Podobno tartę tę wymyślił w 2008 roku i od razu zastrzegł nazwę Tarte Bouquet de roses i opatentował przepis Alain Passard, wybitny francuski szef kuchni. W internecie można znaleźć masę przepisów i trudno powiedzieć, który jest najbliższy oryginałowi. Muszę przyznać, że chyba nie widziałam urodziwszej tarty. Nie jest specjalnie skomplikowana, cała trudność polega na uformowaniu regularnych różyczek z jabłkowych ścinków (żeby nie powiedzieć obierek). Robi wrażenie i może być uroczym prezentem, który zdążycie jeszcze zrobić na przykład na Dzień Babci.
Alain Passard rozpoczął swoją kulinarną karierę jako czternastoletni chłopak, a swoją pierwszą gwiazdkę zdobył w wieku 26 lat. Podobno jest najmłodszym w historii szefem kuchni, który zasłużył sobie na uznanie przewodnika Michelin. Zanim w 1986 roku trafił do Arpège w Paryżu, restauracji, gdzie obecnie szefuje, wszędzie tam, gdzie się pojawiał i pracował, zdobywał kolejne gwiazdki, co świadczy o jego niebanalnym talencie. Jakieś dziesięć lat temu zdecydował się wycofać z menu czerwone mięso i oparł kartę swoich dań wyłącznie na warzywach i owocach. Jego kulinarne kreacje są ciągłą próbą nobilitacji niedocenianych w swoje urodzie warzyw i owoców, które pochodzą wyłącznie z założonych przez niego pod Paryżem naturalnych upraw. Niezwykle popularny i ceniony we Francji, jest autorem wielu książek, a nawet bohaterem komiksu.
Tarta bukiet róż
175 g mąki
100 g masła
szczypta soli
25 g cukru
1 żółtko
kilka łyżek wody
8 jabłek
kilka łyżek galaretki owocowej (takiej ze słoiczka) lub konfitury
łyżka masła
sok z cytryny
trochę cukru pudru
Z podanych składników zagniatamy ciasto i chowamy na jakąś godzinę do lodówki.
Po godzinie ciasto rozwałkowujemy i wykładamy nim wyłożoną papierem do pieczenia formę. Rozsmarowujemy galaretkę. W niektórych przepisach pojawia się tutaj krem migdałowy. Taki przepis podpowiedziała mi Renata.
Jabłka dokładnie myjemy i wycieramy. Przy pomocy obieraczki obieramy w taki sposób, by powstały cienkie wstążki, które następnie zwijamy w różyczki. Staramy się, żeby każdy kolejny pączek był mniej więcej tego samego wzrostu i jeśli zajdzie taka potrzeba przycinamy do odpowiedniej wysokości. Ściśle układamy jak bukiet na powierzchni tarty.
Uwaga, gdybyście nie do końca wierzyli we własne umiejętności albo cierpliwość, radzę zacząć od małych tarteletek.
Rozpuszczamy łyżkę masła i mieszamy z sokiem z wyciśniętej cytryny. Smarujemy delikatnie pączki róż tym masłem i posypujemy cukrem pudrem.
Rozgrzewamy piekarnik do 180 °C. Pieczemy 45-50 minut.
Zwykle nie lubię, jak jest dużo zdjęć pod przepisem, ale dzisiejsze są tak ładne, że sobie trochę pofolgowałam.
A na zakończenie, krótki film nakręcony między innymi w warzywniku Alain'a Passarda.
A gdybyście mieli ochotę dowiedzieć się więcej adres strony internetowej: www.alain-passard.com