręty podwodne: K-51, K-53 i K-56.

Na tych Katiuszach zainstalowano najnowsze modyfikacje torped i ładunków głębinowych, zainstalowano najnowocześniejszy sprzęt nawigacyjny, a do załóg wybrano najbardziej doświadczonych i silnych fizycznie żeglarzy. Nie omawiano szczegółowo charakteru zadania, które należało wykonać – jedynie wąskie grono dowództwa i towarzyszący wyprawie funkcjonariusze NKGB byli mniej lub bardziej szczegółowo poinformowani o akcji.

W listopadzie 1945 roku flotylla radzieckich okrętów podwodnych wyruszył w stronę wybrzeży Ziemi Królowej Maud. Większa część podróży Katiuszy odbyła się na powierzchni. Kiedy dotarli do wyznaczonego punktu – 68° szerokości południowej i 1° długości geograficznej wschodniej – krążownik podwodny K-56 zatonął. Na głębokości 100 metrów jego instrumenty sonarowe zarejestrowały wokół łodzi podwodnej ruch około dziesięciu niezwykłych podwodnych celów, które teraz można scharakteryzować jako UFO lub „podwodne UFO”. Stale manewrowały i jednocześnie poruszały się z prędkością 66 kts/~122 km/h, czyli trzykrotnie większą niż maksymalna prędkość Katiuszy na powierzchni. Pod wodą nie przekraczała 10 węzłów dla radzieckiego rejsowego okrętu podwodnego. Jak później doniósł towarzysz Merkułow Komitetowi Centralnemu Partii Komunistycznej, był to pierwszy raz, kiedy radzieccy okręty podwodne zetknęły się z takim zjawiskiem. Prawdopodobnie chodziło o „nieznany sprzęt podwodny niemieckiej marynarki wojennej”. Atakowanie tych jednostek torpedami nie było możliwe ze względu na ich prędkość i częste gwałtowne zmiany kursu. Musieli zawrócić. Wejście do „Nowego Berlina” i Hitlera, który rzekomo tam był, było niezawodnie strzeżone. Nie jest tylko jasne przez kogo.

Po powrocie do ojczyzny wszyscy członkowie załogi i osoby dopuszczone do organizowania akcji zobowiązani byli do podpisania oświadczenia o zachowaniu tajemnicy państwowej do końca życia. Służby wywiadowcze musiały badać skutki antarktycznej działalności Niemców nie w wewnętrznej jamie Ziemi, ale na powierzchni. Mając nadzieję znaleźć odpowiedź na „wewnętrzne” pytanie. Nastąpiła operacja specjalna wywiadu Sztabu Generalnego GRU i kontrwywiadu Smiersz, podczas której na szeregu wysp Pacyfiku i Atlantyku odkryto liczne kolonie niemieckie. Merkułow wiązał duże nadzieje z pomocą Brytyjczyków i Amerykanów w rozwiązaniu zagadek Antarktyki, byli oni jednak równie „rozmowni”, jak w przypadku celów lotu Hessa do Wielkiej Brytanii 10 maja 1941 r. Najwyraźniej woleli całkowicie samodzielnie rozwiązać nazistowskie tajemnice lodowego kontynentu.

Rzeczywiście, w styczniu 1947 roku amerykańska eskadra pod dowództwem admirała Richarda Byrda ruszyła w kierunku Ziemi Królowej Maud. Jednak doskonale wiesz już, z czym musieli się tam zmierzyć Jankesi.

 

Moje 3 grosze

 

Historia Operation High Jump jest wciąż otoczona mgłą tajemnicy. Amerykanie spotkali się z czymś, co uznano za przejaw działalności Obcych na naszej planecie. Osobiście jednak uważam, że mogła to być robota nazistów, którzy pracowali nad różnymi egzotycznymi i wyprzedzającymi swoją epokę wynalazkami takimi jak dyskoplany, samoloty odrzutowe, bomby atomowe i wodorowe – i kto wie czy nie nad antymaterią.

Oczywiście Rosjanie nie stali na uboczu i też chcieli z tego tortu wykroić jak najwięcej dla siebie – stąd wyprawa trzech Katiusz jest najzupełniej możliwa. Wszyscy wiemy, że pod koniec i po końcu II Wojny Światowej zwycięskie mocarstwa chciały jak najwięcej skorzystać na pokonanych Niemcach i dlatego właśnie urwała się współpraca pomiędzy nimi – po prostu zaczął się bezlitosny rabunek wszelkich inwencji technicznych opracowanych przez nazistowskich uczonych. Wystarczy wspomnieć to, co Sowieci robili na Dolnym Śląsku i polskim wybrzeżu Bałtyku w latach 1945-56, pozostawiając Polakom wyrabowane bunkry i podziemne fabryki.

Ale to już inna historia i temat z innej ballady… 

 

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz



[1] Martin Bormann zginął na ulicach Berlina 2 maja 1945 r.