Witam gorąco!
Czy u Was na dworze też jest tak pięknie? Bo u nas, w UK, znowu upał...Co prawda jest już lato i taka pogoda nie powinna nikogo dziwić, ale w Anglii? Krainie Deszczu u Chmur? No ciepło jest ;) Fajnie!
Pamiętacie moją zagadkę z poprzedniego posta? Jeśli nie- odsyłam. Kilka z Was pewnie bez problemu odgadło, że produkt, który łączył obydwa zdjęcia, to nic innego, jak ten z ust. ;) Tajemnicą została już tylko konkretna nazwa tamtego cuda- tak tak, bez wahania okrzykuję te kredki cudem! O czym mowa?
Rimmel vinyl jelly- Gloss Lip Liner.
Kredki wzięłam praktycznie w ciemno, wierząc że mnie nie zawiodą- w końcu to Rimmel, którego uwielbiam. Cena także była sprzyjająca, bo każdy dwupak kosztował tylko jednego funta, co oznacza, że za wszystkie kredki, w przeliczeniu na polskie, zapłaciłam 30 złotych. ;)
Nie mam pojęcia czy są w Polsce i czy w ogóle Rimmel jeszcze takie wypuszcza... Sklep, w którym je kupiłam, to taka zbieranina końcówek kolekcji lub delikatnie uszkodzonych produktów. Uszkodzone nie były, więc... pewnie jakieś resztki mi się trafiły.Niemniej jednak kto trafia na resztki, ten chodzi zadowolony, bo ma tanio i dobre :D
Przechodząc do kredek... tak naprawdę bardziej przypominają w konsystencji zwykłą szminkę. Są niesamowicie kremowe, przez co łatwo się je aplikuje i miesza odcienie (przydatne do chodliwego ombre).
Nie sprawiają uczucia suchości, za co bardzo je lubię, zwłaszcza latem. O dziwo, nie są przy tym lepkie. Nie wiem czy któraś z Was używała maseł do ust z The Body Shop'u, ale uczucie jest podobne- takie mięciutkie, delikatnie nawilżone wargi ;)
Czy u Was na dworze też jest tak pięknie? Bo u nas, w UK, znowu upał...Co prawda jest już lato i taka pogoda nie powinna nikogo dziwić, ale w Anglii? Krainie Deszczu u Chmur? No ciepło jest ;) Fajnie!
Pamiętacie moją zagadkę z poprzedniego posta? Jeśli nie- odsyłam. Kilka z Was pewnie bez problemu odgadło, że produkt, który łączył obydwa zdjęcia, to nic innego, jak ten z ust. ;) Tajemnicą została już tylko konkretna nazwa tamtego cuda- tak tak, bez wahania okrzykuję te kredki cudem! O czym mowa?
Rimmel vinyl jelly- Gloss Lip Liner.
Kredki wzięłam praktycznie w ciemno, wierząc że mnie nie zawiodą- w końcu to Rimmel, którego uwielbiam. Cena także była sprzyjająca, bo każdy dwupak kosztował tylko jednego funta, co oznacza, że za wszystkie kredki, w przeliczeniu na polskie, zapłaciłam 30 złotych. ;)
Nie mam pojęcia czy są w Polsce i czy w ogóle Rimmel jeszcze takie wypuszcza... Sklep, w którym je kupiłam, to taka zbieranina końcówek kolekcji lub delikatnie uszkodzonych produktów. Uszkodzone nie były, więc... pewnie jakieś resztki mi się trafiły.Niemniej jednak kto trafia na resztki, ten chodzi zadowolony, bo ma tanio i dobre :D
Przechodząc do kredek... tak naprawdę bardziej przypominają w konsystencji zwykłą szminkę. Są niesamowicie kremowe, przez co łatwo się je aplikuje i miesza odcienie (przydatne do chodliwego ombre).
Nie sprawiają uczucia suchości, za co bardzo je lubię, zwłaszcza latem. O dziwo, nie są przy tym lepkie. Nie wiem czy któraś z Was używała maseł do ust z The Body Shop'u, ale uczucie jest podobne- takie mięciutkie, delikatnie nawilżone wargi ;)
Jeśli chodzi o kolory, myślę że każda z Was znalazłaby coś dla siebie. Ja wzięłam wszystkie, jakie akurat były, z myślą o ich mieszaniu i tworzeniu nowych odcieni. To są akurat takie przyjemne brązy i różne odcienie różu. Z tego co wyczytałam odcieni jest 12 i jestem bardzo ciekawa reszty! Może jeszcze kiedyś je dorwę... ;)
Moim zdaniem są bardzo trwałe. Usta bez poprawek wytrzymały 3-godzinną sesję w upale. Co prawda bez jedzenia i picia, ale w ekstremalnych warunkach. Od całowania też jakiś specjalnych uszkodzeń makijażu nie było ;) Jak wiecie, przez buzialkowanie mam ogrooomne problemy z testowaniem trwałości wszelkich produktów do ust- no takie życie całuśnika ;)
W tym momencie produktowi daję 10/10, aczkolwiek jestem ogromnie ciekawa jak z ich łamliwością i jak zachowają się przy temperowaniu, bo wiele moich kredek właśnie tak tym etapie wysiadło. Post w tej kwestii oczywiście zostanie zaktualizowany, ale jak na razie są moim małym cudem ;)
A może Wam udało się gdzieś kiedyś wyrwać te kredki? Jak Wam się podobają? Czekam na Wasze komentarze, życząc przyjemnej niedzieli ;)
Pa!