Minuta zgody na wszystko jest lepsza niż tysiąc lat pobożności.
(A.deMello)

Lubię wieczory przesiąknięte wanilią i delikatnym światłem lamp... kiedy w domu pachnie ciszą... nikt się nigdzie nie spieszy.... a wręcz przeciwnie: każdy wydaje się mieć coś z zaspanego kota - stąpając po tej naszej małej wyspie w rytm owego sztilu...
Carpe diem...
Przełom letnio-jesienny przywitał mnie solidnym przeziębieniem.... Ale nie zamierzam ulec miałkiej pokusie analizy wyższości jednej pory roku nad drugą! Po cóż obruszać się na to co niezmienne i nieuniknione? Po cóż złościć na Naturę? Hektolitrami tęsknoty podlewać coś co musi obumrzeć? Ziemia zawsze będzie wokół Słońca wędrować. Zamiast tracić energię na przywieranie do swoich upodobań, "woleń" i sentymentów lepiej odszukać radość z płynięcia wraz z nurtem
Przyrody... prosto w objęcia
Harmonii... Carpe diem.
Ostatnio 'złapałam' motyla:)) Pseudoantyczny, flomaktowy eksponat - okazały szklany przycisk do papieru...
Swoista inkluzja czyż nie:))?

A w skrzynce na listy znalazłam taki skarb:
It's a good life just because. Tak, tak, tak.
Carpe diem.
Nigdy nie próbowałam scrapbookingu.... Moja
Laurence jest wyjątkową czarodziejką w Królestwie Papieru... I chyba potrafi też czytać w moich myślach:) - bo niby skąd moje ukochane barwy, ulubione motywy i desenie w tym albumie?? Wielkie dzięki Laurence:)

Muszę też donieść o innego rodzaju magii - marny marniuchny ze mnie ogrodnik - a jednak.... doczekałam się ponownego zakwitnięcia storczyka!

I jeszcze deser: impresja z wędrówki popołudniowego słońca po urokliwej oranżerii mojej Przyjaciółki... Deborah, pięknie u Ciebie!... I czyż światło to nie wspaniały czarodziej?.....