Pracę dyplomową pisała o Twoim STYLu, ale to nie dlatego dostała nominację do tytułu Doskonałość Sieci (dopiero teraz się o tej pracy dowiedzieliśmy!). Powód wyróżnienia jest inny: Kasia kocha robić zdjęcia. Zobaczyć je można też w Instangramie.
Czasem można opłynąć świat by niczego nie znaleźć, a czasem wystarczy bacznie patrzeć i dostrzec, słuchać by usłyszeć i czytać zrozumiale.
Jakie szkoły trzeba skończyć, żeby wrzucać na Instagram takie kadry jak Twoje?
Ja
akurat nie skończyłam żadnych szkół kierunkowych, a jedyny kurs
na jakim byłam to warsztaty z portretu u Magdy Berny, która rozkochała
mnie w fotografii portretowej. Jestem samoukiem. Studiowałam
dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, a pracę magisterską
pisałam, czego pewnie nie wiecie, o fenomenie Twojego Stylu.
Prawdopodobnie jako pierwsza studentka w Polsce.
Już na studiach zajęłam się PR-em, organizacją eventów i managementem. A potem wyjechałam do Francji. Wszystko za sprawą Lucka (partner Kasi - przyp. red.), który jest programistą i dostał wtedy kontrakt w Cannes. Tam postanowiliśmy, że powiększymy naszą rodzinę. Zaszłam w ciążę na Lazurowym Wybrzeżu, ale Tosię urodziłam już w Londynie. Kiedyś nie potrafiliśmy usiedzieć na miejscu. Dzisiaj Tosia chodzi już do szkoły, więc zapuszczamy korzenie w naszym rodzinnym mieście, Łodzi
Tu znowu winien jest Lucek. To on kupił mi w prezencie pierwszą lustrzankę. Zrobiłam kilka zdjęć i przepadłam. W obiektywie zobaczyłam zupełnie inny świat. I poczułam, że chcę się tym światem dzielić z innymi. Pamiętam, że byłam wtedy w trudnym momencie swojego życia. Małe dziecko, brak zawodowych perspektyw (bo jednak eventy to kiepska branża dla młodej mamy), kompletny chaos. Postanowiłam skonsultować się z psychologiem. Podpowiedział, żebym znalazła sobie takie zajęcie, które chociaż na chwilę pozwoli mi się skupić, zatrzymać, myśleć tylko o jednym i być. Tu i teraz. Właśnie tak było z fotografią: w kadrze świat stawał w miejscu, a ja odzyskiwałam spokój. Fotografia okazała się genialną terapią w momencie, gdy nie wiedziałam co dalej. A później założyłam blog.
Nie wiem, czy to co robię można nazwać sukcesem, ale z pewnością mogę nazwać to wielką pasją. Na początku robiłam głównie zdjęcia portretowe. Pewnego dnia wrzuciłam na blog i Instagram zupełnie inne kadry - stylizację z użyciem świątecznych produktów, coś w stylu dzisiejszych flatlay. Pamiętam, że zadzwoniła do mnie znajoma blogerka. Powiedziała, że moje nowe zdjęcia są koszmarne i właściwie to ona nie rozumie po co robić coś takiego. Rozżalona przepłakałam całą noc. A potem wstałam, wykasowałam stary profil na Instagramie i na przekór całemu światu zaczęłam od początku. Tak zrodził się @minimaliving. To było niespełna 6 lat temu. Pierwsze współprace zaczęły spływać, gdy miałam już ponad 100k followersów. Możnaby powiedzieć, że aby dojść do tego momentu, ciężko pracowałam, ale ja prostu oddawałam się pasji. To mnie napędzało i tak naprawdę napędza do dzisiaj. Gdybym nie lubiła tego co robię, nie byłabym tu, gdzie jestem.
Co daje Ci obecność w sieci?
Mam przy
sobie wspaniałą społeczność. Razem uczymy się, jak można pięknie żyć,
otaczać się wyselekcjonowanymi rzeczami, rezygnować z ilości na rzecz
jakości, żyć uważnie, tu i teraz. Tworzyć swoją własną piękną i radosną
rzeczywistość, którą warto uwieczniać na zdjęciach. Kocham to nad życie
i nie ma dnia, bym nie miała aparatu w rękach, do czego zachęcam moich
obserwatorów.
Tekst : Twój Styl Photo : myscandinavianhome