Powstał jeszcze przed świętami.
Jest troszkę inny. Właściwie prostszy. Na rzemyku.
Tak po indiańsku.
Z kawałka skóry.
Mam trochę kolorowych skrawków, resztek z czegoś tam, więc chciałam je jakoś wykorzystać.
Skoro już są.
Nie jem mięsa i nie popieram zwierzęcych hodowli na futra itp... Ale jak już coś jest zrobione, i to resztki, recykling to uważam, że można wykorzystać. Śmierć zwierzęcia, jak już nastąpiła, to nie mogła pójść na marne.
Zaczepienie rzemyka na tym naszyjniku wydaje się dość ryzykowne, bo choć skórka jest dość gruba, to jednak obawiałam się czy z czasem się nie urwie, ale w razie czego mam już w zamyśle, przy kolejnym egzemplarzu (jeśli takowy w ogóle powstanie) solidniejsze rozwiązanie.
A ten też po ewentualnym urwaniu da się łatwo naprawić.
Nie mam innego wyjścia,
jak tylko życzyć ci
wszystkiego, co będzie dalej.
Michael Markham
Teraz, aktualnie szydełkuję, ale może uda mi się jeszcze z czymś innym przed Sylwestrem tutaj, na bloga wskoczyć.
Tak więc Kochani! Wszystkiego, co będzie dalej życzę! :**