Powered By Blogger
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą technika. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą technika. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 13 lutego 2023

Funiculì funiculà!

  


Stanisław Bednarz

 

Byłem ci ja wczoraj na koncercie wiedeńskim tzw. Orkiestry księżniczek i wychwyciłem coś dla sobie. Wśród walców, polek, czardaszów, arii operetkowych, wyłuskałem neapolitańską pieśń „Funiculì funiculà”. Słyszałem ją wcześniej na filmie o Annie German, która nieraz ją śpiewała. Zawsze czegoś się człek dowie.  Nie wiedziałem natomiast że jest to  pieśń neapolitańska, napisana w 1880 roku z okazji inauguracji kolei linowo-terenowej (wł. funicolare), prowadzącej na szczyt Wezuwiusza. Czyli  jest to pieśń sławiąca postęp techniki.

W 1880 r. oddano do eksploatacji krótką (807 m) kolej linowo-terenową wiodącą na szczyt Wezuwiusza - Funicolare vesuviana. Funikular to rodzaj kolei linowo-terenowej. Tym, co odróżnia go od tzw. tramwaju linowego, jest stałe przymocowanie wagonu kolejki do liny napędowej. Lina porusza się więc tylko wtedy, kiedy pociąg jest w ruchu, a nie w trybie ciągłym. Funikulary budowane są na zboczach wzgórz i zazwyczaj obsługiwane są przez dwa wagony ustawione tak, że gdy jeden jest na szczycie, drugi znajduje się na dolnej stacji. Podczas jazdy pociągi stanowią dla siebie przeciwwagę i mijają się dokładnie w połowie trasy. Jeśli linia jest jednotorowa, buduje się tam mijankę. Typowym funikularem jest Gubałówka i Góra Parkowa w Krynicy.  Obsługiwała ona jedynie ruch turystyczny, a jej eksploatacji zaniechano po zniszczeniach dokonanych przez erupcję wulkanu w 1944 r.

Muzykę napisał Luigi Denza, a tekst Giuseppe Turco. Pieśń, zaprezentowana w tym samym roku na festiwalu w Piedigrotta, stała się przebojem i jej wydawca Casa Ricordi sprzedał w rok milion egzemplarzy jej nut. Utrzymana w rytmie ówczesnej taranteli stała się pierwszą pieśnią neapolitańską, która zyskała międzynarodowy rozgłos.






Utwór został później mylnie wzięty za piosenkę ludową przez Richarda Straussa i Nikołaja Rimskiego-Korsakowa. Richard Strauss wykorzystał temat pieśni w finałowej części skomponowanego w 1886 roku poematu symfonicznego „Aus Italien”, Nikołaj Rimski-Korsakow z kolei wykorzystał motyw pieśni w utworze orkiestrowym „Neapolitanskaja piesenka”, skomponowanym w 1907 roku. W 1921 roku Arnold Schönberg dokonał transkrypcji pieśni na głos, klarnet, mandolinę, gitarę, skrzypce, altówkę i wiolonczelę. W Polsce transkrypcji pieśni na głos i fortepian dokonała w 1959 roku Irena Garztecka. Tekst przetłumaczył Tadeusz Śliwiak. Pieśń doczekała się licznych wersji, w tym tłumaczeń. Wykonywali ją między innymi: Beniamino Gigli (1928), Sergio Bruni (1952), Tito Schipa (1955), Mario Lanza (1959), Roberto Murolo (1963), Anna German (1967), James Last (1968), Claudio Villa (1973), Luciano Pavarotti (1979), Haruomi Hosono (1982), Giuseppe Di Stefano (1989). W  2007 zamierzamo ponownie uruchomić kolejkę, ale z tego co wiem zaniechano pomysłu.

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

„Lange Max”


Der Lange Max

Mój kalendarz –  100 lat temu 29 marca 1918 był Wielki Piątek. Ludzie w Paryżu gromadzili się w kościołach. Tymczasem 130 km od Paryża zaczęło strzelać największe dalekosiężne działo I wojny światowej. Było to tzw. działo paryskie - długolufowe (kalibru 210 milimetrów na kolejowej platformie strzeleckiej), z którego Niemcy ostrzeliwali Paryż w czasie I wojny światowej od marca do sierpnia 1918. Była to największa armata I wojny światowej.

W czasie II wojny światowej powstały tylko dwa większe obiekty: Schwerer Gustav i V3 Tausendfüssler/Schnelle Eliske/Hochdrückpumpe. Właśnie pocisk z działa paryskiego ugodził o godzinie 16:30 w trakcie mszy w kościół św. Gerwazego i Protazego położony w centrum, powodując zawalenie sklepienia, w wyniku czego zginęło 88 osób, a 68 zostało rannych. Smutny był to Wielki Piątek...

Licha celność tego działa pozwalała co najwyżej na ostrzeliwanie obiektów o dużych rozmiarach czy na przykład miast. Prawdopodobieństwo trafienia w centrum nie różniło się od możliwości trafienia w przedmieścia. Czyli na kogo popadnie na tego bęc. Popadło na kościół św. Gerwazego i Protazego. Całe działo ważyło 256 ton, lufa miała 28 metrów długości oraz wyposażona była w dodatkowe sześciometrowe przedłużenie. Miała specjalny naciągowy mechanizm do jej prostowania (żeby zniwelować jej ugięcie pod własnym ciężarem).




Pocisk z tej broni o masie 94 kilogramów opuszczał lufę z prędkością 1600 m/s. W najwyższym punkcie trajektorii pocisk osiągał wysokość 40 kilometrów i był pierwszym obiektem, który dotarł do stratosfery. Osiągał prędkości ponaddźwiękowe i niespotykany wtedy zasięg 130 kilometrów. Działo to obsługiwało 80 osób. Przy tak dużym dystansie na miejsce lądowania pocisku miał wpływ efekt Coriolisa, wynikający z ruchu obrotowego Ziemi. Wystrzelono od 320 do 367 pocisków, około 180 trafiło w obręb miasta, zabijając 250 i raniąc 620 osób.

A teraz o owych Gerwazym i Protazym O ich życiu niewiele wiadomo. Gerwazy i Protazy byli braćmi bliźniakami. Żyli prawdopodobnie w I wieku w czasach prześladowań chrześcijan przez Nerona. Według niektórych źródeł były to czasy Dioklecjana, na przełomie wieków III i IV. Ponieśli śmierć męczeńską. Gerwazy został zatłuczony ołowianymi prętami, Protazy - ścięty mieczem.



Według najnowszych badań w ogóle ich nie było. Jeśli chodzi o ślady Polskie to Leszek Biały, dla upamiętnienia zwycięstwa pod Zawichostem z księciem halickim w 1205 roku ufundował w romańskiej katedrze wawelskiej - ołtarz św. Gerwazego i Protazego. Po zburzeniu romańskiej katedry ołtarz ten został przeniesiony do kaplicy Mansjonarskiej zwanej też Mariacka. Nie zachował się...


Moje 3 grosze


Bardzo ciekawie na ten temat pisze dr Leszek Szuman w swej książce „Tajemnice astrologii” (Warszawa 1992, ss. 29-30). O Lange Maxie pisze on tak:


Od czasów Nostradamusa do dziś ukazało się sześćdziesiąt wydań jego przepowiedni wraz z komentarzami; wyjaśnia się w nich liczne, ukryte znaczenia słów, ale tylko w kilku przypadkach udało się badaczom z góry wyjaśnić jakiś historyczny fakt. Można to tłumaczyć tym, że przepowiednie omawiające przyszłe wynalazki dla ówczesnych ludzi były niezrozumiałe. Na przykład wiersz 62 II Centurii mówi:

Dalekonośne działo miota w Burgundii błyskawice
Maszyną nie można by tego dokonać…

A wiersz 80 I Centurii dalej:

Wynaleziono potwora powodującego w Burgundii straszny grzmot
Okulawiony ksiądz zdradza tajemnicę…

Cóż takiego i kiedy wydarzyło się w Burgundii? Otóż w lasach pod Saint Gobain (w dawniejszej Burgundii) Niemcy umieścili w roku 1918 pięć dalekonośnych dział konstrukcji inż. Rausenberga. Tylko jedno z tych dział było prawdziwe. Resztę stanowiły atrapy, postawione dla zmylenia przeciwnika, w razie wykrycia przez lotników alianckich.

Działo te Niemcy nazwali Der Lange Max, czyli Długi Max. Miało ono lufę długości 15 metrów i wyrzucało pociski kalibru 16 cm o długości 70 cm pod kątem 80° poprzez stratosferę na odległy stąd o 100 km Paryż. Działo to u nas nazywano czasem Dicke Berte - Grubą Bertą, co jest oczywistym nieporozumieniem. Gruba Berta był to bowiem moździerz kalibru 42 cm. Użyto go tylko jeden raz do ostrzeliwania fortów belgijskich w Namur, w roku 1914.

Jak widać, Nostradamus przewidział pojawienie się potężnego działa na pół tysiąclecia przed Wielką Wojną. Czy jest to tylko przypadek?
(R.K.F. Leśniakiewicz)

Opracował - Stanisław Bednarz