Liść opadł
Listopad wreszcie uwolnił liście – liść opadł, i to niejeden 🙂
Listopad wreszcie uwolnił liście – liść opadł, i to niejeden 🙂
Jesień otworzyła swoje kufry z kolorami i szczodrze sypnęła złotem – las zrobił się magiczny!
Nieruchoma sylwetka tkwiła, jak dekoracja, wśród martwych pni w bobrowym stawie. Przez pięć minut obserwacji były wyłącznie minimalne ruchy głową. Pierwsza myśl – gęś? I błysk – przecież to wyrośnięte „brzydkie kaczątko”!
Pnie drzew są rozświetlone późnopopołudniowym słońcem. Jest ono już bardziej wielkoduszne i tak straszliwie nie pali. Słoneczne plamy wędrują po ścianie lasu.
Fletowo, z pokrakiwaniem od czasu do czasu i innymi dziwnymi dźwiękami, odzywa się do siebie rodzina wilg. Głosy niosą się się z wierzchołków wysokich drzew na pograniczu bagna i boru. W obiektywie widzę pięknego ojca rodziny z jakimś owadzim daniem w dziobie. Podświetlonego wieczornym słońcem.
Rzeka Sokołda lśni w czerwcowym słońcu leniwie tocząc wody przez kolejne łąki.
Bagienny las przesycony jest zapachem kwitnącego bagna. A z jego liści i łodyg cały czas podrywają się jakieś zwiewne i niesamowicie urodziwe istotki 😉
W pokrywających się listowiem gałęziach trwa wiosenny zgiełk. Powolutku zbliżam się do przydrożnego modrzewia i przez dłuższy czas obserwuję żerujące spokojnie ptaki.
Gałęzie nabrzmiewają pąkami, a las jest pełen postukiwań i werbli dzięciołów. Trwa przedwiosenna pobudka 🙂
Las jest mglisty i solidnie nasiąknięty wilgocią z topniejącego śniegu. Taka rekompensata za upalne i suche lato – cieszę się z każdej kropli wody 🙂