Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 lutego 2015

Olejkowy rytuał z olejkiem do twarzy L'oreal

Wspominałam niedawno, że od jakiegoś czasu postanowiłam nieco solidniej zadbać o prawidłowy stopień nawilżenia skóry mojej twarzy. Do tego używam nie tylko kremu i maseczki, ale również olejku. Mam skórę mieszaną, więc pomyślicie, że pewnie wyglądam jak kula dyskotekowa i pomysł nakładania olejku jest co najmniej zły. Nic bardziej mylnego.


Kiedy nadeszły pierwsze mrozy zauważyłam, że moja skóra jest delikatnie ściągnięta, sucha i pozbawiona blasku. Skłoniło mnie to do zakupienia kosmetyku, który sprawi, że moja skóra na twarzy będzie wyglądała zdrowo i promiennie. Pani w drogerii poleciła mi olejek, który stosuję na dwa sposoby.


Wracając do informacji ogólnych o produkcie, muszę zaznaczyć, że olejek według producenta ma za zadanie nawilżyć suchą skórę, a także odżywić i przywrócić witalność, co zapewnić ma obecność aż ośmiu regenerujących olejków.


Olejek stosuję na dwa sposoby: do drugi dzień kilka kropel na noc oraz dodaję jedną kroplę olejku do mojego kremu na dzień pod makijaż. Pierwszy sposób daje oczywiście lepsze efekty nawilżające i odżywcze. Skóra rano jest dobrze nawilżona, rozświetlona i wygląda naprawdę zdrowo. W dzień pomaga mi stworzyć barierę ochronną przed niekorzystnym wpływem niskiej temperatury na moją skórę twarzy. Konsystencja nie jest moim zdaniem sucha tak jak wspomina producent. Jest typowa dla olejku, ale nie jest wybitnie tłusta. Można jednak łatwo przesadzić z ilością, dlatego ok. 3 krople na całą twarz spokojnie wystarczą i dadzą obiecany efekt, a dodatkowo produkt szybko wchłonie
i nada się pod makijaż. Dodatkowym plusem jest aplikacja za pomocą pipetki, dzięki czemu możemy kontrolować ilość produktu, który wylewamy na dłoń.


Podsumowując: jestem zadowolona z tego produktu. Uważam, że wszystkie obietnice producenta zostały spełnione. Dobrze radzi sobie z nawilżeniem suchej skóry, a także dobrze ją odżywia i rozświetla bez uczucia nieprzyjemnej lepkości na twarzy.


Używacie olejków do twarzy, czy wolicie kremy o bogatszej konsystencji ?


Charlotte


niedziela, 28 września 2014

Dermedic Hydrain2

Skóra tłusta wymaga nie tylko preparatów, które dobrze ją zmatowią (szczególnie w ciągu dnia) czy dobrego oczyszczenia. Wymaga również regularnego nawilżania, ponieważ tak naprawdę jest sucha.
Moja skóra jest mieszana z przetłuszczającą się strefą T, dlatego całkiem niedawno (niestety) wprowadziłam do swojej wieczornej pielęgnacji krem nawilżający. Dlaczego tak późno ? Bo jestem leniem i nie mam ochoty przed snem się maziać, ale postanowiłam to zmienić. Dla własnego dobra.


Padło na dermokosmetyk firmy Dermedic Hydrain2. Jest to krem nawilżający, którego konsystencja jest dosyć treściwa i nie wchłania się szybko, dlatego właśnie stosuję go na noc, ponieważ w dzień wyglądałabym jak kula dyskotekowa.



Pozwólcie, że od razu przejdę do meritum, czyli do działania. Producent wspomina, że oprócz nawilżenia, krem łagodzi podrażnienia oraz zmniejsza zaczerwienienia. Jeśli chodzi o nawilżenie to tak - tutaj rzeczywiście się zgodzę. Po nałożeniu czuję przyjemną warstwę ochronną na mojej twarzy oraz to, że jest nawilżona. Rano budzę się z dosyć tłustą twarzą, ale nie przeszkadza mi to. Jeśli chodzi o łagodzenie podrażnień to ok, tutaj mogę się zgodzić. Natomiast w kwestii zmniejszenia zaczerwienień już nie. Mam z tym problem w okolicach nosa i niestety nic się nie zmieniło. Skóra wyglądała tak jak przed stosowaniem kosmetyku.


Nie jestem jeszcze ekspertem w analizowaniu składu kremów, ale bardzo przeszkadza mi parafina na drugim miejscu obok wody i gliceryny. Wolałabym żeby jej nie było... Oprócz tego jest wspomniana już gliceryna i widzę też mocznik.


Jak już mówiłam, nie polecam stosowania tego kremu na dzień. No chyba, że macie bardzo suchą skórę, wtedy będzie dla Was ok. Ja niestety nie wyobrażam go sobie dać pod makijaż...
Krem ten kupiłam w SuperPharm na promocji za 9,90zł, ale jego cena regularna to coś ok. 30zł jesli się nie mylę. Polecam Wam wypróbowanie tego kremu, ponieważ uważam, że oprócz tego, że jest to dobry kosmetyk dobrej marki, to każda z nas powinna nawilżać swoją cerę bez względu na jej typ.


Macie swój ulubiony krem nawilżający ?


Charlotte


wtorek, 9 września 2014

Biovax, serum do końcówek z witaminą A i E

Od wielu lat używam jedwabiu w płynie z Biosilku. Ma bardzo ładny zapach, a włosy po nim są lśniące i gładkie. Nie używałam go zbyt często, ale wiele z Was pisało, że może je wysuszać. Miałam problem z suchymi i rozdwajającymi się końcówkami, dlatego postanowiłam zadziałać na moje włosy czymś bardziej odżywczym. Padło na serum Biovax.


Serum zamknięte jest w zgrabnej buteleczce, której największym plusem jest dołączona pompka. Pozwala nam to na higieniczne i bezpiecznie aplikowanie produktu na dłoń. Minusem opakowania jest jedynie to, że nie widać, ile produktu nam ubyło...  Konsystencja jest średnio gęsta, raczej leista i tłusta.



Producent obiecuje, że nasze włosy będą lśniące, nawilżone, mocne i pozbawione rozdwajających się końcówek. Muszę przyznać, że ostatnio stan moich włosów znacznie się poprawił. Serum stosuję zawsze przed prostowaniem na suche włosy, by je dodatkowo zabezpieczyć. Włosy są gładkie i lśniące, a problem rozdwajających się i suchych końcówek jak na razie znikł i nic nie wskazuje na to, by miał powrócić. Niestety, włosy nie są mocne, bo wypadają, ale tego serum raczej nie jest w stanie zmienić.



Jestem zadowolona z działania tego serum i na pewno będę do niego wracać. Jak Wy zabezpieczacie Wasze końcówki ?




Charlotte



poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Złuszczające skarpetki do stóp z Biedronki - efekty (dużo zdjęć)

O złuszczających skarpetkach słyszałam już dawno od kilku youtuberek i zawsze byłam ich ciekawa, jednak ciężko było mi znaleźć je w sklepie. Kiedy pojawiły się w Biedronce kilka tygodni temu w całkiem przystępnej cenie, postanowiłam spróbować i przekonać się, czy rzeczywiście dają taki super efekt jak mówicie.


W opakowaniu znajdujemy jedną parę skarpet, w których znajduje się płyn odpowiedzialny właśnie za złuszczenie naszego naskórka stóp. Zapach płynu jest bardzo mętolowy, nie każdemu może przypaść do gustu, aczkolwiek mnie nie przeszkadzał. Skarpety trzymałam ok. 90min. jeśli dobrze pamiętam. Po zdjęciu skarpet należy umyć stopy. Muszę przyznać, że po umyciu miałam dziwne uczucie na stopach, były schłodzone, jakbym trzymała je w zimnej wodzie, ale uczucie przeszło po jakimś czasie.


W przeciągu kilku następnych dni po aplikacji moje stopy stawały się suche i w ogóle się nie pociły, co dla mnie było nowością mimo tylu upałów i długich godzin spędzonych na nogach w pracy. Nie powiem, było mi to bardzo na rękę :D
U mnie proces złuszczania pojawił się po 6-7 dniach. Tak jak wspomniałam wyżej, najpierw skóra stawała się sucha i dopiero po niecałym tygodniu zaczęła odchodzić płatami. W tym czasie nie mogłam sobie pozwolić na sandałki, ponieważ wyglądało to średnio apetycznie ;)

(Uwaga, tylko dla ludzi o mocnych nerwach :D)

Najpierw skóra wyglądała w ten sposób
A po 6 dniach tak ;)

Musze przyznać, że z efektu jestem bardzo zadowolona. Dzisiaj moje stopy są bardzo mięciutkie i nie są suche, szczególnie na piętach. Moje koleżanki też ich używały i mówią, że ich skóra na stopach jest tak miękka i delikatna, że muszą chodzić w miękkich butach, bo inaczej odczuwają ból. Ja takiego czegoś nie mam, ale teraz nie ma już mowy o mocnym ścieraniu mechanicznym pumeksem, ponieważ jest to bolesne i nie ma czego usuwać ;) Od tej pory staram się dbać o stopy i regularnie je nawilżać. Jeśli jeszcze nie próbowałyście, to polecam je kupić i spróbować, bo to naprawdę super sprawa :)
Dajcie znać czy używałyście i jakie efekty były u Was.


Charlotte


czwartek, 5 czerwca 2014

Biovax Intensywnie regenerująca maseczka

Od kilku miesięcy borykam się ze zniszczonymi włosami, które są rozdwojone na końcach. Cięcia nie bardzo pomogły, dlatego muszę wspierać się kosmetykami, które pomogą mi w zatrzymaniu procesu łamliwości moich włosów.


Wybrałam wersję bogatą w naturalne oleje. Wcześniej nie miałam do czynienia z tą firmą. Miałam tylko dwie próbki tych maseczek, które w lutym były dostępne w Biedronce.


Opakowanie posiada całkiem niezłą szatę graficzną, na której widoczne są wszystkie najważniejsze właściwości i funkcje produktu. Opakowanie jest solidnie wykonane, aczkolwiek zatyczka może być problematyczna do otwarcia mokrymi, śliskimi rękoma, dlatego ja robię to tuż przed myciem włosów.
Warto wspomnieć również o tym, że w opakowaniu znajdziemy czepek oraz próbkę eliksiru. Uważam, że to wielki plus w kierunku producenta, ponieważ nie musimy fatygować sie o kupno czepka i mamy okazję przetestować inny produkt ich firmy. Ja czepka używam przy każdym stosowaniu i jest w stanie nienaruszonym.


Kończąc już temat wyglądu wspomnę o konsystencji, która jest bardzo zbita i budyniowa. Kolor jest według mnie bardzo ładny, utrzymuje się przez jakiś czas po aplikacji na włosy.


Dzięki olejom arganowym, makadamia i kokosowym nasze włosy mają być gładkie, lśniące, sprężyste, odżywione i nawilżone. Mają one również pomagać w zapobieganiu łamliwości. Muszę przyznać, że zgadzam się z tym. Włosy po użyciu są naprawdę bardzo mięciutkie, gładkie, lśniące i miłe w dotyku. Co prawda, końcówki nadal się rozdwajają, ale nie wyglądają już tak źle jak wcześniej. Maskę nakładam na umyte szamponem włosy na godzinę i efekt jest zadowalający. Nie obciąża włosów i nie ma żadnego wpływu na ich świeżość. Nakładam maskę na całej długości i nie zauważyłam żadnego przetłuszczania się.


Cena to ok. 20zł w Hebe czy Super Pharm. Produkt jest wydajny :)

Lubicie maski Biovax ?


Charlotte


sobota, 31 maja 2014

Ulubieńcy maja 2014

W tym miesiącu udało mi się nazbierać kilku ulubieńców minionego miesiąca, który jest moim ulubionym :) Dawno już nie było ulubieńców, więc oto są. Nie ma tego dużo, ale z tych produktów jestem bardzo zadowolona, więc warto się tym z Wami podzielić.


Największym odkryciem i totalnym ulubieńcem jest moja nowa paleta Sleek Au naturel. Nie ma cienia, którego bym nie użyła. Lubię wszystkie. Paleta świetnie spisuje się do makijaży dziennych, ale na wieczór również super się spisała! Jestem pod ogromnym wrażeniem i muszę szczerze przyznać, że skradła moje serce bardziej niż Storm.

O żelu do brwi pisałam Wam kilka dni temu. Świetny gadżet dla nieposłusznych brwi. Jest tani i bardzo dobry. Zapraszam do recenzji TUTAJ :)


Brnąc dalej w kolorówkę, kolejnym produktem, który świetnie się u mnie sprawdził jest krem BB z Maybelline. Jeśli jeszcze nie wiecie - postanowiłam zrezygnować z podkładów właśnie na rzecz kremów BB. Ten sprawdził się u mnie bardzo dobrze. Już wkrótce jego recenzja, gdzie dowiecie się o nim więcej.

Około miesiąc temu koleżanka zrobiła mi hennę na brwiach. Efekt strasznie mi się podobał, a w szczególności to, że rano nie musiałam ślęczeć nad brwiami nie wiadomo ile. Postanowiłam spróbować sama i nie wyobrażam już sobie życia bez henny. Świetna sprawa dla leniuchów, a co najważniejsze - proces nakładania henny jest banalny i całkiem tani. Za takie opakowanie dałam w Rossmanie 2zł z groszami.

Jedyną rzeczą z pielęgnacji, którą pokochałam to żel z Nivea. Totalnie się tego nie spodziewałam. Zapach jest przeboski, najlepszy jaki kiedykolwiek miałam, naprawdę. Żel świetnie się pieni i nie kosztuje dużo. Z pewnością do niego wrócę jak się skończy, a takie coś zdarza się... prawie wcale.


Co Was urzekło w tym miesiącu ?


Charlotte

niedziela, 25 maja 2014

Lirene, żel do mycia twarzy nawilżająco-odświeżający

Przez ostatni rok używałam namiętnie żeli do mycia twarzy z BeBeauty. Postanowiłam jednak zrobić skok w bok i przetestować coś nowego. Jako, że jestem zadowolona z mojego nowego peelingu z Lirene, pomyślałam, że wypróbuję żel do mycia twarzy tej samej firmy.


Żel kupiłam w Biedronce za ok. 9zł, więc jest to taniej niż w drogeriach z tego co zauważyłam, więc jeśli jesteście zainteresowane, to szukajcie w Biedronkach :) Żel ma bardzo ładne opakowanie utrzymane w schludnej tonacji. Zamknięcie na klips jak najbardziej na tak, z dziurki wylewa się tyle produktu, ile chcemy, więc nic się nie marnuje. Konsystencja jest typowo żelowa, czyli gęsta i zbita. Lekko się pieni i ma ładny, delikatny zapach, który nikomu nie powinien przeszkadzać.


Działanie żelu oceniam na bardzo dobre. Stosuję go codziennie rano i czasem wieczorem. Produkt ten dobrze oczyszcza naszą twarz pozostawiając na niej przyjemne uczucie nawilżenia i ukojenia bez efektu ściągnięcia skóry. Jest dosyć wydajny i łatwo dostępny. Nigdy mnie nie podrażnił i nic mnie nie piekło, nadaje się więc również do usuwania makijażu lub jego resztek. Nie wiem czy do niego wrócę, ale na pewno sięgnę po wersję różową do skóry wrażliwej.


Charlotte


czwartek, 24 kwietnia 2014

Lirene peeling gruboziarnisty

Peelingi do twarzy są u mnie produktem, który zużywam dosyć długo, a więc nie zmieniam tego typu kosmetyku za często. Swój ostatni peeling miałam aż rok (wow) i służył mi całkiem świetnie. Zakup nowego peelingu to dla mnie naprawdę nowa sytuacja i zaprzyjaźnienie się z tym kosmetykiem zajmuje mi nieco więcej czasu.


Wybór padł na gruboziarnisty peeling firmy Lirene, którą znam już od dawna, ale jakoś nie miałam okazji używać żadnego z ich kosmetyku. Postanowiłam spróbować zwłaszcza, że był akurat na promocji i producent dedykuje go osobom o cerze mieszanej czy tłustej, więc dla mnie jak znalazł.


Problem z rozszerzonymi porami niestety nie jest mi obcy. Producent zapewnia efekt oczyszczenia porów, dokładne oczyszczenie skóry oraz wyregulowanie procesu wytwarzania sebum. Rzeczywiście, skóra jest dokładnie oczyszczona, pory również. Co do wytwarzania sebum - tutaj nie mogę się zgodzić w 100% z producentem. Owszem, skóra po zastosowaniu jest gładka, nawilżona, czysta i bez grama tłustej warstwy. Niestety po upływie kilku godzin efekt tłustej skóry wraca i mimo tego, że stosuję go regularnie, nic się w tej kwestii nie zmieniło.


Konsystencja peelingu jest nieco rzadka, jakby kremowa, ale zbita. Typowa dla peelingu. Rzeczywiście konsystencja gości w sobie dosyć duże ziarenka, które całkiem przyjemnie masują naszą skórę twarzy łagodnie się przy tym rozpuszczając. Masaż jest więc przyjemny i bezbolesny. Zapach peelingu jest niesamowicie przyjemny. Może się to wydać dziwne, że w pewien sposób uspokaja mnie, relaksuje i daje poczucie zadbanej cery.



Jeśli bedziecie miały okazję to polecam Wam wypróbować ten produkt. Jest niedrogi, a całkiem dobrze się spisuje. Spełnia swoją najważniejszą rolę i nie robi przy tym żadnej krzywdy.

Jakie są Wasze ulubione peelingi do twarzy ? Jak często ich używacie ?


Charlotte


poniedziałek, 17 marca 2014

Tanie i dobre kosmetyki, które zawsze goszczą w mojej kosmetyczce



Pewnie nie każda z Nas dysponuje olbrzymi kwotami pieniędzy, przeznaczonych na kosmetyki.
Za to każda z Nas oczekuje, że dany produkt świetnie się sprawdzi i okaże się naszym kolejnym
ulubionym. Mam na to radę. Przetestowałam już dosyć dużo kosmetyków drogeryjnych, które
każda z Was z łatwością może dostać i wybrałam kilka tych, do których zawsze wracam,
i które ani razu mnie nie zawiodły. Postawiłam sobie próg cenowy >15zł.


Krem do rąk z Isany z 5% mocznikiem zna każda blogerka (a przynajmniej powinna!). To moje
pierwsze opakowanie, ale na ten moment mogę przyrzec, że nie ostatnie. Za sprawą niesamowitego
składnika, którym jest mocznik, krem pozostawia nasze dłonie starannie nawilżone i gładkie.
Jego cena to ok. 5zł i jest dostępny w każdym Rossmanie (aktualnie ma nową szatę graficzną).

Garnier Ultra Doux to moje odkrycie lutego. Odżywka, która naprawdę działa. Pisałam już jej
recenzję TUTAJ. Tania, włosy dobrze się układają, są miękkie i lśniące. Niczego więcej mi nie trzeba.

BeBeauty micelarny żel nawilżający to mój kolejny, nieodłączny ulubieniec. Żele z tej firmy są naprawdę
delikatne i całkiem dobrze radzą sobie nawet ze zmywaniem makijażu. Nie dają uczucia ściągnięcia
i nie podrażniają. Są również bardzo wydajne. Ich koszt to ok. 5zł.

Krem nawilżający matujący 25+ - mimo tego, że nie mam nawet 20 lat, ten krem jest moim
wybawcą. Ma bardzo lekką konsystencję. Dobrze nawilża, koi i lekko matuje naszą buzię. To mój
drugi słoiczek i na pewno nie ostatni. Możecie go dostać w Hebe za 9,99zł :) Zapraszam do recenzji,
która znajduje się TUTAJ 


Golden Rose jest moją ulubioną (obok Essie) firmą, z której kupuję lakiery do paznokci. Golden Rose
jest nie tylko bardzo tanią firmą, ale również oferującą kosmetyki bardzo dobrej jakości. Lakiery bez
problemu utrzymują się 3 dni bez uszczerbku. Dostępna jest szeroka gama kolorów, w której każda
z Was z pewnością znajdzie nie jeden odcień w swoim typie. Szczególnie polecam Wam serię Rich
Color, która bogata jest dodatkowo w bardzo precyzyjny  i gruby pędzelek rodem z Essie.

Cienie Inglot to mój must have wśród cieni. Nie wyobrażam sobie bez nich mojej kosmetyczki. Jeden
wkład kosztuje 10zł, większe kwadraciki są chyba po 13zł (poprawcie mnie, jeśli źle piszę). Cienie
są baardzo wydajne, nie osypują się, łatwo się z nimi pracuje, nie ma problemu z blendowaniem.
Gama kolorystyczna również jest baardzo bogata i z pewnością zaspokoi każdą z Was.

Eveline Fiberlast - po porażce z One by One Maybelline i innej próbie tuszu Hean, zrozumiałam
fenomen tuszu Fiberlast. Jest tania, świetnie podkręca i wydłuża rzęsy, nie osypuje się i jest wydajna.
Ma idealną, silikonową szczoteczkę. Minusem może być dostępność, bo ja ją widziałam tylko
w Hebe i zawsze kupuję ostatnią sztukę. Tusz kosztuje 14,99zł. Recenzja TUTAJ

Eyeliner z Wibo przełamał moją bolączkę związaną z linerem w formie pędzelka. Tutaj pędzelek
jest cieniutki i łatwo się nim pracuje. Ma intensywny, czarny kolor i trzyma się cały dzień. Jego
koszt to ok. 7zł.

Ostatnim produktem jest zmywacz do paznokci z Isany. Dobry i tani. Czy muszę coś więcej pisać ?


Pytanie do Was :
Jakie są Wasze sposoby na rozjaśnianie kolorów Waszych włosów ? Mam oczywiście na myśli
włosy farbowane. Będę wdzięczna, jeśli poradzicie mi, w jaki sposób mogę uzyskać jaśniejszy
kolor. Wszystkie chwyty dozwolone !



niedziela, 9 marca 2014

Płyn micelarny Garnier - czy pobił wszystkich swoich poprzedników ?


Wiecie dobrze o tym, że miałam już wiele płynów micelarnych. Każdy miał swoje wady
i zalety. W jednym zakochałam się bardziej, w drugim mniej. Jednak kiedy zaczęłam stosować
nowy płyn micelarny Garniera, poczułam to samo, co kiedyś przy Bourjois. Wielkie WOW.



Niektóre z Was już wiedzą, że czekałam z ogromną niecierpliwością na to, aż pojawi się
w drogeriach. Kiedy w końcu się doczekałam, nie wahałam się ani chwili - wrzuciłam go
bez zająknięcia do koszyka.
Bardzo podoba mi się szata graficzna opakowania, która jest przejrzysta i prosta.
Aż sama w sobie kojarzy się z czystością i schludnością. Butla jest ogromna, bo mieści
400ml produktu. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak dużą butlą, choć wiem,
że płyn micelarny z Biedronki również wypuścił takie wielkie opakowania. Co do ostatniej
kwesti dotyczącej opakowania - posiada wygodny aplikator na "klik", który wylewa taką
ilość produktu, jaką sobie życzymy.



Przejdźmy do działania. Płyn bez zarzutów radzi sobie z tuszem do rzęs, eyelinerem, cieniami,
kredkami, podkładem czy pomadką. Oczywiście nie powiem Wam, czy nadaje się do
demakijażu produktów wodoodpornych, bo takich nie używam. Producent obiecuje nam
wystarczalność na 200 zastosowań - hm. Nie wiem, czy ktoś to policzył... Ja go używam
dokładnie od miesiąca i zużycie jest takie, jak widzicie na pierwszym zdjęciu, więc baaardzo
niewielkie, a nalewam go na 3 płatki kosmetyczne każdego dnia.
Płyn mnie nie uczulił, nie zapchał, nie szczypią mnie po nim oczy ani skóra. Jest już dostępny
w każdej większej drogerii, a nawet w hipermarketach. Jego cena za 400ml to ok. 17zł.
Mimo tego, że nigdy nie miałam Biodermy, uważam, że śmiało można powiedzieć, że jest
jego godnym przeciwnikiem, który ma szansę wygrać na polu bitwy.


poniedziałek, 3 marca 2014

Odżywka Garnier Ultra Doux - ulubiony kosmetyk każdej z nas ?

Produkt, którego opinię za chwilę Wam przedstawię, jest bez wątpienia wszystkim znany.
Ja jego świetność odkryłam całkiem niedawno. Dlaczego ? Sama nie wiem. Z nieznanych
mi powodów podchodzę dosyć sceptycznie do osławianych i przez wszystkich lubianych
produktów. Postanowiłam jednak zaryzykować... i nie pożałowałam.


Odżywka zamknięta jest w dosyć wygodnej tubce z klipsem, którą stawiamy zamknięciem
w dół, więc produkt ma szansę prawie cały spłynąć, co zmniejsza nasze zmagania z wydostaniem
resztek produktu. Odżywka przeznaczona jest do włosów suchych i zniszczonych (czyli moich).
Posiada konsystencję lekkiego kremu o żółtym zabarwieniu, która bardzo przyjemnie
pachnie. Dobrą odżywkę poznamy po tym, że kiedy nałożymy ją na mokre włosy, to łatwo
je w tym momencie przeczesać choćby palcami. Tak też dzieje się z tą odżywką. Ja zawsze
po jej nałożeniu rozczesuję włosy grzebieniem o szerokim rozstawieniu ząbków i idzie mi
to bez większego problemu.


Warto zwrócić uwagę również na dosyć przyjazny skład wzbogacony o olejki, shea butter
i gdzieś tam na końcu w glicerynę ;)
Włosy po zastosowaniu są gładkie i lśniące. Bardzo łatwo je rozczesać. Zauważyłam też,
że kiedy ją stosuję, moje włosy lepiej się układają i mój bob dłużej trzyma swoją formę,
co jest dla mnie bardzo ważne. Produkt sam w sobie jest bardzo wydajny i przyjemny
w używaniu. Jest łatwo dostępny w każdej drogerii czy większym markecie za cenę ok. 7zł.
Mam nadzieję, że nie jest to moje ostatnie opakowanie i z chęcią jeszcze do niej wrócę.

Macie swoją ulubioną odżywkę do włosów ? :)

czwartek, 27 lutego 2014

Ulubieńcy stycznia i lutego 2014

W poprzednim miesiącu było denko, teraz czas na Ulubieńców ostatnich dwóch miesięcy.
Zdradzę Wam, że zużycia idą mi jakoś słabo, ale postaram się to nadrobić ;)
Dzisiaj przedstawię Wam kilka produktów z pielęgnacji i kolorówki, które skradły moje
serce w styczniu i lutym. Zapraszam !


Garnier, płyn micelarny 3w1 - bardzo długo się na niego czaiłam i czekałam z ogromną
niecierpliwością, aż pojawi się w drogeriach. Pokładałam ku niemu ogromne nadzieje....
i nie zawiodłam się. Nic więcej nie zdradzę, bo niebawem pojawi się jego recenzja.

Garnier, Ultra Doux - bardzo długo zwlekałam z zakupem tej odżywki, jakoś nie mogłam
przekonać się o jej fenomenie. Kupiłam, przetestowałam i strwiedzam śmiało - działa !
Oczekujcie recenzji w następnym poście ;)

GlissKur, odzywka w sprayu - używam jej po osuszeniu włosów ręcznikiem, by wspomóc
rozczesywanie mokrych po myciu włosów. Pod tym względem sprawdza się na prawdę super.
Jej zapach jest po prostu cudowny, ale mimo wszystko ciężko mi go opisać. Może nie robi
nic wielkiego z włosami (a już na pewno nie naprawia rozdwojonych końcówek), ale ułatwia
rozczesywanie i włosy pięknie pachną.


Catrice, All Matt Plus - tak, wiem, że obiecałam Wam recenzję. Pojawi się, ale dajcie mi jeszcze
chwilę ;) Mimo jego wad bardzo go lubię. Dobrze kryje, daje fajne wykończenie, nie ściera się
zbyt szybko i trochę matuje.

Avon, pomadka - dostałam ją od kumpeli w prezencie (bardzo Ci dziękuję :*). Kolor jak
najbardziej mój, czyli nude. Świetnie wygląda na ustach, daje delikatny połysk i przyjemnie
pachnie owocami. Spodziewajcie się jej recenzji ;)

NYC, korektor pod oczy - pisałam o nim ostatnio. Lubię go i jak na razie jest dla mnie
wystarczający.

Avon, Super Shock - wybaczcie, że nic nie napiszę, ale sprawa jest chyba jasna. Używam jej
ostatnio niemalże codziennie.

Sleek Storm - mimo tego, że nie wszystkie odcienie przypadły mi do gustu, bardzo ją lubię.
Daje cudownie błyszczące i trwałe wykończenie i można jej używać zarówno do makijaży
dziennych jak i wieczorowych. Świetnie sprawdziła się na kilku imprezach oraz na codzień.


Co podbiło Wasze serca w ostatnim czasie ?



poniedziałek, 24 lutego 2014

S.O.S. dla nieświeżych włosów, czyli recenzja Batiste


Suchy szampon pierwszy raz zadebiutował u mnie prawie dwa lata temu. Od tego czasu stosuję
je w każdej awaryjnej sytuacji, kiedy moje włosy mają gorszy dzień i nie wyglądają najlepiej
po obudzeniu rano. Ja włosy myję regularnie co 3 dni, ale znam osoby, które myją włosy codziennie
i nie widzą większego sensu w używaniu suchego szamponu. Dlaczego powinny się do niego
przekonać lub chociaż dać mu szansę ? Chociażby dlatego, by pozbyć się nieodpowiedniego
nawyku mycia włosów codziennie. Mało przekonywujące ? Zapraszam do recenzji.


Wersję szamponu Batiste, którą aktualnie posiadam jest o zapachu wiśni i przeznaczony jest dla
każdego typu włosów. Butelka jest pojemna, a produkt oceniam na wydajny. Z racji tego, że
moim poprzednim szamponem był suchy szampon z Isany, pozwolę sobie w niektórych aspektach
odnosić się do niego. Więc jeśli mowa o wydajności, uważam, że Batiste jest bardziej wydajny
niż Isana. Ma również milszy dla oka wygląd zewnętrzny - czy te wisieńki nie wyglądają słodko
i nie przykuwają Waszej uwagi ?


Producent obiecuje nam świeży wygląd włosów, ich puszystość, jedwabistą gładkość i uniesienie
u nasady. U mnie wszystkie obietnice się sprawdzają. Mam jednak małe wątpliwości co do
gładkości, ponieważ prostuję włosy, co znacznie je wygładza i nie jestem w stanie stwierdzić,
czy to do końca zasługa Batiste. Odnosząc się do Isany mogę zaznaczyć kolejną różnicę -
Isana nie nadawała puszystości i objętości moim włosom.


Atomizer w Batiste jest bardzo praktyczny i przyjemny. Uwalnia lekką mgiełkę produktu. Na
włosach oczywiście powstaje biały osad, który z łatwością możemy usunąć. Jest to znacznie
sprawniejsze niż w przypadku Isany, której pozbyć się było cieżko... 

Podsumowując : polecam każdemu wypróbowania suchego szamponu. Nie musi być to koniecznie
ten, który pokazuję. Jest to świetna sprawa, by odświeżyć wygląd naszych włosów, kiedy nie
mamy czasu na ich np. poranne umycie. Po zastosowaniu produktu włosy wyglądają świeżo,
zyskują na objętości i przyjemnie pachną. U mnie efekt odświeżenia utrzymuje się nawet drugiego
dnia po zastosowaniu. Mimo tego należy pamiętać, że suchy szampon nie może zająć miejsca
standardowego mycia włosów wodą i szamponem ;)


Co sądzicie o suchych szamponach ? Za co najbardziej kochacie Batiste ?



środa, 29 stycznia 2014

BeBeauty Micelarny żel nawilżający


Należę do grona osób, które lubią kosmetyki firmy BeBeauty - to chyba żadna nowość. Jako, że 
ostatnio używam delikatnych żeli do mycia twarzy - najlepiej nawilżających, postanowiłam
wypróbować kolejną wersję żelu oferowanego przez tą firmę. 


Żelu używam codziennie rano i czasami wieczorem. Bardziej zależy mi na jego funkcji nawilżającej
moją cerę, niż na tym, by usuwał makijaż, bo od tego mam płyn micelarny. 
Myje twarz dobrze, usuwa resztki makijażu. Nie czuje po nim efektu ściągnięcia skóry oraz nigdy
mnie nie podrażnił, nawet w oczy. Nie czuję spektakularnego uczucia nawilżenia - chyba większe 
nawilżenie odczuwałam w tej starej wersji tego żelu. 
Jeśli ktoś chce go używać do zmywania makijażu to jak najbardziej - polecam. Specjalnie dla Was
zmyłam nim cały makijaż od A do Z. Poradził sobie z podkładem i tuszem bez problemu, a przy
tym nic nie szczypało w oczy. 


Skóra po umyciu jest rzeczywiście odświeżona i lekko orzeźwiona. Raczej nie koi podrażnień.
Produkt ma wygodną tubkę, która wylewa tyle produktu ile chcemy. Konsystencja jest gęsta,
przezroczysta oraz bezzapachowa. Warto też zauważyć, że żel w kontakcie z wodą podczas masażu
nie pieni się, więc łatwo go zmyć z twarzy. 


Kto jeszcze go nie miał - polecam wypróbować. Jest tani, wydajny, dobrze oczyszcza i sprawdza
się zarówno jako żel do mycia jak i płyn micelarny. 
Tutaj znajdziecie posty, w których opisywałam pozostałe żele : KLIK, KLIK





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Etykiety

recenzja (76) kolorówka (50) pielęgnacja (43) Avon (25) Niekosmetycznie (24) Nowości (20) Garnier (18) lakiery (17) Paznokcie (15) Golden Rose (14) BeBeauty (12) Essence (12) Ulubieńcy miesiąca (11) Ziaja (11) płyn micelarny (11) Eveline (10) Isana (10) Projekt denko (10) Wibo (9) Instagram (8) włosy (8) Inglot (7) tusz do rzęs (7) twarz (7) Catrice (6) Essie (6) Maybelline (6) korektor (6) podkład (6) sleek (6) Batiste (4) Biovax (4) do ciała (4) makijaż (4) maseczka (4) Kallos (3) L'oreal (3) Perfecta (3) peeling do ciała (3) rimmel (3) Hakuro (2) Hean (2) Lirene (2) MissSporty (2) błyszczyk (2) nivea (2) peeling (2) pędzle (2) szampon do włosów (2) usta (2) woda toaletowa (2) żel do twarzy (2) Bell (1) BioDermic (1) Delia (1) Dermedic (1) Dove (1) Fiji (1) Gliss Kur (1) Joanna (1) Kobo (1) NYC (1) Purederm (1) Rival de Loop (1) TAG (1) Wella (1) balea (1) baza (1) bronzer (1) brwi (1) cienie (1) ekobieca (1) grzechy urodowe (1) haul (1) kredka (1) krem BB (1) książki (1) maska (1) maska do stóp (1) odżywka (1) oriflame (1) pomadka (1) puder (1) sephora (1) serial (1) serum do włosów (1) stopy (1) ulubione (1) zara (1)