Nie czuję się ekspertem w temacie wojen husyckich, zatem nie
napiszę tu nic odkrywczego. Mam jednak wrażenie, że ten epizod w dziejach
Dolnego Śląska jest mało znany i w szkolnym programie traktowany po macoszemu.
A potem to już mało kto rozwija wiedzę w tego typu tematach, jeśli nie ma ku
temu znaczącego powodu. Mam nadzieję, że uda mi się zainspirować chociaż kilka
osób, do tego, aby sięgnąć po bardziej szczegółowe opracowania historyczne
dotyczące tego okresu.
Husyci powszechnie kojarzą się nam z dzikimi hordami
heretyków, odszczepieńców, którzy po spustoszeniu Czech, ruszyli na Śląsk oraz
Łużyce grabiąc, gwałcąc i podpalając. Nawiasem mówiąc, ciekawe dlaczego tak ich
postrzegamy? Czy przypadkiem nie ma na to wpływu dominująca w naszym kraju
mentalność ukształtowana przez doktrynę rzymskokatolicką, z którą tak owi
„kacerze” walczyli?
W rzeczywistości ruch husycki jest typową reakcją na gwałt,
jaki zadał im papież Marcin V wraz z niemieckim królem Zygmuntem Luksemburskim
organizując krucjatę przeciwko owym odszczepieńcom. Jak do tego wszystkiego
doszło?
W głębokim i ciemnym pod względem mentalnym średniowieczu
(nie mogę oprzeć się dygresji, że niektórzy tkwią w nim po dziś dzień) ziemia
czeska wydała na świat niezwykłego człowieka- Jana Husa- filozofa i
reformatora, wielkiego patriotę. Czesi zawdzięczają mu między innymi literacką
formę języka czeskiego. Wszystko zapewne byłoby w porządku, gdyby Hus nie
ośmielił się na publiczną krytykę największej potęgi ówczesnej Europy-
instytucji kościoła katolickiego. Na lekcjach historii mówi się nam, że to
Marcin Luter jest ojcem reformacji. Czesi sto lat wcześniej bili się o sprawy,
które zdołał w późniejszych czasach wywalczyć dla Europy Luter.
Jan Hus był w Czechach bardzo popularną osobą. Miał ogromny
wpływ na ludzkie umysły. Dla niego i jego zwolenników przeżytkiem były
skostniałe dogmaty kościoła katolickiego. Absurdalna sytuacja na samej górze w
kościelnej hierarchii dolała jeszcze oliwy do ognia. Był to czas, kiedy na
piotrowej stolicy zasiadało trzech, zwalczających się wzajemnie papieży, każdy
przekonany o swojej władzy nadanej przez samego boga. Prości ludzie widzieli
degenerację i upadek obyczajów również na niższych szczeblach kościelnej
hierarchii. Słudzy boży, którzy ślubowali ubóstwo i czystość, z zapałem
oddawali się bachicznym obyczajom, gromadzili w swoich rękach ogromne majątki,
władali połową kraju. To stan nieco podobny do obecnego w Polsce po grabieży
ziemi i cudzej własności przez kościelną Komisję Majątkową. Bycie kaznodzieją w
tamtych czasach oznaczało wieść dostatnie, pełne uciech cielesnych życie.
Uwierało to inteligentnych, nowocześnie myślących ludzi
pokroju Jana Husa, który nie tylko narzekał na sytuację, ale miał do
zaproponowania gotowe rozwiązanie problemów. Potrafił też zaszczepić swoją ideę
prostym ludziom. A ludzie ci nie chcieli w końcu tak bardzo wiele. Chcieli
rozumieć co mówi kapłan w kościele oraz nie życzyli sobie oglądać rozpustnych
kaznodziei, którzy nauczając moralności, sami zaprzeczali własnym słowom. Do postulatów
związanych z religią (było ich więcej, ale nie to jest tematem tego wpisu)
dołączyły jeszcze sprawy narodowościowe. Czechy zmagały się z tym, co stało się
udziałem Śląska- z postępującym niemczeniem oraz ciążącym im coraz bardziej
stosunkom feudalnym. To wszystko wystarczyło, aby papież Marcin V sprzymierzył
się z królem, a późniejszym cesarzem Rzeszy Zygmuntem Luksemburskim i
zorganizował krucjatę przeciwko walczącym o swoje ludziom, którzy rośli w siłę
z tygodnia na tydzień i zaczęli zagrażać ich interesom.
Zanim jednak do tego doszło, Czechy po śmierci króla Wacława
Luksemburskiego i po podstępnym uwięzieniu i spaleniu na stosie Jana Husa w
Konstancji, pogrążyły się w chaosie wojny domowej. Oliwy do ognia dolał fakt,
że tron czeski po Wacławie miał odziedziczyć jego brat-znienawidzony Zygmunt.
Znając poglądy i politykę Zygmunta Luksemburskiego Czesi nie mieli złudzeń, że
zostaną wciągnięci do Rzeszy i zniemczeni w ciągu kilku pokoleń.
Miarka się przebrała, a kielich goryczy rozlał. Kiedy
niemiecki król wraz z papieżem ruszyli z krucjatą na „niewiernych” odpowiedź
husytów była podobna. Ruszyli na ziemie kontrolowane przez wiernych Zygmuntowi
i papieżowi poddanych czyniąc to samo, co im uczyniono. Przemoc bowiem zawsze
zradza przemoc niezależnie od tego, że wiara obu odłamów chrześcijaństwa
nakazuje nadstawiać drugi policzek i kierować się w życiu miłosierdziem i
przebaczeniem.
W swojej wędrówce na północ husyci zawędrowali do Lubania i
to dwa razy. Lubań to było małe, niewiele znaczące wówczas miasteczko z
klasztorem i murami obronnymi, których częścią była stojąca po dzień dzisiejszy
wieża Bracka. Husyci zdobywali je dwa razy, ale nie znajdziecie tego epizodu w
wielu opracowaniach, gdyż na swojej drodze najeźdźcy plądrowali setki takich
przysiółków. Nie miały one znaczenia dla wyniku samej wojny, stały po prostu na
drodze do bardziej spektakularnych zwycięstw. Trzeba było je zdobyć ot choćby
po to, aby poprawić sobie samopoczucie i troszkę się hm… zabawić.
Niejednokrotnie pisałam już o potrzebie poszukiwania
tożsamości przez nas- ludzi urodzonych na Dolnym Śląsku. Nie mamy tutaj
ciągłości historycznej, nasi rodzice, dziadkowie pochodzą z wszystkich stron
Polski. My, urodzeni w pierwszym, drugim czy już nawet trzecim pokoleniu po
wojnie na poniemieckich terenach chcemy się wreszcie poczuć jak u siebie i
odczarować „złego Niemca”, którym straszyło się nas w dzieciństwie, a czasem
straszy się i dziś. Odarci z kompleksów, uprzedzeń, sięgamy po tradycję i
nawiązujemy do historii tych terenów traktując ją, jako własną.
Jednym z takich przejawów lokalnego patriotyzmu była
inscenizacja zdobywania wieży Brackiej w Lubaniu przez husytów. Była to
pierwsza tego typu impreza po wojnie, zatem sama w sobie historyczna. Nie było
to zorganizowane z jakimś wielkim rozmachem i gdzież tej imprezie do bitew i
potyczek, jakie odbywają się chociażby na zamku Kliczków, że nie wspomnę o
bitwie pod Grunwaldem, jednak była nasza własna, lokalna, poruszająca
wyobraźnię, dająca nadzieję na konsolidację mieszkańców wokół swojej małej ojczyzny.
Upłynęło już kilka setek lat od inscenizowanych wydarzeń
zatem mamy do nich spory dystans. Gospodarze imprezy wykazali się sporym
poczuciem humoru, nie ukrywam zatem, że krwawe i dramatyczne w swym założeniu
wydarzenia mną mało wstrząsnęły, a raczej wraz ze stojącymi obok ludźmi,
śmialiśmy się do rozpuku. Ze wszystkiego. Z tego, że dowódca husytów siedzący
na koniu, w którego rolę wcielił się słynny rycerz Czarny Wiesław z Grodźca (w husytę się wcielił, nie w konia :-),
próbował wyglądać bardzo groźnie, a stał obok końskiej kupy.
Z tego, że
łucznicy mieli strzały owinięte na końcach gałganami (i dobrze, bo nie
chciałabym oberwać taką strzałą w czoło) oraz z przekleństw, jakie wychodziły z
ust obu zwalczających się grup wojów. Husyci krzyczeli: „Poddajcie się psie
syny!”, a papiści: „Niedoczekanie wasze, psy niewierne!”. I to by było na tyle.
Próbowałam sobie wyobrazić, jak to wyglądało w rzeczywistości. Chyba zasób
słownictwa był większy. Bardziej realnie obrazuje to Andrzej Sapkowski w
trylogii o Rainmarze z Bielawy uwikłanemu w wojny husyckie.
Machiny wojenne
Jaki był przebieg bitwy w Lubaniu opowiem posiłkując się zdjęciami, gdyż rekonstrukcja wiernie oddała prawdę historyczną. Rzecz ma miejsce w roku 1431 aktorzy stoją dokładnie w tym samym miejscu, gdzie rozgrywała się akcja.
Najpierw zdobyto i spalono klasztor, w którym ukrył się burmistrz i mieszczanie. Klasztoru w rekonstrukcji nie ujęto, gdyż już go nie ma. Na jego miejscu po wojnie stanęły bloki mieszkalne.
W tle bloki mieszkalne, które stanęły na miejscu klasztoru.
Narada przed bitwą
Wóz, który służył narratorowi za mównicę.
Miał nawiązywać do sposobu walki husytów, którzy często wykorzystywali wozy w swojej taktyce.
Strzał z hakownicy
Po zdobyciu klasztoru, broniący miasta ukryli się w Wieży Brackiej i postanowili bronić jej do ostatniej kropli krwi. Nie mieli szans na utrzymanie się tam, gdyż przewaga wroga była miażdżąca.
Wymieniono ostatnie obelgi i ruszono do ataku.
Wódz husytów przystępuje do pertraktacji z papistami i wzywa ich do poddania się bez walki.
W jego imieniu (zapewne z przyczyn technicznych- koń) przemawia herold.
Najpierw rozlega się huk z działa. Aż przysiadłam z wrażenia :-)
Potem do boju ruszają "pikownicy" i łucznicy.
A tu leją się, ile wlezie :-)
Husyci podeszli pod samą wieżę. Opór mieszczan zostaje złamany. Mieszczanie w desperacji zrzucają na głowy husytów kamienie z wieży. Niestety, nie udało mi się ująć tego w kadr.
W końcu husyci podpalają wieżę i ten punkt rekonstrukcji mnie podobał się najbardziej :-)
Rycerze i mieszczanie broniący miasta zostają wzięci do niewoli.
niektórzy zostają straceni na miejscu.
Umarli
Nadal nie żyją, podczas gdy ich kobiety są gwałcone w tym namiocie
(rekonstrukcja tego epizodu została mocno okrojona)
A potem wstali i udali się każdy w swoją stronę. My ubawieni po pachy również wróciliśmy w domowe pielesze.
Jak przed wojną upamiętniano te wydarzenia możecie przeczytać TUTAJ
Jak przed wojną upamiętniano te wydarzenia możecie przeczytać TUTAJ
Trochę Cię jednak ten polemiczny zapał poniósł... Hus "nowocześnie myślący"? "Skostniałe dogmaty"? Rany Boskie! Zapewniam Cię, że gdyby Cię wciągnęła dziura w czasie i trafiłaś do owej "ciemnej" epoki - o wiele lżej by Ci było w Awinionie niż wśród biblijnych fundamentalistów przypominających Amiszów lub innych zaprzedanych sekciarzy - a już podejrzewać Husa czy Lutra o "nowoczesne myślenie" - to dla obu: obelga!
OdpowiedzUsuńObok Husa i Lutra w tym samym szeregu można też postawić Savonarolę. Tylko że ten ostatni, w przeciwieństwie do dwóch pierwszych - nie ma tak dobrej prasy wśród nowoczesnych dziejopisarzy. Ale każdy z tej trójki jak chodzi o wolność jednostki, sprawy obyczajowe, a we własnym mniemaniu także jak chodzi o dogmatykę - był dokładnie takim samym ciemnym, zaprzedanym, zakutym fundamentalistą, jakich współcześnie mogłabyś tylko w amerykańskim "Bible Belt" szukać - albo wśród muzułmanów, bo na pewno nie w Kościele Rzymskokatolickim ani tamtego, ani tego czasu...
OdpowiedzUsuńCzytając relację też ubawiłem się po pachy. Dzięki wielkie :))))))
OdpowiedzUsuńZawsze czytając o ruchu husyckim, odnosiłam wrażenie, że nie o samą religię chodziło, ale również o sprawy narodowościowe i nie sama hierarchia Kościoła Rzymskokatolickiego była brana na widelec, ale ogólna niesprawiedliwość społeczna, wyzyskiwanie przez możniejszych wszelkiego stanu i chyba to najbardziej spowodowało gwałtowną reakcję. Póki ktoś dysputował teologicznie, można było machnąć ręką, ale jak ktoś dobierał się do mojej kasy .. ;). Ruch husycki oprócz wkładu w protestantyzm, ma też swój spory udział w rozwój militarny - "jego" bojowe wozy, to udoskonalenie taborów krzyżackich spod Grunwaldu. W jednym z pewnością racji nie masz. Średniowiecze nie było ciemne. Głębokie, na pewno tak, a myśli i nurty które wówczas powstawały położyły podwalinę pod rozkwit kolejnych epok. Warto pamiętać, iż w średniowieczu powstała większość najsławniejszych uniwersytetów. Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńBoska Wola- Nic mnie nie poniosło, a nawet powiedziałabym, że mocno się hamowałam, gdyż na temat ciemnoty papistów od początku po dzisiejszy dzień mogę pisać elaboraty. Nie wchodzi to jednak w tematykę mojego bloga, chociaż kto wie. Indoktrynowana przez kler od piątego roku życia, uwierz mi, zyskałam gruntowne wykształcenie w tej dziedzinie.
OdpowiedzUsuńJestem po prostu dzisiaj wolna od filtrowania faktów przez doktrynę katolicką. Wyznaję też wartości, które są przez ową doktrynę piętnowane. Z dziur w czasie nie skorzystam, lub raczej przeniosę się w czasy starożytne, gdyż owi wg Ciebie postępowi papiści z chęcią wówczas spaliliby mnie na stosie.
Hus był jak dobrze pamiętam, rektorem uniwersytetu w Pradze, wielkim humanistą. Nie rozumiem, jak ktoś może uważać, że był zacofany. Bez niego nie byłoby Lutra, bo ten niewiele sam nowego wymyślił w dziedzinie reformacji kościoła. Ot, po prostu trafił na lepsze czasy. Bez reformacji z kolei nie byłoby cywilizacji zachodniej Europy z jej podejściem do współczesnych praw człowieka i praw zwierząt. Oczywiście, ten kto za nic ma owe cywilizacyjne wartości, rozumieć mnie nie będzie. Wystarczy porównać poziom życia w krajach, gdzie protestantyzm miał posłuch i naszego smutnego, zapyziałego papistowskiego kraju ze średnią krajową pensją trzy lub więcej razy mniejszą niż na zachodzie. Nie jestem hipokrytką, chciałabym żyć na takiej stopie, na jakiej żyją Niemcy.
Może w jednym masz rację. W dziedzinie obyczajowości kler zarówno w tamtych czasach, jak i dziś wykazał się wielką postępowością. Takie perwersje, jakie były ich udziałem, rzadko spotyka się pośród przeciętnych ludzi.
Zwrócony- widzisz, wyprowadzasz się z Lubania akurat wtedy, kiedy zaczyna się coś dziać i robi się śmiesznie :-)
OdpowiedzUsuńSarenzir- oczywiście, na potrzeby zilustrowania naszej lokalnej imprezy, bardzo uprościłam wizerunek samych wieków średnich. Niemniej jednak z mojego punktu widzenia, epoka ta, ogólnie rzecz ujmując, to zapaść cywilizacyjna. Gdybyśmy po antyku wskoczyli od razu do renesansu, bo mieliśmy ku temu podstawy (średniowiecze niczego nowego nie wniosło, w antyku też były szkoły typu uniwersyteckiego) świat wyglądałby dziś zupełnie inaczej.
Uniwersytety tak, powstały, ale były kierowane przez teologów, narzucających ludziom odpowiedni sposób myślenia, bestialsko rozprawiających się z ludźmi, którzy odważyli się żyć i myśleć inaczej.
Fascynuje mnie średniowiecze, jako epoka, ale staram się patrzeć na to z różnych perspektyw.
Hm! bardzo historycznie dziś u Ciebie, takie inscenizacje są świetną imprezą do ruszenia się z domu, zwrócenia uwagi na rzeczy, obok których przechodziło się obojętnie, pokiermaszowania na straganach, a mnie w każdej epoce przeraża okrucieństwo człowieka, wymierzone w drugiego, pod jakąkolwiek przykrywką, pozdrawiam serdecznie i będę zaglądać, co też tu się jeszcze wydarzy, pa.
OdpowiedzUsuńMaria- to prawda, okrucieństwo samo w sobie jest rzeczą przerażającą i godną potępienia. Dlatego nie zamierzam "szczypać się" i silić na poprawność tylko dlatego, że mogę urazić czyjeś uczucia religijne czy światopoglądowe. Po prostu rzeczy nazywam po imieniu. Staram się mimo wszystko być obiektywna i swoje przemyślenia opierać na gołych faktach i źródłach.
OdpowiedzUsuńJest u niektórych ludzi tendencja do wybielania historii związanej z jakąś konkretną opcją czy to polityczną, czy światopoglądową. Toczyłam kiedyś z Jackiem z Boskiej Woli mały spór o inkwizycję. Jak jednak można dyskutować, kiedy nasz rozmówca neguje fakty historyczne "pisząc" historię na nowo?
Doskonale rozumiem, że można zeźlić się na kler i Kościół w ogólności przez jednego, czy drugiego niekompetentnego księdza. Sam to miałem.
OdpowiedzUsuńAle to tak samo, jak odmówić brania aspiryny, bo duża część lekarzy to kretyni i ciule.
Mi obecnie chęci rewolucyjne w tym aspekcie minęły, zrozumiałem pewne prawidła, sam deklaruje się obecnie jako katolik, ale bardzo sceptyczny katolik i myślący jednak swoją głową i tak naprawdę takie podejście ma większość 'ludu' w naszym kraju - tyle, że mało kto powie to publicznie.
i tak było zawsze - ksiądz sobie - chłop sobie
o zbytni fundamentalizm katolicki Polaków bym nie posądzał
lojalność wobec Watykanu to jeszcze efekt pamięci JPII
i tyle
Zacofanie naszego kraju jest przede wszystkim winą naleciałości z zaborów (jeszcze) oraz komuchów i socjalistów wszelkiej maści. Nie mentalności katolickiej.
Radykalni protestanci to dopiero fundamentalizm i ciemnota!
Chcecie postępu - to chociaż na blogach i w necie zwalczajcie wszelkie przejawy myślenia lewackiego i socjalistycznego gdzie się tylko da.
Nigdy, jako kraj nie wyjdziemy na prostą, kultywując myślenie i mentalność rodem z PRL (czy jak ktoś woli z obecnej UE).
Taka prawda.
Admin R- O- przede wszystkim nie mam nic do katolików i tego się trzymajmy. Szanuję przekonania i wiarę innych ludzi, póki mnie to osobiście nie dotyka i nie uwiera. Nie patrzę na historię przez pryzmat osobistych doświadczeń z księżmi, tym bardziej, że nikt mnie osobiście nie skrzywdził. Wspominam o indoktrynacji, gdyż wychowałam się w radykalnie katolickim środowisku. Piszę o instytucji kościoła w kontekście historycznym. Nie zajmuję się radykałami. Radykalnych protestantów mogłabym porównać do rydzykowców, ale to do niczego nie prowadzi. Piszę o zjawisku, fenomenie, jaki był udziałem tamtych czasów. A z faktami nie da się dyskutować. Moje czy Twoje poglądy nie mają tu nic do rzeczy.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem (powtarzam-moim!) kościół w Polsce ma takie same zasługi w zacofanej mentalności ludzi, jak i komuna. Z resztą kościół wykarmił się na komunie, urósł wówczas w siłę, nadal czerpie korzyści z tamtych czasów. Przypomnij sobie choćby postawę Glempa wobec sprawy Popiełuszki. Albo temat księdza Izakiewicza-Zalewskiego.
Dla mnie JP II to żaden autorytet. Ludzie, którzy ubóstwiają tego człowieka, nie potrafią podać nawet jednego argumentu dlaczego to robią. Kult Wojtyły jest spowodowany tylko i wyłącznie tym, że był Polakiem. Kolejny raz wychodzi tu zadufanie i megalomania Polaków. Szkoda, że owi Polacy nie stosują się do tych idei, które głosił "nasz papież", w swoim życiu codziennym. W urzędach, szkołach wiszą krzyże, a urzędnicy kradną, biorą łapówki, etc, etc... Umiemy czcić pomniki, a zapominamy o żywych.
Ja potrafię podać kilka powodów, dlaczego go nie czczę. Przymykanie przez niego oczu na molestowanie seksualne młodzieży w obrębie instytucji kościelnych, czyli obojętność wobec krzywdy ludzi, to jeden z moich argumentów i chyba ten najważniejszy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńIndoktrynacja jest nieunikniona - zawsze w historii był duet państwo+religia, jedno z drugim w parze i wzajemnie dbające o swój interes.
OdpowiedzUsuńNie uciekniesz od tego.
Admin R-O -Wszyscy,absolutnie wszyscy radykałowie są ciemni, bo patrzenie wyłącznie w jednym kierunku (lub - ostentacyjnie - w odwrotnym) automatycznie wciska klapki na oczy.
OdpowiedzUsuń"O zbytni fundamentalizm katolicki raczej bym Polaków nie posądzał".Zdecydowanie nie (przynajmniej poza oazami)-raczej o zwykłe bałwochwalstwo.
Piłsudski też był socjalistą. Bez pardonu zwalczanym przez wyjątkowo oświeconego Dmowskiego... Musisz bardziej zgłębić definicję pojęcia zanim zaczniesz go zbyt łatwo używać.
To tak jak mylenie nazistów z faszystami (choć jendni i drudzy to świnie)
I jescze- nasz kraj stanął w miejscu na długo
przed zaborami. Tak naprawdę rozwijał się w okresie reformacji.(I wcześniej-w średniowieczu, ale raczej w kontraście do zastopowanej dżumą Europy Zachodniej).
PS. Protestanci do kościoła chodzili wyłącznie w niedzielę .Przez resztę tygodnia pracowali.A katolicy? Niby stereotyp- a jednak...
Riannon- w tym właśnie problem- Polacy papieża ubóstwiali, ale mało kto go słuchał. Pamiętam, jak w czasie którejś mszy tłum przerywający jego słowa wciąż od nowa tym :"niech żyje papież..." usłyszał nagle: "przestańcie wrzeszczeć!"
Natomiast zarządzanie ,utrzymanie w całości takiego monstrum jak kościół katolicki wymaga nie tylko rozwagi,ale i ustępstw, niestety, powolnego rozwiązywania pewnych spraw,a nie szybkiego wyciągania jednej karty ze środka karcianej wieży.I walki również z samym sobą...
Ja też nigdy go nie czciłem. Ale zawsze podziwiałem.
Admin R-O- nie ucieknę od indoktrynacji, ale nie muszę się jej poddawać.
OdpowiedzUsuńMateus- a to nie był przypadkiem klasztor franciszkanów, który stał obok wieży Brackiej? Stąd zresztą nazwa wieży- od braci mniejszych. Mogło mi się pomylić, który to obiekt został wysadzony z tego powodu, że było za dużo kościołów (może faktycznie było za dużo :-). Tak to jest, jak się słucha innych, zamiast sięgnąć do źródeł. Nie wszystko jednak da się zweryfikować. Stąd takie uwagi są bardzo cenne. Sprawdzę to i ewentualnie sprostuję.
Oj, temat wojen trzydziestoletnich jest monumentalny i nie wiem, czy go ogarnę, bo bardziej ciągnęło mnie zawsze ku ludzkim myślom i ideom, niż do bitki :-) Dostaliśmy właśnie książkę od autora- Łukasza Tekieli "Wojna trzydziestoletnia na Górnych Łużycach" to będę się zagłębiać w temat.
Gloryfikujecie protestantów i dobudowujecie ideologię do kolejnej z cyklu średniowiecznej rozróby.
OdpowiedzUsuńTyle w tych wojnach było dla zwykłego człowieka sensu co we współczesnych potyczkach Zagłębia Lubin i Sląska Wrocław (mówie o kibolach).
Ot może niektórzy prowokatorzy tych wojenek cośtam wyznawali, ale dla zwykłego wojaka chodziło o to by dowalić tym zza górki i rzeki, nakraść się, nagwałcić do woli i nachlać.
Gloryfikowanie ciemnych protestantów jest zabawne.
A te stosy i polowania na czarownice to były w większości u powalonych, fundamentalistycznych protestantów niż w krajach katolickich.
OdpowiedzUsuńklasztor franciszkanów znajdował się rzeczywiście w pobliżu Wieży Brackiej- stąd jej nazwa, gdy został zniszczony,a i braci fizycznie prawie już nie było, na początku XVIII w. na jego miejscu zaczęto budować kościół Świętego Krzyża, który w latach 50-tych już po wojnie został wysadzony. A magdalenki urzędowały w pobliżu obecnego kościoła Św. Trójcy (to ten neogotyk).A tak w ogóle to Lubań pięknym i znaczącym miastem kiedyś był:)!Polecam spacer po Kamiennej Górze :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie krytykowanego tu fundamentalizmu - to popatrzmy na radykalizm i ciemnotę przeciwników Krzyża pod Pałacem, w sumie nie tak dawno temu
OdpowiedzUsuńprzecież logika ateistyczna jest jasna i prosta: skoro ktoś nie wierzy, to krzyż jest dla niego jedynie kawałkiem drewna, a więc jest mu zupełnie obojętny
prawda, że to takie proste?
natomiast tu mieliśmy okazję obserwować zajadłą nagonkę na krzyż wszelkich lewicowych popaprańców i POmyleńców, którzy z ateizmem i racjonalizmem, czy tolerancją nic wspólnego nie mieli - ot po prostu bydło, spędzone za pieniądze służb do robienia rozróby, aby odwrócić uwagę Polaków od podnoszenia podatków
Kyja- Dziękuję za merytoryczną pomoc, bo jeszcze nie znalazłam czasu, aby zacząć szukać informacji na ten temat. Nie wiedziałam właśnie co stało się z tym klasztorem franciszkanów, czy to on przetrwał do końca wojny i czy to jego wysadzono.
OdpowiedzUsuńLubań przed wojną był znaczącym miastem, nasza okolica z resztą też. Kwitł przemysł włókienniczy, produkowano słynne na całą Europę meble. Szkoda, że nowi osadnicy poniszczyli to wszystko, zamiast skorzystać i zaadoptować.
Admin R-O- strasznie się rozsierdziłeś i Ci się pomyliło :-) Nikt tutaj nie czci protestantów. Staram się zawsze spoglądać na fakty z różnych stron. Myśląc po Twojemu wychodzi na to, że kiedy Marcin z Zygmuntem ruszyli z krucjatą na "heretyków", Czesi i ich sprzymierzeńcy powinni byli dać się zabić, albo przynajmniej poddać bez walki. Zawsze staram się dochodzić do sedna i tłumaczyć takie czy inne zachowania. Najazd husytów miał swoją przyczynę, nie wziął się tak z powietrza, bo komuś się coś uroiło. I czy się to komuś podoba, czy nie, papiści byli pierwszymi agresorami.
OdpowiedzUsuńPozwól, że nie wdam się w dyskusję na temat krzyża pod kancelarią prezydencką :-)
Choć dziś jestem zalatana na maksa (ale cały czas tu wpadam i zerkam), bardzo się cieszę, że temat wywołał taki oddźwięk i wciągnął Was w polemikę :-)
Ja w tym temacie jestem zielona ... dzięki Riannon za "rozjaśnienie tej ciemnej strony mojej wiedzy" :)
OdpowiedzUsuńMirka- I o to właśnie mi chodziło, aby pokazać z grubsza kontekst, w jakim umiejscowiona była nasza lokalna, zabawna impreza, a nie o spór, czy papiści, czy husyci mieli rację.
OdpowiedzUsuńA ja z tego wszystkiego ponownie zaczęłam czytać "Narrenturm" Sapkowskiego :-) Tym razem mniejszą uwagę poświęcę fabule, a większą właśnie historycznym wydarzeniom, które autor przedstawia bardzo szczegółowo i w zgodzie z prawdą historyczną.
Podoba mi się Twoja skłonność do wyciągania zakurzonych i nielubianych ( takich co mają "czarnyPR" ;) rzeczy ( faktów, ludzi, myśli)
OdpowiedzUsuńJednak nie rozumiem gloryfikacji postępu... A może nie rozumiem definicji... a może jej nie znam. Nie rozumiem dlaczego kolejnym bożkiem ma być "nowoczesność","postęp". Jakie są tego wyznaczniki? Czy np wstając o 5 nad ranem, żeby dojechać do pracy, żeby spłacić kredyt- realizuję postęp cywilizacyjny? Czy wcielam w życie zasady realizacji wolności jednostki? ( które, jak rozumiem, są wyznacznikiem tego postępu) Czy koniecznie muszę "chronić"obywatela Sudanu, który przypadkowo ma ciemną skórę? Nie mogę go po prostu traktować jako obojętnego sąsiada? Bez "popierania" "dawania mu wolności"? Czy muszę koniecznie mieć jakieś zdanie ( pochlebne) na temat praktyk, które wyczynia w łóżku ( bądź w innych miejscach) mój kolega, ze swoim kolegą?
Dlaczego mam się tym interesować i koniecznie pochlebnie wyrażać? Inaczej nie jestem postępowa?
Samozwańczo daję sobie prawo ( i nazywam je "niezbywalnym" ;) do niewyrażania ocen odnośnie sredniowiecza i jego "zacofania". Oraz do martwienia się tym, co się nazywa postępem. A co się uosabia dla mnie w postaci Howarda Kirka, bohatera "Homo historicus"
Tej ciemnoty, liberalnego ( libertyńskiego) radykalizmu boję się o wiele bardziej niż "ciemnoty" średniowiecza, czy "ciemnoty" środowisk katolickich...
Poza tym kompletnie nie rozumiem dlaczego "postęp" współczesny wyraża się w opozycji do średniowiecza?
No rzeczywiście się rozsiedziłem, ale już sobie pije ciepłą kawkę i delektuje się jej smakiem.
OdpowiedzUsuńa i tak za 2-3 pokolenia już nie będzie problemu Krzyża przed pałacem, tylko dajmy na to meczetu i minaretów, i wtedy nie będzie już pitu pitu... :> jak jakiś kolejny król Bronisław Niepiśmienny każe to usunąć :>
Agik- Postęp mentalny ma wiele twarzy. Przede wszystkim właśnie chodzi o to, że dzisiaj nic nie musisz i wiele możesz. W poprzednich epokach było nie tak różowo. Musiałaś składać ręce rano, wieczór, we dnie, w nocy do modlitwy, a przy swoim panu i władcy (niezależnie, czy był to mąż, czy senior-zwierzchnik) trzymać buzię w ciup. Za ludzi tkwiących w przysłowiowym mentalnym, ciemnym średniowieczu uważam takich, którzy myślą, że mają prawo nakazywać innym, jak mają myśleć i żyć. Do tego worka wrzucam wszelkie totalne systemy, od religijnych (szczególnie!) po skrajne systemy polityczne.
OdpowiedzUsuńPostęp współczesny do ciemnoty średniowiecza przeciwstawiłam choćby dlatego, że dziś mogę wyrażać swoją opinię na blogu, a wtedy zostałabym spalona na stosie za polityczną niepoprawność. Albo dlatego, że współczesne czasy dały mi możliwość wykształcenia się, a wówczas,jako kobieta, nie miałabym szans nauczenia się nawet czytania i pisania. Tak czy siak, ze swoim charakterem i pchaniem palców między drzwi, skończyłabym wówczas na stosie. Urodzona w tamtych czasach miałabym dziesiątkę dzieci i w wieku prawie 40 lat byłabym wielokrotną prababką. Wtedy nie miałabym żadnego wyboru swojej drogi życiowej, dzisiaj ją mam. To jest dla mnie definicja postępu.
Cała reszta zależy od konstrukcji psychicznej, charakteru, osobowości. Ja całkowicie rozumiem obojętność wobec myślących, wyglądających czy czyniących inaczej. Nie rozumiem natomiast agresji względem mniejszości. Taka właśnie agresja jest dla mnie definicją zacofania i czegoś, co nazywam "mentalnym średniowieczem".
Admin R-O- No widzisz, a ja mam fajnie, bo się nie przejmuję wcale tym, co będzie za 3 pokolenia :-) A luzuję się od wczoraj przepysznym likierem jajecznym (a la adwokat) na bazie spirytusu z mniszka lekarskiego. I smaczne i zdrowe i tanie :-) I własne.
Dziękuję za relację. Pouczająca i zabawna. Za każdym razem, jak do Ciebie zajrzę, to skorzystam :)
OdpowiedzUsuńEla- I ja dziękuję, za to że tu wpadasz i za miłe słowo :-)
OdpowiedzUsuńa spiryt też własny?
OdpowiedzUsuńAdmin R-O- Oczywiście :-)
OdpowiedzUsuńZostało sporo fusów po zlaniu wina z mniszka i żal było to wyrzucać :-)
Ja bym się chciała wypowiedzieć w temacie poczucia "bycia u siebie" wśród Dolnoślązaków. Urodziłam się i wychowałam na Dolnym Śląsku, we wsi, która składała się w 100% z przesiedleńców, zarówno zza Buga, spod Nowogródka, jak i z terenów Polski. Zyłam tam ponad 20 lat.
OdpowiedzUsuńPamiętam jaki blady strach padł na niektórych, gdy zaczęto przebąkiwać, że gospodarstwa i domy, które nie mają uregulowanej sytuacji własnościowej, mogą być przekazane ich poprzednim, niemieckim właścicielom. Repatrianci ze wschodu, których u nas było bardzo wielu, często nie zajęli się takim "drobiazgiem" jak założenie księgi wieczystej lub jej uaktualnienie.
Drugą rzeczą, o której pewnie wielu nie wie, jest fakt, że po wojnie, aż do czasów naprawdę mało odległych (20 lat temu), Niemcy urządzali sobie wycieczki autokarowe do swoich dawnych domów. Chcieli tylko pooglądać, ale to wzbudzało niepokój a nawet bunt wśród polskich mieszkańców. Niektórzy przyjmowali gości licząc na profity, inni wypraszali lub nawet wyrzucali "natrętów". Jako dziecko nie miałam do tego żadnego stosunku, tym bardziej, że do nas akurat nikt nie przyjeżdżał, ale teraz myślę sobie, że to było dziwne. Też bym nie chciała, aby jacyś obcy ludzie przepatrywali mi kąty.
I jeszcze słówko o ateizmie, fundamentalizmie i całym tym temacie. Ateistką jestem od jakiś 18 lat, zostałam wychowana w wierze katolickiej nie mając wyboru, jak większość ludzi w naszym kraju. Ale gdy zaczęłam myśleć, to przestalam wierzyć... Po stoczeniu wielu bitew z rodziną, społecznością lokalną, księdzem (sic!) postawiłam na swoim. Nie zamierzałam być hipokrytką, do czego byłam namawiana ("wierz sobie w co chcesz, ale do kościoła masz chodzić"). Pozostała mi po tym wszystkim wielka niechęć do KK - te bitwy nie były bez wpływu na moją dorastającą psychikę, jawne napiętnowanie to coś co wpływa na młodą osobę. Jednak z czasem to minęło, temat przestał mnie interesować, jestem poza, tak się czuję.Nie mam nic przeciwko mówieniu o tym i uzmysławianiu czym naprawdę jest KK, ale sama tego nie robię, nie chce mi się po prostu strzępić jęzora ;)
I jeszcze słówko o postępie.
OdpowiedzUsuńDla mnie postęp i "oświecenie" naszych czasów polega na tym, że mniej muszę a więcej mogę...