Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura faktu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura faktu. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 17 czerwca 2025

"Na oczach wszystkich: Historia przypadku polskiego Fritzla" - Katarzyna Włodkowska

Tytuł: Na oczach wszystkich: Historia przypadku polskiego Fritzla
Autor: Katarzyna Włodkowska
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: wrzesień 2022
Liczba stron: 328
Tematyka: Literatura faktu, Reportaż
Średnia ocena: 6/10

Pamiętam jak na przełomie 2016 i 2017 roku zrobiło się głośno na temat sprawy „polskiego Fritzla”, który przez dwa lata przetrzymywał swoją małżonkę w piwnicy i który zgotował jej piekło na ziemi. W danym momencie nie śledziłam jednak tego wątku uważnie, dlatego gdy tylko dowiedziałam się, że pani Katarzyna Włodkowska napisała na ten temat całą książkę, wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. 

Przedstawiona w książce historia pani Ewy mną dogłębnie wstrząsnęła. Naprawdę, nawet teraz nie jestem w stanie pisać, o tym co bohaterka musiała znosić z rąk osoby, która ślubowała jej miłość. To co pani Ewie i jej dzieciom zgotował jej małżonek woła o pomstę do nieba. Najgorsze jest jednak to, że tyle osób mogło kobiecie pomóc, tymczasem nikt się nie odważył. Przykro czytało mi się o ludzkiej znieczulicy na drugiego człowieka, a także o tragicznym wręcz działaniu polskich służb bezpieczeństwa. 

Prócz opisu przeżyć i doświadczeń pani Ewy, autorka raczy czytelnika też bardzo szczegółową analizą regionu, w którym małżeństwo Sapałów zamieszkiwało. Z jednej strony rozumiem skąd się wzięły te fragmenty – autorka chciała wytłumaczyć czytelnikowi społeczno-ekonomiczne aspekty Kaszub, które w jakimś stopniu mogły przyczynić się do zachowania zarówno sprawcy jak i okolicznych mieszkańców, którzy zdawali sobie sprawę z zaistniałej sytuacji, a mimo wszystko na nią nie reagowali. Nie zmienia to jednak faktu, że wstawki te były zdecydowanie za długie, a czasami też i chaotyczne. 

Z mojego punktu widzenia połowa książki to była historia pani Ewy, a druga to historia Kaszub. Czy ja biorąc tę książkę do ręki chciałam dogłębnie analizować historię tego regionu? No nie! Chciałam zapoznać się z historią przypadku polskiego Fritzla! Zapoznać się, zapoznałam, ale przez te wszystkie adnotacje miałam wrażenie, że czytam tę historię trochę na około. Dodatkowo miałam wrażenie, że autorka szuka trochę usprawiedliwienia dla tego co się pani Ewie stało. Rozumiem, że okolice w których się wychowywaliśmy czy też w których żyjemy mogą mieć wpływ na nasze zachowanie, jednak nie usprawiedliwiają takiego bestialstwa czy znieczulicy. Pewne podstawowe ludzkie odruchy ma się tak czy siak.  

Nie zmienia to jednak faktu, że pani Katarzyna Włodkowska wykonała kawał dobrej roboty i bardzo rzetelnie i obiektywnie sprawę małżeństwa Sapałów przedstawiła. Jedyne co mi się nasuwa po przeczytaniu tej książki to apel: nie bójmy się reagować, gdy wydaje nam się, że drugiemu człowiekowi dzieje się krzywda. Lepiej nasłuchać się, że niepotrzebnie ingerujemy w czyjeś  życie, niż po czasie bić się ze sobą, że pozostaliśmy bierni na cierpienie drugiej osoby.  

niedziela, 9 marca 2025

"Polskie Morderczynie" - Katarzyna Bonda

Tytuł: Polskie Morderczynie
Autor: Katarzyna Bonda
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: marzec 2017
Liczba stron: 400
Tematyka: Reportaż, Literatura faktu
Średnia ocena: 9/10
 
Chyba nie istnieje żaden fan podcastów kryminalnych, który nie słyszał o kultowym reportażu Katarzyny Bondy. Ja pierwszy raz o „Polskich Morderczyniach” usłyszałam dzięki słuchowisku „Piąte, nie zabijaj”. Potem tytuł ten obił mi się o uszy jeszcze dobrych parę razy, aż w końcu nie miałam innej opcji jak tylko sięgnąć po tę książkę.
 
W książce znajdziemy historie czternastu kobiet skazanych za morderstwo drugiego człowieka. Każda z przedstawionych historii składa się z dwóch części. Wpierw poznajemy charakter bohaterek i ich przeszłość na podstawie wywiadów, które Katarzyna Bonda przeprowadziła osobiście ze skazanymi, a potem dopiero dowiadujemy się za co konkretnie dana kobieta odsiaduje wyrok na podstawie rzeczywistych akt sprawy. Przyznam, że autorka nie mogła chyba wpaść na lepszy sposób przedstawienia każdej z historii. Szokujące dla mnie było to, że najpierw czytałam o kobiecie, którą na podstawie wywiadu udawało mi się całkiem rozumieć, po czym jak wiadro pomyj wylewało się na mnie to, co rzeczywiście zrobiła i jakie kierowały nią pobudki bazując na realnych świadectwach i faktach.
 
Wiele z historii, które przytacza Katarzyna Bonda słyszałam już wcześniej. Nie oznacza to jednak, że autorka kogoś papugowała pisząc tę książkę, wręcz przeciwnie. Pierwsze wydanie „Polskich morderczyń” ukazało się w 2009 na długo przed erą podcastów i szałem na powieści kryminale. Można więc śmiało stwierdzić, że to właśnie Katarzyna Bonda była poniekąd pionierką w tej dziedzinie i to inni często opierają się na jej wywiadach w swoich słuchowiskach.
 
Książka nie składa się z samych historii skazanych kobiet. Katarzyna Bonda przeprowadziła również wywiady z osobami takimi jak profiler, seksuolog, psychiatra czy dyrektor więzienia, które na co dzień zaangażowane są w różne procesy związane z udowodnieniem zbrodni, a także resocjalizacją więźniarek. Część z tych osób miała nawet styczność z kobietami, o których czytaliśmy na wcześniejszych stronach utworu. Rozmowy te dają nam lepszy wgląd na sytuacje kobiet odbywających kary w polskich więzieniach, a także zapoznają nas z pewnymi statystykami i wzorami postępowania, jakie kierują płcią piękną podczas dokonywania zbrodni.
 
Zaraz za wywiadami znajdziemy rozdział zatytułowany „Opinie czytelników”. Ja osobiście nie jestem fanką, takich wstawek w szczególności w książkach. Wiadome jest, że jedyne opinie jakie tam znajdziemy, to te które zachwalają utwór pod niebiosa i nie szczędzą mu komplementów. Ktoś mi może wytłumaczyć jaki jest cel umieszczania takich treści w książce? Zachęcenie czytelnika do lektury? No nie wiem, w moim przypadku ma to działanie zupełnie odwrotne. Przypomina mi trochę próbę dowartościowania autora i jego utworu, a tego Katarzyna Bonda szukać nie musi.
 
Wiem, że Katarzyna Bonda jest również autorka wielu powieści kryminalnych, jednak do tej pory nie miałam okazji zapoznania się z żadną z nich. Z całą pewnością mogę jednak stwierdzić, że pisanie reportaży idzie jej znakomicie. 

czwartek, 23 stycznia 2025

"Dymy nad Birkenau" - Seweryna Szmaglewska

Tytuł: Dymy nad Birkenau
Autor: Seweryna Szmaglewska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: styczeń 2020
Liczba stron: 464
Tematyka: Literatura polska, Literatura faktu, Autobiografia
Średnia ocena: 9/10

Długo się zastanawiałam, czy w ogóle powinnam pisać recenzję tej książki, biorąc pod uwagę jak bardzo poważny i tragiczny temat ona porusza. Do tego nie jest pierwszym lepszym reportażem, a zapiskiem czyiś osobistych doświadczeń  z obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Mimo wszystko postanowiłam podjąć się tego zadania.

Książka pierwszy raz została wydana w 1945, zaraz po II Wojnie Światowej. Pani Seweryna Szmaglewska przebywała w Birkenau praktycznie od samego początku jego założenia i była w nim aż do jego ewakuacji w końcowych etapach wojny. Tak długi czas, który autorka spędziła za murami obozu i mnogość doświadczeń, jakie dane było jej przeżyć,  sprawia że „Dymy nad Birkenau” to najbardziej szczegółowy i adekwatny opis realiów, z jakimi było się mierzyć więźniom obozów koncentracyjnych. Dodatkowo książka powstała w przeciągu zaledwie paru miesięcy po opuszczeniu przez autorkę obozu, dzięki temu była to relacja świeża i pamięć ludzka nie miała jeszcze okazji wyprzeć mniej istotnych bądź wyjątkowo traumatycznych faktów.

Książkę czyta się trudno, nie ze względu na to, że jest ona źle napisana, ale przez jej brutalność i bezpośredniość. Czytelnik najzwyczajniej w świecie potrzebuje czasu, żeby sobie pewne rzeczy przyswoić i zdać sobie sprawę, że to co czyta, rzeczywiście miało miejsce i nie jest wytworem wyobraźni. Niezwykle ciężko czyta się o potwornościach, których doświadczyła pani Seweryna i inni więźniowie. Jednakże, cieszę się, że dane było mi zapoznać się z tak szczegółowym opisami sytuacji więźniów i wydaje mi się, że każdy Polak powinien taką wiedzę i świadomość historyczną posiadać.

Jest jednak jedna, jedyna rzecz, która mi się w książce nie podobała – trzecioosobowa narracja. Sprawiło mi to trudność w całkowitym zanurzeniu się w powieść i poczuciu, że i ja osobiście jestem tam na miejscu i przeżywam te wszystkie koszmarne rzeczy razem z innymi bohaterami. Co najważniejsze podobne zarzuty słyszała już wcześniej sama autorka i nawiązuje do tego w wywiadzie, który znajduje się na samym początku książki. Pani Seweryna wyjaśnia, że początkowo powieść rzeczywiście była pisana przez nią w pierwszej osobie, jednak po zasięgnięciu porad uznała, że bezpieczniejsze dla niej i lepsze dla czytelnika będzie jeśli nie będzie on mógł emocjonalnie związać się z autorką i tym samym będzie mógł obiektywnie spojrzeć na wszystko, co działo się w Auschwitz-Birkenau.


„Dymy nad Birkenau” to moja druga ulubiona książka o tematyce obozowej zaraz po „Przeżyłam Oświęcim” Krystyny Żywulskiej. Wydaje mi się, że jest to pozycja, która powinna pojawić się w kanonie lektur szkolnych ze względu na to jak niewyobrażalny wkład Seweryna Szmaglewska i jej świadectwo miały na poznanie prawdy o obozach koncentracyjnych, i jak ważne jest to, żeby pamięć o ludziach, którzy zginęli za murami Auschwitz-Birkenau przetrwała.

czwartek, 19 grudnia 2024

"Mali Bogowie 2. Jak umierają Polacy?" - Paweł Reszka

Tytuł: Mali Bogowie 2. Jak umierają Polacy?
Autor: Paweł Reszka
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
Data wydania: maj 2018
Liczba stron: 288
Tematyka: Literatura faktu, Reportaż
Średnia ocena: 7/10

Pozytywne wrażenia jakie wywołała we mnie pierwsza część „Małych Bogów” sprawiły, że nie trzeba było długo czekać lub szczególnie mnie zachęcać do tego, aby sięgnęła po kolejny tom z serii. Muszę przyznać, że kontynuację reportażu Pawła Reszki czytało mi się równie dobrze jak poprzedniczkę, aczkolwiek znalazły się w niej rzeczy, które wręcz raziły mnie w oczy.

Przede wszystkim przeszkadzało mi to, że pewne fragmenty były żywcem wyjęte z poprzedniej części. Zapewne miało to stanowić formę przypomnienia, jednak nie uważam by było to konieczne. Kolejna rzecz to powtarzalność. Rozumiem, że książka bazuje na wypowiedziach innych osób i większość z nich ma podobne zdanie na wiele tematów i problemów dotykających polską służbę zdrowia, jednak momentami miałam wrażenie jakbym czytała wypowiedzi tej samej osoby zapętlone w koło. Głownie dlatego tę cześć oceniłam o punkt niżej niż poprzedniczkę. Wydaje mi się, że gdyby autor wstrzymał się z 2-3 lata z napisaniem kolejnego tomu a nie tylko rok, zdobyłby więcej ciekawszego materiału do książki.

Mimo podobnej liczby stron książka ta ma w sobie więcej treści niż poprzedniczka. Wszystko dlatego, że tym razem autor nie zdecydował się na umieszczanie każdej, nawet tylko kilkuzdaniowej wypowiedzi na osobnej stronie. Zmianę tę można uznać za plus, jednak biorąc pod uwagę dużą powtarzalność to  pomimo tego, że w ogólnym rozrachunku słów jest więcej, to więcej się nie dowiadujemy.

„Mali Bogowie 2” to książka przede wszystkim prawdziwa, nie ma tu zbędnego naginania rzeczywistości czy usprawiedliwiania służby zdrowia. Z tego też powodu część historii opisanych w książce jest bardzo przygnębiająca i łzy same cisną się czytelnikowi do oczu. Nie wspomnę już o oburzeniu czy żalu jaki rodzi się w nas, gdy uświadamiamy sobie w jakim systemie przyszło nam żyć. Nie mniej jednak w czasie lektury natkniemy się też i na opisy, z których będziemy śmiać się w głos. Lista przezwisk czy absurdalnych wypowiedzi czy to pracowników służby zdrowia czy też jej pacjentów jest niewyobrażalnie długa.

Liczę na to, że autor zdecyduje się na wydanie „Małych Bogów 3”, bo z chęcią dowiedziałabym się czy nastąpiły jakieś zmiany na lepsze oraz jak miewa się sytuacja polskiej służby zdrowia po pandemii. Na pocieszenie mogę tylko dodać, że tu gdzie mieszkam, czyli w Wielkiej Brytanii system opieki zdrowotnej wcale nie jest wybitnie lepszy niż ten w Polsce. Tutaj również bardzo ciężko dostać się do lekarza pierwszego kontaktu, sporo czeka się na badania, a w sytuacjach poważniejszych  to usłyszymy „proszę dzwonić po karetkę”. Tutaj chociaż zarobki są lepsze i czas oczekiwania nie jest liczony w latach.

poniedziałek, 14 października 2024

"Mali Bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy." - Paweł Reszka

Tytuł: Mali Bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy.
Autor: Paweł Reszka
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
Data wydania: kwiecień 2017
Liczba stron: 336
Tematyka: Literatura faktu, Reportaż
Ocena: 8/10

Polska służba zdrowia to temat rzeka. Nigdy nie była najlepsza, ale też niewiele robi się, żeby w jakikolwiek sposób ją poprawić. Żyjemy w odwiecznym sporze i poszukiwaniu winnych. Jedni twierdzą, że obecny stan rzeczy jest winą rządu, inni że personelu medycznego, a jeszcze inni że samych pacjentów. Jak jest naprawdę i co o tym sądzą lekarze w szczególności?

Oczywiscie wielu spraw można się domyślić i bez siegania po tę książkę m.in tego że polska służba zdrowia jest niedofinansowana, personelu medycznego brakuje a szpitale sa przepelnione. To co reportaż Pawła Reszki nam pokazuje to przyczyny takiego stanu rzeczy i choć książka została wydana w 2017 to wydaje mi się, że kwestie poruszane przez autora są dalej tak samo aktualne.

Smutne i przerażające zarazem było czytanie o młodych, ambitnych ludziach, tak poniewieranych i niedocenianych przez polski system służby zdrowia.  Paweł Reszka pozwala czytelnikowi spojrzeć na lekarzy z innej perspektywy. Nam jako pacjentom wydaje się, że lekarze są wyniośli i patrzą na nas z góry , podczas gdy oni przeszli długą i wyboistą drogę, żeby móc nam pomagać i to nie jest ich wina, że polskie realia utrudniają im adekwatna opiekę nad pacjentem. System nie jest łagodny ani dla nich ani dla pacjentów. 

Cenię sobie, gdy autorzy nie owijaja w bawełne i nie staraja się złagodzić słów wypowiadanych przez osoby, z którymi przeprowadzają wywiad. W książce Pawła Reszki znajdziemy wiele kontrowersyjnych i szokujących wypowiedzi, które tylko dodają ksiązce wiarygodności. Wygląda na to, że anonimowość pozwoliła lekarzom otworzyć się i wyrzucić z siebie wszystkie frustracje, których doświadczają w swoim zawodzie. Trochę jednak brakowało mi w tym reportażu jakiś pozytywnych aspektów. Momentami odnosiłam wrażenie jakby celem książki było zrównanie z ziemią polskiej służby zdrowia. Ok, rozumiem, że jest źle, ale trudno mi uwieżyć, że ci wszyscy lekarze tak wytrwale tkwią w swoim zawodzie jeśli nie znajdują w nim żadnej przyjemności. 

Reportaż podzielony jest na 8 rozdziałów, z których każdy porusza inny aspekt pracy lekarza. Każda część sklada sie z fragmentow rozmów z poszczególnymi lekarzami/stazystami/rezydentami bądź też z osobistych relacji autora z pracy jakiej podjął się na potrzeby tej ksiązki. Często zdarza się, że na jednej stronie znajdujemy jedynie pare zdań wypowiedzi, co sprawia, że rozdziały są krótkie, a książkę czyta się błyskawicznie. Pawel Reszka pisząc “Małych Bogów” wykonał kawał dobrej roboty i zdecydowanie zachęcił mnie do sięgniecia po drugą książkę z tej samej serii jak i inne reportaże spod pióra tego autora.

niedziela, 1 grudnia 2013

"Charlotte Brontë i jej siostry śpiące" - Eryk Ostrowski

Tytuł: Charlotte Brontë i jej siostry śpiące
Autor: Eryk Ostrowski
Wydawnictwo: MG
Data wydania: wrzesień 2013
Liczba stron: 624
Tematyka: Biografia, Literatura faktu
Ocena: 9/10

Dzieje życia Charlotte, Emily i Anne Bronte wzbudzają niemal identyczną ciekawość jak utwory ich autorstwa. Wielokrotnie główne bohaterki ich dzieł utożsamiane są z konkretną siostrą, która je wykreowała. W większości to na ich podstawie dokonuje się analizy charakteru i stanów emocjonalnych każdej z pisarek.  Źadne bowiem ślady egzystencji sióstr nie dają pewnego obrazu kolei ich życia, dlatego też od wieków stanowią one zagadkę i punkt odniesienia dla kolejnych badaczy ich twórczości. 

Początkowo odrobinę przestraszyła mnie objętość książki Eryka Ostrowskiego. Nie da się ukryć, że ponad 600 stron tekstu może nieco zniechęcać do lektury, jednak teraz mogę z czystym sumieniem zapewnić, że absolutnie nie ma się czego obawiać. Autor w nadzwyczaj ciekawy sposób przedstawił dzieje angielskiego rodzeństwa i w żadnej sekundzie czytania nie poczułam zmęczenia czy też nudy. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie też oprawa graficzna książki. Piękna, twarta okładka z wizerunkiem najstarszej z sióstr Bronte już z daleka przykuwa wzrok potencjalnego czytelnika.  Ponadto gdy zajrzymy do środka, ujrzymy ogromną ilość zdjęć, zaopatrzonych odpowiednimi opisami. Za bardzo ciekawy zabieg uznałam również nadanie przypisom koloru niebieskiego, dzięki temu wyróżniały się one na tle czarnej czcionki reszty tekstu. 

Eryk Ostrowski dokonuje dogłębnej analizy życia każdej z sióstr. Najbardziej skupia się jednak na najstarszej z nich, która bez wątpienia najbardziej przyczyniła się do popularności rodzeństwa i dzięki temu wywarła największy wpływ na angielską a także światową literaturę.  Każdy znany aspekt jej życia jest dokładnie rozpatrzony i przedstawiony z kilku różnych perspektyw. Odbiorca dzięki temu ma szansę zapoznania się z wieloma, często różnymi punktami widzenia i na ich podstawie może wyciągnąć własne, osobiste wnioski.

Najważniejszy zarzut, jaki kierowany jest w stronę najstarszej kobiety z rodzeństwa Bronte, to przypisanie autorstwa swoich powieści siostrom. Wielu badaczy dziejów tej tajemniczej rodziny, wyraża wątpliwości jakoby tak słynne dzieła jak „Jane Eyre. Autobiografia”, „Wichrowe wzgórza” czy „Agnes Grey” nie wyszły z pod jednej ręki. Ogromna liczba podobieństw w stylu pisania wszystkich tych książek to ewidentny dowód na to, że wszystkie one wyszły z pod pióra Charlotte. Jakby tego było mało, zarówno wydarzenia zawarte w powieściach jak i ich atmosfera, pokrywają się ze stanami emocjonalnymi najstarszej siostry w danym okresie jej życia.

Życie zarówno Charlotte, Emily jak i Anne na zawsze pozostanie owiane tajemnicą. Nigdy nie będzie nam dane poznać prawdziwych motywów działania sióstrczy też stanów emocjonalnych. Mimo wszystko „Charlotte Bronte i jej siostry śpiące” to niewiarygodnie dokładna biografia słynnego rodzeństwa, która stanowi absolutny must-read każdego miłośnika ich twórczości. Eryk Ostrowski wykonał kawał dobrej roboty na światowym poziomie. 

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu MG: 

piątek, 14 czerwca 2013

"Max Factor. Człowiek, który dał kobiecie nową twarz" - Fred E. Basten

Tytuł: Max Factor. Człowiek, który dał kobiecie nową twarz
Tytuł oryginału: Max Factor: The Man Who Changed the Faces of the World
Autor: Fred E. Basten
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: marzec 2013
Liczba stron: 216
Tematyka: Biografia, literatura faktu
Ocena: 9/10

Czy kiedykolwiek pomyślałbyś, że słowo „makijaż” może mieć negatywny wydźwięk? Otóż gdybyśmy cofnęli się dziewięćdziesiąt lat wstecz do początków lat dwudziestych ubiegłego stulecia, z pewnością naszej uwadze nie umknąłby fakt, że każda osoba, wobec której użylibyśmy wyrazu „make up” poczułaby się dogłębnie znieważona i urażona. Wszystko dlatego, że w tamtych czasach owy termin miał wulgarne zabarwienie i stosowany był tylko i wyłącznie w odniesieniu do ludzi o wątpliwej reputacji. Dopiero nieznany nikomu, niski (zaledwie półtora metra w kapeluszu) polski emigrant stworzył makijaż, jaki widzimy współcześnie.

Maksymilian Faktorowicz, nadzwyczaj uzdolniony teatralny fryzjer, uciekając przed rosyjskim caratem trafił na pokład statku, płynącego do wybrzeży Ameryki Północnej. Tutaj, niezaznajomiony z obcym językiem, urzędnik zmodyfikował jego imię oraz nazwisko i tym sposobem narodził się przyszły kosmetyczny pionier – Max Factor.

Przyznam, że zawsze sięgając po różnego typu biografie, nie spodziewam się niczego szczególnie wyjątkowego. Niestety jestem przyzwyczajona, że większość autorów, tworzących książki tego gatunku, ma niezwykłą tendencje do przedstawiania czytelnikowi „suchych faktów” z życiorysu poszczególnej jednostki. Tymczasem Fred Basten bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Przede wszystkim w swojej publikacji skupił się jedynie na „kosmetycznym” aspekcie rzeczywistości Maxa Factora. W książce nie znajdziemy praktycznie żadnych informacji na tematy niezwiązane z pracą wyżej wspomnianego mężczyzny. Zresztą wyraźnie widać, że życie Maksymiliana było całkowicie podporządkowane jego pasji, którą był przemysł kosmetyczny.

Ogromnym atutem książki są zawarte w niej fotografie. Nie są one zgromadzone w jednym miejscu, tak jak ma to miejsce w większości tego typu publikacji, lecz znajdują się bezpośrednio pod bądź obok fragmentu, którego dotyczą. Niewątpliwie ułatwia to lekturę książki, a także pozwala na bardziej rzetelne i szczegółowe wyobrażenie sobie rzeczywistości, w jakiej przyszło żyć Maksymilianowi Faktorowiczowi.

Czytając książkę Freda Bastena czułam niewyobrażalną dumę z dokonań i charakteru Maksymiliana. Przecięty człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy jak wielką rolę odegrał nasz rodak w procesie rozwoju makijażu. To dzięki niemu kosmetyki przestały być dostępne jedynie dla wąskiego grona wielkich gwiazd filmowych, a znalazły się w zasięgu każdej przeciętnej kobiety. Co więcej nie były to produkty byle jakiej jakości. Max dbał o to, aby wszelkie produkty sygnowane jego imieniem spełniały jak najwyższe standardy.

Mówiąc o Maksymilianie Faktorowiczu w żadnym wypadku nie można zapomnieć o tym z iloma ikonami kina dane mu było pracować. Wśród jego klientów znajdują się takie gwiazdy jak Elizabeth Taylor, Ben Turpin, Joan Crawford, Pola Negri czy też Jean Harlow. Ponadto mężczyzna nie był tylko ich makijażystą i fryzjerem, jak twierdzili sami zainteresowani „stał się on dla nich drugim ojcem, a także najlepszym przyjacielem”.

Na sam koniec dodam, że w stu procentach muszę się zgodzić ze słowami Małgorzaty Baczyńskiej, znajdującymi się na okładce książki. Biografia Maxa Factora to bezsprzecznie pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika mody i nie tylko. Publikacja ta z pewnością trafi w gust większości kobiet, ponieważ autor książki nie tylko zaznajamia czytelnika z kolejami życia polskiego charakteryzatora i producenta kosmetyków, ale też daje praktyczne wskazówki i porady dotyczące sztuki makijażu.

Recenzja stworzona na potrzeby portalu bestsellery.net

niedziela, 25 listopada 2012

"Przeżyłem sowieckie łagry" - Józef Hermanowicz

Tytuł: Przeżyłem sowieckie łagry
Autor: Józef Hermanowicz
Wydawnictwo: Promic
Data wydania: wrzesień 2012
Liczba stron: 380
Tematyka: Literatura faktu, biografia
Ocena: 9/10

Znajdowanie win i bezpodstawne oskarżanie przypadkowych ludzi to zdecydowanie ulubione zajęcie sowieckich urzędników w czasie trwania II wojny światowej. Samo przebywanie na terytorium ówczesnego Związku Radzieckiego było znakomitym powodem do zatrzymania i posądzenia o szpiegostwo, a za takie „przewinienie” groziła kara 25 lat zsyłki do łagru. Torturami rosyjski system był w stanie wymusić praktycznie na każdym przyznanie się do przewinienia. Tym sposobem po 1939 roku w sowieckich obozach pracy znajdowało się ponad dwa miliony osób.

Józef Hermanowicz miał 58 lat, kiedy usłyszał skazujący go wyrok. Niemłody już katolicki ksiądz musiał znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły do wykonywania wszelkich zleconych mu robót. Prócz niewolniczej pracy mężczyzna musiał znosić też surowy, rosyjski klimat, braki w żywieniu a także dosięgające go choroby. Boska opieka pozwoliła mu jednak na wyzwolenie spod komunistycznego reżimu i podzielenie się wspomnieniami z tego ciężkiego okresu.

"Przeżyłem sowieckie łagry" to tekst od którego trudno jest się oderwać i który czyta się jednym tchem. Pełne dramatyzmu, przesycone emocjami opisy do głębi poruszają. Przedstawiona przez Józefa Hermanowicza historia jest niedługa, ale za to bardzo treściwa, pozwala na gruntowne poznanie obozowej rzeczywistości.
 
Książkę rozpoczyna krótki wstęp, nakreślający czytelnikowi sytuacje polityczną i społeczną na terenie Harbiny, miejscowości w której zatrzymany został główny bohater. Następnie ukazany zostaje proces sądowy i codzienna egzystencja w łagrze nie tylko księdza Józefa, ale i jego najbliższych znajomych. Co więcej autor wielokrotnie opisuje dzieje otaczających go ludzi, dzięki czemu możemy poznać rządzące Rosją prawa z wielu różnych perspektyw.

To co niewątpliwie wyróżnia ową książkę spośród innych to niesamowity humor, z jakim Józef Hermanowicz nakreśla swoje przeżycia. Dowcip i ironia przeplatają się na wielu stronach powieści. Kolejną charakterystyczną cechą utworu jest brak nienawiści do oprawcy. Katolicki ksiądz potrafi nawet w nieludzkich warunkach życia dostrzec pozytywne strony, dzięki czemu jest podporą duchową dla innych więźniów. Dodatkowo należy też nadmienić, że książka ma fantastyczną oprawę. Pierwszy raz spotkałam się z tego typu miękką okładką i stosunkowo niewielkim formatem.

Każda osoba, która przeczytała już ten utwór, z pewnością zgodzi się ze mną, że „Przeżyłem sowieckie łagry” to wyjątkowa książka, z którą powinien zapoznać się nie tylko entuzjasta historii. Poruszająca historia i niespotykany sposób jej przedstawienia wywrą nadzwyczajne wrażenie na wszystkich czytelnikach.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Promic: 

sobota, 5 maja 2012

"Purpura i czerń" - J. P. Gallagher

Tytuł: Purpura i czerń
Tytuł oryginału: The Scarlet and the Black
Autor: J. P. Gallagher
Wydawnictwo: Promic
Data wydania: listopad 2010
Liczba stron: 248
Tematyka: Literatura faktu, biografia, sensacja
Ocena: 7/10

Lubimy słuchać o strasznych zdarzeniach, jakie przytrafiają się drugiemu człowiekowi. Nie bez powodu literatura wojenna cieszy się tak dużą popularnością. Jednak w tej całej fascynacji okrucieństwem, często pomijamy i zapominamy o ludziach, którzy w tych trudnych czasach, z odwagą i poświęceniem nieśli pomoc bliźniemu. Do takich właśnie osób należał Hugh O'Flaherty zwany również Szkarłatnym Kwiatem Watykanu.
Irlandzki ksiądz piastujący dość wysokie stanowisko w Stolicy Apostolskiej, kierował tajną, dobrze prosperującą organizacją. Wraz z kilkoma głównymi pomocnikami, do których zaliczyć można Sama Derrego czy D'Arcy'ego Osborna , oraz rzeszą postronnych osób, wspierał jeńców i uchodźców wojennych, których z dnia na dzień przybywało do Rzymu coraz więcej. W swojej działalności nie ograniczał się tylko do łożenia środków finansowych potrzebującym, podopieczni mogli liczyć też na bezpieczne schronienie i stałą opiekę. Prałat zarazem starał się w swoich działaniach wykraczać poza mury miasta. Wielokrotnie udawał się na wieś, aby i tam dostarczać potrzebnych funduszy.
Aktywność monsiniora nie wszystkim jednak odpowiadała. Duchowny cały czas był obserwowany przez Herberta Kapplera, szefa rzymskiego gestapo. Niemiecki dowódca za wszelką cenę starał się złapać O'Flahertego na gorącym uczynku. W tym celu inicjował liczne zasadzki i pułapki, z których jednak kapłan wychodził bez większego szwanku. Jedyną wadą mężczyzny była łatwowierność, właśnie przez tę cechę, kilkakrotnie prawie ujawnił swoją działalność, wskutek czego mógł trafić w niemałe tarapaty. Nie da się ukryć, że Bóg miał wielebnego w swojej opiece.
Wielkoduszność Hugh'a nie znała granic. Pomagał on każdemu, bez względu na jego narodowość czy poglądy społeczne. Po zakończeniu wojny uratował on nawet rodzinę swojego niemieckiego prześladowcy. Ponadto był nadzwyczaj skromny i nigdy nie lubił przyjmować pochwał, które bez wątpienia mu się należały, ponieważ jego organizacji udało się wesprzeć łącznie ponad cztery tysiące osób.
Gallagher w swojej książce pokazuje też O'Flahertego z zupełnie innej strony. Bohater to nie tylko schematyczny kapłan, to również zapalony golfista i były bokser.
Polacy czytając tę powieść na pewno mogą czuć się nieco wzburzeni. Porównując problemy, z jakimi zmagała się ówczesna Italia, z sytuacją w naszej ojczyźnie, można stwierdzić, że Włosi nie mieli powodów do narzekań.
Książka napisana jest bardzo przystępny i ciekawy sposób, zawiera rzetelne, szczegółowe informacje z życia duchownego i jego otoczenia. Zdecydowanie nie jest to typowa, oklepana biografia, zawierająca jedynie „suche” fakty. Autor całą historię przedstawił w formie powieści, która niewątpliwie wciąga do ostatniej strony. Zwolennicy kina, mogą obejrzeć filmową wersję losów Szkarłatnego Kwiatu w reżyserii Jerrego Londona, zdecydowanie warto, ponieważ historia niezwykłego monsiniora O'Flahertego nie powinny popaść w niepamięć.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Promic:

środa, 4 kwietnia 2012

"Utracone dzieciństwo" Yehuda Nir

Tytuł: Utracone dzieciństwo
Tytuł oryginału: The Lost Childhood
Autor: Yehuda Nir
Wydawnictwo: Nowy Świat
Data wydania: kwiecień 2011
Liczba stron: 232
Tematyka: Literatura faktu, biografia, pamiętnik
Ocena: 7/10

Osobowość i psychika wszystkich nieszczęśników, którym dane było spędzić swoje najmłodsze lata życia wśród zgiełku wojny, kształtowała się w uczuciu strachu, zagubienia i stałej walki o przetrwanie. Czy z tym emocjami powinien nam się kojarzyć ten błogi czas, jakim jest dzieciństwo? Zdecydowanie nie. Konflikty zbrojne nie mają jednak litości dla nikogo, nawet najbardziej bezbronnego dziecka.
Juliusz Grünfeld ma 9 lat, gdy jego rodzimy Lwów zajmują wrogie wojska. Terror w mieście nasila się z dnia na dzień, a ludność cywilna staje w obliczu brutalnej polityki zaborców. Sytuacja żydowskich rodzin jest szczególnie trudna ze względu na krwawy antysemityzm narodu niemieckiego. W wyniku masowej egzekucji ginie ojciec autora, a chłopiec wraz z matką i siostrą, zmuszony jest do opuszczenia rdzennej miejscowości. Z pomocą przychodzi im dawny adorator Lali, który dzięki swoim zdolnościom, sporządza emigrantom fałszywe dokumenty. Mimo wszystko ich serca przepełnia lęk przed wykryciem i rozdzieleniem. Z członków rodziny tylko wygląd matki odpowiada aryjskim standardom, rodzeństwo natomiast zmuszone jest do tuszowania swojego pochodzenia wszelkimi sposobami. Lala korzysta z wrodzonego sprytu oraz niezwykłej urody, aczkolwiek położenie Yehudy jest dużo trudniejsze. Wszelkie próby upodobnienia go do niemieckiej młodzieży kończą się fiaskiem. Dodatkową komplikację stanowił fakt, że chłopiec przeszedł ceremonię obrzezania, więc bardzo łatwo można było sprawdzić jego przynależność etniczną.
W ciągu pięciu lat trwania wojny, Juliusz wielokrotnie zmuszony był do zmiany miejsca zamieszkania, a każda nowa lokalizacja przysparzała nowych trudności. To jednak w Warszawie zmuszony był przeżyć najcięższe chwile. Wybuch powstania na wiele dni odciął go od wszelkiego kontaktu z najbliższymi i wystawił na próbę dojrzałości. Ten fragment powieści był według mnie najbardziej interesujący. Pokazanie krwawej obrony stolicy, oczami dorastającego dziecka, przyprawia czytelnika o dreszcze. Ówczesna rzeczywistość była nadzwyczaj sprzeczna i dwuznaczna. Ludzie odczuwali silną potrzebę bliskości, lecz aby przetrwać, musieli liczyć wyłącznie na siebie samych. Zdziwiona byłam sposobem, w jaki pisarz nakreślił obraz samego siebie. Wiadome jest, że każdy próbuje się przedstawić w jak najlepszym świetle, jednak w tej książce, Yehuda Nir nie koloryzuje swojej sylwetki. Pokazuje z pełną brutalnością, jak doznane wydarzenia zmieniły jego charakter na gorszy i zdecydowanie bardziej nieczuły.
Podsumowując, możemy wysnuć wniosek, że historia pana Nira jest poniekąd szczęśliwa. Pomimo nieszczęść i uciążliwych doświadczeń, los działa na jego korzyść. Z każdej opresji udaje mu się wyjść bez większego uszczerbku na zdrowiu,. Najbardziej podbudowujące dla autora, okazuje się jednak przechytrzenie niemieckiej polityki, dążącej do wyzbycia się Żydów. Lecz nie tylko Niemcy byli wrogo nastawieni w stosunku do tego narodu. Polacy, w tym przypadku, działali w imię zasady „pomocy swojemu wrogowi” i wykorzystywali, każdą możliwą okazję na ujawnienie skrywanej semickiej tożsamości. W takich momentach było mi niesamowicie wstyd za postępowanie moich rodaków. Wstrząsające było również ich zachowanie po zakończeniu światowego konfliktu, ludność polska w wyniku wojny, utraciła część swojego człowieczeństwa i zaczęła wykazywać wręcz zwierzęce odruchy.
Swoistą cechą Polaków jest duma z przeszłości własnej ojczyzny. Doceniamy i szanujemy postawy, jakimi kierowali się nasi przodkowie, w celu zachowania suwerenności kraju. Po lekturze wspomnień Juliusza, nie mamy jednak wątpliwości, że lekcje historii nie dostarczają nam wystarczającej wiedzy na temat faktycznego stanu rzeczy. Ze wsparciem przychodzi nam rynek książkowy, który jest usiany licznymi biografiami świadków II Wojny Światowej. Rzadko jednak możemy spotkać się z opisem przeżyć dziecka, którego mentalność kształtowała się w tym właśnie okresie. To czyni „Utracone dzieciństwo” pozycją wyjątkową. Muszę również nadmienić, że jest to jedyna powieść historyczna, która oprócz oburzenia wobec przedstawionych zdarzeń, wywołała u mnie śmiech. W pewnych momentach autor z tak trafną ironią nakreśla stosunek Niemców do „ras niższych”, że naprawdę trudno powstrzymać się od uśmiechu.
Niezmiernie cieszę się, że książka została przetłumaczona i opublikowana w różnych językach. Wspomnienia autora są cennym źródłem, rzetelnych informacji na temat tego trudnego okresu w historii naszego kraju. 

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Nowy Świat: