Jarosław „Fox
Mulder” Krzyżanowski
Poniższe zdarzenie
czekało już długie lata na swoje opracowanie oraz na bardzo rzeczową analizę.
Ta niezwykła historia wydarzyła się już dość dawno temu, ale dla pana Mariana
jest wciąż jak żywa. Wydarzenie to było już opisywane przez chociażby grupę
INFRA. Niestety, mimo dość obszernego dossier
i pracy wykonaną przez tę organizację, nie wysilono się na tyle aby odwiedzić
jedynego dostępnego i najbardziej wiarygodnego świadka, a tzw. rejestrację przeprowadzono
jedynie online... Nawet nie jest do końca jasne jaki środek lub przyrząd
badawczy został zastosowany podczas badania. A że ścisłe dochodzenie było
niezbędne niech opowie o tym poniższa historia.
W kwietniu 2021
udało mi się nawiązać kontakt ze świadkiem oraz przeprowadzić dokładną analizę
wydarzenia na miejscu. Szczegółowe badanie potwierdziło wysoką wiarygodność
świadka oraz samego zdarzenia. Inna sprawa to fakt że pomimo że minęło ponad 50
lat od obserwacji, świadek niczego nie
zmienił w swojej relacji.
Ale zacznijmy od
początku tej niezwykłej historii. Pan Marian
mieszkał w okolicy Pieńska/Lasowa od urodzenia. Obecnie przeprowadził się
do przygranicznego Zgorzelca. Na przełomie września/października 1969 roku wracał ok. godziny 21.00-22.00 z istniejącego
wówczas kina w Pieńsku do domu w Lasowie. Ponieważ według świadka panowała
wtedy pełnia księżyca (o czym jeszcze będzie mowa potem), nasze ustalenia
doprowadziły do bliższego poznania daty obserwacji, tj. pomiędzy 24.09. a
28.09.1969., a najprawdopodobniej było to w czwartek 25.09.1969. kiedy księżyc
wszedł w fazę pełni dokładnie o godzinie 21.20.
Pozostaje otwarte pytanie czy księżyc mógł mieć jakiś ewentualny związek między
pojawieniem się postaci a pełnią księżyca.
Śledząc statystyki
ufologiczne raczej nigdy to nie miało związku między sobą, chyba że nie mówimy
o Obcych jako przybyszach z kosmosu, ale
bardziej o zjawiskach duchowych. Niemniej traktując ten temat pod kątem
ufologicznym pozostawmy to pytanie raczej bez odpowiedzi.
Odległość między
Pieńskiem a Lasowem to zaledwie 4-5 km. Wraz z nim wracało wówczas 4-ech
kolegów. Ich trasa wiodła wzdłuż torów kolejowych na trasie Węgliniec-Zgorzelec
będącej wycinkiem trasy Wrocław-Gorlitz-Dresden. I kiedy tak już bliżej godziny
22.00-iej znajdowali się na rogatkach Pieńska w kierunku Lasowa niedaleko
niewielkiego wiaduktu przy obecnie powstałej kopalni piasku zauważyli kogoś
osobliwego. W tym czasie znajdował się tam stojący do dziś niewielki gaj. Od
strony drogi stoi tam też do dziś duży dąb. Tuż przed nim bliżej ulicy
znajdowała się nieruchoma postać.
Miała ok. 1.70 m
wzrostu i ludzkie kształty. Głowa o ludzkich cechach, ale płci nie udało się
ustalić. Świadek nazywał ją "osobnikiem". Samą głowę osłaniała jakby
"powłoka" przypominająca pole
siłowe o szerokości ok. 10 cm żółtawego koloru. Twarz była jednak w tych
warunkach dostrzegalna i miała szary kolor. Widoczne krawędzie brwi oraz nosa.
Z tym że brwi były bardziej widoczne. Poniżej coś jakby też przypominającą
osłonę "tunikę" błękitnego koloru sięgająca aż do ziemi. Kończyny nie
były widoczne. Zdawał się za to lekko lewitować nad powierzchnią gruntu od
samego początku obserwacji. Księżyc w pełni był widoczny za plecami istoty
70-80° nad horyzontem na godzinę 11.00 od niej i od samych świadków. Rzecz
ciekawa że istota nie rzucała cienia.
Pan Marian jako
pierwszy przybliżył się doń na odległość do 4 m. Dalej jak mówił główny świadek
nastała lekko patowa sytuacja. Nie nastąpiła bowiem żadna interakcja słowna ani
nawet próba porozumiewania się między świadkiem a osobnikiem. Nagle istota
przechyliła głowę w swoje prawo, potem w lewo jakby im się przyglądała...
Trwało to max. 1 minutę. W odpowiedzi na to świadek doznał jakby ataku agresji
myśląc że ma do czynienia po prostu z figlarzem lub jakimś przebierańcem.
Twierdził potem że jego reakcja była tzw. działaniem wyprzedzającym ewentualny
atak osobnika. Lekko podskoczył w jego stronę z rękami wyciągniętymi w jego
kierunku jakby chciał krzyknąć "No i co?".
Istota
momentalnie obróciła się w swoje lewo w
kierunku torów kolejowych i ruszyła jakby lekko lewitując nad samą ziemią.
Niezwykle było to że zwinnie omijała krzaki i inne zarośla dosłownie płynąc
równo w powietrzu tuż nad samą trawą. Poruszała się bardzo szybko i na tyle że
rzucający się za nią świadkowie zupełnie nie mogli jej dogonić...
I co ciekawe mimo
pogoni odległość między "grupą pościgową" a istotą była cały czas
taka sama - do ok. 4 m. "Lecąc" wzdłuż torów w kierunku jazdy do
Zgorzelca po ok. 40-u metrach skręca w lewo w znajdujący się tam pod torami
niewysoki tunel i tam przestaje z nią być utrzymywany kontakt wzrokowy.
Świadkowie wpadają
jednocześnie do tunelu-pan Marian z kolegą, a na nasypie znajdują się trzej
dalsi koledzy. Nie widzą już nikogo... Nie znaleziono żadnych śladów, tym
bardziej że postać ta lewitowała. Całość zdarzenia nie przekraczała 10-15
minut. Odległość jaką przebyła istota łącznie oraz podążająca za nią
"grupa pościgowa" wynosiła wg naszych pomiarów O.K. 104 m. Mimo że
postać wydawała się "nierealna", świadek twierdzi że miał do
czynienia z kimś rzeczywistym oraz właśnie realnym.
Nie był to jednak
całkowity koniec tej historii. Jeden z młodszych pracowników żwirowni w
Pieńsku, znajdującej się obecnie tuż przy miejscu zdarzenia donosił o podobnych
obserwacjach w latach znacznie późniejszych, a więc już w latach 2000-2014.
Podobno nie były to relacje odosobnione... Śledztwo w toku. Do tego dochodzą
relacje pana Mariana o obserwacji tajemniczego obiektu na drodze Pieńsk-Lasów w
kształcie dysku w 1974 roku, który wypuścił rozszerzający się u podstawy
promień światła o średnicy do 5-ciu metrów. Świadek twierdzi że spędził w nim
ok. 2 minuty. Nie odczuł żadnego wpływu na siebie oraz na otoczenie. Obiekt
posiadał na boku czerwone, niebieskie i innego koloru światła. Po tym czasie
obiekt odlatuje w kierunku granicy (400 m) w ciągu jednej sekundy.
W 2014-ym roku
podobne zdarzenie miało miejsce w Pieńsku. I tu obiekt odleciał w kierunku
Zgorzelca. Wracając jednak do samej postaci, podobne wydarzenie porównywalne w
swoim kształcie oraz w sposobie poruszania się miało miejsce w Człuchowie w
sierpniu 1978-go roku oraz w odległej Pascaguoli w USA w październiku 1973-go
roku. I tutaj podobnie pojawiające się po dwie istoty zwinnie lewitowały nad
ziemią również omijając zarośla. Niezwykłe było to że nogi tych istot były
złączone i albo "lewitowały" nad ziemią jak w przypadku Pascaguoli
albo również lewitując wykonywały ruchy zarzucania ramion raz w lewą raz w
prawą stronę w kierunku marszu jak w przypadku Człuchowa, przy czym ręce (ramiona)
zgięte w łokciach były złączone z korpusem istot na wysokości bioder.
Pozostaje tu postawić pytanie na ile jest to właściwość
ciał Ufonautów, a na ile samych skafandrów. I co bardzo ciekawe, biegnący za
istotami akurat jeden świadek obserwacji również nie był w stanie dogonić obu
obcych osobników! Odległość między nim a ufonautami nawet stopniowo się
zwiększała! Po paru minutach zaś świadek ze zdziwieniem dostrzega unoszący się
znad lasu jasno-seledynowy obiekt w kształcie prostokąta w kierunku dokąd
oddaliły się nieznane istoty. Co więcej, obserwacja ta została niezależnie
potwierdzona przez pewne małżeństwo znajdujące się w swojej daczy po drugiej
stronie jeziora...
Przypadki te były
już szeroko opisywane i przedstawiane w prasie ufologicznej, toteż nie
zamierzam nad nimi tutaj się rozwodzić, niemniej warto uczynić z nich doskonały
materiał porównawczy by móc wyraźnie stwierdzić że mamy tu do czynienia z
takimi samymi przykładami istot które poruszają się w identyczny sposób. Warto
wspomnieć też o mało znanym przypadku obserwacji Ufonautów we Francji, kiedy to
trzyosobowa rodzina spotyka podobnie poruszające się istoty. Było to w nocy z
28-go na 29.09.1974-go roku w miejscowości Pont-Auen. Będący na przepustce z
wojska sierżant lotnictwa Younic L.
około godziny 0.50 wraca do domu wśród gwałtownej burzy. Rzecz ciekawa że burza
ta gwałtownie zaczęła się i tak samo ustała... Ze swego pokoju na I-ym piętrze
dostrzega ognisty obiekt. Przez lornetkę widzi więcej szczegółów. Około 500 m
od domu dostrzega coś jakby zbudowany z poziomej nadbudówki czerwony pojazd, na
którym widać też coś jak ucięty stożek. Na nim zaś, jakby na swego rodzaju
kabinie świadkowie dostrzegają jakby dwa-trzy dyski lub włazy. Matka świadka
twierdzi też, że "nadbudówka" się obracała płynnym ruchem. Ale co
najważniejsze, przed obiektem znajdują się trzy istoty ustawione w kształt
litery "V", fosforyzujące na biało w kolorze łuku elektrycznego.
Posuwają się w kierunku domu płynnym ruchem. W tym momencie obiekt gaśnie i
zostawia na niebie żółty ślad.
Ale istoty
zostają. Miały kształt istot ludzkich. Ciała miały owalne. Głowa była okrągła i
proporcjonalna do ciała, lekko spłaszczone. Nie miały twarzy, ani kończyn (jak
sylwetki na strzelnicy). Były srebrzystego koloru, jak rozpalony metal. Jakby
fosforyzowały i miały kombinezon z czegoś rodzaju azbestu. Przemieszczały się w
kierunku domu, kołysząc się ciężko. Kołysanie całej trójki były
zsynchronizowane, ale dość szybkie i wydawali się nie mieć kontaktu z ziemią.
Obserwacja trwała max. 4-5 minut, po czym rodzina uciekła do sąsiada. Nie
zauważono już więcej nic...
Następnego dnia, 700
m dalej znaleziono bezwładnego psa. Okazało się że cierpi na rzadki paraliż. Wracając
do sposobu poruszania się, być może
najlepszym porównaniem z ludzkiego punktu widzenia jest obraz ziemskich
kosmonautów poruszających się na Księżycu w lipcu 1969-go roku kiedy to
amerykańscy astronauci pokonywali przestrzenie na powierzchni Srebrnego
Globu wykonując długie skoki.
Prawdopodobnie więc dla tych istot tak samo trudne lub specyficzne jest
pokonywanie ziemskiego pola grawitacyjnego. Reasumując warto jednak
zwrócić uwagę na fakt że o ile w Pascaguoli
oraz w Człuchowie zarejestrowano obserwację ufonautów w obrębie obszarów przelotów
nieznanych obiektów latających (istoty wychodziły i wracały do
"swoich" statków), o tyle w przypadku
Pieńska nie zarejestrowano takich obserwacji, dopiero w późniejszym
czasie i zupełnie niezależnie od czasu trwania zdarzenia. Niemniej sam fakt
zaobserwowania takich właśnie obiektów
typu UFO akurat w tym samym obszarze zauważenia istoty skłania do wyciągnięcia
wniosku że istnieje ewidentnie jakiś punkt wspólny między tymi aż trzema
różnymi zdarzeniami lub też istnieje ich ewentualnie nawarstwienie się i to w
osobie tego samego uczestnika trzech różnych obserwacji. A to tym bardziej jeśli
doszło do bliższej interakcji pana Mariana - głównego świadka z nieznanym
obiektem pięć lat później po obserwacji
tej niezwykłej postaci. Czy to przypadkowe ponowne Bliskie Spotkanie pana
Mariana z Nieznanym, czy też ponowne, kolejne zbliżenie z tym samym przejawem
istnienia pozaziemskiej cywilizacji jeśli możemy tak założyć? Czy potencjalny
załogant/załoganci nieznanego obiektu latającego mają ew. coś wspólnego z
obserwacją niezwykłej postaci, nazywanej przez głównego świadka
"Osobnikiem"? Takie relacje są znane w historii ufologii od wielu
lat, kiedy to wiarygodni świadkowie obserwacji UFO byli ponownie
"nawiedzani" przez Obcych. A to tym bardziej że akurat pan Marian
znajdował się najbliżej tej tajemniczej istoty. Czy ma to jakieś znaczenie w
tym punkcie? Inne pytanie dlaczego akurat
w tym samym miejscu niech pozostanie przyczynkiem do przeprowadzenia
dalszych rejestracji, badań oraz analiz
na miejscu zdarzenia. Niestety, pozostali uczestnicy "pogoni" za
"osobnikiem" są obecnie niedostępni z różnych przyczyn. Należy nad
tym ubolewać na tyle, bo ciekawe mogły być ich relacje wnoszące na pewno więcej
szczegółowych danych wobec tego niewątpliwie ciekawego wydarzenia. Pozostaje
jeszcze jedno pytanie na ile obserwacja powyższej istoty dotyczy obserwacji
stricte typu UFO i UFONAUTY, a na ile innych, nieznanych zjawisk. Niemniej jak
wcześniej powiedziano, z powodu dotychczasowych ustaleń oraz porównań z innymi
obserwacjami nieznanych obiektów latających uważam że taki związek możemy w tym
miejscu założyć. Warto też dodać że
przeprowadzone na miejscu badania radioaktywności za pomocą licznika Geigera-Mullera
nie wykazały żadnych przekroczeń normy tła i wynosiły max. 18-19 jednostek. Norma pola to zwykle 14-17
jednostek. Czyli trochę zawyżone, ale wciąż w granicach "błędu". Najnowsze
badanie przeprowadzone 13.01.22. wskazały powtarzające się dane w granicach normy, ale, o dziwo,
jednocześnie identyczne co do joty w tym samym punkcie w wysokości 3 razy po 17
jednostek, raz 16 jednostek. Zwykle bowiem jest tak że wykonywane są pomiary 4 razy pod rząd wykazujące różne
wyniki na bazie których wylicza się
średnią. Nigdy i nigdzie więcej nie zdarzyła się taka sytuacja. Ponadto
wskazania kompasu też lekko wariowały i przy samym tunelu odchylały się o ok. 5
stopni na zachód. Potem lekko się
poprawiały. Pomiary pola magnetycznego i mikrofalowego również nie
stwierdziły żadnych zaburzeń oraz odchyleń od normy. Ostatnia analiza z
14.07.22. wskazywała jedynie na odchylenia igły kompasu w tunelu z kierunku PN.
na PN-WSCH o 30 stopni wg jednego z
kompasów, drugi wskazywał na odczyt o 20 stopni w prawo na zachód od kierunku
północnego... Natomiast na drodze łączącej Pieńsk z Lasowem, w miejscu
prawdopodobnego spotkania pana Mariana z tajemniczym obiektem w 1974-ym roku
doszło do identycznej sytuacji jak pół roku wcześniej przed tunelem-wskazania
licznika Geigera-Mullera wskazywały kolejno 19, 9, 19, 18, 19 jednostek....
Innych anomalii nie było. Niemniej minęło wiele lat od daty zdarzenia i nawet
jeśli jakieś inne anomalie pola miały miejsce, to mogły być już
dawno zdezaktualizowane.