Od czasu poprzedniego wpisu zjedliśmy kilka misek ramenu.
Na przykład, przygotowałam dwa nowe tare - miso i ostre miso, i spróbowaliśmy obydwu na bulionie wieprzowym, teraz mamy do wyboru trzy smaki (jest jeszcze jeden, słone tare).
Przepis na miso tare:
- 1/4 szkl. białej pasty miso
- 1/4 szkl. czerwonej pasty miso
- 1/4 szkl. soli
- 1/4 szkl. wody
- 3 łyżki pasty sezamowej
- 2 Ł oleju sezamowego
- 1 Ł octu ryżowego
Wymieszać wszystko dokładnie, przechowywać w słoiku w lodówce do 3 tygodni albo w zamrażace do 3 miesięcy.
Przepis na ostre miso tare:
- wszystkie składniki jak w miso tare plus: 1/3 szkl. ostrej pasty koreańskiej Gochujang i 1 Ł świeżo tartego imbiru.
Mieliśmy gości i przy ich pomocy wykończyliśmy pierwszy zapas bulionu wieprzowego (na dwie osoby przypada litrowy słoik bulionu). Robert od razu poprosił o ugotowanie bulionu kurczakowego, i w poniedziałek zabrałam się na tori paitan - gęsty treściwy bulion z kurczaka.
Nie robiłam zdjęć ptasich kończyn w garze, ale proces wygląda bardzo podobnie do bulionu wieprzowego. 1 kg skrzydełek kurzych, 1 kg korpusów i 0,5 kg kurzych łapek zblanszowałam, odcedziłam, zalałam świeżą wodą ok. 5 cm powyżej poziomu mięsa i gotowałam na malutkim ogniu ok. 8 godzin. Po tym czasie dołożyłam 1 marchewkę, 1 cebulę, przepołowioną główkę czosnku i 5-ciocentymetrowy kawałek imbiru pokrojony w plasterki, i gotowałam jeszcze godzinę. Po tym czasie mięso wyrzuciłam (smak wygotowuje się do cna, nawet kot nie chciał go jeść ^^*~~) a gorący bulion wyniosłam na balkon do schłodzenia, rano zdjęłam z niego warstwę tłuszczu (zachowałam w słoiczku w lodówce). Bulion przelałam do litrowych słoików (wyszło mi 8 porcji, jeden słoik wystarcza na dwie osoby), które schowałam do zamrażarki.
Tori paitan jedliśmy na razie w wersji z shoyu tare, wyszedł przepyszny, szczególnie z dodatkiem pasty z rozdrobnionego czosnku z solą i octem, którą zrobił dla nas Robert! ^^*~~ Poniżej na zdjęciu inna wersja wieprzowiny i chyba moja bardziej ulubiona - kakuni, czyli boczek krojony w dużą kostkę, podwójnie duszony: w wodzie z dymką i imbirem a potem w zalewie.
No i tak to na razie wyglądało. Pod koniec lutego zaczynamy wegańskie DOJ-adanie, więc będę gotować buliony grzybowe i glonowe, czym nie omieszkam się tu z Wami podzielić. *^v^*
***
Nie tylko ramen jadaliśmy w zeszłym tygodniu, na przykład 25 stycznia był Dzień Nikumana, więc tradycyjnie zrobiłam bułeczki na parze z nadzieniem wieprzowym i krewetkowym (przepis już jest na blogu).
Dla odmiany od makaronów japońskich przygotowałam znowu makaron włoski - corteccia, ręcznie formowane kluski, z sosem ze szpinaku i pecorino. ^^*~~
Jedliśmy też kare raisu z tonkatsu, czyli japoński sos curry z warzywami i kotletem wieprzowym na misce ryżu. ^^*~~
Lada dzień zaczynamy DOJadanie, w tym roku znowu przejdziemy na weganizm, więc trzeba korzystać póki można jeść mięsko! ^^*~~ (i jajka, mnie głównie chodzi o jajka, znowu będę tęsknić za nimi przez ponad 40 dni, ech...)
Bardzo dużo dziś jedzenia było, to może tematy malowania poruszę w następnym wpisie, a tymczasem na koniec na deser sprawdzone i ulubione ciasto pomarańczowe z semoliną według przepisu Ottolenghiego. Proszę się częstować i do następnego razu! *^V^*