Niektórzy na majówkę dopiero wyjeżdżają, inni, tak jak ja, już zdążyli z niej wrócić. Po kilku dniach wygrzewania się na wyjątkowo ciepłym w tym roku słoneczku kwietniowym w okolicach Podkarpacia, wróciłam do Krakowa na SerialCon. Jak co roku miałam bowiem własną prelekcję do wygłoszenia.
Co prawda pominęłam przez to dzień pierwszy, a na drugi załapałam się dopiero po południu (kiedyś do pracy trzeba chodzić), za to dzisiaj zostałam już zdecydowanie dłużej.
Dla tych, którym nazwa nic nie mówi: SerialCon to jedyny w Polsce konwent poświęcony tylko i wyłącznie serialom. To impreza dość kameralna i w tym roku pozbawiona strefy sprzedażowej, dostarcza jednak olbrzymiej ilości najróżniejszych wystąpień, dyskusji panelowych i rozważań okołotelewizyjnych, aktorskich i serialowych. Od dwóch lat występuje pod szyldem festiwalu Off Camera, przez co z dość chałupniczo tworzonej imprezy organizowanej przez grupkę znajomych rozrósł się z czasem do sporego, profesjonalnego wydarzenia.
Tym razem postanowiłam podzielić się z szerszą publicznością moimi dotychczasowym buszowaniem po działce naukowej poświęconej badaniom nad fanami. Studia fanowskie to niesamowicie fascynująca dziedzina, bo pozwala spojrzeć na pewne codzienne zachowania z zupełnie nowej perspektywy. W prezentacji pod tytułem Fans or Fanatics? The Origin, the Stereotype, the Truth zajęłam się wyjaśnianiem pewnych definicji i zjawisk związanym z byciem częścią publiczności czegoś lub kogoś, przedstawieniem historii zjawiska (to okazuje się szalenie ciekawe, szczególnie początku konwentów, kobiecy fandom medialny z lat 1960-90, a także pierwsze negatywnie przedstawione fanki w prasie). Nakreśliłam najbardziej typowe stereotypy dotyczące fanów rządzące zbiorową wyobraźnią, a na koniec wspomniałam o kilku wyróżniających się fandomach, by podsumować krótkim rozważaniem na temat tego, jak zmienił się stosunek społeczeństwa i producentów medialnych do fanów.
Właśnie do takich rozmyślań SerialCon najbardziej pobudza: trudno nie mówić o wspólnocie, o alternatywnych interpretacjach, o krytycznym wchłanianiu popkultury i o zmianach, jakie zachodzą w tym, jak fani są postrzegani – i nie myśleć o tym, co się dzieje w Krakowie podczas weekendu majowego.
Ktokolwiek ma ochotę przejrzeć moją prezentację, czy to jeszcze raz po przesłuchaniu na żywo, czy to tylko po to, by zorientować się, o czym w ogóle mówiłam, udostępniam link do Prezi: klik!
Z kolei uczestnicząc w konwencie od strony publiczności, poczułam się jak prawdziwy fan w fanowskiej społeczności: mogłam wtrącić swoje trzy grosze w dyskusję o koreańskich dramach, posłuchać o strategiach Netflixa, zastanowić się od technologicznej i prawniczej strony nad niektórymi z pomysłów przedstawionymi w Black Mirror czy zauważyć pewną symetrię w wysuwaniu na pierwszy plan postaci drugoplanowych w serialu The Crown. Kontakt występujących z publicznością to bardzo aktywna, pełna świeżych myśli i interakcji przestrzeń do wypowiedzi. SerialCon to świetne miejsce do krytycznych rozmyślań, poczucia serialowej wspólnoty i poszerzana horyzontów.
Cieszę się, że całość konwentu odbyła się w jednym budynku, przez co nie trzeba było szukać prelekcji po drugiej stronie ulicy czy nawet w odległości kilku ulic. Mimo to Arteteka nie do końca pasuje do takiej imprezy: w Pauzie prelegenta zagłuszają odgłosy kuchenne i goście kawiarni, na piętrze z kolei – wypożyczający z mediateki i pracownicy podczas normalnej pracy. Pomimo mikrofonów, często nie słyszałam zbyt dobrze, a z rzadka ledwie co drugie słowo.
Szkoda też, że niektóre informacje były przekazywane prelegentom ustnie, po fakcie i w sumie przy okazji. Mam nadzieję, że organizatorzy będą nieustannie pracować nad tym, by omijać takie wpadki, bo poczułam echo bycia wpisaną na panel bez zgody czy uświadomienia (jak się zdarzyło dwa lata temu). Muszę jednak podkreślić, że na przykład w zeszłym roku z mojej perspektywy wszystko przebiegło super. To naprawdę fajna impreza. Niech będzie coraz najfajniejsza!
Najprzyjaźniejszy gość tegorocznego SerialConu! |
0 komentarze:
Prześlij komentarz