Tytuł: Piękni
dwudziestoletni
Autor: Marek
Hłasko
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: sierpień
2014
Liczba stron: 176
Tematyka: Literatura polska, Biografia, Pamiętnik
Ocena:
8/10
O Marku Hłasce
słyszałam dość sprzeczne opinie. Jedni go podziwiają, inni
uważają, że zandato afiszuje się ze swoim pesymizmem. Ja na swoje
pierwsze spotkanie z tym kultowym autorem postanowiłam wybrać,
można by rzec “sprawdzoną” książkę, bo jak się mówi
“Piękni dwudziestoletni” to jeden z najlepszych utworów w
dorobku literackim Hłaski.
Książka
powstawała na przełomie lat sześciesiątych ubiegłego wieku,
dlatego też znajdziemy w niej mnóstwo nawiązań do ówczesnych
twórców literackich, wydarzeń oraz sytuacji politycznej. Ja
osobiście odniosłam wrażenie, że Hłasko kieruje swoje słowa
wyłącznie do czytelnika tamtejszych czasów. Używa w głównej
mierze zwrotów oraz nazwisk, które dla współczesnego odbiorcy nic
nie mówią (chyba, że jest wybitnym znawcą historii), tak jakby
pisarz nie spodziewał się, że jego twórczość może być czytana
w innym czasie i w odmiennych realiach. Z tego właśnie powodu zdaje
sobie sprawę, że moja raczej tylko podstawowa wiedza na temat
komunistycznej Polski nieco dyskwalifkuje mnie z obiektywnej oceny
twórczości Marka Hłaski.
Ciekawe jest
jednak to, że choć wydarzenia opisane w książce, miały miejsce
przed wieloma laty, niektóre z faktów pozostaly niezmienne. Weźmy
tu za przykład stosunek Amerykanów do narodu polskiego. Praktycznie
każde spostrzeżenie zawarte przez Hłaskę w rozdziale “Goofy the
dog” jest obecnie aktualne. Co nawiasem mówiąc jest niezmiernie
smutne, bo uświadamiamy sobie, że od tak wielu dziesięcioleci
Polacy postrzegani są poza granicami kraju tak samo jak za czasów
komuny.
Specyficzny styl
wypowiedzi jest tym, co odróżnia Marka Hłaskę na tle innych
polskich autorów. Przede wszystkim męźczyzna nie owija w bawełnę,
nie stara się upiększać rzeczywistości jakimiś górnolotnymi
opisami, bez ogródek stawia kawę na ławę. Pisze o realiach takimi
jakie są. Uważano go w szkole za skończonego idiotę? Zdarzyło mu
się imać nieuczciwej pracy? No cóż taka jest prawda, więc niech
czytelnik o tym wie. Mało który autor może pochwalić się aż
taką szczerością wobec odbiorcy.
To co niesamowicie mnie drażniło w
“Pięknych dwudziestoletnich” to morze przelewającego się
alkoholu niemalże na każdej stronie utworu. Wódka była nie tylko
istnotnym (jak nie najważniejszym) elementem spotkań towarzyskich,
ale także kartą przetargową, sposobem na rozwiązanie wszelkich
problemów oraz weną do rozwoju twórczości. Rozumiem, że można
lubić sobie wypić, ale po co się aż tak z tym obnosić?
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję portalowi Bookmaster: