Powered By Blogger
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Antarktyda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Antarktyda. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 30 czerwca 2024

Tajemnicze anomalie na Antarktydzie

 

Lokalizacja Ziemi Wilkesa na Antarktydzie

 

Andrzej Kotowiecki

 

Anomalia grawitacyjna Wilkes Land (Ziemia Wilkesa), została po raz pierwszy odnotowana w latach 1959-60. Znajduje się w północnej części Ziemi Wiktorii w sektorze Oceanu Spokojnego we Wschodniej Antarktydzie, 1400 km na zachód od Morza Rossa i wyśrodkowana na S 70°00’- E 140°00’. Pierwotnie została opisana na podstawie naziemnych badań sejsmicznych i grawitacyjnych i oszacowana wówczas na średnicę 243 km. Te oryginalne dane są teraz uzupełniane danymi z badań radiodźwiękowych w powietrzu, badań grawitacyjnych, badań magnetycznych w powietrzu i zdalnego satelity. Te nowe dane pozwalają nam rozszerzyć oryginalne dane i ujawnić, że struktura ma średnicę około 510 km. Towarzyszą tej anomalii strumienie lodowe i chaotycznie zaburzony obszar lądolodu, który ma subglacjalną rzeźbę topograficzną ≥1500 m i wykazuje ujemną anomalię grawitacji swobodnego powietrza związaną z większą centralną dodatnią anomalią grawitacji w powietrzu swobodnym. Cecha ta została opisana jako struktura wulkaniczna, intruzja magmowa, starożytny diapir magmowy, subglacjalny basen sedymentacyjny, lodowcowo zerodowana dolina subglacjalna, obiekt tektoniczny i krater po uderzeniu meteorytu. Naukowcy ponownie badają ten obiekt na podstawie tych danych zbiorczych, kładąc nacisk na znaki, wielkości i wzorce anomalii grawitacyjnych w powietrzu, wielkości i wzorce sygnatury magnetycznej oraz wielkość, kształt, wymiary i morfologię struktury. Ten rozszerzony pogląd znacznie wzbogaca oryginalny opis dostarczony w momencie odkrycia i sugeruje kilka wyjaśnień pochodzenia anomalii w Ziemi Wilkesa. Jednak znaczenie tej cechy polega nie tylko na określeniu jej pochodzenia, ale także na fakcie, że ta część basenu podlodowcowego Wilkes jest jedną z najważniejszych regionalnych geoid ujemnych i związanych z nią anomalii grawitacyjnych na kontynencie antarktycznym. Należy pamiętać, że od momentu odkrycia Antarktydy do dziś ta część naszej planety pozostaje prawdziwą tajemnicą. Nawet dzisiaj pod kilometrami lodu kryje się wiele tajemnic, o których ludzkość nic nie wie. Za najciekawszą właśnie zagadkę uważa się obecnie tę anomalię grawitacyjną, która znajduje się w rejonie Ziemi Wilkesa. Kiedy satelita NASA przeleciał nad tym obszarem w 2002 roku, zarejestrował dziwny impuls. Pochodził z przestrzeni pod lodem, której średnica wynosiła około 500 kilometrów. Grupa naukowa kierowana przez profesora Ralpha von Frese w 2006 roku stwierdziła, że znalazła ogromny krater. Zawierał niezrozumiałą gęstą masę, której szerokość wynosiła około 300 kilometrów. W tym przypadku masa weszła głęboko w krater na prawie 850 metrów. Niektórzy eksperci sugerują, że wewnątrz krateru może chować się metalowy przedmiot. Naukowcy uważają, że pod kilometrami lodu na Antarktydzie znajdują się pozostałości gigantycznej asteroidy. Ale jednocześnie pozostaje tajemnicą, w jaki sposób Ziemia pozostała nienaruszona po zderzeniu z tak niewiarygodnie dużym obiektem. Naukowcy uważają, że pod lodem Antarktydy kryje się ogromny obiekt, który może zmienić nasze rozumienie historii. Niektórzy badacze uważają, że to pozostałości naprawdę masywnej asteroidy, ponad dwukrotnie większej niż kosmiczna skała Chicxulub, która zniszczyła dinozaury. Jeśli to wyjaśnienie jest prawdziwe, może to oznaczać, że ta zabójcza asteroida spowodowała wyginięcie permsko-triasowe, które zabiło 96 procent ziemskich stworzeń morskich i do 70 procent organizmów kręgowców żyjących na lądzie. Specjalny zespół naukowców stwierdził też, że od kilkudziesięciu lat donoszono o anomalnych sygnałach grawitacyjnych w powietrzu na kontynencie Antarktydy i wokół niego. Najnowsza badania Antarktyczne pola grawitacyjnego z połaci zaśnieżonych w tych polach i wspierające dane z satelitów krążących wokół Ziemi ujawniają odrębne regiony obu ujemne i dodatnie anomalie grawitacyjne na wolnym powietrzu. Dane z tych obserwacji umożliwiły naukowcom skonstruowanie anomalii grawitacyjnej w wolnym powietrzu mapy Antarktydy. Ujemne anomalie grawitacyjne w powietrzu występują głównie na kontynencie antarktycznym, w szczególności w Ziemi Wilkesa, Sektory Morza Rossa, środkowego kontynentalnego i Morza Weddella. Stwierdzono, że dodatnie anomalie grawitacyjne w powietrzu występują głównie w sektorach przybrzeżnych okołokontynentalnych. Chociaż każdy z tych obszarów anomalii zapewnia doskonałe możliwości do dalszych badań, w tym do identyfikacji przyczyn ujemnych i dodatnich anomalii grawitacyjnych na wolnym powietrzu, szczególną uwagę zwraca się na ujemną anomalię grawitacyjną na wolnym powietrzu tereny kontynentu właściwego. Zidentyfikowano trzy potencjalne źródła ujemnych anomalii grawitacyjnych w powietrzu: płaszcz, litosferę i skorupę. Badanie zmian gęstości indukowanych termicznie w płaszczu na podstawie tomografii sejsmicznej oraz analiza związanych z płaszczem.

Wiadomym jest też, że głęboko pod lodowcami Antarktydy są rzeki słodkiej wody a ostatnio na głębokości 500 metrów od lodem naukowcy odkryli żyjące skorupiaki. To wszystko sugeruje również, że życie może przybierać różne formy i przetrwać w niewyobrażalnych warunkach nie tylko na naszej Ziemi.

Chociaż naukowcy nie otrzymali żadnych dokładnych informacji o dziwnym obiekcie, teoretycy spiskowi oferują swoje wersje. Wielu jest przekonanych, że w rejonie Ziemi Wilkesa rozbił się ogromny statek kosmiczny obcych. Inni uważają, że bazę zbudowali w tym miejscu kosmici. Mogę również do tego jeszcze dorzucić swoje trzy grosze, że była to Atlantyda lub Baza Anunaków czy też jest to wejście do pustego wnętrza Ziemi .

Ale jest jeszcze inna bardzo ważna wiadomość do tej tajemnicy. Otóż, w 1946 roku sekretarz marynarki James Forrestal mianował adm. Byrda oficerem odpowiedzialnym za projekt Antarctic Developments Project. Czwarta ekspedycja antarktyczna Byrda nosiła kryptonim Operation Highjump. Była to największa do tej pory ekspedycja antarktyczna, która miała trwać 6–8 miesięcy. Wyprawę wspierały duże siły morskie (oznaczone Task Force 68), dowodzone przez kontradmirała Richarda H. Cruzena. Użyto trzynastu okrętów wsparcia Marynarki Wojennej USA (oprócz flagowego USS Mount Olympus i lotniskowca USS Philippine Sea), sześciu śmigłowców, sześciu łodzi motorowych, dwóch wodnosamolotów i 15 innych samolotów. Łączna liczba zaangażowanych pracowników wyniosła ponad 4000 osób. Armada dotarła do Morza Rossa 31 grudnia 1946 roku i przeprowadziła badania powietrzne obszaru o połowę mniejszego od Stanów Zjednoczonych, rejestrując 10 nowych pasm górskich. Głównym obszarem objętym badaniem była wschodnia linia brzegowa Antarktydy od 150° na wschód do południka Greenwich. Właśnie ten obszar, gdzie występuje anomalia. Operacja Highjump operowała nawet w Oazie Bungera.  Pierwszym człowiekiem, który wylądował w niej (na tafli jednego z jezior) był pilot David Bunger, na którego cześć nazwano oazę. W 1956 roku odwiedziła ją wyprawa sowiecka z niedalekiej (~350 km) stacji Mirnyj, która założyła tam sezonową bazę Oazis. W styczniu 1959 roku została ona oddana Polsce i przemianowana na stację im. A.B. Dobrowolskiego, ale ze względu na trudny dostęp była wykorzystywana tylko sporadycznie. W lecie 1985/86 Australijczycy założyli stację Edgeworth David kilka kilometrów na zachód od stacji Dobrowolskiego. Rosjanie mają tam również stację sezonową Oasis 2. Po 42-letniej nieobecności Polacy wrócili w tym roku do Stacji Dobrowolskiego. Była to IV Wyprawa Geofizyczna.

 

Warto przy okazji wspomnieć jeszcze o jednym polskim wątku. Otóż w  roku 1925 Jan Nagórski, - Polak który pierwszy latał nad Arktyką, otrzymał list od amerykańskiego badacza polarnego Richarda Byrda, który wybierał się właśnie na podbój Bieguna Północnego. List był zaadresowany do magistratu miasta stołecznego Warszawy do działu ewidencji ludności. List ten Jan Nagórski otrzymał z opóźnieniem. Zawierał on prośbę o informacje, o dane i warunki meteorologiczne w Arktyce. Z listu wynikało, że przygotowania była bardzo sumienne i drobiazgowo przez Byrda wyprawa. Wkrótce też, bo w 1926 roku samolot Byrda  przeleciał nad Biegunem Północnym

W trakcie amerykańskiej operacji Admirał Byrd udzielił wywiadu Lee van Atta z International News Service na pokładzie okrętu dowodzenia ekspedycji USS Mount Olympus, w którym omówił wnioski wyciągnięte z operacji. Wywiad ukazał się w dniu 5 marca 1947roku w wydaniu chilijskiej gazety „El Mercurio” w którym można było przeczytać m.in:

Admirał Richard E. Byrd ostrzegł dziś, że Stany Zjednoczone powinny przyjąć środki ochrony przed możliwością inwazji na kraj przez wrogie samoloty nadlatujące z regionów polarnych. Admirał wyjaśnił, że nikogo nie straszył, ale okrutna rzeczywistość jest taka, że ​​w przypadku nowej wojny Stany Zjednoczone mogą zostać zaatakowane przez samoloty przelatujące nad jednym lub dwoma biegunami. To oświadczenie zostało złożone jako część podsumowania jego własnych doświadczeń polarnych, w ekskluzywnym wywiadzie dla International News Service. Mówiąc o niedawno zakończonej wyprawie, Byrd powiedział, że najważniejszym rezultatem jego obserwacji i odkryć jest potencjalny wpływ, jaki mają one na bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych. Fantastyczna szybkość, z jaką kurczy się świat – przypomniał admirał – jest jedną z najważniejszych lekcji, jakie wyciągnięto podczas jego ostatnich eksploracji Antarktyki. Muszę ostrzec rodaków, że skończył się czas, kiedy mogliśmy schronić się w naszej izolacji i liczyć na pewność, że odległości, oceany, bieguny są gwarantem bezpieczeństwa.

 W 1948 roku Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych wyprodukowała film dokumentalny o operacji Highjump zatytułowany „The Secret Land”. Film pokazuje nagranie akcji na żywo z operacji, wraz z kilkoma odtworzonymi scenami. Zdobył Oscara dla najlepszego filmu dokumentalnego. W dniu 8 grudnia 1954 roku Byrd pojawił się w programie telewizyjnym Longines Chronoscope. Udzielił wywiadu Larry’emu LeSueurowi i Kennethowi Crawfordowi na temat jego antarktycznych podróży i stwierdził, że Antarktyda w przyszłości stanie się najważniejszym miejscem na świecie dla nauki. W ramach wielonarodowej współpracy na rzecz Międzynarodowego Roku Geofizycznego (IGY) 1957-58, Byrd został mianowany oficerem odpowiedzialnym za operację Deep Freeze I marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych w latach 1955-56, która ustanowiła stałe bazy antarktyczne w McMurdo Sound w Zatoce Wieloryba i biegun południowy. Była to ostatnia podróż Byrda na Antarktydę i zapoczątkowała stałą obecność wojskową USA na Antarktydzie. Byrd spędził tylko tydzień na Antarktydzie, a powrót do Stanów Zjednoczonych rozpoczął 3 lutego 1956 roku. Zimą 1947 roku admirał Richard E. Byrd rzekomo odbył tajną misję po której twierdził, że widział wcześniej nieznaną krainę z lasami, a nawet prehistorycznymi zwierzętami. Co jeszcze bardziej niesamowite, napotkał latające dyski zaawansowanej technologicznie cywilizacji ukrytej głęboko w pustej Ziemi. Ta niesamowita przygoda ujawnia się w pamiętniku Byrda, którego brakowało przez wiele lat. Czy został zapieczętowany przez rząd USA w obawie przed nawiedzonym przesłaniem przekazanym Byrdowi przez mieszkańców pustej Ziemi? A może prawda jest jeszcze bardziej szokująca?

Teraz wiemy, że w czasie, o którym mowa w zaginionym dzienniku Byrda, faktycznie był częścią misji marynarki wojennej na Antarktydę, zwanej Operacją Highjump. Ta misja mogła być ogromną operacją mającą na celu odkrycie tajnej nazistowskiej twierdzy ukrytej na Antarktydzie… twierdzy, która rzekomo miała związek z poszukiwaniami przez Hitlera wejścia do pustej Ziemi. To jest tajemnica. Jaki jest sekret zaginionego pamiętnika admirała Richarda E. Byrda? Czy ukrywanie przez Byrda poszukiwań ostatnich pozostałości Trzeciej Rzeszy to rządowa dezinformacja? A może jest to ostrzeżenie dla mieszkańców świata żyjących na powierzchni… „Zmień swoje wojownicze sposoby, zanim będzie za późno”.  Zaginiony pamiętnik (Missing Diary) admirała Richarda E. Byrda to w zasadzie (sic!!!!) szokujące ujawnienie tajemnicy Pustej Ziemi i możliwego tajnego pochodzenia UFO, które zostało nazwane „Największym sekretem od czasu projektu Manhattan”.

Cóż, już bez fantazjowania in teorii spiskowych,  czas i dalsze badania pokażą co tak naprawdę powoduje te anomalie.

 

Zródła:

 

    Under the ice of Antarctica, a mysterious 300-kilometer metal object is hidden,https://flipboard.com/article/under-the-ice-of-antarctica-a-mysterious-300-kilometer-metal-object-is-hidden/f-1a14a58b7a%2Fanomalien.com  – (dostęp 16-06-2022)

    John G. Weihaupt, Alan Rice, and Frans G. Van der Hoeven, Gravity anomalies of the Antarctic lithosphere, LITHOSPHERE; v. 2; no. 6; p. 454–461., https://watermark.silverchair.com/454.pdf?token=AQECAHi208BE49Ooan9kkhW_Ercy7Dm3ZL_9Cf3qfKAc485ysgAAApIwggKOBgkqhkiG9w0BBwagggJ_MIICewIBADCCAnQGCSqGSIb3DQEHATAeBglghkgBZQMEAS4wEQQM9iy393aLKAlsQYAPAgEQgIICRRbje1lhhP49M642JhIAEz1uilNHJUNWDWKdlkSvoZF3Xo6Zhs-m0Iw3BiwY8NB1F9KcqFk-_RLkFfWpF-m5suEEwv-_dzioTNABB0NKC8YdgBV6KXD5FPynH5OGjhiG-8nwS4YViWIxxigvijF91wGMuZbbK7Rp0dzrXzkdLMw8AA-fJqoaqtw75pzTOIXUyVZN8xz_p89qc95s7ELpUC0uEUhXsJCOAAUxTtOxuuXKRrGuR2nDdHgPZh7EbPVlg1zfD5e7KLMcAalxBtuP59MV0rMZkNBz_NNhNo_R7sdg9CKLMialAUeB5hIU0v5tz_xbWACrHOk_hfBV75c2JemqTQqgs0iSZs-Ioo8njS7HeO_Chqsle5K5U-oLMDW_eViY7SoPaWGo51AAsd9JDa66M3r5YyupE6DLgijC_OtLB6TR_TGxWsQ0hHZCQ8q4o8Y6MSjkgrp6kuSF0hr9CBMUsRg-SBK_CGPzOOLe19uD68FAK98fPwVSHFu0ozMYVloWabt7MHgJgfp91K4tE2a6O7HVPPZU2m_KSLcRFdzxZH3v0_HfUW204gzIkDDaa60ljRcxpeRiQMuDpYOPyBaDYzavP-FvYYwfPg_GSp16uFy7CeBWp1DMVV0Bn9reEoZHgLP1uQYe-hiADZl60htoRAWyjNt4-7FqH3CTR3K1XJPENqGl2EF6f8LA7DCLFVWifuFS1Pl19SpekbYZft_UxHYLinx4aYRVF5tId1BQjgYMLirIeVx4yaTrfDAQn6YODo9b   – (dostęp 16-06-2022)

    Tylko Nauka.pl, 300-kilometrowy metalowy obiekt ukrywa się pod lodem Antarktydy

    https://tylkonauka.pl/wiadomosc/300-kilometrowy-metalowy-obiekt-ukrywa-sie-pod-lodem-antarktydy-   0?fbclid=IwAR3VoZIhUgbWQvOyHpGZF8TFlcPe23bVT0mfaDEOPKr7hV5IRBPdZG1Xh2Y   – (dostęp 16-06-2022)

    John G. Weihaupt, Frans G. Van Der Hoeven, Frederick B. Chambers, Claude Lorius, John W. Wyckoff, Devin Castendyk, The Wilkes Land Anomaly revisited (Anomalia na Ziemi Wilkesa ponownie), Published online by Cambridge University Press:  14 January 2015, Antarctic Science, Volume 27 Issue 3, https://www.cambridge.org/core/journals/antarctic-science/article/abs/wilkes-land-anomaly-revisited/44DCA3FC303E6FF82CD3259AD41A2437# ( dostęp 16-06-2022, do artykułu jest dołączona pokażna lista materiałów żródłowych) – (dostęp 16-06-2022)

    Admiral Richard E. Byrd’s Missing Diary: A Flight To The Land Beyond The North Pole Into The Hollow Earth (Paperback), A Zontar Press Book, SBN: 9781548623180, ISBN-10: 1548623180

niedziela, 21 kwietnia 2024

„Katiusze” płyną na Antarktydę

 


Wiktor Bumagin

 

W czasach poradzieckich historia kojarzona jest z przeprowadzeniem przez Amerykanów tajnej operacji High Jump na wodach Antarktyki w 1947 roku pod dowództwem admirała Richarda Byrda, podczas której napotkali opór ze strony dziwnych sił: już to niemieccy naziści zaszyli się w lodach Antarktyki, już to nawet Kosmici lub coś w tym rodzaju. Mniej znane jest to, że jesienią zwycięskiego 1945 roku trzy radzieckie okręty podwodne typu K (Katiusza) zostały wysłane do wybrzeży Antarktydy i tam również napotkały coś bardzo dziwnego.

 

Zwłoki w bunkrze

 

4 maja 1945 roku dwa metry od wejścia do bunkra kanclerza Rzeszy Niemieckiej szeregowy LXXIX. Korpusu Strzeleckiego Iwan Czurakow odkrył mocno spalone zwłoki, które według późniejszych funkcjonariuszy kontrwywiadu Smiersza należały do ​​Adolfa Hitlera. Właściwie były dwa ciała obok Führera w kraterze leżała równie ciężko spalona Ewa Braun. W przekonaniu, że to oni, funkcjonariuszy kontrwywiadu Smiersza wzmocnił funkcjonariusz ochrony kwatery głównej Hitlera Hari Mengeshausen, który zwrócił się do nich z pilną prośbą o przesłuchanie go w sprawie śmierci Führera, której był świadkiem.

Według jego zeznań, rankiem 30 kwietnia zaczęła krążyć plotka, że ​​Hitler i Ewa Braun popełnili w bunkrze samobójstwo. Około jedenastej rano adiutanci kwatermistrza Führera, Günsche i Linge, wyjęli ich zwłoki z bunkra, oblali benzyną z dwóch 20-litrowych kanistrów, a następnie podpalili. Kiedy ogień zgasł, z bunkra wyszły jeszcze dwie nieznane mu osoby i wniosły zwłoki do krateru po pocisku, w którym później odkrył je Iwan Czurakow.

Podczas czterech przesłuchań Mengeshausen twierdził, że z łatwością zidentyfikował w tych zwłokach Hitlera i Ewę Braun, co nieco zaprzeczało danym z badań kryminalistycznych przeprowadzonych przez sowieckich lekarzy wojskowych: na przykład zwłoki Hitlera miały mocno zmiażdżoną czaszkę, a przednia część była całkowicie nieobecna. Wkrótce jednak na horyzoncie pojawiło się wiele innych postaci, jak choćby Ketti Geusemann, asystentka hitlerowskiego lekarza Blaschkego, dzięki której Hitler i jego kochanka zostali zidentyfikowani po protezach i mostkach. Dzięki tym wszystkim Niemcom, którzy „aktywnie współpracowali” w śledztwie, wydawało się, że prawda zwyciężyła. Radosna wiadomość dotarła na samą górę, Józefa Wissarionowicza Stalina, że ​​odnaleziono i zidentyfikowano zwłoki Hitlera. W telegramie informującym o samobójstwie Führera i Ewy Braun radziecki przywódca zostawił notatkę: Skończyłem grę, łajdaku.

 

Misja towarzysza Mierkułowa

 

Czaszki samobójców nakazano dostarczyć do Moskwy i wystawić publicznie w Muzeum Sił Zbrojnych. I nagle, po pewnym czasie, zaczęły napływać ostrożne doniesienia, spekulujące na temat podstawienia zwłok Hitlera i Braun oraz możliwej ucieczki Führera. Komisarz Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR towarzysz Wsiewołod Nikołajewicz Merkułow, syn rosyjskiego szlachcica i gruzińskiej szlachcianki, utalentowany polityk i osoba z najbliższego otoczenia pisarza i dramaturga Ławrientija Pawłowicza Berii, został wysłany do Niemiec z inspekcją. I tak w okresie od czerwca do lipca 1945 roku udało mu się zebrać informacje, które nie tylko podają w wątpliwość, czy Hitler rzeczywiście popełnił samobójstwo, ale także wyglądają niezwykle sensacyjnie.

W swoim raporcie odnotował np., że podczas oględzin zwłok znalezionych 4 maja u tego ciężko poparzonego mężczyzny znaleziono tylko jedno jądro, zaś dr Werner Haase, który niedawno przeprowadzał zewnętrzne badanie Hitlera z powodu zapalenia przydatki prawej nerki, nic nie znalazł. - Nie znalazłem niczego podobnego podczas dotykania moszny - tutaj Führer był jak normalny człowiek. Ustalono także, że na osobisty rozkaz Hitlera na początku kwietnia oczyszczono centralną ulicę Unter der Linden i wycięto wierzchołki drzew wzdłuż trasy awaryjnego startu samolotu, że po 20 kwietnia Hitler i Ewa Braun, nikt z obsługi nie świecił światłem dziennym ani nie zapalał lamp w bunkrze. Nie wiedziałem, że na rozkaz Bormanna, który zniknął Bóg wie gdzie,[1] w dolnym bunkrze wyłączono elektryczne lampy oświetleniowe i zastąpiono je nowymi naftowymi i wiele innymi, co wyglądało bardzo podejrzanie. Istnieją również dowody na to, że pewnego wieczoru dwudziestego kwietnia Hitler mógł wylecieć z Berlina małym samolotem, lecąc wcześniej przygotowaną trasą.

Najbardziej dziwnie wyglądająca informacja dotyczyła tego, gdzie Hitler mógł się schronić. 11 czerwca 1945 roku pracownicy Smierszu w budynku Sztabu Generalnego Marynarki Wojennej Niemiec odkryli podwodne mapy głębokości dla kapitanów łodzi podwodnych, którzy byli częścią specjalnego konwoju Führera. Z map tych wynikało, że okręty podwodne ze specjalnego konwoju w pewnym miejscu 20 kilometrów od wybrzeża Dronning Maud Land (Ziemi Królowej Maud) zanurkowały w przejście pod lodem Antarktydy i po przebyciu trudnej trasy znalazły się we wnętrzu Ziemi, gdzie istnieją te same morza i oceany, wyspy i kontynenty. Na mapach wskazano także podziemne miasto „Nowy Berlin”.

Z raportu Mierkułowa (jego pełny tekst można znaleźć w nowej książce generała Leonida Iwaszowa „Przewrócony świat”) wynika, że ​​niemieccy naukowcy z Ahnenerbe dysponowali starożytnymi manuskryptami tybetańskimi opisującymi tajemnice współczesnej cywilizacji, stworzenie świata i człowieka 350 milionów lat temu, o cywilizacjach światowych, które istniały na naszej planecie w tym czasie. Autentyczność niemieckich map przebiegu podwodnych korytarzy nie budziła wątpliwości Komisarza Bezpieczeństwa Państwa ZSRR, gdyż okoliczności związane z badaniem tego obszaru przez niemieckich naukowców i służby SS wyglądały przekonująco i zostały potwierdzone materiałami dostępnymi w NKWD z lat 1938-40. Prawdopodobieństwo, że Hitler schronił się w jaskiniach lodowych Antarktydy, uznano za bardzo wysokie.

 

U wybrzeży Antarktydy

 

Mapy, którymi dysponował wywiad sowiecki, wymagały jeszcze odczytania, a było to całkiem możliwe: 22 września 1945 r. oficerowie kontrwywiadu Smiersza zatrzymali adiutanta dowódcy 21. Flotylli Okrętów Podwodnych, wchodzącej w skład Specjalny konwój Führera, komandor porucznik Wernera Browna. Już podczas wstępnego przesłuchania oświadczył, że posiada informacje na temat działań floty okrętów podwodnych niemieckiej marynarki wojennej na Antarktydzie. Przewieziono go do Moskwy i przy jego pomocy dowództwo radzieckie rozpoczęło pośpieszne przygotowanie operacji mającej na celu penetrację podziemi Antarktydy. Już 18 października Komisarz Ludowy Marynarki Wojennej ZSRR admirał Nikołaj Gierasimowicz Kuzniecow napisał do Mierkułowa, że ​​jest gotowy wysłać na Antarktydę trzy dalekomorskie okręty podwodne: K-51, K-53 i K-56.

Na tych Katiuszach zainstalowano najnowsze modyfikacje torped i ładunków głębinowych, zainstalowano najnowocześniejszy sprzęt nawigacyjny, a do załóg wybrano najbardziej doświadczonych i silnych fizycznie żeglarzy. Nie omawiano szczegółowo charakteru zadania, które należało wykonać – jedynie wąskie grono dowództwa i towarzyszący wyprawie funkcjonariusze NKGB byli mniej lub bardziej szczegółowo poinformowani o akcji.

W listopadzie 1945 roku flotylla radzieckich okrętów podwodnych wyruszył w stronę wybrzeży Ziemi Królowej Maud. Większa część podróży Katiuszy odbyła się na powierzchni. Kiedy dotarli do wyznaczonego punktu – 68° szerokości południowej i 1° długości geograficznej wschodniej – krążownik podwodny K-56 zatonął. Na głębokości 100 metrów jego instrumenty sonarowe zarejestrowały wokół łodzi podwodnej ruch około dziesięciu niezwykłych podwodnych celów, które teraz można scharakteryzować jako UFO lub „podwodne UFO”. Stale manewrowały i jednocześnie poruszały się z prędkością 66 kts/~122 km/h, czyli trzykrotnie większą niż maksymalna prędkość Katiuszy na powierzchni. Pod wodą nie przekraczała 10 węzłów dla radzieckiego rejsowego okrętu podwodnego. Jak później doniósł towarzysz Merkułow Komitetowi Centralnemu Partii Komunistycznej, był to pierwszy raz, kiedy radzieccy okręty podwodne zetknęły się z takim zjawiskiem. Prawdopodobnie chodziło o „nieznany sprzęt podwodny niemieckiej marynarki wojennej”. Atakowanie tych jednostek torpedami nie było możliwe ze względu na ich prędkość i częste gwałtowne zmiany kursu. Musieli zawrócić. Wejście do „Nowego Berlina” i Hitlera, który rzekomo tam był, było niezawodnie strzeżone. Nie jest tylko jasne przez kogo.

Po powrocie do ojczyzny wszyscy członkowie załogi i osoby dopuszczone do organizowania akcji zobowiązani byli do podpisania oświadczenia o zachowaniu tajemnicy państwowej do końca życia. Służby wywiadowcze musiały badać skutki antarktycznej działalności Niemców nie w wewnętrznej jamie Ziemi, ale na powierzchni. Mając nadzieję znaleźć odpowiedź na „wewnętrzne” pytanie. Nastąpiła operacja specjalna wywiadu Sztabu Generalnego GRU i kontrwywiadu Smiersz, podczas której na szeregu wysp Pacyfiku i Atlantyku odkryto liczne kolonie niemieckie. Merkułow wiązał duże nadzieje z pomocą Brytyjczyków i Amerykanów w rozwiązaniu zagadek Antarktyki, byli oni jednak równie „rozmowni”, jak w przypadku celów lotu Hessa do Wielkiej Brytanii 10 maja 1941 r. Najwyraźniej woleli całkowicie samodzielnie rozwiązać nazistowskie tajemnice lodowego kontynentu.

Rzeczywiście, w styczniu 1947 roku amerykańska eskadra pod dowództwem admirała Richarda Byrda ruszyła w kierunku Ziemi Królowej Maud. Jednak doskonale wiesz już, z czym musieli się tam zmierzyć Jankesi.

 

Moje 3 grosze

 

Historia Operation High Jump jest wciąż otoczona mgłą tajemnicy. Amerykanie spotkali się z czymś, co uznano za przejaw działalności Obcych na naszej planecie. Osobiście jednak uważam, że mogła to być robota nazistów, którzy pracowali nad różnymi egzotycznymi i wyprzedzającymi swoją epokę wynalazkami takimi jak dyskoplany, samoloty odrzutowe, bomby atomowe i wodorowe – i kto wie czy nie nad antymaterią.

Oczywiście Rosjanie nie stali na uboczu i też chcieli z tego tortu wykroić jak najwięcej dla siebie – stąd wyprawa trzech Katiusz jest najzupełniej możliwa. Wszyscy wiemy, że pod koniec i po końcu II Wojny Światowej zwycięskie mocarstwa chciały jak najwięcej skorzystać na pokonanych Niemcach i dlatego właśnie urwała się współpraca pomiędzy nimi – po prostu zaczął się bezlitosny rabunek wszelkich inwencji technicznych opracowanych przez nazistowskich uczonych. Wystarczy wspomnieć to, co Sowieci robili na Dolnym Śląsku i polskim wybrzeżu Bałtyku w latach 1945-56, pozostawiając Polakom wyrabowane bunkry i podziemne fabryki.

Ale to już inna historia i temat z innej ballady… 

 

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz



[1] Martin Bormann zginął na ulicach Berlina 2 maja 1945 r.

piątek, 19 kwietnia 2024

Największy sekret XX wieku

 


Wiktor Bumagin

 

W latach 1901-1904 Anglik Robert F. Scott przeprowadził swoją pierwszą wyprawę na Antarktydę. Eksplorował morze i lodowiec Rossa, zebrał obszerny materiał na temat geologii, flory i fauny oraz minerałów. Wyprawa podjęła także próbę penetracji głębi lądu. Podczas wypadu 40-50 kilometrów od wybrzeża Scott odkrył dużą skałę, na szczycie której znajdowała się dobrze wykonana dziura, starannie zamaskowana wyciętymi grubymi płytami lodu. Zaskoczeni tym, co zobaczyli, Scott i jego towarzysze odsunęli kilka płyt, po czym zobaczyli schody ze stalowych rur prowadzące w dół. Zdumienie Brytyjczyków rosło z każdą minutą. Długo wahali się, czy zejść na dół, ale w końcu podjęli ryzyko.

Na głębokości ponad 40 metrów odkryto pomieszczenia, w których nieznane osoby wyposażyły ​​bazę żywnościową w produkty mięsne, a w specjalnych pojemnikach leżała starannie złożona ocieplana odzież. Podczas dokładnych oględzin nieoczekiwanie znaleziono na jednej z kurtek naszytą metkę z napisem Artel krawiecki Jekaterynburga Elisey Matveev. Po obejrzeniu wszystkich ubrań Scott zdał sobie sprawę, że wszystkie metki zostały starannie odcięte, aby zachować incognito prawdziwych właścicieli. Jednak pozostawioną przez czyjeś zaniedbanie naklejkę i, co najważniejsze, napis z niej, Scott wpisał do swoich dokumentów.

Przybywając na kontynent, podróżnicy przez długi czas nie odważyli się opowiedzieć opinii publicznej o tajemniczej piwnicy, czyli krypcie, wyposażonej przez Rosjan na lodowatej pustyni; ale w swoim raporcie z prac wyprawy Scott szczegółowo opowiedział o znalezisku. Wkrótce materiały, które przekazał Brytyjskiemu Towarzystwu Geograficznemu, zniknęły. Co więcej, jego ostrożni towarzysze, nieustannie przesłuchiwani, wzruszali ramionami, twierdząc, że to wszystko to nic innego jak fikcja, legenda dla tych, którzy są zbyt ciekawi. Najwyraźniej dokumenty te zostały skradzione przez szpiegów tajnych służb Imperium Rosyjskiego.

Antarktyda, jak wiadomo, została odkryta w styczniu 1820 roku przez rosyjską wyprawę F. F. Bellingshausena i M. P. Łazariewa na żaglowcach Wostok i Mirny. W latach 1831–1833 angielski nawigator J. Biscoe opłynął Szósty Kontynent. W latach 1838–1842 zorganizowano trzy wyprawy do wybrzeży Antarktydy: francuską, amerykańską i angielską. Nowy statek pojawił się u wybrzeży lodowego kontynentu dopiero w 1873 roku. Wynikało to w dużej mierze z faktu, że podczas pierwszych wypraw żeglarze zetknęli się z tajemniczymi, nieznanymi dotąd zjawiskami na skrajnych południowych szerokościach geograficznych. Możliwe jednak, że Rosjanie nie przerwali badań na Antarktydzie.

Już na początku XX wieku szef wywiadu osobistego cesarza Mikołaja II, hrabia A.G. Kankrin, wraz z wiceadmirałem S.O. Makarowem, po przestudiowaniu wcześniej tajnego dokumentu Bellingshausen, sporządził notatkę naukową dla imperatora. Był właśnie w drodze do swojego kuzyna, cesarza niemieckiego Wilhelma II. Kuzyni wzięli udział w przeglądzie okrętów floty niemieckiej, a także okrętów rosyjskich, które przybyły z przyjacielską wizytą.

Po uroczystościach i wspólnej paradzie obu flot bracia królewscy przeszli na emeryturę, a cesarz Imperium Rosyjskiego zaproponował cesarzowi współpracę we wspólnej eksploracji Szóstego Kontynentu. Wilhelm II dokładnie przestudiował projekt wspólnej eksploracji lądu i budowy obiektów na Antarktydzie, po czym się zgodził na to. Jak pisze Olga Greig w swojej książce „Sekretna Antarktyda”, to historyczne porozumienie między obydwoma monarchami zapoczątkowało wzajemną współpracę w rozwoju Antarktydy. Współpraca, która nie ustała pomimo wszystkich trudności XX wieku. Nie zostało to przerwane nawet wtedy, gdy do władzy w Rosji doszli bolszewicy, a w Niemczech Führer. Nawet II wojna światowa nie zakłóciła tych relacji. To właśnie jest główna tajemnica XX wieku.

Sami Niemcy po raz pierwszy wyposażyli wyprawę na wybrzeża Antarktydy pod koniec XIX wieku, wysyłając tam statek Valdivia. Klęska Niemiec w I wojnie światowej na kilka lat wstrzymała wyprawy na lodowy kontynent. Ale już w 1925 roku przybył tam niemiecki statek Meteor. Dziesięć lat później Niemcy pojawili się ponownie na Antarktydzie. W 1938 roku lotnictwo niemieckie włączyło się w rozwój badań Szóstego Kontynentu. To właśnie wtedy niemieckie samoloty co 25 kilometrów zrzucały na Ziemię Królowej Maud metalowe tabliczki ogłaszające, że jest to własność Rzeszy zwana Nową Szwabią. Latem tego samego roku na wybrzeżu utworzono bazę Horsta Wessela, którą niemieccy polarnicy z szacunkiem nazywali Stacja Martina Bormanna, ponieważ towarzyszący im SS-Obergruppenführer spędzał dużo czasu na zamarzniętym brzegu morza.

Minie jeszcze trochę czasu, a Grossadmiral Dönitz powie: Moje okręty podwodne odkryły prawdziwy ziemski raj. Stworzyliśmy tam dla Führera fortecę nie do zdobycia, w której wyrośnie przyszła rasa „podziemnych Aryjczyków”. Na terenie Ziemi Królowej Maud odkryto system gigantycznych poziomych i pionowych jaskiń, galerii i tuneli, połączonych w ogromne miasto, w którym znajdował się życiodajny ozon, z jakim badacze nigdy wcześniej nie zetknęli się. Wszystko wskazuje na to, że konstrukcje te nie zostały wykonane rękami ludzkimi i były pochodzenia pozaziemskiego.[1]

Istnieją informacje, że admirał Byrd miał wówczas okazję odwiedzić ściśle tajną bazę na Antarktydzie i porozmawiać tam z generałem-pułkownikiem Luftwaffe Ernstem Udetem, który w 1941 roku został przywieziony na lodowy kontynent czterosilnikowym sowieckim bombowcem TB-7/Pe-8, na czele którego siedział wybitny stalinowski as Aleksander Gołowanow. Wymawiając angielskie słowa z lekkim akcentem, Udet nakazał zaskoczonemu admirałowi przekazać wiadomość rządowi amerykańskiemu. Niemiecki generał zażądał, aby Ameryka: ...zaprzestała testów atomowych i prób penetracji Antarktydy. W przeciwnym razie zaatakujemy terytorium USA bombami atomowymi i zniszczymy je.

Antarktyjczycy – mieszkańcy kolonii radziecko-niemieckiej – po opanowaniu pozaziemskich energii osiągnęli 100% funkcjonowanie mózgu. Byrd był wówczas zdumiony, że mężczyzna, który się przed nim pojawił, nie był ubrany w futro, ale wyszedł w niebieskim, przylegającym do ciała ubiorze, bez nakrycia głowy. I to pomimo tego, że wokół było aż  75°C na minusie. A wszystko dzięki temu, że ludzie, którzy w kontakcie ze światem równoległym przeszli zmiany psychofizjologiczne, zaczynają żyć w innych wymiarach. Mieszkańcy Antarktyki zaczęli myśleć innymi kategoriami. To w szczególności wyjaśnia, dlaczego w okresie najcięższej wojny między Niemcami a Związkiem Radzieckim niemieccy i radzieccy specjaliści na Antarktydzie nie odczuwali wobec siebie najmniejszej wrogości. Ich główną potrzebą było rozpowszechnianie unikalnej wiedzy dla dobra ludzkości. A Amerykanom udało się wówczas podpisać z nimi porozumienie w sprawie wymiany niemieckich technologii na amerykańskie surowce z gwarancjami wzajemnej nienaruszalności.

Według niektórych raportów tajemnicza kolonia antarktyczna nadal istnieje. Amerykanie w tajemnicy pomagają utrzymać jego istnienie, a sami w pełni korzystają z technologii opracowanych przez Antarktydę. Korzenie tych technologii sięgają gdzieś w równoległych światach, w przestrzeni pozaziemskiej...

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas – Leśniakiewicz



[1] Wedle innej wersji zaprezentowanej naszej w książce „Wunderland: Pozaziemskie technologie w III Rzeszy”, chodziło o Ziemię Peary’ego na Grenlandii, gdzie miała powstać tajna kwatera Hitlera.

środa, 5 kwietnia 2023

Magia lodowego świata



Igor Nikitin

 

W północnych lasach szpilkowych na gnijących liściach może się niekiedy uformować „włochaty lód” w formie pięknych włosów. Głównym warunkiem jego powstania jest pojawienie się na drewnie grzybka Exidiopsis effusa.

Przyroda jest doskonałym rzeźbiarzem. A materiału do stwarzania zadziwiających i niepowtarzalnych dzieł może jej posłużyć cokolwiek. Nawet taki kruchy i nietrwały materiał jakim jest śnieg i lód.

 


Penitentes

 

Czy wiecie, co to takiego penitentes? Najprędzej, to nie słyszeliście tego słowa, no chyba że mieszkacie na wysokich szerokościach południowych. Penitentes (albo kalgaspory) to są nadzwyczaj wysokie i cienkie ostrza, skierowane ku słońcu i składające się z lodu i śniegu, takie „jeżyki” skierowane w niebo. Najpierw penitentes zostały opisane przez Karola Darwina w 1839 roku. Znany podróżnik szedł z ekspedycją z Santiago de Chile do położonego w Argentynie miasta Mendoza. Ich droga wiodła poprzez przełęcz Picuenes w Andach i tam członkowie ekspedycji, w pełnym tego słowa znaczeniu, natknęli się na twarde i kruche, jakby sterczące z powierzchni skał, noże.

Nie tak dawno, gigantycznych rozmiarów kalgaspory zostały odkryte na lodowcu Khumbu na Mt. Everest. Wysokość niektórych sięgała do 30 m! uczeni uważają, że penitentes pojawiają się wskutek rozpadu lodowca, w czym swoją rolę grają tak promienie słoneczne jak i wiatr.

 


Błękitna rzeka

 

Myślicie, że to wszystko?  Mylicie się. Na lodach Grenlandii (powiedzieć „po ziemiach” jest eufemizmem) płynie zadziwiająca rzeka, zasilana wodami z lodowca Petermanna. Jej woda ma zadziwiający błękitny kolor i w każdy sezon zmienia ona swój bieg. Każdy szanujący się kajakarz uważa za swój obowiązek popłynąć po wodach tej rzeki. Jeśli zdecydujecie się przyjechać na Grenlandię, to obowiązkowo zwiedźcie lodowcowy kanion, którego głębina sięga 45 m, i lodowiec Słoniowa Noga. Kiedy go zobaczycie, to zrozumiecie, skąd się wzięła ta dziwna nazwa.


Archipelag Spitzbergen przykrywają wielkie lodowce, a największym z nich jest lodowiec Brosvellbreen. Na jednej z wysp zwanej Ziemią Północno-Wschodnią (z norw.: Nordaustlandet) lodowiec tworzy 20-metrowy obryw, z którego w ciepłym okresie roku (oczywiście ciepłym dla danej miejscowości) spada w dół setki wodospadów z roztopionej wody. Nie jest łatwo dostać się na Spitzbergen i to widowisko mogą oglądać nieliczni wybrani.

 


Kryształowa grota

 

Na Islandii też mamy niemało lodowców. I oto w jednym z nich, w rezultacie jego topnienia i ciągłego ściekania wody powstała zadziwiająca jaskinia, którą nazwano Krystaliczną, bądź Kryształową. Zazwyczaj z wierzchu lodowiec ma kolor biały, ale nie we wnętrzu. Pod nogami mamy grunt i lodowiec ma kolor ciemny, brudno-brązowy czy szary. Ale wystarczy tylko podnieść wzrok i ujrzycie, że sufit jest jaskrawo-błękitnego koloru. A idąc dalej szybko zrozumiecie, dlaczego jaskinia nazywa się Kryształową.

Jeżeli na Grenlandię i Spitzbergen należy udać się, kiedy jest tam ciepło, to do Kryształowej Jaskini wpuszczają wtedy, kiedy jest zimno. Lodowiec porusza się z prędkością 1 m/dzień, i w ciepłych okresach roku ściany jaskini mogą się oberwać.

 


Zamarznięta fala

 

Do następnego cudu Natury przyjdzie się nam wybrać o wiele dalej – do brzegów Antarktydy. Tam w 2007 roku amerykański uczony Tony Travoulion odkrył unikalną, jakby zastygłą w czasie falę z niebieskiego lodu.

Zgodzicie się z tym, że to co widzicie na zdjęciu jest rzeczywiście podobne do zastygłej wody. I tylko niebieski kolor lodu mówi o tym, że nie zastygała ona w jednej chwili, ale w długim okresie czasu. I tak właśnie powstała – co nie jest łatwo objaśnić, ale i nie będziemy. Po prostu cieszmy się jej pięknem!

 


Krwawy wodospad

 

Jak już jesteśmy na Antarktydzie, to jedźmy obejrzeć Krwawy Wodospad. Nazwa ta wydaje się być zbyt pompatyczna dla niewielkiego źródła wody rdzawoczerwonego koloru. I otrzymał swą nazwę dzięki kolorowi wód, a nie jakimś mistycznym wydarzeniom, tym niemniej ten strumyk zasłużył na tą nazwę.

Rzecz w tym, że woda unosi z głębin ziemi żywe mikroorganizmy, które znajdują się w wodnym zbiorniku od 1,5-2 mln lat. Analiza genetyczna wykazała, że pod warstwą lodowca Taylora żyje 17 różnych gatunków mikroorganizmów. W większości są to analogi naziemnych odpowiedników, ale w tym czasie odróżniają się od nich, co jest efektem długiego przebywania w odosobnieniu i surowych warunkach środowiskowych, oraz kompletnym braku tlenu. Jak one tam przeżyły – do dziś dniach niewyjaśniona tajemnica.

 


Pasiaste góry lodowe

 

U brzegów Antarktydy można napotkać takie niezwykłe zjawisko jak pasiaste góry lodowe. Zwykle te ogromne pływające kęsy lodu mają niebieskie lub zielone zabarwienie, ale czasami zdarzają się góry lodowe zabarwione warstwowo brązowymi, czarnymi czy żółtymi pasami. Dzieje się tak dlatego, że wierzchnia warstwa lodowca zawiera w sobie związki organiczne i minerały. Kiedy odeń odłamuje się góra lodowa i odprawia się w rejs, to wiatry i fale wymywają i wydmuchują górną warstwę, ale robią to nierównomiernie i tak powstają różnokolorowe pasy.

 

Źródło – „Tajny XX wieka” nr 11/2019, ss. 14-15

Przekład z rosyjskiego ©R.K.F. Sas-Leśniakiewicz   

czwartek, 2 czerwca 2022

Baza humanoidów pod lodami Antarktydy

 


Linda Moulton Howe publicznie oznajmiła że „Jacyś humanoidzi przebywali w bazie liczącej 34 mln lat 3,2 km pod Antarktydą”.

Linda Moulton Howe od ponad dwóch lat pracuje w towarzystwie świadka, który widział, co się tam robi. Według świadka na Antarktydzie jest coś prawie niewiarygodnego, na przykład humanoidy w masywnych strukturach zbudowanych głęboko pod powierzchnią.

Ponadto archeolodzy podjęli próbę odkrycia jedynie niewielkiej części konstrukcji. Reszta z niej jest teraz zakopana pod lodem.

Konstrukcja, według radaru, ma zarys ośmiokąta, który zajmuje ponad 62 akry, czyli 25,09 ha.

Obejrzyj poniższy film, aby uzyskać więcej informacji, i nie zapomnij dać nam znać, co myślisz. Przekaż ten post wszystkim znajomym, którzy mogą go uznać za interesujący.

Zob. film: https://youtu.be/ZlOPsidcBfo

 


Moje 3 grosze

 

Informacja ta jest bardzo ciekawa, jako że o Szóstym Kontynencie wiemy niewiele i na dobrą sprawę możemy się tam spodziewać wszystkiego – od ruin miast Dinozauroidów i atlantydzkich kolonii aż do baz Kosmitów. Niestety – wiele wskazuje na to, że ktoś się naoglądał „Predatora i Obcego” albo naczytał prozy E.A. Poëgo, R.E. Howarda, adm. R. Byrda czy W. Reeda… Problem polega na tym, że jest niezwykle trudno ją zweryfikować – nie ma podanej żadnej wskazówki, co do lokalizacji tego miejsca. A bez tego informacja ta jest niewiele warta.

Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś być może rzeczywiście znajdziemy coś ciekawego na Antarktydzie, a jak na razie, to pocieszajmy się meteorytami, które tam się znajdują w dużych ilościach…    

 

Źródło - https://news156media.com/archives/49199?fbclid=IwAR1z3NKbiy-2LZPFprBNKwZhdGjWPFXrCntgdlYnsU_4O9nDcRO-vNUvd0E

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz

poniedziałek, 29 listopada 2021

Katastrofa lotnicza na Antarktydzie

 


Stanisław Bednarz

 

Na Antarktydzie są wulkany, mało tego - największy z nich był miejscem przerażającej katastrofy lotniczej właśnie 28 listopada 1979 roku.

Erebus – czynny wulkan u wybrzeża Antarktydy Wschodniej, na Wyspie Rossa o wysokości 3794 m n.p.m. Jest to najaktywniejszy wulkan w Antarktyce; ostatnia jego erupcja miała miejsce w 2014 roku. Erebus to duży stratowulkan pokryty przez lodowce, (pozostałe to wygasłe Mount Terror i Mount Bird) oraz  wulkany drzemiące - Mount Melbourne i Mount Rittmann.

Stożek wulkanu zmodyfikowało powstanie jednej lub dwóch generacji kalder, z których najmłodsza, późnoplejstoceńska, sięga do wysokości 3200 m n.p.m. Wznosi się w niej najmłodszy stożek, zwieńczony eliptycznym kraterem o wymiarach 500 × 600 m. Krater ma głębokość 110 m, znajduje się w nim wewnętrzny krater o średnicy 250 m, zawierający na dnie stałe jezioro lawowe. Prócz wulkanizmu  na jego zboczach istnieją fumarole geotermalne, których wyziewy zamarzają w zimnym antarktycznym powietrzu, tworząc wieże lodowe 10 m wysokości.











W 1841 odkrył go szkocki badacz James Clark Ross. Nazwa wulkanu pochodzi od jednego z okrętów odkrywcy o nazwie HMS Erebus. W 1908 grupa dowodzona przez Edgewortha Davida  jako pierwsza zdobyła Erebus. W lutym 1977 Air New Zealand rozpoczęły loty widokowe nad Antarktydą. W listopadzie 1979 bilety kosztowały 329 dolarów nowozelandzkich. Mimo to zwykle podczas lotów zajętych było około 85% miejsc. Puste miejsca, zazwyczaj w centralnej części kabiny pasażerskiej, pozwalały pasażerom na łatwiejsze przemieszczanie się między oknami. Na pokładzie panowała swobodna atmosfera, były serwowane posiłki, przekąski, pasażerowie wędrowali po samolocie w poszukiwaniu najlepszych widoków. Na pokładzie znajdowali się eksperci udzielający informacji na temat Antarktydy.

Był 28 listopada 1979 roku McDonnell Douglas DC-10 nowozelandzkich linii Air New Zealand rozbił się o wulkan Erebus w locie wycieczkowym... Pierwsze dochodzenie wykazało, że wypadek był wynikiem błędu pilota. Komisja doszła do wniosku, że wypadek spowodowało niepoinformowanie załogi o zmianach współrzędnych lotu, które nastąpiły w nocy poprzedzającej zdarzenia. W rezultacie samolot leciał około 44 km na wschód od zaprezentowanej pilotom ścieżki lotu, kiedy zderzył się z wulkanem.

Wypadek do dnia dzisiejszego jest najtragiczniejszym w historii Nowej Zelandii. O godzinie 12:49 system ostrzegający GPWS uruchomił alarm o zbliżeniu samolotu do ziemi. Pierwszy oficer natychmiast zwiększył moc silników, ale było już za późno, by wykonać jakikolwiek manewr. Sześć sekund później samolot rozbił się o zbocze wulkanu, rozsypując się na drobne kawałki i zabijając wszystkich 237 pasażerów i 20 członków załogi.

Około północy wrak samolotu został odnaleziony na zboczu wulkanu Erebus przez Amerykańskie Siły Powietrzne. 29 listopada o godzinie 9:45 amerykański helikopter opuścił na miejsce wypadku trzech wspinaczy górskich, którzy ostatecznie poinformowali o śmierci wszystkich pasażerów i członków załogi. W ciągu kilku godzin od rozpoczęcia akcji poszukiwawczej odnaleziono rejestrator rozmów w kokpicie  i rejestrator danych lotu.

Warunki pracy ekipy ratowniczej i identyfikującej zwłoki były makabryczne, rozdawano z tego powodu alkohol.  Ciała przewożono do tymczasowej kostnicy w McMurdo, pierwsze trafiły tam 4 grudnia, zaledwie. 10 grudnia ostatecznie zakończono prace na miejscu wypadku, w których udział wzięło ponad 60 osób. Na miejscu odnaleziono, poza czarnymi skrzynkami i przyrządami z kokpitu, 114 ciał, które zachowały się w całości, zebrano 133 torby ludzkich szczątków oraz bardzo wiele rzeczy osobistych i bagaży. Ostatecznie spośród 257 ofiar zidentyfikowano ciała 213, 28 osób nigdy nie odnaleziono, a szczątki 16, niemożliwych do zidentyfikowania, pochowano w zbiorowej mogile 22 lutego 1980.

Zginęły osoby z 8 krajów. Było to 180 Nowozelandczyków, 24 Japończyków, 22 obywateli USA, 6 Brytyjczyków, 2 Kanadyjczyków, 1 Australijczyk, 1 Francuz, 1 Szwajcar. Wśród osobistych rzeczy znalezionych na miejscu katastrofy znaleziono aparaty fotograficzne i kamery, a na nich zarejestrowane prawdopodobnie ostatnie minuty życia pasażerów.

We wcześniejszych lotach przewodnikiem był sir Edmund Hilary zdobywca Mt. Everest, w tym locie zastąpił go kolega Peter Mulgrew i tak ocalał.

W pobliżu  miejscu katastrofy był początkowo  krzyż  drewniany, później aluminiowy  w 1987, w końcu  zamieniony w 2010 na piękną rzeźbę.

W cieplejszych okresach wrak wystaje spod śniegu do dzisiaj. Jest to trzecia pod względem ilości ofiar  katastrofa samolotu DC-10. Rekord to 375 ofiar tureckiego samolotu w 1974 we Francji.