Przypadkiem bardzo się dziś rozpisałam :) I troszkę uzewnętrzniłam :) Mam nadzieję, że długi tekst was nie zniechęci i dotrwacie do końca :)
ORGANIZACJA to moje słowo na ten rok. Jest kwiecień, więc postanowiłam podzielić się z wami jak mi tam z tą organizacją idzie :) Musicie jednak wiedzieć, że jestem osobą, która ubóstwia przekładać wszystko na potem, i robić co się da absolutnie na ostatnia chwilą. I niestety to nie ułatwia. Ale kto mówił, że będzie łatwo? Wybierając to słowo byłam świadoma, że wiąże się z pracą nad samą sobą :) Początki były ciężkie, ale jakoś już idzie mi to coraz lepiej :)
Zaczęłam od prostego kroczku: kupiłam sobie wymarzony kalendarz, żeby mieć gdzie wszystko notować i układać co i jak :) Potem zaczęłam wyznaczać sobie takie małe cele. Moja sytuacja mieszkaniowa jest troszkę skomplikowana, ale mamy gdzie mieszkać, mieszkanko jest całkiem spore, więc nie ma co marudzić :) Ale też jest koszmarnie zagracone! Całe tony rzeczy, które tylko zawalały każdy kąt. Do tego ustawienia mebli w 100% niefunkcjonalne, o wszystko trzeba się potykać... Przez kilka miesięcy nie mogłam zebrać się, żeby cokolwiek z tym zrobić. Przekładałam wszystko z kąta w kąt, siadałam na kanapie, i czasem aż płakałam. Czułam się strasznie przytłoczona i dosłownie zagracona. Miałam wrażenie, że te wszystkie rzeczy leżą na mojej głowie. Bardzo mnie to dołowało.
W tym roku organizujemy święta u nas, po raz pierwszy. Była to doskonała motywacja. Zaczęłam o wyznaczania sobie po kolei celów - jeden dzień, jeden cel. Oczywiście, każdy cel odkładałam na następny dzień. Ale... Myślałam cały czas o danym celu. Męczyło mnie to bardzo. Aż w końcu się zmotywowałam. Zrealizowałam pierwszy cel.
Uczucie satysfakcji, które przypłynęło po realizacji było niesamowite. Satysfakcja, zadowolenie i lekkość. Wreszcie spadł ze mnie ten ciężar. No i piękno. Bo wreszcie odgraciłam mały fragmencik, i odkryłam piękno które w tym kącie było zabite. Te uczucia, mnie bardzo zachęciły i zmotywowały. Przy każdym kolejnym celu nie myślałam, że czeka mnie ciężka praca i wiele godzin roboty, tylko o tym, jak cudownie będę się czuć, jak już to zrobię. I tak kąt po kącie. Pokój po pokoju. Okno, po oknie. I udało odgracić się całe mieszkanie. Jest teraz bardzo przytulnie, ładnie, świeżo, lekko i czysto.
Zachęciło mnie to bardzo. Nie odpuszczam. Ciągle wyznaczam sobie dalsze cele, i teraz mam motywację, żeby je realizować. Czuję się, również o wiele lżej, nie jestem już przytłoczona i zdołowana. A wiadomo lepsze samopoczucie, to i żyć się chce!
Phi! Mało tego, zauważyłam, że moja motywacja i zawzięcie zachęciły do pracy mojego kochanego Małża, który bez żadnej mojej namowy sam brał się do roboty i bardzo mi pomagał :) Do tego zrobił jeszcze prześliczną lampę (pochwalę się nią po świętach).
Jednym z moich celów było zrobić firankę. Tzn uszyć ją :) nigdy nie szyłam firanki, więc było to dla mnie wyzwanie. Efekt końcowy może nie jest zachwycający, ale mnie się bardzo podoba. Uwielbiam krótkie firanki i taką mam. W przyszłości chciałabym jeszcze uszyć zasłonki.
PRZED:
PO:
(zdjęcia niestety robione pod światło, więc szału nie ma :P)
Wcześniej rzadko odsłanialiśmy rolety, bo firanka była tak gruba i ciężka, że i tak mało światła wpadało. Zasłaniała piękne storczyki.
Teraz (może tego nie widać), wpada masa światła, więc aż nie chce się siedzieć przy zamkniętych roletach! Widać piękne kwiatki ( i troszkę pierdułek hihi :P ale nie mamy półek, żeby je tam wcisnąć;P)> Jedyny minus to, to że będę musiała często okna myć, bo brudne od razu będzie widać haha :) A mieszkamy blisko ulicy, więc po kilku opadach już widać... :)
***
Kochani!
Z okazji nadchodzących, tych najbardziej wyjątkowych świąt,
życzę wam:
Aby te słowa były w was i aby zaświeciły w waszych serduszkach najmocniej jak się da :)
Aby w waszych serduszkach był zmartwychwstały Jezus, który wam, będzie świecił :)
I pamiętajcie, aby w te święta też chwilkę odsapnąć od codzienności :)