Drop Down MenusCSS Drop Down MenuPure CSS Dropdown Menu
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blogowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blogowanie. Pokaż wszystkie posty

środa, 1 stycznia 2020

PODSUMOWANIE! Kolejny rok rozkmin, rozkminy roku 2019


Witam Was wszystkich w nowym, 2020 roku!

Dobrze wiecie, że pierwszego stycznia co roku uraczam Was rozkminami na temat ubiegłego roku (20132014201520162017 i 2018). Tak jest, czas na podsumowanie i rozkminowe tytuły honorowe! A na powyższym zdjęciu znajdują się bilety i ulotki ze wszystkich wydarzeń i filmów, na których byłam.

Czytanie


Zacznijmy od statystyk!



W ubiegłym roku postawiłam sobie za cel przeczytać jak najwięcej książek Gaskell, bo to w końcu autorka powieści, którą analizuję w mojej pracy doktorskiej. Dodatkowo chciałam powtórzyć sagę o wiedźminie, bo chciałam się przygotować do serialu. Została mi jeszcze Pani Jeziora.

Jeśli chodzi o ilość przeczytanych książek, to ten wynik zdecydowanie mieści się w mojej normie. Za to nieprzeciętna jest ilość przeczytanych komiksów. Po raz pierwszy w życiu przeczytałam ich więcej niż kilkanaście! To wszystko przez to, że zaopatrzyliśmy się z moją Rybą w tablet specjalnie do czytania komiksów :)


Jeśli chodzi o książki, panuje tu duża różnorodność. Przeważa szeroko rozumiana literatura piękna, sporo jest fantastyki, literatury naukowej (do pracy) i trochę klasyki. W porównaniu z zeszłym rokiem... jestem dość zdziwiona tylko jedną powieścią s-f (Fundacja Asimova).


Postanowienie, które wreszcie udało mi się spełnić, to parytety czytelnicze :) Pisarki zawsze były u mnie w mniejszości, więc yay me!


Zdecydowanie spadły moje wyniki czytelnicze jeśli chodzi o audio- i e-booki. W 2018 ponad jedna czwartą książek przesłuchałam, a w tym... zepsuło mi się gniazdo na słuchawki w telefonie. Muszę to szybko naprawić!

Generalnie, jak co roku, nie jest źle jeśli chodzi o czytanie ;)

Blog


W ostatnim wpisie całkiem sporo się napodsumowałam, jeśli chodzi o bloga, więc dzisiaj zaserwuję tylko listę najpopularniejszych wpisów z tego roku:


Rozkminowe nagrody 2019!


1. Najgłębsze rozkminy



Najbardziej pobudzającą intelektualnie książką tego oku była dla mnie Americanah Chimamanda Ngozi Adichie. Więcej możecie o niej poczytać tutaj. Szczerze polecam! A na drugim miejscu dodam tutaj Jazz Toni Morrison.

2. Największy kradziej czasu



Po przeczytaniu polecenia After the Fire Willa Hilla w magazynie Książki poczułam, że to coś, co może mi się spodobać. Wpadłam jak śliwka w kompot i nie widziałam świata, póki nie skończyłam czytać.

3. Największe zaskoczenie 



Zupełnie się nie spodziewałam, że leżącą dość długo na półce i dorwana przypadkiem na wymianie Biurwa Sylwii Kubryńskiej będzie tak zabawna, dobrze napisana i życiowa. Bardzo dobrze mi się czytało i z każdą stroną byłam coraz bardziej zaskoczona!

4. Najlepszy ubaw podczas czytania



Oj, tutaj będzie ciężko rozstrzygnąć jeden tytuł, czytałam dużo prześmiesznych rzeczy w tym roku. O dziwo, Faraon Prusa był szalenie zabawny momentami, nie wspominając o Epoce hipokryzji Janickiego.... Książki Marty Kisiel, Seans w domu egipskim Szymiczkowej, Ostatnia arystokratka Bočka, Pratchett, wszystko wyśmienite... Malcolm XD jednak wygrywa.

5. Największy gniot 



W tej kategorii przeglądam książki, którym dałam najniższe noty w tym roku: The Mermaid and Mrs. Hancock Imogen Hermes Gowar, Jesień pod muchomorem Poli Styx... jednak dzięki najbardziej cringe'owemu cytatowi („– Wejdź – zaprosił mnie i zamknął za mną bramę. A ja poczułam, jak mała brama otwiera się we mnie”) wygrywa Purezento Joanny Bator.

6. Najlepszy komiks



Z 42 przeczytanych w tym roku komiksów, wiele z nich było naprawdę dobrych. Mocno uśmiałam się na The Way of the Househusband Oono, nie przegapiłam żadnego tomiku Wotakoi: miłość jest trudna dla otaku Fujity, zachwycałam się klimatem Draculi Mignoli, bardzo doceniłam Brom Odyi, świetnym komiksem okazała się manga Moje lesbijskie doświadczenia w walce z samotnością Nagaty... Jednak tytuł najlepszego komiksu tego roku dostają trzy tomy Harleen Stjepana Šejića.

7. Serial roku



Ostatnie pół roku żyję Star Trekiem: The Next Generation, jednak wydaje mi się, że największe wrażenie zrobił na mnie Dobry omen. To jest tak dobry miniserial, proszę czytać oryginał i oglądać!

Dodatkowo wyróżniam serial Co robimy w ukryciu za najlepszą bekę z wampirów :)

8. Film roku



Za najlepszy film, jaki obejrzałam w tym roku, uznaję Faworytę. Wyróżnienia należą się też świetnemu Na noże oraz Parasite.

Znakomitości w 2020!

niedziela, 15 grudnia 2019

Sześć lat Rozkmin. I co dalej?


Sześć lat temu, w 2013 roku, opublikowałam pierwszy wpis na Rozkminach Hadyny. 

Podobnie jak dwa lata temu, gdy zastanawiałam się, czy warto, dzisiaj również zamiast konkursu postanowiłam, że czas na przemyślenia. 

Na czwarte urodziny bloga życzyłam sobie, cytując, „Dlatego od teraz przechodzę bardziej na rytm slow. Bez wymuszenia, bez wyrzutów sumienia, bez rozczarowań, bez presji”. Co więcej, rok temu po spotkaniu blogerów podczas Literackiej Stolicy miałam przemyślenia odnośnie przejścia z ilości na jakość, przestawienia się na slow bookblogging, zastanawiania się nad zjawiskami, nad motywami, kontekstami. Patrzeniu szerzej. Pisaniu tekstów dalekich od typowych recenzji.

Czy mi to wyszło? I czy wyszło na dobre?

Na pewno zauważyliście, że w tym roku pisałam bardzo rzadko, czasem raz na miesiąc. Jednak starałam się, żeby każdy nowy wpis był dopracowany na miarę moich możliwości i zasobów czasu. Oprócz zwykłych wpisów o jednej książce, pojawiły się teksty przekrojowe, dotyczące autorów albo łączące kilka utworów. Takie wpisy były bardziej czasochłonne, ale pojawiały się tylko wtedy, kiedy naprawdę miałam ochotę coś napisać. Zerwałam z myśleniem, ile minęło od ostatniego wpisu.

Z jednej strony takie ambitniejsze podejście bardziej satysfakcjonuje, z drugiej, rzadsze publikowanie zdecydowanie odbija się na tym, że media społecznościowe Rozmin są bardziej popularne niż blog z dłuższymi tekstami. Trochę mam wyrzuty sumienia z tego powodu, trochę mi smutno, że zrobiło się tu tak cicho, ale trochę mi ulżyło. Nawet od kilku miesięcy przestałam pisać comiesięczne podsumowania popkulturalne. Przeniosłam się z tym na bieżąco na Facebooka, na Instagramie dzielę się okruchami życia na Stories.  

Jednak cały czas mam w głowie myśl, że ta minimalna hibernacja, która tu się zadziała, to rzecz tymczasowa. Cały czas mam nadzieję, że jak napiszę pracę i się obronię, będę się mogła bardziej skupić na Rozkminach. I mam nawet różne dziwne pomysły chodzące mi po głowie... Wynurzenia o najświeższych lekturach w formie filmików na Stories, może podcast we współpracy z pewną interesującą osobą... 

Mam sporo zapału, ale na razie staram się przekierowywać moje starania na codzienną pracę nad pracą doktorską i pracę zawodową. Z jednej strony mam przed sobą cel obrony w ciągu roku, z drugiej w tym roku dość dużo działo się w moim korpo. W czerwcu wysłano mnie na dłuższą podróż służbową, a tej jesieni udało mi się wspiąć po kilku szczebelkach kariery i dostać odpowiedzialniejszą pracę z lepszymi perspektywami, a do tego związaną z pisaniem i dopieszczaniem tekstów. Generalnie dużo się u mnie dzieje, ale żyję przekonaniem, że się wszystko ustatkuje, zamknie i uwolni mój czas.

I będzie więcej czytania, więcej pisania, więcej publikowania. I również przyjdzie czas na nowe.

Trzymajcie kciuki. Życzę sobie, żeby się udało.

A teraz wchodzicie Wy. Będę bardzo wdzięczna za wszelkie komentarze. Chcę usłyszeć Waszą opinię, co sądzicie o kierunku, w jakim idą Rozkminy, porady, życzenia i krytykę!

wtorek, 29 października 2019

KONKURS! Wygraj "Małe Licho i anioła z kamienia" Marty Kisiel


Oto nadeszła druga część niespodzianki, na którą Was szykowałam na Facebooku. Mam dla Was egzemplarz nowo wydanego drugiego tomu Małego Licha! O pierwszym tomie mogliście u mnie przeczytać tutaj. A o drugim... na drugiej stronie książki!

Dokładnie tak, tym razem zostałam poproszona o przeczytanie książki jeszcze zanim wyszedł jakikolwiek egzemplarz recenzencki. Pod koniec lata dostałam od wydawnictwa tekst powieści, a jak tylko ją przeczytałam (w błyskawicznym tempie, bo tak się czyta Martę Kisiel), napisałam kilka słów zachęcających. Możecie je znaleźć przed stroną tytułową:


Czuję się dumna i szczęśliwa, bo każdy fan Kisiel może teraz niechcący zahaczyć wzrokiem o adres Rozkmin, a przy okazji i znajomi Rozkmin mogą poczuć się mile połechtani, że znajdą mnie w książce. Co więcej, nigdy nie miałam okazji uczestniczyć w żadnych patronatach, więc tym przyjemniej :)

Co do samej powieści, znajdziecie tu wszystko to, za co się kocha prozę Kisiel. Tym razem Bożek ma okazję się trochę bardziej usamodzielnić, bo wyjeżdża na ferie do pewnego domku w lesie, z dala od cywilizacji. Do pewnej cioci o bujnych, kręconych włosach, która jest lekarzem, ale nie tylko. I po raz pierwszy tak długo poza domem! Szykuje się niesamowita, zimowa przygoda.


Znawcy Kiślowersum natychmiast rozpoznają, o jakim domu mowa. A Ci, którzy nie znają innych książek autorki, szybko pokochają nowych fantastycznych przyjaciół: małego czorta z problemami ze zgryzem i umiłowaniem do kuchni oraz pełnego entuzjazmu i energii pieska bez nogi. A na dodatek do opisanej ferajny mamy też masę głodnych, przyjaznych macek w formie miniaturowego Przedwiecznego.

Jedyny problem to ten uciążliwy, wiecznie narzekający, zadzierający nosa anioł stróż... Jemu nigdy nic się nie podoba, doprawdy, alleluja!

Książeczka nie tylko zawiera ocieplającą czytelnicze serduszko jak kubek kakao w zimny wieczór historię o pewnym niereformowalnym aniele, ale również prześliczne, klimatyczne ilustracje Pauliny Wyrt. Dzięki nim opowieść o Bożku i jego zimowej przygodzie nabierają niesamowitych kształtów. Książeczka na dodatek wydana jest w miłej w dotyku twardej oprawie, z soczystą, niebieską okładką i naprawdę dużym i łatwym do czytania drukiem. W sam raz dla dziecka, ale rzecz jasna nie tylko :)


A teraz czas na zapowiadany w tytule konkurs! Razem z Wydawnictwem Wilga mamy dla Was jeden egzemplarz Małego Licha i anioła z kamienia Marty Kisiel, który zostanie wysłany do zwycięzcy!

Wystarczy odpowiedzieć na poniższe zadanie w komentarzu pod tym wpisem albo pod moimi udostępnieniami wpisu w mediach społecznościowych. A zadanie konkursowe brzmi:

Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia spotykacie anioła stróża takiego, jak Licho albo Tsadkiel, który jest waszym własnym, spersonalizowanym kompanem na co dzień. Opiszcie go!


Na odpowiedzi macie czas do 2 listopada!

Będzie mi miło, jeśli udostępnicie w dowolny sposób informację o konkursie :)



Regulamin konkursu:

1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga Rozkminy Hadyny oraz Wydawnictwo Wilga.

2. Nagrodą jest książka Małe Licho i anioł z kamienia Marty Kisiel.

3. Aby wziąć udział w konkursie, należy:

  • potwierdzić chęć udziału w zabawie poprzez komentarz pod tym postem (nie zapomnijcie  podać e-mail kontaktowy, jeśli dodajecie komentarz pod tym wpisem) lub pod postami Rozkmin w mediach społecznościowych,
  • odpowiedzieć na zadanie konkursowe. 

4. Konkurs trwa od 29 października do 2 listopada 2019 r.

5. Wyniki zabawy zostaną ogłoszone do trzech dni od zakończenia.

6. Zwycięzca zostanie wybrany na podstawie własnego widzimisię przez prowadzącą bloga spośród zgłoszeń spełniających wyżej wymienione wymagania.

7. Zwycięzca ma 48 godzin od ogłoszenia wyników na odpowiedź na mojego maila z podaniem adresu, na jaki ma zostać wysłana książka. Gdy zwycięzca nie zgłosi się, nagroda zostaje przekazana na rzecz innego uczestnika konkursu.

8. Aby przystąpić do rozdania trzeba być osobą pełnoletnią lub posiadać zgodę rodziców lub opiekunów.

9. Konkurs nie podlega przepisom ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach (Dz. U. z 2004 roku Nr 4 poz. 272 z późniejszymi zmianami).

10. Nagrody wysyła wydawnictwo jedynie na terenie Polski.

11. Biorący udział w konkursie akceptuje powyższy regulamin.


Udanej zabawy i powodzenia!



A w ramach bonusu mam dla Was zdjęcie mojego kota, który bardzo się ucieszył, że robię zdjęcia z piórkiem w roli głównej i szybko mi je zabrał:

czwartek, 3 stycznia 2019

Zrób sobie wyzwanie. Wzór do spersonalizowanych postanowień noworocznych!


Początek roku. Czytelnicy bombardowani są kolejnymi wyzwaniami, propozycjami czy nawet bingo, jak u Wielkiego Buka. Niektórzy już pilnie notują, jakie pozycje chcą przeczytać w nowym roku, inni stawiają przede wszystkim na czytanie zaległości czy piętrzących się na półkach nieprzeczytanych książek, jeszcze inni mają w głębokim poważaniu jakiekolwiek plany i olewają wszelkie wyzwania.

To, co zamierzam Wam zaproponować, odpowiednie jest dla każdego z Was.

Dla tych, co nie robią wyzwań, a lubią sobie zapisać, na co chcą polować na przyszłość. Dla tych, którzy chcą się zmotywować do nadgonienia z książkami z własnej półki. Dla tych, którzy robią sobie ogólne (nie)postanowienia. Dla tych, którzy chcą wypuścić się na nowe wody gatunkowe, poznać nowego autora, zajrzeć literackim okiem do nietypowego kraju albo skończyć jakąś serię.

Dla Was wszystkich przygotowałam przejrzysty wzór, który można dowolnie dostosowywać do swoich potrzeb, zapisywać na bieżąco czy wydrukować i tylko odznaczać przeczytane pozycje. Maksymalnie prosty, można nawet powiedzieć, że prymitywny. Ale właśnie o to chodzi, żeby każdy mógł się nim bawić do woli.

Ciekawi? Ściągnijcie sobie ten plik! (Po otwarciu strony kliknij w ikonkę skierowanej w dół strzałki, po prawej stronie u góry.)

Po otwarciu tego wzoru w Excelu, można go dowolnie edytować, przestawiać kwadraciki do odznaczania, zmieniać ich ilość, dostosowywać, usuwać, dodawać kategorie, wpisywać ogólne cele i konkretne tytuły... Co tylko Wam się zamarzy. A potem wystarczy tylko zapisać całość na komputerze, online albo wydrukować na kartce papieru i wyzwanie gotowe.

Nie macie pomysłu na własne kategorie? Pochwalę się swoimi! ;)

Nieopisane kwadraty będą wypełniane pozycjami podpadającymi danej kategorii przez cały rok.

Jak widzicie, zamierzam główne czytać książki zalegające mi na półkach, pożyczone od znajomych, zadbać o klasykę i reprezentację pisarek. Na pewno chcę czytać więcej literatury pięknej polskiej, a do tego przeczytać po raz kolejny całego Wiedźmina. Trzymajcie kciuki!

Pamiętajcie też, że koniecznym warunkiem korzystania z tego arkusza jest przejście w tryb slow. Czyli nikt nikogo nie pogania, nie ma ciśnienia. Jak się coś nie uda, wystarczy usunąć parę kratek i już ;)

Dajcie koniecznie znać w komentarzu, czy przyda Wam się taki wzór i czy ewentualnie przydały by się jakieś poprawki. I tak, ten wzór w sumie można wykorzystywać nie tylko do zapisywania lektur, ale tak właściwie do wszystkiego.

Miłego czytania (w dowolny sposób) w nowym roku!

wtorek, 1 stycznia 2019

PODSUMOWANIE! Kolejny rok rozkmin, rozkminy roku 2018


Witam Was wszystkich w nowym, 2019 roku!


Co roku z okazji pierwszego stycznia uraczam Was rozminami roku ubiegłego (2013201420152016 i 2017). Stąd też niezmiennie czas na zwyczajowe podsumowanie i rozkminowe nagrody, tym razem przyznawane lekturom, filmom i serialom, które poznałam w 2019!

Czytanie


W zeszłym roku postanowiłam wrzucić na luz i przestać się przejmować statystykami. Dzisiaj, po przemyśleniach z Literackiej Stolicy, mówię: przeszłam na slow bookblogging. Wyszło mi to na dobre, bo po raz pierwszy od dawna znów wyszłam poza moje standardowe 52 książki. 56 książki i 8 komiksów i mang to jak na mnie naprawdę świetny wynik! Mogę się poklepać po plecach.

A biorąc przykład z matki chrzestnej wykresów noworocznych, Ekrudy, przygotowałam własne zestawienie!


W tym roku przeczytałam o 4227 stron więcej niż w ubiegłym. Najwięcej czytam literatury pięknej, publicystyki (wspólny worek, do którego wrzucałam biografie, autobiografie, poradniki i zbiory esejów) i science-fiction (postanowienie poznawania klasyki s-f się powiodło!).

Słabo z klasyką i fantasy. Wśród moich lektur z perspektywy czasu widzę sporo niepotrzebnych śmieci. Moje wewnętrzne postanowienie to wybierać rzeczy bardziej wartościowe, a nie gonić za zapowiedziami ekranizacji słabych książek ;)

Najwięcej na tapecie było Kisiel, bo aż cztery książki, a to wszystko przez to, że tyle miała nowości w tym roku, że nie dało się opędzić. Nie, żebym narzekała.

Najbardziej rozczarowuję co roku samą siebie nierówną reprezentacją pisarek w stosunku do pisarzy. W tym roku muszę znów sobie obiecać, by trzymać rękę na pulsie i uważniej wybierać lektury jeśli chodzi o to kryterium.

Ciekawe jest to, że w zeszłym roku przesłuchałam tylko jednego audiobooka, a w tym roku aż 16, co daje ponad ćwierć wszystkich czytanych książek, zajmując zeszłoroczne miejsce książek elektronicznych. Papier trzyma się wciąż mocno, choć trochę słabiej niż w ubiegłym roku, za to ebooki kuleją.

Najdłuższą przeczytaną książką było Małe życie Yanagihary (720 stron), a najkrótszą – O bibliotece Eco (48 stron). W stosunku do zeszłego roku widzę tutaj tendencję zniżkową w obu kategoriach.

Jak co roku, jest dobrze!


Blog 


Wielkim tegorocznym przygnębieniem jest dla mnie zmniejszenie zainteresowania, jakim Rozkminy cieszą się na Facebooku. W ubiegłych latach pojawiało się po dwieście, sto pięćdziesiąt nowych dusz rocznie, które zaczynały obserwować fanpage, a w tym roku to ledwie pięćdziesiąt osób. Wyświetlenia samego bloga też minimalnie spadły. Mam wrażenie, że niedługo Instagram nadgoni wyniki Facebooka, bo mam tam 488 obserwujących. Wiem, że nie ma co się szczególnie przejmować, szczególnie mając na celowniku blogowanie jako hobby i w wersji slow, ale wciąż, to trochę martwi.

Dlatego jeśli macie dla mnie jakieś rady czy uwagi, by Rozkminy kwitnęły, a Hadynie żyło się przyjemniej, piszcie koniecznie ;)


A Wy – o czym najchętniej czytacie lub przeczytalibyście na Rozkminach w nowym roku?


A teraz czas na Rozkminowe nagrody 2018!


1. Najgłębsze rozkminy



Największe odkrycie i zachwyt, a co za tym idzie, głębokie rozkminy niekwestionowanie wywołał Hyperion i Upadek Hyperiona Dana Simmonsa. Do tej pory pluję sobie w brodę, że nie przeczytałam wcześniej tej fascynującej, pięknie rozplanowanej, skomplikowanej historii science fiction.

2. Największy kradziej czasu



Po dłuższym zastanowieniu książką, która wciągnęła mnie najszybciej, najbardziej i nie chciała wypuścić dopóki nie skończę, było Carry on Rainbow Rowell. Jak ja tę babkę uwielbiam.

3. Największe zaskoczenie 



Trudno mi powiedzieć, co jest większym zaskoczeniem, czy to, jak bardzo nie przypadł mi do gustu Fahrenheit 451 Bradbury'ego, czy to, że zupełnie bez żadnego problemu udało mi się szybko przeczytać Biegunów Tokarczuk, do których podchodziłam co najmniej trzy razy w ciągu ostatnich dziesięciu lat i ani razu nie skończyłam. Chyba jednak najdziwniejsza historia, która mnie zafascynowała, to ta kryjąca się za Kontaktem Carla Sagana.

4. Najlepszy ubaw podczas czytania



Z jednej strony absolutnie bezbłędni byli Chłopaki Anansiego Gaimana, z drugiej Rozdarta zasłona Szymiczkowej wywoływała salwy śmiechu i uporczywe próby czytania całych fragmentów szanownemu małżonkowi, który opędzał się jak mógł, ostatecznie jednak wygrywa Nomen omen Marty Kisiel i te kajdany fałszywej cnotliwości, ten nieokiełznany erotyzm, co ma kipieć i buchać, i w ogóle kusić, dziecko, kusić!

5. Największy gniot 



Ze wszystkich lektur najgorzej wspominam i najbardziej żałuję czasu na czytanie poświęcone nijakiego, nudnawego i dziecinnego young adult Żywe maszyny Philipa Reeve'a. A szkoda, bo w końcu to steampunk... 

6. Najlepszy komiks



Pomimo lektury ostatniej Jessiki Jones, Róży Wersalu czy komiksów Kate Beaton oraz Sarah'y Andresen, zwycięża prześliczna, urokliwa, osadzona na Śląsku baśń o XIX-wiecznej dziedziczce, Helena Wiktoria Katarzyny Witerscheim.

7. Serial roku



Uch, jakiż trudny wybór! Od prześlicznej, baśniowej Hildy, przez często okrutne, nowatorskie Black Mirror, bezbłędną estetycznie Sabrinę, po bliską sercu Aggretsuko czy wciągającego, naprawdę dobrego Bojacka Horsemana...  Mimo wszystko, podsumowując ogólny czynnik „aww” i opanowanie myśli, wybór jest prosty. Najczęściej wołałam do ludzi: „Oglądaj Voltrona!”

8. Film roku



Podobnie z wyborem najlepszego filmu, jaki widziałam w tym roku, nie m łatwo. Rok zaczął się od przeżycia, jakim było Disaster Artist, potem świetny Kształt wody, wzruszający Coco, wyśmienity Deadpool 2, genialny powrót Iniemamocnych, charakterystyczny Don Kichot, bardzo dobry BlacKkKlansman, absurdalna i prześmieszna Hydrozagadka... ale film, który zrobił największe wrażenie, prześliczny wizualnie, pomysłowy i nowatorski w montażu, bardzo bliski medium komiku, porywający w muzyce i łapiący za serce jeśli chodzi o postacie, był Spider-Man: Into the Spider-Verse. To jest ten film, który może być przełomem jeśli chodzi o filmy animowane.



Wyróżnienie!

Dla Bohemian Rhapsody za zachęcenie mnie do poznania bliżej Freddiego, wywołania małej obsesji i odkrywania nieznanych wcześniej obszarów twórczości Queen ;)


I to by było na tyle.

Znakomitości w 2019!

sobota, 15 grudnia 2018

URODZINOWY KONKURS! PO DRUGIEJ STRONIE KSIĄŻKI?


Hip hip, hurra! 

To już pięć lat odkąd możecie czytać Rozkminy Hadyny!


15 grudnia 2013 roku pojawił się pierwszy wpis na Rozkminach Hadyny.
Z tej okazji czas na kolejny KONKURS URODZINOWY!

Do wygrania czeka do pięciu z poniższych dziesięciu książek, które wybrałam z mojej własnej biblioteczki (wszystkie były czytane co najmniej raz i są w dobrym stanie):



A oto pytanie konkursowe:

Gdybyście mogli znaleźć się po drugiej stronie książki, jak Alicja po drugiej stronie lustra, jakim bohaterem literackim byście byli, w jakiej książce?


Czekam na dowolnie interpretowaną odpowiedź na powyższe pytanie (tak, mogą być zarówno książki istniejące jak i fikcyjne) w dowolnej formie w komentarzu pod tym wpisem, tudzież w komentarzu pod wpisem odnośnie konkursu na Facebooku albo Instagramie albo mejlem (zakładka kontakt), jak Wam wygodnie, do 21 grudnia 2018. Najbardziej oryginalna, zaskakująca, urokliwa i ogólnie ucieszna odpowiedź wybrana całkowicie subiektywnie przez Hadynę wygrywa.

Wraz z odpowiedzią, pamiętajcie o pozostawieniu swojego mejla kontaktowego i obstawieniu dwóch książek z powyższych dziesięciu, którymi jesteście zainteresowani w ramach wygranej.

 Regulamin konkursu:


1. Wyłącznym organizatorem konkursu jest właścicielka bloga Rozkminy Hadyny.
2. Nagrodą jest maksymalnie 5 z przedstawionych wyżej 10 książek z prywatnej biblioteczki (używane, niektóre w wersji przed ostateczną korektą). Jedna osoba może wygrać jedną książkę.
3. Aby wziąć udział w konkursie, należy być publicznym obserwatorem bloga na dowolnej platformie i wysłać odpowiedź na pytanie konkursowe wraz z mailem i dwoma upatrzonymi tytułami.
4. Konkurs trwa od 15 grudnia do 21 grudnia 2018 r.
5. Wyniki zabawy zostaną ogłoszone do trzech dni od zakończenia.
6. Zwycięzca zostanie wybrany na podstawie własnego widzimisię autorki bloga spośród zgłoszeń spełniających wyżej wymienione wymagania.
7. Zwycięzca ma 48 godzin od ogłoszenia wyników na odpowiedź na mojego maila z podaniem adresu, na jaki ma zostać wysłana książka.
8. Gdy zwycięzca nie zgłosi się, nagroda zostaje przekazana na rzecz innego uczestnika konkursu.
9. Aby przystąpić do rozdania trzeba być osobą pełnoletnią lub posiadać zgodę rodziców lub opiekunów.
10. Konkurs nie podlega przepisom ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach (Dz. U. z 2004 roku Nr 4 poz. 272 z późniejszymi zmianami).
11. Nagrody wysyłam lub dostarczam osobiście jedynie na terenie Polski.
12. Biorący udział w konkursie akceptuje powyższy regulamin.

Będę wdzięczna, jeśli udostępnicie ten wpis wśród znajomych, niech wieść się niesie. Udanej zabawy i powodzenia!

poniedziałek, 19 listopada 2018

W TERENIE #17: Literacka Stolica 2018. Torba książek i przemyśleń


Szmer głosów, śmiechy, radosne podniecenie. Wyminąwszy duże akwarium pełne rozochoconych, pomykających we wszystkie strony wielobarwnych rybek, wspięłam się z torbą podróżną po schodach biblioteki nr 26 na ulicy Błękitnej. Przez duże okna wpadało obficie poranne słońce, momentami oślepiając. W sporej salce zgromadziło się już sporo osób. W gwarze słychać było powitania, pytania o dojazd i pociąg na Wawer, rodzące się już dyskusje i głośno wygłaszane opinie. To około trzydziestka blogerek (w znakomitej większości) i blogerów zjechała się na drugą edycję Literackiej Stolicy, warszawskiego spotkania ludzi piszących i opowiadających w internecie o książkach.

Pomachałam Oli Pasek (znanej z Parapetu Literackiego), rozgorączkowanej przygotowaniami organizatorskimi, po czym zajęłam strategiczne miejsce z boku. Przygoda miała się dopiero rozpocząć.



Przed rozpoczęciem głównych wydarzeń było jeszcze sporo czasu, by pomyszkować po świeżo otwartej, ślicznej bibliotece. Cały budynek był dostępny dla blogerów, więc można było zwiedzić przybraną zielonym jak młoda trawa puszystym dywanikiem strefę dla dzieci, regularne półki z książkami, komiksami, filmami i wszelkimi innymi dobrami kultury, a także nowoczesne rozwiązania: automat do odbierania książek po godzinach pracy biblioteki czy stanowisko do samodzielnego wypożyczania pozycji.



Dla mnie to nic nowego: książkomaty niedawno zainstalowano przy Bibliotece Wojewódzkiej na Rajskiej w Krakowie, automaty do skanowania i wypożyczania czy oddawania książek znam z Wielkiej Brytanii. Dodatkowo chodziły głosy, że szykuje się rewolucja w warszawskich bibliotekach, mają być połączone wspólną kartą biblioteczną. Bardzo się zdziwiłam, bo zarówno w moim rodzinnym mieście, jak i w Krakowie biblioteki miejskie są już dawno sprzężone wspólnym systemem i jedną kartą.



Mimo tych myśli jednak niesamowicie miło było pochodzić wśród opuszczonych regałów w tak ślicznie urządzonej biblio- i mediatece. Ściany w części dziecięcej ozdabiały malunki znanych postaci z książek dla dzieci, a w jednym miejscu stał nawet prześliczny drogowskaz z najróżniejszymi fantastycznymi miejscami literackimi! Jak wspominam moją skromną lokalną bibliotekę, do której chodziłam jako dziecko, tę półeczkę ze sczytanymi komiksami i cztery półki na krzyż z literaturą dziecięcą przy biurku bibliotekarki, aż serce rośnie, jak magicznie muszą się czuć dzieciaki w takim miejscu!



W programie miały być dwie prelekcje, dyskusja, pizza w ilościach hurtowych i wymiana książkowa. Pod lustrem czekały na wszystkich uczestników prezenty od wydawnictw, imponująco dwojące się w oczach, choć sama ich ilość była naprawdę tak ogromna, że książki ledwie mieściły się w specjalnie przygotowanych stolicowych torbach z syrenką. O dziwo, nawet Miasto Stołeczne Warszawa wsparło w tym roku inicjatywę blogerskiej samopomocy i rozwoju, sponsorując spotkanie, a nawet dodając drugą torbę z upominkami. Czuliśmy się naprawdę rozpieszczeni!


W miarę napływania ostatnich gości, powoli pęczniał też stosik książek przywiezionych na wymianę. Te pozycje, których nikt ostatecznie by nie przygarnął, miały być ofiarowane bibliotece. Głównym motywem tego spotkania były w ogóle biblioteki jako miejsca przez blogerów zapomniane, a przecież dla wielu główne źródło poznawania kultury, zapoznawania się z nowościami czy klasyką, często pierwsze poważne spotkanie z książkami w takich ilościach. Przypomniano nam, że nie wszyscy obrastają w książki jak blogerzy, nie wszyscy mają fundusze na rozrywkę, a biblioteki często chętnie przyjmą większość nowych książek, jakie chcielibyśmy oddać. Promowanie czytelnictwa i biblioteki właśnie były główną osią dyskusji, jaka nastąpiła po koniec spotkania.


Najwięcej z Literackiej Stolicy wyniosłam jednak z prelekcji. Paulina Małochleb, stojąca za blogiem Książki na ostro, przygotowała ze znawstwem i zdecydowaniem kategoryczny wykład „Tekst krytyczny i jego słabe miejsca”, mający na celu lekkie wstrząśnięcie blogosferą. Przynajmniej ja miałam takie wrażenie, bo od pierwszych słów zostaliśmy zaatakowani wymaganiem, żeby myśleć, myśleć i jeszcze raz myśleć, a sama poczułam się ostatecznie wytrącona z moich zwyczajowych szlaków myślowych i kopnięta w tyłek, żeby bardziej się wysilić. Dobrze mi to zrobiło, ale czy będą rezultaty? Zobaczymy. 

Najpierw zostaliśmy postawieni przed pytaniem, jaki jest cel naszego blogowania: czy chcemy zostać znanym autorytetem, czy wkręcić się do branży książkowej, czy zostać jurorem prestiżowych nagród literackich, a może zacząć publikować w prasie. Cele wydawać by się mogło, że niemal nieosiągalne, ale z odpowiednim planowaniem i wysiłkiem, w jakimś stopniu realne. Czy warto mieć pięcio-, a nawet dwudziestoletni projekt blogowania w szczytnym celu? Jasne, ale jak bloguje się dla siebie, w ramach hobby, można odpuścić i założyć sobie mniejsze cele. Dobrze też wybrać sobie niszę czy specjalizację, co nie jest akurat niczym nowym, jednak wartym przypomnienia.


Następnie zagłębiliśmy się z zagadnienie pisania „recek” i popadnięcia w osłabiający kołowrót wewnętrznego przymusu, by pisać jak najczęściej, by opisywać każdą książkę, która przeczytamy, by sprostać parciu na często mało warte nowości, które nieustannie zalewają rynek. Z czasem nasze teksty stają się coraz gorsze, niszczymy przyjemność czytania streszczeniami fabuły, często ograniczamy się do utartych, banalnych zwrotów, klisz, niekiedy boimy się krytykować ofiarowaną do recenzji książkę. Tymczasem nie tędy droga. Pomijając oczywiste wskazówki dotyczące pisania dobrego tekstu krytycznego, mnie osobiście poruszyło zupełnie inne myślenie o recenzji blogowej, a mianowicie pomyślenie o niej w pewnej mierze jak o tekście naukowym: zastanowienie się nad sproblematyzowaniem książki, o której piszemy.

Innymi słowy, zostaliśmy zachęceni do bardziej profesjonalnego podejścia do pisania, do odejścia od podręcznikowych, nudnych wypracowań o lekturach, a skupieniu się na wybraniu jednego, maksymalnie dwóch zagadnień zawartych w książce, które są warte uwagi i z których można coś ciekawego wyciągnąć. Drugim wariantem są teksty przekrojowe, ale nie listy „top 5”, lecz analizy zjawisk, autorów, motywów; literacka, wartościowa podróż z czytelnikiem. A żeby takie teksty mogły powstawać, trzeba sporo przemyśleć, zaplanować, dać tekstowi odleżeć i tak dalej. W ten sposób przechodzimy od ilości do jakości, a sami przestawiamy się w tryb slow reading tudzież slow bookblogging.


Co osobiście mnie mało przekonało, to stwierdzenie, że blog czy rodzina „zerują się” z doktoratem,  a wybór pewnych platform czy czynności powinno być dobrane z premedytacją do osiągnięcia swojego celu. Co do tego drugiego, niestety takie nastawienie jest konsekwencją pewnej bigoterii i zamknięcia rynku książek i mediów. Nie ma specjalistów od konkretnych literatur, którzy byli by wystarczająco „sexy”, bo któż by zapraszał naukowców z uniwersytetów na spotkania, a jednocześnie bloger-amator jest kimś poniżej standardów. To smutne, ale prawdziwe. Czego jednak nie rozumiem, to wspomniane w pierwszej kolejności wzajemne wykluczanie się tych dwóch rejonów. Jak najbardziej można to pogodzić i wcale nie czuję, że odpowiednio poprowadzone, blog czy życie rodzinne musi człowieka ciągnąć w dół, więc praca naukowa musi nas wynosić ponad szarość codzienności i amatorszczyzny.

Kolejna prezentacja była bardziej na luzie. Rafał Hetman, ten uroczy człowiek z Czytam Recenzuję, również organizator i ostatnio współpracujący z Olą przy Vlogu o książkach, otworzył nam oczy na możliwości mediów społecznościowych oraz zmiany zasięgów, trendów i sposobów na dotarcie do czytelników. Dowiedzieliśmy się, że blog już nie powinien być główną platformą, na którą powinniśmy zaganiać naszych odbiorców, ale że wszystkie dostępne nam sposoby przekazu powinny być traktowane na równi. W szczególności zaskoczyła mnie propozycja udostępniania recenzji zarówno w poście na Facebooku, jak i w relacjach na Instagramie, a do tego grupa powiadamiająca o nowej recenzji na WhatsAppie. Sporo spraw technicznych mam tu do przemyślenia.


Ze spotkania wyszłam niesamowicie zmęczona, obładowana książkami, z głową pełną pomysłów, nowinek i zagwozdek. Zrobię, co w mojej mocy, by pisać lepiej i uważniej. Może i nie publikuję wpisów z prędkością broni maszynowej, ale trybiki w mózgu nie zapominają poganiać, przypominać i zmuszać do recenzowania niemal każdej przeczytanej książki. A tymczasem jak sięgam wstecz, do moich niektórych starszych wpisów, widzę wiele solidnej roboty, parę perełek, ale i sporo bylejakości i odbębniania na siłę. Pora przestawić się na jakość. I może też czas odkurzyć moją przygłuszoną specjalizację w literaturze anglosaskiej? Czy ktoś jeszcze pamięta mój cykl Anglofilia?

Dochodzę też do wniosku, że z innymi blogerami zdecydowane wolę się spotykać w małych grupkach, bo przy takiej ilości silnych osobowości zamykam się jak ostryga i wychodzi ze mnie znienacka ukryty, wewnętrzny introwertyk. Nie wiem, czy wrócę za rok, ale przede wszystkim bardzo się cieszę z pierwszego spotkania z Anią ze Slow Reading, dzięki czemu do mądrego bloga dopasowałam przemiłą twarz!


Na koniec chciałam serdecznie jeszcze raz podziękować wszystkim wydawnictwom, miastu Warszawa, bibliotece nr 26 na Wawrze i organizatorom: Oli (Parapet Literacki), Rafałowi (Czytam Recenzuję) i Pawłowi (Przy muzyce o książkach)!