niedziela, 12 marca 2017

Kobieta i kompleksy

W wieku 10 lat miałam ogromny kompleks włosów na nogach, nie wiedziałam jeszcze wtedy co to maszynka do golenia. Chodziłam na wuef z lokami na łydkach i czułam na sobie wzrok rówieśniczek, które wciąż były gładziutkie. Żeby jeszcze tego było mało, to należałam do tej grupy dziewczynek, którym szybko urosły piersi, co było bardzo niezręcznie, tym bardziej, że nie znałam jeszcze ich magicznych właściwości


środa, 15 lipca 2015

Letni niezbędnik kosmetyczny

U mnie już lato pełną parą! Temperatury dochodzą do 39 stopni Celsjusza.. Czasami się zastanawiam, czy mieszkam w Afryce, czy w Niemczech..

Latem staram się unikać dużej ilości makijażu (zwłaszcza przy wysokich temperaturach) oraz chronić moją delikatną skórę. Jest kilka produktów, bez których przetrwanie lata byłoby zdecydowanie trudniejsze. 


czwartek, 9 lipca 2015

Kultowa pomadka Rimmel - Airy Fairy

Zazwyczaj nie używam kolorowych produktów do ust, ponieważ średnio raz na półgodziny muszę wydmuchać nos, a niestety podczas tej czynności pozbywam się pomadki, błyszczyku, czy czegokolwiek, co mam w danej chwili na ustach. Będąc nastolatką, próbowałam namiętnie smarować usta kolorowymi kosmetykami, ale z czasem się poddałam i aktualnie używam zazwyczaj balsamów ochronnych, a kolorowe produkty (i to najlepiej takie wżerające się) zostawiam  na specjalne okazje.

Od dłuższego czasu słyszałam na YouTube dużo pozytywnych opinii na temat pomadki Rimmel Airy Fairy i musze przyznać, że rzeczywiście ładnie prezentowała się na ustach vlogerek. Stwierdziłam, że skoro to nudziak, to spróbuję, bo nawet jak się zetrze to nie zrobi to wielkiej różnicy. A poza tym jestem kobietą, my lubimy kupować rzeczy, których nie potrzebujemy..

 


niedziela, 21 czerwca 2015

Projekt Denko #8

Ostatnio bardzo słabo idzie mi zużywanie kosmetyków. Ze względu na to, że chciałabym wprowadzić u siebie minimalizm kosmetyczny, staram się kupować tylko te produkty, które w danym czasie naprawdę potrzebuję. Nie zawsze mi to wychodzi, ale chęć to już połowa sukcesu. Mam więc wrażenie, że w związku z tym założeniem seria wpisów Projekt Denko może trochę kuleć.. Oto co udało mi się zużyć w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.



niedziela, 14 czerwca 2015

Kiehl's Ultra Facial Cream

Chcąc kupić krem do twarzy, zazwyczaj kieruję się w stronę apteki. Nie wiem dlaczego, ale w przypadku produktów do pielęgnacji cery, mam więcej zaufania do dermokosmetyków, niż do tych drogeryjnych. Być może jest to spowodowane tym, że jestem alergikiem i wolę dmuchać na zimne, albo tym, że jako dziecko, zawsze widziałam moją mamę używającą kosmetyków z apteki.

Około półtora roku temu usłyszałam o marce Kiehl's i zaczęłam się interesować ich produktami, aż w końcu postanowiłam spróbować ich na sobie. Firma Kiehl's zaczynała karierę na amerykańskim rynku aptecznym. Pierwsze kostetyki wypuszczono na rynek w XIX wieku, więc jest to marka, która może pochwalić się długą tradycją. Aktualnie Kiehl's podlega pod koncern L'oreal, a ich produkty są dostępne w niektórych drogeriach oraz perfumeriach. Mimo (teoretycznej) zmiany konsumentów, Kiehl's w dalszym ciągu utrzymuje swoje kosmetyki w "aptecznym stylu", wystarczy spojrzeć na ich szatę graficzną, lub stoisko w centrum handlowym, przy którym często stoi kościotrup w okularach.



 

wtorek, 19 maja 2015

Kosmetyki od pszczółek - Burt's Bees

Pszczółka to chyba jedno z najsłodszych i najbardziej uroczych słów w języku polskim.. Pszczółka, jak to ładnie brzmi. Pszczółko, pszczółeczko..

Jakiś czas temu napisałam na blogu o trzech pomadkach, które mnie rozczarowały (klik). Wśród nich znalazł się balsam pielęgnacyjny do ust Burt's Bees. Jedna z moich przyjaciółek się wzburzyła, że zbeształam jej ulubioną pomadkę i stwierdziła, że spróbuje mnie do tej marki przekonać. Dostałam od niej paczuszkę z licznymi wspaniałościami firmy Burt's Bees (ale nie tylko).
 

piątek, 15 maja 2015

Wiosenni ulubieńcy

Za oknem widać i czuć w pełni rozgoszczoną wiosnę. Idąc na pryzstanek, rozkoszuję się pięknymi zapachami kwitnących drzew, ale siedząc w tramwaju wącham niestety te mniej przyjemne - zapach spoconych ludzi.. Niektórzy jeszcze nie odkryli zastosowania dezodorantu. Za to ja odkryłam kilka kosmetyków, z którymi bardzo się polubiłam.


Dzisiaj opowiem Wam o cudownie pachnącym żelu pod prysznic Kneipp, różowo-czerwonym błyszcyzku do ust Manhattan Lip Laquer, niesamowicie nawilżającym balsamie do ciała Organique oraz przez jednych kochanym, innych nienawidzonym, zapachu od Giorgio Armani - Aqua di Gioia.

środa, 6 maja 2015

Grecka uczta dla zmysłów - Organique Shea Butter Body Balm

Wszyscy wiemy, że w kosmetykach, tak jak i w żywności, najważniejszy jest skład. Niestety nie zawsze decyduje on o zakupie danego produktu. Wielu producentów kusi nas pięknymi opakowaniami, kolorowymi reklamami i cudownymi zapachami. Za każdym razem, wchodząc do Lusha, czy Organique, mój zmysł węchu szaleje. Należę do osób, które są bardzo wrażliwe na zapach. Czasami potrafię zgadnąć co ktoś miał na obiad, tylko go wąchając. Ale nie o moim nosie mowa..

Zarówno składem, jak i zapachem zachwycił mnie balsam do ciała Organique - Greek Shea Butter Body Balm (mogliby się ogarnąć z tymi nazwami..).



poniedziałek, 4 maja 2015

Projekt denko #7

Ostatni "Projekt Denko" pojawił się na moim blogu dwa miesiące temu, więc czas najwyższy na kontynuację tego cyklu.  Ku mojemu zdziwieniu, wcale nie zużyłam wielu kosmetyków w ciągu tych dwóch miesięcy. Nie będę się rozpisywać, tylko od razu przejdę do rzeczy. Oto moje denka :
 
Niestety nie mogłam ich podzielić na kategorie, ponieważ te produkty za bardzo się od siebie różnią. Postanowiłam je jednak pogrupować, abyście lepiej mogli połączyć recenzję z danym produktem.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Pędzle Zoeva - zestaw Bon Voyage


Już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem zakupu pędzli do makijażu. Zastanawiałam się nad dwoma producentami - Real Techniques i Zoevą. Pędzle obu marek zbierają bardzo dobre opinie wśród kobiet z całego świata. W efekcie decyzja padła na zestaw Bon Voyage, niemieckiej marki Zoeva.



Zestaw został stworzony z myślą o kobietach, które dużo podróżują i potrzebują mieć przy sobie tylko te najbardziej niezbędne akcesoria. W jego skład wchodzą:

niedziela, 5 kwietnia 2015

Wesołych Świąt - Pomadki EOS

Postanowiłam, że w trakcie trawienia pysznego, świątecznego jedzenia, napiszę nowy wpis.

Zanim jednak przejdę do recenzji, chcę wszystkim życzyć wesołych Świąt Wielkiej Nocy! Mam nadzieję, że niedzielne śniadanie było pyszne oraz, że objedliście się tak samo jak i ja :) Pamiętajcie, dzisiaj i jutro kilogramy nie mają znaczenia! Życzę Wam również mokrego Lanego Poniedziałku oraz bezstresowego powrotu do pracy. 

Dzisiaj kilka słów o znanych prawie każdej kobiecie - pomadkach EOS. Jeszcze niedawno nie były one łatwo dostępne na europejskim rynku kosmetycznym. Trzeba było je zamawiać ze Stanów, lub prosić znajomych w UK o ich zakup. W końcu zaczynają się one pojawiać w innych krajach Europy - Francji, Niemczech, a niedługo z pewnością będą do kupienia również w polskich drogeriach.


piątek, 3 kwietnia 2015

Nowości w kosmetyczce - marzec

Marzec był miesiącem obfitości, jeśli chodzi o nowe kosmetyki. Dużo produktów mi się skończyło, więc musiałam je zastąpić nowymi, a dodatkowo, jak każda kobieta, przygarnęłam parę rzeczy, które w rzeczywistości nie były mi potrzebne, ale ładnie wyglądały. 

 

poniedziałek, 30 marca 2015

Pudrowy róż na paznokciach - BeYu Nail Lacquer

Od jakiegoś czasu poszukuję lakieru do paznokci w idealnym odcieniu różu. Zazwyczaj róże są zbyt krzykliwe, wpadają w fiolet, albo w czerwień. Po głowie chodzi mi coś bardziej pudrowego, ale wciąż różowego i dobrze kryjącego. Jeśli znacie jakiś lakier posiadający te cechy, koniecznie dajcie mi znać. Jeszcze nie trafił mi się ten idealny, ale BeYu Long-Lasting Nail Lacquer 382 jest całkiem bliski mojemu ideałowi. 




piątek, 27 marca 2015

Aktywne serum korygujące - Bielenda Super Power Mezo Serum

Niedoskonałości cery, przebarwienia skóry i pryszcze to zmora (prawie) każdej kobiety. Oczywiście bywają szczęśliwce, które mają jednego pryszcza na pół roku, a na co dzień mogą chwalić się cerą niczym z okładek magazynów o modzie, ale to chyba nie jest zbyt częste zjawisko. Jeśli czytacie mnie już od jakiegoś czasu to wiecie, że miewam problemy z cerą, a moim pogromcą "niespodzianek" do tej pory zawsze był Effaclair Duo od La Roche Posay. Jest to krem, który mnie uratował i mogę go każdemu gorąco polecić! 

W każdym razie, dzisiaj (znowu) o Bielendzie, która wciąż mnie zaskakuje. Całkiem niedawno wypuścili na rynek serię Skin Clinic Professional. Podczas mojego pobytu w Polsce moją uwagę przykuło pewne serum..


 

środa, 25 marca 2015

Bielenda - balsam i wazelinka do ust

Jakiś czas temu na polskim rynku kosmetycznym pojawiła się nowa seria kosmetyków Bielendy. Te produkty przyciągają kolorowymi opakowaniami i miłymi nazwami. Po długiej podróży z Niemiec do Polski miałam bardzo suche usta i pierwszym moim przystankiem był Rossmann. Miałam ochotę na coś polskiego i nowego, więc skusiłam się na balsam Soczysta Malina oraz wazelinkę do ust Delikatka Róża.

 


piątek, 13 marca 2015

Różowo mi - lakier i top coat Catrice

Poszłam do drogerii po mydło.. Zatrzymałam się przy szafach z kolorówką, żeby tylko zobaczyć co nowego pojawiło się na wiosnę. Wyszłam z mydłem, nowym lakierem do paznokci i top coatem. 

Kobieca logika.
 
Zachwycił mnie kolor tego lakieru, ponieważ jest taki radosny i wiosenny! A w dodatku róż to jeden z moich ulubionych. Lakier ma odcień malinowy z delikatnymi złotymi drobinkami, które bardzo go ocieplają. Nigdy wcześniej nie miałam lakieru do paznokci z Catrice, więc obawiałam się, że może być nietrwały. Mam go na paznokciach od wtorku i dopiero dzisiaj (po czterech dniach) pojawił mi się odprysk. Nie wiem czy sam lakier bez top coatu tyle by wytrzymał, ale osobiście nigdy nie maluję paznokci tylko lakierem. Top coat to mój must have.


Jak widać skusiłam się również na top coat z Catrice. Niestety do Sally Hansen się chowa. Paznokcie wcale aż tak szybko nie schną i połysk nie jest tak mocny jak w przypadku SH. Nie mam mu nic więcej do zarzucenia i zapewne gdybym nie miała porównania to uznałabym go za całkiem dobry. Z pewnością go już nie zakupię i z podkulonym ogonem wrócę do top coatu Sally Hansen.



 
Jak Wam podoba się ten odcień? Znacie lakiery tej marki, sprawdziły się u Was?





czwartek, 5 marca 2015

Pomadkowe niewypały

Znacie manię kremów do rąk? Jeden krem na każdą torebkę, każdy pokój i czasami nawet każdą szufladę. Kremy do rąk mam zawsze dwa, jeden w torebce, drugi przy łóżku, więcej mi nie potrzeba, za to jeśli chodzi o pomadki ochronne do ust to mam ich dziesiątki. Kiedyś czytałam, że można się od nich uzależnić i chyba tak się stało w moim przypadku. Poza tym ciągle są jakieś nowe, a ja nie trafiłam jeszcze na tę idealną, więc cały czas próbuję jakieś nowości. Dzisiaj chcę opisać trzy pomadki, które szczególnie NIE przypadły mi do gustu.


1. Pierwszym i największym niewypałem jest Carmex. Tyle pozytywnych opinii słyszałam i czytałam na temat tego kosmetyku, że w końcu zdecydowałam się go zakupić podczas jednego z pobytów w Polsce (w Niemczech nie ma ich w sprzedaży). Baa! Kupiłam aż dwie, w razie gdyby była aż taka świetna. No i co? I dupa. Jak tylko ją otworzyłam i poczułam ten zapach spirytusu salicylowego to od razu mnie odrzuciło, ale mimo to dałam jej szansę, może działanie będzie powalające, to wtedy przeboleję zapach. Jedyne co ta pomadka zrobiła to mnie podrażniła. Po jej aplikacji nie byłam w stanie wytrzymać z nią na ustach 5 minut. Usta mnie piekły, zrobiły się czerwone i nabrzmiałe. Miałam uczucie wypalania. Zdecydowane NIE dla pomadek Carmex. Nie znam innych kosmetyków tej marki, ale chyba bałabym się cokolwiek od nich wypróbować. 

2. Następna była pomadka Burt's Bees. Kupiłam ją zaraz po tych nieprzyjemnościach z Carmexem. Zachwyciłam się składem tego kosmetyku, ponieważ jest w pełni naturalny, miałam nadzieję, że może trafi mi się coś w stylu ukochanej Tisane. Ale niestety, przeżyłam kolejne rozczarowanie. Pomadka ma efekt chłodzący, który już na wstępie ją dyskwalifikuje. Pomadka ochronna powinna być niewyczuwalna, a nie taka, że jak się nią posmaruję na mrozie to dodatkowo marznę. Jej działanie jest prawie żadne, a dodatkowo bardzo szybko schodzi z ust i się klei, co zapewne spowodowane jest masą wosku pszczelego w jej składzie. Nie powędrowała jednak do śmieci, ponieważ przez to, ze jest matowa dobrze sprawdza się pod pomadki. 

3. Ostatnie moje rozczarowanie to słynna pomadka Nivea (w Niemczech Labello) Vitamin Shake. Podobnie jak o Carmexie, naczytałam i nasłuchałam się o niej dużo dobrego, że świetnie nawilża i zostawia usta świeże, lśniące i pachnące. Z tym, że usta po jej użyciu są lśniące i pachnące mogę się zgodzić, ale z resztą zdecydowanie nie. Pomadka podkreśla suche skórki na ustach, w ogóle ich nie nawilża i po 15 minutach już znika. Pamiętam jak dawno, dawno temu pomadki Nivea, a zwłaszcza ta truskawkowa, były najlepszymi produktami ochronnymi do ust. Nie wiem co się stało.. Jestem bardzo zawiedziona, ponieważ po długim czasie wróciłam do Nivei, a tu taka kicha.




Znacie te pomadki? Jakie są Wasze wrażenia po ich użyciu?



niedziela, 8 lutego 2015

Projekt Denko #6

Nie wiem czemu, ale za każdym razem jestem zaskoczona ile tego się zbiera w ciągu miesiąca/dwóch. Wyrzucanie tej sterty opakowań jest jednak takie oczyszczające, a zwłaszcza teraz, kiedy chcę wprowadzić w życie minimalizm kosmetyczny. Staram się nie kupować nowych produktów i zużywam wszystkie zapasy, moim celem jest posiadanie po jednym kosmetyku z danego rodzaju, czyli jeden żel pod prysznic, jeden balsam itd. 

Oto moje zużycia z ostatniego miesiąca:




Wśród moich zdenkowanych znalazły się różne produkty. W końcu udało mi się wykończyć produkt do włosów, z którym męczyłam się ponad 2 lata.


 1. Olejek do włosów L'Oreal Elseve Eliksir Odżywczy - jego pojemność to 100ml, co uważam, że lekką przesadę jeśli chodzi o tego typu produkty. Wiadomo, że olejków do włosów używa się tylko odrobinę, bo w przeciwnym razie obciążą fryzurę. Jak więc wcześniej wspomniałam, zużycie go zajęło mi ponad dwa lata.. Przejdę jednak do działania. Włosy po jego użyciu rzeczywiście ładnie się błyszczały, były gładkie w dotyku i nie plątały się. Używanie go sprawiało mi przyjemność, jednak po pewnym czasie się nim znudziłam i miałam ochotę na nowy produkt, jednak czekałam, aż ten się WRESZCIE skończy.

2. Szampon ISANA nabłyszczający - przypadkowy strzał w dziesiątkę! Przywiozła go do mnie moja przyjaciółka, sama bym go raczej nie kupiła, bo miałam złe doświadczenie z szamponami ISANA (strasznie plątały mi się po nich włosy). Użyłam go z ciekawości i byłam zaszokowana efektem. Już po jednym umyciu moje włosy wyglądały jakbym wyszła od fryzjera. Oczywiście ten wpaniały efekt minął z czasem, bo moje włosy się do niego przyzwyczaiły, ale mimo to z pewnością do niego wrócę.


Produkty do rąk również znalazły się w tym denku:



1. Krem do rąk Caudalie - pisałam o nim już wcześniej tutaj. Był on jednym z moim ulubieńców. Z pewnością do niego wrócę. 

2. Żel do skórek z miodem i propolis marki P2 - tutaj niestety szału nie było. Żel miał nawilżać skórki wokół paznokcia, jednak w moim przypadku nie spełniał swojego zadania, a w dodatku długo się wchłaniał i pozostawiał klejącą powłokę. 


Produkty pod prysznic:



 1. Peeling do ciała The Body Shop malinowy - o tych peelingach pisałam tutaj. Uwielbiam ich peelingi, mają różne konsystencje (kremowe, żelowe) oraz zawsze bosko pachną, a do tego dobrze ścierają martwy naskórek.

2. Kremowy żel pod prysznic Alterra o zapachu wanilii i kwiatu pomarańczy - świetnie oczyszczał, jego zapach był bardzo przyjemny. Prysznic z tym żelem był miłym doświadczeniem. Jedynym minusem jest jego wydajność, starcza na dwa tygodnie. Spowodowane jest to zapewne tym, że się nie pieni, przez co używamy go więcej.

3. Żel do mycia ciała i włosów Babylove - delikatny dla skóry, powiedziałabym, że nawet łagodzący. Ładnie pachniał, dobrze oczyszczał i zostawiał skórę nawilżoną.

4. Krem do depilacji pod prysznic Veet - bardzo dobry sposób na szybką depilację. Mam bardzo grube i ciemne włoski na nogach, jednak ten krem dał sobie z nimi radę. Jedynym i dość dużym minusem jest jego wydajność. Taka 150 ml tubka starczyła mi na trzy użycia, a cena produktu jest dość wysoka.


Produkty do ciała:




1. Krem łagodzący podrażnienia La Roche-Posay Cicaplast z witaminą B5 - jego pełną recenzję znajdziecie tutaj. Krem w zupełności spełniał swoje zadanie. Polecam!

2. Masło do ciała Bielenda Apetizing Body SPA - tutaj chyba nie muszę dużo pisać. Ogromny hit tej zimy! Piękny zapach, dobre nawilżenie, szybko się wchłaniał. Kosmetyk idealny!



Które z tych kosmetyków znacie, lubicie?





niedziela, 1 lutego 2015

Domowy peeling do ciała

Styczeń już za nami, jeszcze tylko luty, trochę marca i koniec zimy! Już się nie mogę doczekać słońca! W związku z nadchodzącą wiosną trzeba zadbać o swoją skórę, ponieważ już niedługo znowu będziemy mogły ją zaprezentować. Systematyczne peelingi to podstawa mojej pielęgnacji. Dzięki ścieraniu martwego naskórka moja skóra jest delikatna w dotyku, zregenerowana, a problem wyprysków się nie pojawia. Uwielbiam testować różne scruby i peelingi dostępne na rynku kosmetycznym, ale czasami mam ochotę na coś bardziej treściwego i naturalnego. Wtedy tworzę swój własny peeling.



Moim ulubionym rodzajem peelingu domowego jest peeling kawowy. Jest łatwy w wykonaniu i jego składniki zawsze ma się w domu. Gdy stosuje się go rano pod prysznicem, jego kawowy zapach działa bardzo pobudzająco, a dodatkową zaletą jest to, że kawa ma działanie antycellulitowe. 

No to co, przechodzimy do przepisu, który jest banalnie prosty! Oto składniki, które będą potrzebne do jego wykonania:



Składniki podstawowe:


1. Zmielona kawa
2. Cukier (ja wybrałam brązowy)
3. Oliwa z oliwek

Składniki dodatkowe:


1. Olejek zapachowy
2. Witamina C


Przygotowanie:


1. W zależności od tego jaką "ścieralność" chcecie osiągnąć - dajecie więcej cukru w przypadku mocnego ścieraka, a więcej kawy w przypadku delikatniejszego.

2. Ja zastosowałam takie proporcje - 3 łyżki kawy , 5 łyżek cukru.

3. Dolałam taką ilość oliwy z oliwek, aby mój peeling miał konsystencję mokrego piasku.

4. Dla uzyskania efektu rozjaśnionej skóry dodałam 4 krople witaminy C.

5. Dla przyjemniejszego zapachu spryskałam peeling olejkiem aromatycznym (Indigo).




Pamiętajcie, ze olej, którego dodajecie do peelingu może być jakikolwiek - kokosowy, lniany, arganowy, a nawet może to być oliwka Hipp lub inna zawierająca oleje naturalne. 


Po przygotowaniu peelingu przełożyłam go do specjalnego opakowania, w którym będę mogła go przechowywać. Chciałabym również wspomnieć o tym, że ten peeling bardzo brudzi prysznic/wannę, ale akurat dla mnie nie stanowi to problemu.





środa, 21 stycznia 2015

Nowości w kosmetyczce

Kilka tygodni temu (czyt. w okresie świąt) byłam w Polsce i miałam okazję zaopatrzyć się w nowe kosmetyki. Niektóre dostałam w prezencie, a inne zakupiłam sama. Jak widzicie, większość tych produktów jest z polskich firm, co mnie akurat bardzo cieszy bo z chęcią poznam nowe kosmetyki wyprodukowane w mojej ojczyźnie oraz jakoś lepiej wydaje mi się pieniądze wiedząc, że wspieram polską gospodarkę. 




W prezencie dostałam zestaw z Ziaji (mleczko do ciała i krem do rąk), olejek do ciała firmy Indigo oraz zestaw mini perfum z Rituals. Z Ziaji jestem bardzo zadowolona, znam te produkty i lubię ich używać. O firmie Indigo dowiedziałam się bardzo niewiele, okazuje się, że produkują kosmetyki i produkty do paznokci dla salonów kosmetycznych, niestety mają ubogą stronę internetową, na której brakuje informacji o marce. Olejek ma w swoim składzie olej z migdałów oraz olejek arganowy, pachnie bardzo ładnie. Z zapachów jestem chyba najbardziej zadowolona, bo mam okazję wypróbować każdy z aktualnie dostępnych w ich ofercie!

Będąc w Polsce nie mogłam odmówić sobie odwiedzin w sklepie Organique. Tyle dobrego czytałam o ich kosmetykach, że nie mogłam się oprzeć wypróbowaniu ich na własnej skórze. Skusiłam się na balsam do ciała z masłem shea o zapachu winogron (pachnie cudownie!) oraz brązową glinkę. Nigdy wcześniej nie stosowałam glinek, zawsze używałam gotowych maseczek do twarzy. Zobaczmy co z tego będzie.. Zaopatrzyłam się również w apteczny szampon, jednak tym razem zdecydowałam się na Seboradin, ponieważ Pharmaceris podrażniał moją skórę głowy. Ciekawa jestem jak się sprawdzi. Ostatnim produktem jest wazelina do ust z Bielendy, zakupiona z czystej ciekawości. Aktualnie używam balsamu do ust z tej samej serii i jest okey..






Znacie te kosmetyki? Jeśli tak, to jak się u Was sprawdziły?








Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...