Lauf an der Pegnitz
Pod koniec lutego wyjechałam do Niemiec tylko na miesiąc. Miał to być mój najkrótszy wyjazd, który powoli staje się najdłuższym. Oczywiście wszystko wywróciło się do góry nogami za sprawą koronawirusa. Plany na ten rok miałam bardzo bogate. Przede wszystkim chciałam pierwszy raz od kilku lat nacieszyć się ogrodem przez cały sezon, a nie tylko z doskoku, w czasie krótkich pobytów w domu, kiedy to zwykle omijało mnie to co najlepsze czyli zbiory, a pozostawała praca nad zaniedbanym przez miesiące ogrodem. Plany to niestety tylko plany nie mamy nad nimi kontroli i nie możemy być pewni czy się zrealizują. W tym roku nie tylko moje plany legły w gruzach. Wszyscy musieliśmy je zweryfikować przez panoszącego się wirusa. Boję się obecnie powrotu do kraju, a przedewszystkim marazmu jaki by mnie dopadł po powrocie na wieś. Umiem sobie zorganizować zajęcia w domu i się nie nudzę, ale potrzebuję odskoczni w postaci wyskoczenia do miasta na zakupy, do kina itp. Bez samochodu byłoby to obecnie trudne, a środkami lokalnej komunikacji busowej niebezpiecznie. Poza tym nie wiem jak ona obecnie funkcjonuje. Tak więc planuję tu zostać ile się da. Najpewniej do jesieni. Utknęłam w ładnym miasteczku na Bawarii, a właściwie jest to Frankonia. Frankonia to obecnie część Bawarii, Badenii-Wirtembergii i Turyngii, a główne miasta to Norymberga, Würzburg i Fürth. Frankończycy są bardzo dumni ze swojego piwa. Górna Frankonia posiada największe skupisko browarów w Niemczech. Jestem obecnie w miasteczmu Lauf an der Pegnitz, które znajduje się w ŚrodkoejFrankonii 15 km na północny-wschód od Norymbergi. Miasteczko liczące około 25 tys. mieszkańców jest bardzo pięknie położone nad rzeką Pegnitz. Rynek otaczają w większości stare domy szachulcowe charakterystyczne dla starego niemieckiego budownictwa. Małe miasteczka bardzo mi się podobają. Wszędzie można dojść na pieszo, są centra handlowe gdzie można dostać wszystko co potrzebne, a nawet więcej. Gdybym mogła przerzucić tu swój niewielki dobytek mogłabym tu zostać , w jakimś małym uroczym domku. Pomarzyć dobra rzecz. Z drugiej strony życie bez marzeń byłoby uboższe.
Wolne chwile umila mi aplikacja empik, która udostępniła sporo darmowych e i audio booków. Co miesiąc przedłużają mi darmowy dostęp do swoich zbiorów więc czytam i słucham na potęgę.
Na koniec coś z kuchni bawarskiej, a może frankońskiej. Sałatka ziemniaczana. Bardzo popularna w Niemczech. Okazuje się, że ma bardzo wiele odmian. W Hamburgu były to ziemniaki z ogórkiem, cebulą, jajkiem i majonezem. Tutaj sałatka ziemniaczana wygląda zupełnie inaczej. Ugotowane ziemniaki miesza się z ogórkiem konserwowym i cebulą pokrojonymi w kostkę, czasami dodaje się boczek i wszystko zalewa rosołkiem warzywnym (2 łyźeczki rosołku ze słoiczka zagotować w niewielkiej iliści wody).
Sałatka ziemniaczana po bawarsku, a właściwie to po frankońsku |
Nie jestem zwolenniczką ani tej z majonezem ani tej bez po prostu nie lubię ziemniaków na zimno no chyba, że w naszej sałatce warzywnej z majonezem, ale to zupełnie co innego.
Pozdrawiam serdecznie
1 komentarz:
Bardzo klimatyczna zabudowa, lubię małe miasteczka i starą zabudowę; jednym słowem ugrzęzłaś na długo w Niemczech, pandemia chyba wszystkim pomieszała szyki i zniweczyła plany; jednak skłaniam się do sałatki z Hamburga, podobną robię w domu, czasami zamiast ziemniaków do obiadu, obowiązkowo posypaną młodym koperkiem:-) serio? zostałabyś tam na zawsze? jesteś przyzwyczajona do wyjazdów, zmian miejsca zamieszkania, ja to nie lubię zmian w życiu, nawet mebli nie lubię przestawiać:-) pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz