Showing posts with label Nikuman Day. Show all posts
Showing posts with label Nikuman Day. Show all posts

Sunday, February 02, 2020

Ramen - tori paitan



Od czasu poprzedniego wpisu zjedliśmy kilka misek ramenu. 




Na przykład, przygotowałam dwa nowe tare - miso i ostre miso, i spróbowaliśmy obydwu na bulionie wieprzowym, teraz mamy do wyboru trzy smaki (jest jeszcze jeden, słone tare). 




Przepis na miso tare:
- 1/4 szkl. białej pasty miso
- 1/4 szkl. czerwonej pasty miso
- 1/4 szkl. soli
- 1/4 szkl. wody
- 3 łyżki pasty sezamowej
- 2 Ł oleju sezamowego
- 1 Ł octu ryżowego
Wymieszać wszystko dokładnie, przechowywać w słoiku w lodówce do 3 tygodni albo w zamrażace do 3 miesięcy.

Przepis na ostre miso tare:
- wszystkie składniki jak w miso tare plus: 1/3 szkl. ostrej pasty koreańskiej Gochujang i 1 Ł świeżo tartego imbiru.

Mieliśmy gości i przy ich pomocy wykończyliśmy pierwszy zapas bulionu wieprzowego (na dwie osoby przypada litrowy słoik bulionu). Robert od razu poprosił o ugotowanie bulionu kurczakowego, i w poniedziałek zabrałam się na tori paitan - gęsty treściwy bulion z kurczaka.
Nie robiłam zdjęć ptasich kończyn w garze, ale proces wygląda bardzo podobnie do bulionu wieprzowego. 1 kg skrzydełek kurzych, 1 kg korpusów i 0,5 kg kurzych łapek zblanszowałam, odcedziłam, zalałam świeżą wodą ok. 5 cm powyżej poziomu mięsa i gotowałam na malutkim ogniu ok. 8 godzin. Po tym czasie dołożyłam 1 marchewkę, 1 cebulę, przepołowioną główkę czosnku i 5-ciocentymetrowy kawałek imbiru pokrojony w plasterki, i gotowałam jeszcze godzinę. Po tym czasie mięso wyrzuciłam (smak wygotowuje się do cna, nawet kot nie chciał go jeść ^^*~~) a gorący bulion wyniosłam na balkon do schłodzenia, rano zdjęłam z niego warstwę tłuszczu (zachowałam w słoiczku w lodówce). Bulion przelałam do litrowych słoików (wyszło mi 8 porcji, jeden słoik wystarcza na dwie osoby), które schowałam do zamrażarki.




Tori paitan jedliśmy na razie w wersji z shoyu tare, wyszedł przepyszny, szczególnie z dodatkiem pasty z rozdrobnionego czosnku z solą i octem, którą zrobił dla nas Robert! ^^*~~ Poniżej na zdjęciu inna wersja wieprzowiny i chyba moja bardziej ulubiona - kakuni, czyli boczek krojony w dużą kostkę, podwójnie duszony: w wodzie z dymką i imbirem a potem w zalewie.





No i tak to na razie wyglądało. Pod koniec lutego zaczynamy wegańskie DOJ-adanie, więc będę gotować buliony grzybowe i glonowe, czym nie omieszkam się tu z Wami podzielić. *^v^*

*** 

Nie tylko ramen jadaliśmy w zeszłym tygodniu, na przykład 25 stycznia był Dzień Nikumana, więc tradycyjnie zrobiłam bułeczki na parze z nadzieniem wieprzowym i krewetkowym (przepis już jest na blogu).




Dla odmiany od makaronów japońskich przygotowałam znowu makaron włoski - corteccia, ręcznie formowane kluski, z sosem ze szpinaku i pecorino. ^^*~~




Jedliśmy też kare raisu z tonkatsu, czyli japoński sos curry z warzywami i kotletem wieprzowym na misce ryżu. ^^*~~




Lada dzień zaczynamy DOJadanie, w tym roku znowu przejdziemy na weganizm, więc trzeba korzystać póki można jeść mięsko! ^^*~~ (i jajka, mnie głównie chodzi o jajka, znowu będę tęsknić za nimi przez ponad 40 dni, ech...)

Bardzo dużo dziś jedzenia było, to może tematy malowania poruszę w następnym wpisie, a tymczasem na koniec na deser sprawdzone i ulubione ciasto pomarańczowe z semoliną według przepisu Ottolenghiego. Proszę się częstować i do następnego razu! *^V^*




Thursday, January 25, 2018

肉まんの日


Podobno tradycja świętowania Dnia Nikumana wzięła się stąd, że 25 stycznia 1902 roku w miejscowości Asahikawa na Hokkaido odnotowano najniższą w Japonii temperaturę minus 41 stopni C. Ludzie pomyśleli wtedy, że w tak zimny dzień miło by było zjeść coś rozgrzewającego jak bułeczka na parze wypełniona nadzieniem z mięsa i warzyw. *^o^*
I've read that the idea of a Nikuman Day was started after on 25th January 1902 in Asahikawa, Hokkaido, there was the lowest temperature ever noted in Japan, minus 41 degrees C. People thought it would be great to eat some steaming hot warming bun with meat filling on such a day. *^o^*




Nikuman ma chiński rodowód (baozi), w Japonii w zwyczajnych konbini spotykaliśmy cztery podstawowe odmiany: nikuman (z miesem), kareman (z japońskim curry), anman (z pastą ze słodkiej fasoli mun) i pizzaman (o smaku pizzy, jakoś nigdy tego nie spróbowaliśmy...). Za to na stoisku z bułeczkami na parze w dzielnicy Ebisu tych rodzajów było chyba z dziesięć, w tym nadzienie grzybowe, krewetkowe i specjalne wielkie buły z nadzieniem z wielu rzeczy, w tym z ugotowanym na twardo przepiórczym jajkiem! *^V^*
Nikuman has a Chinese origin (baozi), in normal konbini stores in Japan we found four types: nikuman (with meat filling), kareman (with Japanese curry), anman (with sweet bean paste) and pizzaman (never tried this one...). On the special nikuman stall in Ebisu there was around 10 types, including mushroom filling, prawn filling and such curiosity like a huge bun with many things inside, including a hard-boiled quail egg! *^V^*




Nikuman jest przeważnie wielkości dużego jabłka i ma charakterystyczne zakładki z ciasta na wierzchu. Robiąc bułeczki w domu możemy dostosować ich wielkość i nadzienie do naszych preferencji, wybierając między najróżniejszymi składnikami. Można nawet zamienić tradycyjne ciasto na szybkie i bezproblemowe ciasto z mleka kokosowego i mąki z przepisu Jamiego Olivera, sprawdzone! ^^*~~
Nikuman is usually big as an apple and has the characteristic pleats. Making them at home we can adjust the size and filling to our preferences, we may even omit the traditional dough and use the quick and easy Jamie Oliver's recipe for a coconut milk and flour dough, I made it and works very well! ^^*~~

 


Dziś w Warszawie nie było aż tak zimno jak wtedy w Asahikawa (na szczęście!), ale nikumanem nie pogardziliśmy. A ponieważ nie mogę kupić w sklepie gorących parujących bułeczek (czasami na półce obok pierogów znajdziemy w sklepie bułki do przygotowania na parze, ale bez nadzienia), to musiałam je sobie przygotować sama. Przepis jest bardzo prosty a efekty smakowite. Czy moje bułeczki są piękne i kształtne? Nie bardzo. Ale smak mają dokładnie taki jaki powinien być! Serdecznie polecam! ^^*~~
Today in Warsaw it's not that cold as it was in Asahikawa on that day (lucky us!), but I'd eat a nikuman anytime anywhere. But because I cannot buy a steaming hot bun from a shop here I had to make them myself (sometimes you can buy buns without the filling to warm up at home and serve with some meat sauce, they're popular in some regions of Poland). The recipe is easy and totally worth the effort! Are my buns pretty? Not really. But the taste is exactly how it should be.  ^^*~~



I w ogóle to ja to już kiedyś pisałam na blogu, więc się powtarzam, ale co tam! Jak tu nie przypomnieć o tych bułeczkach?... Są na to zbyt smaczne i będę to robić każdego stycznia! *^-^*~~~
I've already written about these buns on the blog so I repeat myself, but who cares, they're so tasty that I'll be recalling them every year in January! *^-^*~~~


PS.: Miałam już całkiem sporo nowego swetra na drutach, kiedy zmierzyłam go i zorientowałam się, że dziergam kapę na słonia... Pruję do początku, bo oczywiście nie chciało mi się zrobić próbki ani nie przyszło mi do głowy zmierzyć robótkę na wczesnym etapie. W związku z tym nie rozmawiam ze sobą, bo się na siebie obraziłam śmiertelnie!...
PS.: I had quite a lot of a new sweater done when I measured it and it turned out I was knitting a cover for an elephant... I'm going to frog it till the beginning because of course I was too lazy to swatch it or measure it at the start of a project. So, I decided I am angry with myself and I will never speak a word to myself ever again!...


Sunday, January 25, 2015

Ludzie mają ręce...

A ręce trzeba oblec w rękawy niestety... Ale na szczęście na drutach 3,75 mm nie trwa to aż tak długo, chociaż niestety po kontuzji i zapaleniu ścięgien w prawej ręce sprzed kilku lat muszę robić przerwy w dzierganiu na odpoczynek co kilka godzin. Stan Burgundii na niedzielne przedpołudnie - jeden rękaw sięga za łokieć, a przymiarki pokazują, że efekt całości może być bardzo interesujący (i ciepły!). Jeszcze kilka dni i będę mogła pochwalić się pierwszą skończoną robótką na drutach w 2015 roku. *^v^* (Kolor na zdjęciu duuużo jaśniejszy niż w rzeczywistości.)
People have hands. And those hands must be covered with sleeves... Lucky me knitting with 3,75 mm needles doesn't take that much time and although I must take breaks from knitting after 2 hours because of my right hand's concussion from a few years back, the sleeve keeps growing. Burgundia on Sunday noon - first sleeve reached below the elbow and I already see that the final effect can be very interesting (and warm!) A few days more and I'll be able to show my first finished knitting project of 2015. (The colour is much darker in reality.)




Pojechaliśmy dziś do galerii handlowej i kupiliśmy sobie herbaty w Bubbleology. Co za rozczarowanie!.... Pierwszy raz zdecydowałam się na spróbowanie ich smaku matcha i..... poczułam się oszukana! Po pierwsze, wcale nie smakowało jak matcha, ale jakim cudem miałoby tak smakować, skoro na moich oczach pan nalał do kubka herbatę z termosa z napisem "Jaśminowa"... A po drugie, struliśmy się, obydwoje, a piliśmy inne smaki, więc coś musiało być nie tak z wodą albo z lodem. Masakra! Więcej tam niczego nie kupię!
We went to the shopping mall today and decided to buy us some teas from Bubbleology. What a disappointment!... I chose the matcha flavour and I felt deceived!... First, it did not taste like matcha at all, and no wonder - the guy who was preparing it poured some tea from the thermos with the name "Jasmine" on it... And second, there must have been something wrong with their water or ice because we both got sick after drinking our teas (Robert had different flavour, assam, an he even felt worse than I did). I'm never going to buy any drink from them again!




Z weselszych wiadomości, kupiłam jeansy! *^o^* Poszłam w piątek do C&A i wybrałam dość ciemno niebieskie spodnie z prostą nogawką, bootcut, nie przecierane. ^^ Przymierzałam jaśniejsze niebieskości, ale było mi w nich zaskakująco tak sobie, więc postawiłam na ciemny odcień. 
On a happier note, I bought myself a pair of jeans! *^o^* I went to C&A and got a pair of fairly dark blue bootcut straight leg ones, the fabric intact without any stains not holes. ^^ I tried on the light blue ones and they didn't look good on me so I decided upon the dark blue shade.

Za chwilę zostawię Was i pójdę do kuchni lepić bułeczki z mięsem do gotowania na parze - dziś jest Dzień Bułeczki na Parze! (肉まんの日). Ale zanim to nastąpi, gorąco polecę kolejne danie z książki "The Kitchen Diaries II" Nigela Slatera - zapiekankę z kurczaka i pora w cieście francuskim.
In a moment I'll leave you and go to the kitchen to make the steamed meat buns for dinner - today is a Steamed Meat Bun Day! (肉まんの日). But before that I want to recommend another recipe from Nigel Slater's "The Kitchen Diaries II" - chicken and leek pie in puff pastry.



Dość szybkie i bardzo pyszne danie - najpierw w jednym garnku dusimy do miękkości kawałki kurczaka (ok. 700 g) z połówką cebuli, listkiem laurowym i ziarnkami pieprzu zalane mlekiem, ok. 20 minut. Jak już kurczak będzie miękki, wyjmujemy go z garnka i luzujemy mięso z kości, kroimy na kęsy i odstawiamy na chwilę. NIE wylewamy mleka!
Na patelni na 1 Ł masła podsmażamy garść bekonu pokrojonego w kostkę, dodajemy 2 średnie pory pokrojone w plasterki i dusimy do miękkości. Potem do pora dorzucamy 3 Ł mąki i należy ją porządnie rozmieszać, i dolać (przez sitko, żeby nam pieprz nie wpadł) tyle mleka z gotowania kurczaka, żeby uzyskać gęsty beszamel. Doprawiamy wszystko solą i pieprzem, dorzucamy 3 łyżeczki musztardy Dijon i ugotowanego kurczaka i mieszamy, a następnie mieszankę wykładamy do formy wyłożonej ciastem francuskim. Przykrywamy drugim płatem ciasta (Nigel radzi porządnie zlepić wieczko z denkiem, żeby nadzienie nie wypłynęło podczas zapiekania, ale ja zrobiłam artystyczną plecionkę dla ozdoby  i nic mi się nie wylało *^v^*), smarujemy wierzch roztrzepanym jajkiem i posypujemy tartym parmezanem. I do piekarnika na 30 minut!
Quick and tasty dish - here is the full recipe in English.  


Czy coś bym zmieniła w tym przepisie? Tak! Dodałabym do nadzienia garść siekanej natki pietruszki, poza tym bajka! *^o^*
Would I change anything? Yes! I'd add a good handful of chopped parsley to the stuffing. *^o^*


A na deser proponuję muffinki - bardzo smaczne i przy okazji zdrowe, z tartym jabłkiem i suszonymi śliwkami w środku, z mąki razowej z płatkami owsianymi. No, zdrowiej się już nie da! *^-^*~~~
For a dessert please have a muffin - very tasty and healthy, with shredded apple and prunes, made of wholemeal flour and oats, how much healthier can it get?... *^-^*~~~


Krem zrobiłam z bitej śmietany z serkiem mascarpone z tego przepisu (minus galaretka, bo nie miałam, za to dodałam niebieski barwnik spożywczy). Jest lekki i niesłodki, ma charakterystyczny smak serka mascarpone idealnie się komponuje z muffinkami. Gwiazdki są z masy cukrowej.
I made the cream using this recipe (whipped cream and mascarpone but no instant jelly because I had none, I added some blue food colouring). It's light and not very sweet, it has the mascarpone taste that go perfectly with the muffins. Snowflakes were made of sugar paste.


Saturday, January 25, 2014

Dzień Nikumana

Witam wszystkich w ten piękny sobotni wieczór. Cały dzień był słoneczny, więc po takim dniu czemu wieczór miałby nie być piękny? *^o^* Zacznijmy od czegoś zdrowego niesłychanie!
On this beautiful Saturday evening welcome to my blog! The whole day was sunny and nice, so the evening must also be quite nice, right? *^o^* Let's start with something healthy!


Dzisiaj Dzień Nikumana, czyli bułeczki z nadzieniem mięsnym, gotowanej na parze (chińska nazwa baozi). Ponieważ jestem tych bułeczek wielką fanką, poczułam się w obowiązku, żeby dzień ten uczcić i na obiad przygotowałam nikumany. ^^*~~
Today is a Nikuman Day. Nikuman on Japan and baozi in China, this steamed bun filled with meat is very tasty and I am a great fan, so I decided to celebrate today with some nikuman for dinner. ^^*~~


Zrobiłam dwie wersje - pierwsza klasyczna w cieście drożdżowym (według tego przepisu), i drugie z takim samym nadzieniem, ale nietypowe, w cieście według pomysłu Jamiego Olivera (do miksera z założonym nożem wlewamy puszkę mleka kokosowego, dosypujemy 2 puszki mąki, 1 łyżeczkę proszku do pieczenia i szczyptę soli, włączamy mikser na moment, aż połączy składniki w ciasto).
Z obydwoma ciastami bardzo łatwo się pracuje, więc każdy sobie poradzi, dzieli się je na kawałeczki, które można rozwałkować albo rozklepać dłońmi na placki, nałożyć nadzienie, zalepić, gotować na parze 15 minut, i zajadać ze smakiem! *^-^*~~~
Tak przy okazji, niebieskie i czarne talerze WCALE nie tłumią apetytu, jeśli na stole stoi coś smakowitego, sprawdzone!.....
I prepared two versions - the classic yeast one (according to this recipe) and the one from Jamie Oliver's idea for a coconut dough with the same filling (take a mixer with a knife part, put inside: 1 can of coconut milk, 2 cans of flour, 1 tsp baking powder, a pinch of salt, mix for a moment until the dough is formed, remove from the mixer, cut into small pieces, roll each piece into a round shape, place some filling, form a bun, cook in a steamer for about 15 minutes).
By the way, blue and black plates DO NOT stop your appetite, experimentally proven by me!...

Z frontu robótkowego - skończyłam plecy Małego Sweterka antracytowego i dzisiaj zaczęłam dziergać przody. Poza tym, jestem w trakcie szycia nie jednej a dwóch sukienek! *^v^* W obydwu zostało mi naprawdę niewiele do zrobienia, ale nie wiem, czy zdążę zrobić im zdjęcia przed końcem stycznia. W każdym razie obydwie będą zaliczone do styczniowych uszytków, w jednej jestem zakochana a druga nie do końca mi się podoba, hm... Zobaczymy, podejmę ostateczną decyzję, jak już wszystko skończę i zobaczę na sobie.
Craftwise - I finished the back of the anthracite Tiny Cardi and today started the fronts. I've been also sewing, not one but two dresses! *^v^* I don't have much to do with either of them but I may not manage to take photos before the end of the month. Anyway, their both are going to be counted as January sewing. I love the first one and have kind of blah attitude towards the second one... When it's finished and I see it on me, I'll make up my mind about it. 

I w ogóle chcę już wiosnę!...
Tylko bym jadła i jadła, gromadzę zapasy na zimę tysiąclecia, czy co?.... >< Niech przynajmniej mrozy trochę odpuszczą, bo przy tych temperaturach nie mogę biegać (nie mogę złapać tchu i nie mam siły), co mnie dodatkowo przygnębia. (Kiedyś nie uwierzyłabym, że będę przygnębiona z powodu niemożności biegania, ja-kartofel kanapowy!... ^^*~~)
And I really really want Spring already!...
I could eat and eat all day long, is it going to be the Winter of the Millenium, or what?.... I wish at least the temperatures went up a bit because when it's that cold (-10 degrees C and wind) I cannot do my jogging, I cannot breathe and have no stamina. And in addition to that eating like crazy, I'm sad and frustrated  because I cannot go out running. (Me, a total couch potato no so long ago, who would have thought!... ^^*~~)

><  I wish at least the temperatures went up a bit because when it's that cold (-10 degrees C) I cannot do my jogging, I cannot breathe and have no stamina. And in addition to that eating like crazy, I'm sad and frustrated  because I cannot go out running. (Me, a total couch potato no so long ago, who would have thought!... ^^*~~)