Mieszka nas tu pięcioro - my i Remont.
Jako rzekł CzRo: "dylemat - co by tu ukończyć w pierwszej kolejności" towarzyszy nam nieustająco.
Pierwszy wybór był prosty - zacznijmy od tego, do czego nigdy już nie wrócimy!
Po umęczeniu kotłowni, na której uczyliśmy się tynkować, przyszedł czas na kolejną oczywistą oczywistość - ogarnijmy pokój (podstarzałego już nieco) Okrucha - tyle lat się chłopak naczekał!
Mamy więc jakby skończoną kotłownię (sufit pozostał w wersji loftowej, miejsc epod piecem niedomalowane), z grubsza ogarnięty pokój Potomka (zostało jeszcze kilka drobiazgów - malowanie, fugi w murze, podłoga), częściowo obrobione jedno okno w salono-kuchnio-sypialni, otynkowany kawał ściany tamże (zróbmy biblioteczkę, wówczas skasujemy kilka kartonów, które leżą na środku prawie-wykończonego pokoju S.!).
Przez moment wydawało nam się, że od początku roku nie dokonaliśmy niczego, zaczęliśmy więc łatać dziury w pamięci i okazało się, że
-wymurowaliśmy ściany wewnętrzne,
-przeczytaliśmy po kilka książek na głowę,
-zrobiliśmy sufity,
-przeprowadziliśmy się,
-przygotowaliśmy rozsady,
- zasypaliśmy to, co odkopała koparka,
-A., zwana babcią Okrucha i Małej
Kozy spontanicznie zbudowała kamienny murek (nieukończony z powodu
ukończonego urlopu),
-pomalowaliśmy wszystkie okna, które musieliśmy
pomalować,
-upiekliśmy sporo chlebów i ciast,
-przyjęliśmy kilkunastu gości i spędziliśmy z nimi sporo fantastycznych chwil,
-pomalowaliśmy drzwi wejściowe,
-nie porzuciliśmy naszej pracy zawodowej,
-obejrzeliśmy drugi sezon Opowieści podręcznej oraz większą część czwartego sezony The Affair,
-byliśmy w kinie (!) na Zimnej wojnie,
-nie
dojechaliśmy do Drezna, pomachawszy uciekającemu pociągowi, zastępując
oglądanie Madonny Sykstyńskiej oglądaniem ZOO w Goerlitz (też fajne),
- kilka
razy woziliśmy samochód do naprawy, dwukrotnie wymieniając stłuczoną
(raz przez jakiegoś rzezimieszka, raz przez kosiarkę) szybę,
-byliśmy w doskonałym muzeum przyrodniczym w Cieplicach,
-wymurowaliśmy parapety zewnętrzne w kilku oknach i zamurowaliśmy kilka dziur pod oknami (zostawionych na później przez fachowców),
-zabezpieczyliśmy z grubsza taras, będący sufitem kotłowni,
-przygotowaliśmy teren pod szklarnię,
-przez kilka dni karmiliśmy Bąbla,
-ogarnęliśmy (przesiewając tony ziemi) kawałek terenu pod grządki,
-rozparcelowaliśmy trzydzieści ton ziemi, w celu wysiania trawnika,
-zrobiliśmy dwie ławeczki i stolik,
-odkopaliśmy i naprawiliśmy źle wykonane (gdyż cieknące) wejście wody do budynku,
-osadziliśmy jakieś stare drzwi,
-zebraliśmy nieco grzybów,
-odbyliśmy kilka skromnych (no dobra, mikro) wycieczek rowerowych...
Pokrzepieni tą wyliczanką ruszyliśmy do prac nad pokojem gościnnym, który jest nam po prostu niezbędny do życia (a także do tego, by nadal w zgodzie żyć z Remontem, zwłaszcza łazienki).
Rewelacja! Jak już uporam się z wszystkimi jabłkami w zikim sadzie i wszystkimi jeżynami na miedzach, to Was odwiedzę (i jakis słoik z czymś dobrym przywiozę)
OdpowiedzUsuńAktywne zycie, gratuluje
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A
Fajny blog...będę zaglądać...Tym bardziej ze również wybrałam życie na wsi i aktualnie remontuje stary dom...pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCały czas trzymam kciuki :) by wszystko sie udało. Jak długo powinienem je jeszcze trzymać :) ?
OdpowiedzUsuńZawsze raźniej w pięcioro niźli w czworo...:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę spora lista dokonań, chylę czoła przed przesiewaniem ziemi, rozparcelowaniem, zakopywaniem odkopywaniem - to jest ciężka robota - okrutnie! A w ogóle to lubię ten blog bo zamiast narzekania i psioczenia co by było całkiem usprawiedliwione, jest z poczuciem humoru. Aż mi lepiej jak Was poczytam.
OdpowiedzUsuńWidzę, że duże zmiany u was, i super. :) My dopiero projektujemy ogrodzenie, także przed nami sporo pracy. Życzę powodzenia i dużo cierpliwości!
OdpowiedzUsuńPS grzyby wyglądają smakowicie!
Powodzenia!!!:)
OdpowiedzUsuńWiele dobrego się dowiedziałem tutaj :)
OdpowiedzUsuńWiele dobrego się dowiedziałem tutaj :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis
OdpowiedzUsuńOgromne te grzyby.
OdpowiedzUsuń