Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Znak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Znak. Pokaż wszystkie posty

piątek, 21 lutego 2014

"Bóg, kasa i rock'n'roll" - Szymon Hołownia, Marcin Prokop

Tytuł: Bóg, kasa i rock'n'roll
Autor: Szymon Hołownia, Marcin Prokop
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: wrzesień 2011
Liczba stron: 336
Tematyka: Literatura polska, Religia
Ocena: 7/10

Bóg – istota wyższa, o której człowiek nigdy nie będzie miał jednego, sprecyzowanego zdania. Jedni sądzą, że On nie istnieje, że jest jedynie ludzkim wymysłem, powstałym w minionych wiekach i stworzonym dla naszych potrzeb. Inni głęboko wierzą w opisane w Biblii wydarzenia, postacie i starają się żyć zgodnie z przedstawionymi w Piśmie prawami. Od stuleci między jednymi a drugimi trwa spór. Przedstawiciele poszczególnych grup starają się podważyć argumenty swoich przeciwników i tak bez ustanku.

Szymon Hołownia oraz Marcin Prokop to telewizyjna para prezenterów, którzy na antenie świetnie czują się w swoim towarzystwie, jednak w realnym życiu ich postrzeganie świata i Stwórcy diametralnie się różni. Pierwszy z dziennikarzy jest zagorzałym chrześcijaninem i w każdej możliwej sytuacji pozwala swoim opiniom ujrzeć światło dzienne, drugi natomiast jest zdystansowany co do treści wypowiadanych przez swojego kolegę. W książce „Bóg, kasa i rock'n'roll” obaj panowie stają do dyskusji na temat Boga, religii i poglądów na życie.

Przedstawiony utwór przyjmuje formę dialogu, w której na zmianę w zależności od rozdziału, na pytania, zadawane przez swojego rozmówce, odpowiada albo pan Marcin albo pan Szymon. Dwumetrowy prezenter w swoich wypowiedziach często stosuje dość zaskakujące ale za to bardzo obrazowe porównania, bazuje także na słowach piosenek, znanych z polskich i zagranicznych rozgłośni. Jego kompan natomiast posługuje się nieco bardziej wyszukanym słownictwem, jak można też się domyślić, często cytuje on fragmenty Pisma Świętego, a także wspomina swój dwukrotny pobyt w zakonie.

Książkę przeczytałam z wielką przyjemnością. Bardzo się cieszę, że jej współautorem jest Marcin Prokop a nie tylko sam Szymon Hołownia. Dzięki obecności tego pierwszego treść utworu nabiera humoru i większej realności. Z całą pewnością „Bóg, kasa i rock'n'roll” nie jest wyłącznie książką przeznaczoną dla wierzących, również ateiści mogą z niej sporo wynieść. Dialog dwóch znanych dziennikarzy jest znakomitym, współczesnym przedstawieniem odwiecznego sporu między wierzącymi a ateistami. 

piątek, 14 czerwca 2013

"Max Factor. Człowiek, który dał kobiecie nową twarz" - Fred E. Basten

Tytuł: Max Factor. Człowiek, który dał kobiecie nową twarz
Tytuł oryginału: Max Factor: The Man Who Changed the Faces of the World
Autor: Fred E. Basten
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: marzec 2013
Liczba stron: 216
Tematyka: Biografia, literatura faktu
Ocena: 9/10

Czy kiedykolwiek pomyślałbyś, że słowo „makijaż” może mieć negatywny wydźwięk? Otóż gdybyśmy cofnęli się dziewięćdziesiąt lat wstecz do początków lat dwudziestych ubiegłego stulecia, z pewnością naszej uwadze nie umknąłby fakt, że każda osoba, wobec której użylibyśmy wyrazu „make up” poczułaby się dogłębnie znieważona i urażona. Wszystko dlatego, że w tamtych czasach owy termin miał wulgarne zabarwienie i stosowany był tylko i wyłącznie w odniesieniu do ludzi o wątpliwej reputacji. Dopiero nieznany nikomu, niski (zaledwie półtora metra w kapeluszu) polski emigrant stworzył makijaż, jaki widzimy współcześnie.

Maksymilian Faktorowicz, nadzwyczaj uzdolniony teatralny fryzjer, uciekając przed rosyjskim caratem trafił na pokład statku, płynącego do wybrzeży Ameryki Północnej. Tutaj, niezaznajomiony z obcym językiem, urzędnik zmodyfikował jego imię oraz nazwisko i tym sposobem narodził się przyszły kosmetyczny pionier – Max Factor.

Przyznam, że zawsze sięgając po różnego typu biografie, nie spodziewam się niczego szczególnie wyjątkowego. Niestety jestem przyzwyczajona, że większość autorów, tworzących książki tego gatunku, ma niezwykłą tendencje do przedstawiania czytelnikowi „suchych faktów” z życiorysu poszczególnej jednostki. Tymczasem Fred Basten bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Przede wszystkim w swojej publikacji skupił się jedynie na „kosmetycznym” aspekcie rzeczywistości Maxa Factora. W książce nie znajdziemy praktycznie żadnych informacji na tematy niezwiązane z pracą wyżej wspomnianego mężczyzny. Zresztą wyraźnie widać, że życie Maksymiliana było całkowicie podporządkowane jego pasji, którą był przemysł kosmetyczny.

Ogromnym atutem książki są zawarte w niej fotografie. Nie są one zgromadzone w jednym miejscu, tak jak ma to miejsce w większości tego typu publikacji, lecz znajdują się bezpośrednio pod bądź obok fragmentu, którego dotyczą. Niewątpliwie ułatwia to lekturę książki, a także pozwala na bardziej rzetelne i szczegółowe wyobrażenie sobie rzeczywistości, w jakiej przyszło żyć Maksymilianowi Faktorowiczowi.

Czytając książkę Freda Bastena czułam niewyobrażalną dumę z dokonań i charakteru Maksymiliana. Przecięty człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy jak wielką rolę odegrał nasz rodak w procesie rozwoju makijażu. To dzięki niemu kosmetyki przestały być dostępne jedynie dla wąskiego grona wielkich gwiazd filmowych, a znalazły się w zasięgu każdej przeciętnej kobiety. Co więcej nie były to produkty byle jakiej jakości. Max dbał o to, aby wszelkie produkty sygnowane jego imieniem spełniały jak najwyższe standardy.

Mówiąc o Maksymilianie Faktorowiczu w żadnym wypadku nie można zapomnieć o tym z iloma ikonami kina dane mu było pracować. Wśród jego klientów znajdują się takie gwiazdy jak Elizabeth Taylor, Ben Turpin, Joan Crawford, Pola Negri czy też Jean Harlow. Ponadto mężczyzna nie był tylko ich makijażystą i fryzjerem, jak twierdzili sami zainteresowani „stał się on dla nich drugim ojcem, a także najlepszym przyjacielem”.

Na sam koniec dodam, że w stu procentach muszę się zgodzić ze słowami Małgorzaty Baczyńskiej, znajdującymi się na okładce książki. Biografia Maxa Factora to bezsprzecznie pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika mody i nie tylko. Publikacja ta z pewnością trafi w gust większości kobiet, ponieważ autor książki nie tylko zaznajamia czytelnika z kolejami życia polskiego charakteryzatora i producenta kosmetyków, ale też daje praktyczne wskazówki i porady dotyczące sztuki makijażu.

Recenzja stworzona na potrzeby portalu bestsellery.net

sobota, 3 listopada 2012

"Jutro. Tom 1" - John Marsden

Tytuł: Jutro 1. Nie ma już żadnych zasad
Tytuł oryginału: Tomorrow, When The War Began
Autor: John Marsden
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: kwiecień 2011
Liczba stron: 272
Tematyka: Literatura młodzieżowa, Sciene Ficion
Ocena: 6/10

Piekło raczej nie kojarzy się z niczym przyjemnym. Słysząc to słowo, przed oczami stają mi języki ognia, niewyobrażalne cierpienie i wszechogarniający ból. Gdyby przeprowadzić ankietę i zapytać ludzi, czy woleliby znaleźć się w niebie czy w piekle. Zdecydowana większość, jak nie wszyscy, opowiedzieliby się za tym pierwszym. Tymczasem dla bohaterów „Jutra” ten mitologiczny Hades stanowi synonim bezpieczeństwa i ostoi.

Ellie, Homer,, Lee, Robyn, Fi, Corrie, Chris i Kevin przygotowują się do swojego oczekiwanego biwaku na łonie natury. Pakują wszystkie potrzebne rzeczy do starego jeepa i wyruszają w kierunku celu swojej podróży - Piekła, trudno dostępnego miejsca wśród okolicznych wzgórz. W czasie gdy ośmiu przyjaciół postanawia spędzić pięć dni z dala od rodziców, codzienności oraz zgiełku miasta, w którym żyją, ich kraj zostaje zaatakowany przez wrogą armię. Powrót do normalności okazuje się całkowicie nie możliwy, ponieważ nic, co bohaterowie do tej pory znali, nie wygląda tak samo.

Powieść Johna Marsdena stawia przed czytelnikiem kilka poważnych wyzwań. Pierwsze i zarazem największe z nich to przebrnięcie przez nudny początek. Jeśli uporamy się z tą początkową trudnością, zaraz napotkamy inną przeszkodę, szczególnie zniechęcającą do dalszej lektury. Są to powtórzenia. Nie, nie chodzi tu o nadużywanie poszczególnych słów, lecz o schematyczność akcji. Już szybko wyjaśniam na czym, w przypadku tej powieści, to polega. Mianowicie bohaterowie wracają z Piekła do miasta, w którym zostają całkowitą pustkę i zniszczenie. Oczywiście pierwsze co robią to sprawdzają, co stało się z ich rodzinami. I się zaczyna! Przyjeżdżają do domu Fi, nie zastają tu żywego ducha, udają się więc do mieszkania Homera, gdzie również nikogo nie spotykają, i tak po kolei przemieszczają się od domu do domu i wszędzie napotykają to samo. Czy naprawdę nie wystarczyłoby ograniczyć się do szczegółowego opisu jedynie dwóch pierwszych wizyt? Czytelnik naprawdę nie jest głupi i na pewno sam zorientowałby się, że w pozostałych miejscach nastolatkowie również nie mogą spodziewać się cudu.

Autor posługuje się językiem prostym, nieskomplikowanym, jednym słowem: idealnym dla młodego odbiorcy. Wielokrotnie spotkałam się również ze stwierdzeniem, że akcja tego utworu jest wartka i porywająca. Trudno się z tym nie zgodzić, ponieważ wiele wątków rzeczywiście trzyma w napięciu, aczkolwiek z drugiej strony inne są tego napięcia zupełnie pozbawione. Kolejną kwestią, której nie możemy zaliczyć do atutów „Jutra” to przesłodzone wątki miłosne. W pewnych momentach, czytając książkę miałam ochotę poprosić o zastrzyk z insuliny, ponieważ ilość słodyczy była dla mnie aż nazbyt przytłaczająca.

John Marsden bardzo niewiele miejsca poświęcił na przedstawienie bohaterów swojego tekstu. Postacie zostały opisane w sposób bardzo pobieżny i ogólnikowy. Co więcej, siedemnastolatkowie pomimo swojego dość już dojrzałego wieku, w niektórych sytuacjach zachowują się nadzwyczaj dziecinnie. Wydaje mi się, że pisarzowi przed rozpoczęciem pisania tej serii, przydałaby się dogłębna analiza sposobów zachowań młodzieży, wtedy zdecydowanie fabuła zyskałaby bardziej realny kształt.

Szczerzę przyznam, że nie pojmuję ogólnego zachwytu internautów tą serią. Zazwyczaj po przeczytaniu pierwszej części jakiegoś cyklu, bez względu na to, czy książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie czy nie, niesamowicie mnie ciekawi, co dalej stało się z bohaterami, jak potoczyły się ich losy? „Jutro” pod tym względem jest powieścią wyjątkową, ponieważ mimo że fabuła mnie wciągnęła to nie odczuwam chęci sięgnięcia po inne tomy z serii.

sobota, 4 sierpnia 2012

"Czysta jak łza" - Charlaine Harris

Tytuł: Czysta jak łza
Tytuł oryginału:Shakespeare's Landlord
Autor: Charlaine Harris
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: maj 2011
Liczba stron: 264
Tematyka: Literatura piękna, thriller/sensacja/kryminał
Ocena: 4/10

Istnieją tacy autorzy, których twórczość, choćby nie wiem jak była dobra czy popularna, kompletnie do nas nie trafia. W moim przypadku tyczy się to pióra pani Charlaine Harris. Sięgając po pierwszą część jej nowej serii, byłam pełna nadziei. Choć poprzedni cykl o Sookie Stackhause, powszechnie znany dzięki serialowi „Czysta krew”, był co tu dużo ukrywać – głupi i bezmyślny, widziałam pewne światełko w tunelu i myślałam, że być może tym razem uda się pisarce wymyślić jakąś lepszą fabułę, w końcu chyba o to nie trudno, bo co może być gorszego od historii wampirów pijących syntetyczną krew? Jak się okazało tragicznie nie było jednak lepiej też nie.
Lily Bard – trzydziestoletnia kobieta po przejściach, na co dzień pomoc domowa zajmująca się głównie sprzątaniem mieszkań, pewnej nocy jest świadkiem nietypowego zdarzenia. Mianowicie dostrzega jak ciemna postać, używając jej wózka na śmieci, przewozi zwłoki jednego z mieszkańców Shakespeare do pobliskiego parku. Anonimowo alarmuję o tym swojego sąsiada, zatrudnionego na okolicznym komisariacie, a następnie stara się trzymać od całej sprawy z daleka. Nie jest to jednak takie proste, gdyż zamordowanym okazuje się Pardon Albee, właściciel większości z domostw, w których jet zatrudniona.
Bohaterka stanowi idealny przykład kobiety stworzonej według schematu „w przeszłości wiele wycierpiałam, ale teraz nikt mi nie podskoczy”. Pisarka przedstawia nam losy Lily sprzed czterech lat, kiedy to była ofiarą niezwykle okrutnej napaści, wskutek której kobieta zmieniła nie tylko miejsce zamieszkania, ale i wygląd a dodatkowo zaczęła pobierać lekcje sztuk walki. Oczywiście i zarazem typowo w karate osiągnęła perfekcję i rozkłada na łopatki nawet mężczyzn.
Spotkałam się z porównaniem Lily Bard do Lisabeth Salander. Muszę przyznać, że stwierdzenie to mną wstrząsnęło! Głównej bohaterce powieści Charlaine Harris brakuję milionów lat świetlnych do jakiegokolwiek podobieństwa do kultowej postaci z trylogii „Millenium”.
W książce nie zabrakło również gorącego romansu, jednak tak naprawdę w powieści nic się nie dzieje! Przez wszystkie strony czekałam na jakąś konkretną akcję, a tu nic. Niby jest prowadzone jakieś tam tajemnicze śledztwo, niby jest wątek miłosny, ale powieść wieje nudą na kilometr. Mogłyby to jeszcze w jakikolwiek sposób uratować interesujące postacie, ale nie! Jak już wspomniałam Lily to kobieta bardzo schematyczna i na pewno nieoryginalna, a reszta postaci jest po prostu mdła oraz nijaka. Bohaterowie nie wywołali we mnie absolutnie żadnych emocji, ani negatywnych ani pozytywnych.
Podsumowując, Charlaine Harris dostała u mnie kolejną szansę, jednakże całkowicie ją zaprzepaściła. Jestem przekonana, że już nigdy więcej nie sięgnę po żadną powieść tej autorki, choćby nie wiem jak dobre opinie o niej słyszała.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

"Chuda" - Judith Fathallah

Tytuł: Chuda
Tytuł oryginału: Monkey Taming
Autor: Judith Fatallah
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: kwiecień 2007
Liczba stron: 236
Tematyka: Literatura piękna, biografia, pamiętnik
Ocena: 6/10

Możemy czuć się wyjątkowi ze względu na zdolności, jakimi zostaliśmy obdarzeni, wiedzę, którą zdobyliśmy i wiele innych wartościowych rzeczy. Jednak dla niektórych poczucie niepowtarzalności daje przeraźliwa chudość. Wystające obojczyki, kości biodrowe i chude ramiona sprawiają, że ludzie, którzy wcześniej nie zwracali na nas najmniejszej uwagi, nagle zaczynają nas dostrzegać.
Jessica nigdy nie narzekała na brak ciałka. Dodatkowe krągłości były wyśmiewane przez jej rówieśników i to te niepochlebne obelgi, sprawiły że główna bohaterka zapoczątkowała swoją przygodę z odchudzaniem. Redukcja rozpoczęła się w czasie wakacji, a utrata pierwszych kilogramów sprawiła, że nastolatka powitała nowy rok szkolny z większą pewnością siebie. Była przekonana, że znajomi natychmiast zauważą zmianę w jej wyglądzie. Niesamowite było jej zdziwienie i zawód, gdy pierwszego dnia w szkole absolutnie nikt nie pochwalił jej nowej, szczuplejszej sylwetki, co więcej wcześniejsze dokuczanie nawet przybrało na sile. Nastolatka jeszcze bardziej zaczęła ograniczać spożywane w pokarmy, już w wieku zaledwie trzynastu lat popadała w anoreksję.
Początkowo Jessica nie zauważa w zachodzących w sobie zmianach, powodu do niepokoju. Odbicie w lustrze sugeruje, że wciąż jeszcze powinna pozbyć się paru zbędnych centymetrów. Tymczasem głos w jej głowie stawał się coraz bardziej rygorystyczny, zakazywał jej jedzenia czegokolwiek, zmuszał do wielokrotnego powtarzania tych samych ćwiczeń, które rzekomo za pierwszym razem nie były wykonane precyzyjnie. Pogłębiająca się depresja i wycieńczenie fizyczne powodują, że bohaterka sama prosi matkę o pomoc. Rodzicielka zawozi dziewczynę do młodzieżowego szpitala psychiatrycznego, gdzie nastolatka początkowo przebywa tylko w ciągu dnia, lecz szybko zostaje pacjentką całodobową. To właśnie tu określa swój destrukcyjny, namawiający do niezdrowych ograniczeń, głos mianem „Małpy”. Podejmuje z nim pełną wzlotów i upadków walkę o własne życie.
Ciężko czyta się opis tak trudnych przeżyć, którym musiało stawić czoła jeszcze dorastające dziecko. Pomimo że Jessica miała zaledwie trzynaście lat, doświadczyła w swoim krótkim życiu więcej cierpienia niż niejedna starsza od niej osoba. Po zakończeniu hospitalizacji nie była już tą samą nastolatką co wcześniej, szpitalne doświadczenia wyryły swój niezatarty ślad.
Historia zawarta w książce jest fikcyjna, jednak w dużej mierzę opiera się na autentycznych doświadczeniach pisarki, która w młodości chorowała na jadłowstręt psychiczny. Podczas lektury „Chudej” poznajemy pobudki, jakimi kieruje się człowiek cierpiący na anoreksję. Autorka dokładnie i rzetelnie przedstawia myśli bohaterki, osobiście jednak odniosłam wrażenie, że wiele kwestii zostało pominiętych.
Powieść poleciłabym szczególnie rodzinom i znajomym osób z zaburzeniami odżywiania, na pewno dzięki tej wstrząsającej książce będą w stanie bardziej zrozumieć zachowanie chorego nastolatka.