Wiosna zrobiła nas wszystkich w balona. Wprawdzie nie zdążyłam
się tak bardzo do niej przyzwyczaić, gdyż śniegi u nas nie stopniały od
ostatnich opadów, niemniej jednak ciepłe dni i piękne słońce dały nam nadzieję
na rychłe stopienie lodów i zadomowienie się wiosny na stałe. Podczas gdy
wszyscy na Facebooku wrzucali piękne przebiśniegi i krokusy, u nas panował taki
oto nastrój.
tylko psiaki maja radochę z takiej pogody :-)
Słońce i dłuższe dni spowodowały, że postanowiliśmy jednak rozpocząć
sezon remontowy, gdyż terminy nas gonią. Remont sali ekspozycyjnej naszego
małego Muzeum odbywa się w ramach PROW (Program Rozwoju Obszarów Wiejskich) i
mamy nadzieję na refundację części poniesionych kosztów (70%). Do 1 czerwca
2013 roku musimy złożyć wniosek o rozliczenie projektu. Cała ta papierkowa
robota, to prawdziwa orka po ugorze. Zdążyli nas poinformować o tym ludzie,
którzy mają rozliczenia już za sobą. Chciałabym zostawić sobie na to miesiąc
czasu. Mam zatem ambitny plan wyremontować salę w już nie całe dwa miesiące. Na
początku maja zaplanowałam otwarcie ekspozycji w nowo otwartym lokum. Terminem
ostatecznym jest 26 maja, ponieważ na ten dzień udostępniliśmy nasz dom na
potrzeby regionalnej imprezy Dnia Otwartych Domów Przysłupowych.
Po wyniesieniu muzealiów do składzika wewnątrz domu, przystąpiliśmy
do skuwania starych tynków. Nie wszystko dało się wynieść. Piec chlebowy został
opakowany folią. Podobnie stało się z wialnią. Jak widać, robota jest ciężka i
brudna. Kondycja i zastane po zimie stawy wymagają stopniowania wysiłku.
Pierwsza taczka gruzu. Po rundce podarowalismy sprzątanie za każdym razem :-)
Chłop robi badania stratygraficzne :-)
Chłop przygląda się swojemu dziełu :-)
Chłop zabiera się do roboty.
Działam ostro i ja :-)
Walę młotkiem, robię rozpierduszkę i przy okazji obserwuję, co pokazuje się pod tynkiem. Ogołocona z tynku ściana ukazuje nam swoją historię. Tu gdzieś były zamurowane dawno drzwi i z jakiegoś powodu obecny otwór wykuto w nowym miejscu. Tynk sypie się nieregularnie. Raz odpada płatami, a czasem trzeba użyć wiele siły, by odsłonić kamień. Szukam miejsca, gdzie będzie można zostawić fragment nieotynkowany, aby pokazać strukturę kamienia. Niestety, na obecną chwilę nie znalazłam takiego miejsca, które nadawałoby się do ekspozycji. Widać, że to pomieszczenie, dawna obora, było łatane mnóstwo razy, nie tylko kamieniem, ale również gruzem ceglanym. Pierwotnie kamienne ściany też nie były jakoś specjalnie pieszczone. Budowano je z polnego, nieobrobionego, nieregularnego kamienia. Po zrzuceniu starych tynków będzie kłopot z położeniem nowych ze względu na duże różnice w wystawaniu kamieni.
W projekcie wykazaliśmy
ponad tonę zaprawy tynkowej. Rubryczka ta została oznaczona przez urzędnika
znakiem zapytania. Zapewne niedowierzał on liczbom, co świadczy, że nigdy nie
miał do czynienia z pracami budowlanymi. Tymczasem obawiam się, że tona może
nam nie wystarczyć do wyrównania ścian. Oczywiście, zanim położy się tynk,
większe dziury zamuruje się zaprawą murarską.
Tynki pomoże nam założyć pan
Zbychu. Miłośników retro klimatów od razu uprzedzam, że pan Zbychu nie potrafi
kłaść krzywych tynków, co mnie bardzo ucieszyło. Nie wiem, czemu ludzie
upierają się, że stara dziewiętnastowieczna chata powinna mieć nierówno kładzione
tynki. Ja lubię proste gładkie ściany i takie chcę mieć w swoim domu
przynajmniej tam, gdzie kładziemy je na nowo. Na jednej z tych prostych ścian
chciałam zostawić fragment gołego kamiennego muru. Na razie jednak nie widzę
takiego miejsca, które by się nadawało do ekspozycji.
Moim marzeniem było, aby zbić tynki na stropie i
wyeksponować tam gołą cegłę. Wydaje mi się to ciekawym dekoracyjnym akcentem do
prostych tynkowanych ścian. Strop ceglany i surowa betonowa podłoga, która
zostanie jedynie naprawiona, podkreśliłaby dawny gospodarczy charakter tego
pomieszczenia. Praca nad stropem jest ciężka, a niektóre fragmenty wręcz wydaje
się, że odeprą atak młotków i łomu. Ceglany strop, jeszcze nawet przed
oczyszczeniem wygląda bardzo ciekawie, dlatego zamierzam uprzeć się i jakoś
pokonać te trudne fragmenty. Nie wiem, może pożyczymy jakiś młot pneumatyczny?
Jak widać, toniemy teraz w pyle i mamy sporo do roboty. Żeby
rozrywek było więcej, dziś podczas podróży po materiały budowlane, zepsuł się Chłopu
samochód na krajowej 30-tce. A tu pada śnieg i znajomi też mają problemy z
wyjazdem z domu. Chłop mimo wszystko miał sporo szczęścia. Szybko zdiagnozował
awarię (cewka zapłonowa), udało się też ściągnąć kolegę, który podwiózł go do domu. Pośród
dziesięciu tysięcy rupieci, które gromadzi w garażu i w stodołach Chłop, udało się
odszukać sprawną pasującą cewkę i tym samym materiały potrzebne na jutro
przyjechały. Gdyby nie ta zima, wszystko wyglądałoby inaczej. Materiały budowalne
przywiózłby nam sklep. W tych okolicznościach przyrody dojeżdża do nas jedynie
listonosz i chwała mu za to.
Kilka dni temu listonosz doniósł pismo z Wojewódzkiego
Urzędu Ochrony Zabytków, w którym WUOZ informuje nas, że w związku z wydaniem
prawomocnego orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w sprawie o
wydanie nam kserokopii kart ewidencyjnych zabytków archeologicznych dla terenu
Pogórza Izerskiego, uznaje nasze żądanie za zasadne. Materiały zostaną nam
przekazane w ciągu 2 miesięcy. Tym samym dokonaliśmy
przeczyszczenia WKZ-u.
Osoby, które mają lub miały kiedykolwiek do czynienia z WKZ zdają sobie sprawę,
jakiej rangi jest to decyzja. Walka o udostepnienie materiałów, które powinny być
jawne dla wszystkich obywateli w tym kraju, zajęła nam równo 8 miesięcy- od
czerwca 2012 do lutego 2013 roku.
Tymczasem w przerwach od tłuczenia ścian młotkiem studiuję
już na drugim semestrze. Nadal jest pięknie, chociaż dosyć ciężko ze względu na
natłok zajęć w ciągu zjazdów. Tym razem jednak, kiedy pogoda się poprawi,
będziemy częściej wyruszać w teren, by pochylać się nad tym, na co wielu nie
zwraca wcale uwagi. Ale nie będę uprzedzać faktów, wszystko opiszę w swoim
czasie na blogu.
Kiedy zbierałam się do wyjazdu z Wrocławia do domu dostałam
od siostry książkę Paulo Coelho „Być, jak płynąca rzeka”. W tym pośpiechu,
który mi teraz towarzyszy, nie spodziewałam się, że treść i specyficzny dla
Coelho nastrój w ogóle do mnie dotrą. Ale właśnie wtedy, gdy siedziałam w
niemal pustym autobusie, zostawiając za sobą jeden świat, zmierzając ku innemu,
dałam się porwać temu nastrojowi. W każdym z tych opowiadań odnajdywałam
odbicie swojego życia. Czytałam i zalewałam łzami stronę po stronie.
Przeczytajcie fragmenty (P.Coelho. Być, jak płynąca rzeka. Myśli i impresje 1998-2005, wyd. Świat Książki, Warszawa 2006, str.30-32):
Wskazówki, jak chodzić
po górach.
Znajdź górę, na którą
chcesz wejść. Nie sugeruj się opiniami tych, którzy mówią, że tamta wygląda piękniej,
lub ta jest o wiele łatwiejsza (…) Jesteś jedyną osobą odpowiedzialną za to, co
robisz.
Zastanów się, jak do
niej dotrzeć. Bardzo często góra podziwiana z oddali wydaje się piękna,
interesująca, zapowiada wyzwania (…). Nie prowadzi tam żadna droga, a ciebie od
celu dzieli las. To, co proste na mapie, w rzeczywistości okazuje się trudne. Dlatego
wypróbuj wszystkie ścieżki, aż kiedyś staniesz przed szczytem, który chciałeś
zdobyć.
Ucz się od ludzi, którzy
zdobyli szczyt. Niezależnie od tego, jak bardzo jesteś przekonany o swej
niepowtarzalności, zawsze znajdzie się ktoś, kto wcześniej miał podobne
marzenia (…) To twoja wspinaczka, twoja odpowiedzialność, ale nie zapominaj, że
cudze doświadczenie jest pomocne.
(…)
Podziwiaj zmieniający się
krajobraz. (…) Czasem warto się zatrzymać,
by podziwiać widoki, z każdym pokonanym metrem możesz spojrzeć trochę dalej.
Wykorzystaj to, by odkryć rzeczy, których dotąd nie rozumiałeś.
Szanuj swoje ciało. (…)
Idź, nie wymagając od siebie rzeczy niemożliwych (…) Podziwiaj widoki, pij
źródlaną wodę, korzystaj z owoców, którymi tak hojnie obdarza cię natura, ale
idź naprzód.
Szanuj swoja duszę.
Nie powtarzaj sobie ciągle „uda mi się” (…) Obsesja nie ułatwia znalezienia
celu i odbiera przyjemność wspinaczki (…)
Przygotuj się na to,
że musisz przejść o kilometr więcej. Dojście na szczyt trwa zawsze dłużej, niż myślimy.
Nie daj się zwieść. Przyjdzie moment, gdy uznasz, że jesteś już blisko, a
jeszcze będziesz miał przed sobą szmat drogi (…)
Ciesz się, gdy
wejdziesz na szczyt. (…) Jakie to wspaniałe, że to, co było ledwie snem, odległą
wizją, teraz stanowi część twojego życia. Udało się!
Złóż przyrzeczenie. (…)
Obiecaj sobie, że odkryjesz inną górę i zacznij nową przygodę.
Opowiedz swoją historię.
TAK, OPOWIEDZ SWOJĄ HISTORIĘ. DAJ PRZYKŁAD. POWIEDZ O TYM, JAK NAJWIĘKSZEJ
LICZBIE OSÓB, DZIEKI CZEMU ONE TAKŻE ODNAJDĄ W SOBIE ODWAGĘ I STANĄ PRZED
WŁASNA GÓRĄ.
Jadąc tym autobusem, myślałam o tym, jak wbrew wszelkim
argumentom mojej rodziny znalazłam swoje własne marzenia, które krok po kroku,
w bardzo wolnym, ale właściwym tempie realizuję. Myślałam o moich prywatnych
bohaterkach, kobietach które są dla mnie wzorem, które po cichu podziwiam i
przyglądam się temu, co osiągnęły. Myślałam o tym, że za kilka lat chcę osiągnąć
choć część z tego, co one. I wreszcie pomyślałam sobie, że dzięki temu, iż dzielę
się z innymi swoją historią, ktoś może kiedyś powie mi, że to ja byłam
inspiracją dla jego marzeń.