O mnie

Moje zdjęcie
Kobieta wciąż zadziwiona otaczającym ją światem. Z wykształcenia archeolog, z wyboru Wolny Człowiek i Kustosz we własnym Muzeum. Z urodzenia Wrocławianka, z wyboru mieszkanka małej wsi. Na pytania miejskich kolegów: "co ty robisz do licha na tej wsi"??? odpowiada: "żyję!!!". Zawsze niepokorna i pozostanie taką do śmierci. Wyznaje w życiu maksymę: "Ludzie posłuszni żyją, aby spełniać oczekiwania innych. Nieposłuszni realizują swoje marzenia". Kobieta owa ma wciąż wiele pomysłów, które uparcie realizuje na powyższej zasadzie. Posiadaczka 2 psów i 1 Chłopa. Chce się dzielić z ludźmi swoim kawałkiem życia prowadząc Gospodarstwo Agroturystyczne, Muzeum Dwór Feillów oraz Hodowlę Psów Rasy Golden Retriever.

wtorek, 19 października 2010

Posrany poniedziałek.


Mój Chłop zażyczył sobie rozrywki intelektualnej. Mówi, że po 9 latach spędzonych na wsi, zaczyna gnuśnieć, rdzewieć, obrastać mentalną pleśnią. Wykorzystywany do prac fizycznych (baba ma pomysł, chłop ma robotę) twierdzi, że zdziadział i zrobolał na dobre. Grozi mi, że lada moment przysiądzie z trunkowymi sąsiadami na ławeczce i życie upłynie mu na filozoficznych dysputach, czy dziś warto wypić amoretto za 3,85, czy nalewkę babuni za 5 zł (większa butelka). Dodam, że życie to krótkie, gdyż z jakiegoś tajemniczego powodu, notujemy w okolicy dosyć dużą śmiertelność obywateli płci męskiej. Po wsi chodzą niemal same wdowy. Zastanawiając się nad tym fenomenem wykluczyłam uwarunkowania genetyczne, wpływ środowiska naturalnego i wyszło, że to owe ławeczkowe rozważania mogą być odpowiedzialne za destrukcję chromosomów Y. Stanowczo nie życzę sobie zostać wdową. Zgodziłam się więc wziąć udział w szaleństwie Chłopa i zostałam... (muszę teraz zerknąc w papiery, kim zostałam) ... Pełnomocnikiem Komitetu Wyborczego Swojego Chłopa. Nie jest to dokładna nazwa komitetu, ale mniej więcej o to chodzi.
Teraz nie wiem, czy to mój Chłop wdowcem nie zostanie.

Mam w życiu takie szczęście, że pod względem umiejętności i talentów dobraliśmy się z Chłopem idealnie. To, czego ja nie ogarniam, Chłop daje radę i vice versa. Czasem mam uczucie, że osobno niewiele byśmy zdziałali, razem zaś możemy realizować wiele z tego, co tam sobie wymyślimy.

Przebrnęliśmy więc razem przez gąszcz dokumentów, formularzy, zmontowaliśmy komitet wyborczy, zarejestrowaliśmy go u Komisarza Wyborczego w Jeleniej Górze. Chłop pozbierał podpisy poparcia. Na mnie-jako na pełnomocniku Chłopa- spoczął obowiązek zarejestrowania kandydata na radnego w Urzędzie Gminy oraz zorganizowanie kampanii wyborczej.

O dziwo, moja znerwicowana osobowość z uśmiechem na ustach załatwiła formalności u Komisarza, pozostała ostateczna rejestracja kandydata w Urzędzie Gminy. I tu mój entuzjazm opadł. Naszła mnie refleksja, bowiem w kontaktach z naszą gminą trzeba mieć:

-serce z kamienia
-dupę z żelaza
-wrażliwość pustego pudełka po butach
-uczuciowość stułbi modrej (chociaż co my tam wiemy o uczuciach stułbi, może to właśnie one rządzą światem?)

Poniedziałek 10 rano. Wsiadamy do auta. Do Urzędu Gminy mamy 6 km i niestety moje dwie szare komórki budzą się z letargu. Nagle dociera do mnie cały ogrom przedsięwzięcia i odpowiedzialności. Totalne szaleństwo, na co nam to?! Oczyma wyobraźni widzę siebie wchodzącą na salę, gdzie siedzi Gminna Komisja Wyborcza. W jelitach czuję jakąś małą rewolucję, serce zaczyna niepokojąco przyspieszać.

-Wiesz, co?-zagajam do Chłopa- jestem trochę posrana.
-No, co ty?
-A ty nie?
-Daj spokój, gdybym był posrany, nie bawiłbym się w to, tylko trzymał się z daleka. Mnie to bawi- mówi Chłop i radośnie bierze zakręt. Jesteśmy już na prostej drodze do gminnego miasteczka.

-Acha- filozoficznie wzdycham i zastanawiam się, czemu ja mam być posrana, skoro to on chce być radnym?
-Oni tam na pewno siedzą?-dopytuję się, aby dostosować swoje lęki do rzeczywistości i nastawić się jakoś na tę wizytę.
-Przynajmniej taki mają obowiązek. Dzwoniłem do sekretariatu, mają siedzieć od 8.00 do 17.00, a w ostatni dzien do północy.
Acha, już to widzę, jak oni siedzą do północy. No dobrze, nie ucieknę przed komisją.

-Ty, słuchaj, a co ja mam im powiedzieć?- widocznie moje szare komórki straciły ze sobą łączność.
-Dzień dobry!- dobrze, że jego działają.
-Puk, puk, dzień dobry- postanawiam poćwiczyć- Chciałabym zgłosić...
-Zarejestrować!
-Jeszcze raz. Puk, puk, dzień dobry. Chciałabym zarejestrować radnego...
-Kandydata na radnego!
-Dzień dobry- (puk, puk już opanowałam)- chciałabym zgłosić kandydata do rady gminy...
-Miasta!
-Do rady MIASTA??? A nie gminy???
-Masz w papierach, że do rady miasta!
-Ale to jest nasza gmina!
-Ale to jest ich miasto!
-Też mi miasto -prycham z niecierpliwością. Straciłam wątek, zaczynam jeszcze raz od innej strony.

-Dzień dobry. Jako przewodnicząca...
-Pełnomocnik!
-Dzień dobry. Jako pełnomocnik komisji wyborczej...
-Komitetu wyborczego!!!
-Ja pierdolę! Spokojnie, jeszcze raz. Dzień dobry. Jako przewodnicząca, eee... pełnomocnik komisji...komitetu wyborczego...
-A po co ty w ogóle to mówisz, że jesteś pełnomocnik? Wchodzisz i mówisz, że rejestrujesz kandydata na radnego, dajesz papiery, podpisujesz i tyle.
-Ale przecież taki pierwszy z brzegu człowiek nie może sobie wejść i zarejestrować kandydata. Oni mnie nie znają, muszę się przedstawić i powidzieć, z jakiej racji rejestruję tego kandydata- moje szare komórki widać znalazły się na przeciwległych biegunach.
-Wiesz co, ty lepiej nic nie mów.
-No jak to sobie wyobrażasz. Wchodzę, rzucam im papiery na stół i co? Tak bez puk, puk, dzień dobry?
-Tak będzie najlepiej. Oni już będą wiedzieć, co z tym zrobić.

Podjeżdżamy, parkujemy. Dobry znak-widzimy tablicę Gminna Komisja Wyborcza. Wchodzimy, szukamy pomieszczenia. Widzę kartkę. Działam zgodnie ze schematem. „Puk, puk”-dobrze idzie, pierwszy krok za nami. Wchodzę... o kurwa! Korytarz! Zapukałam do korytarza! I jeszcze chwilę odczekałam, czy mi odpowie. Odkąd zdarzyło mi się zapukać do knajpy, takie sytuacje mnie rozwalają na drobne kawałeczki. Cały schemat gdzieś się ulotnił. Gdzie się podziała moja stworzona przez wyobraźnię komisja? Teraz działa już adrenalina, lepiej nie wchodzić mi w drogę.
Rozglądam się nerwowo, z Urzędu Stanu Cywilnego wychodzi urzędniczka.
-Gdzie jest komisja?- pytam
-Jaka komisja?
-Jak to JAKA?! Komisja wyborcza!
-Nie działa jeszcze!
-JAK TO NIE DZIAŁA?! -to nie przelewki, zaraz zacznie się afera
-A co wy, czytać nie umiecie?-urzędniczka rozdziera buzię- Od której my tu pracujemy???
Mnie się pyta, durna baba?
Chłop ostentacyjnie otwiera drzwi i pokazuje urzędniczce kartkę, którą zapewne sama powiesiła. Od 8.00 rano. Jest obecnie 10.10.
-Aaa... to ja już biegnę po koleżankę.
Matko boska, nawet moja zwichrowana wyobraźnia nie jest w stanie wymyślić i przygotować się na taką sytuację.

Dalej było prawie tak, jak powinno być, więc nie ma o czym pisać. Komisja była bardziej posrana ode mnie, gdyż byliśmy pierwszym komitetem, który się rejestrował. Nie mówiąc już o tym, że oni powinni tam chyba siedzieć na stałe, skoro mają to napisane na karteczce, a nie formować się naprędce. Przecież równie dobrze mogliśmy być z jakiejś kontroli.  Zapewne dlatego informatyk notorycznie wpisywał imię kandydata „Krzysztof” przez „w” na końcu. Ja, widząc spanikowany skład (w połowie nie ten, który widnieje w papierach), zupełnie się wyluzowałam. Spięło mnie na powrót w kontakcie z urzędniczką, niejaką Rozczochraną, gdy w drodze powrotniej odwiedziliśmy wydział gruntów, ale to temat na inną, równie długą historię.

Dziękuję za przeczytanie. Mam nadzieję, że dzięki temu kilka razy zastanowicie się, zanim zdecydujecie się wziąć udział w szaleństwie kandydowania na jakiś urząd. Chyba, że macie tak samo zboczone poczucie humoru, jak mój Chłop.


19 komentarzy:

  1. ja bym na Chłopa w ciemno głosowała!!mur-beton ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja też, mogłabym oddać głos, ale nie mogę, szkoda... dobry tekst wyborczy o tych wdowach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Można byłoby wykorzystać tekst jako kampanię w wyborach, ale obawiam się, że jak ci w gminie to przeczytają, to będziemy mieli na zawsze PRZESRANE! :-) Ja sobie tekstem ulżyłam, a Wy się trochę pośmiejcie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. To teraz będziesz żoną radnego, koniec z głupotami na blogu, zaczną się bankiety, wywiady, wizyty w zakładach pracy. :))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawrócony-Ty się nie rozpędzaj. To na razie KANDYDAT na radnego. Biorę pod uwagę sromotną klęskę, oby nie skończyła się ona dla mnie jak dla odstawionej na tor boczny Kluzik-Rostkowskiej po przegranej Jarosława :-)
    W razie zostania żoną radnego, będzie to dopiero dla mnie jazda i tematy na bloga. Czy ja gdzieś nie wspominałam już, że jestem niepokorna? ;-) Zabawa zatem dopiero się zacznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. To w takim razie trzymam kciuki. :)))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Echhh-żona radnego, fury, kiece,biżuteria, bankiety,przeloty,delegacje,a i zwierzakom coś skapnie ;-)))
    Czekam na ciąg dalszy, pozdrawiam Niepokorną :-))))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde blade! Chłop startuje na radnego zadupiastego miasteczka, a nie Las Vegas :-))) Dieta radnego to 400 zł miesięcznie. Jakie fury i kto ma kogo przelatywać??? :-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Zuch Chłopak! :)
    Zamiast siedzieć na dupie i pierniczyć - idzie pokosztować tego miodu :)
    To trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy ta weryfikacja obrazkowa to musi być?

    jak musi, to trudno, ale z drugiej strony- jak nie musi...?

    OdpowiedzUsuń
  11. Co to jest weryfikacja obrazkowa? Jeśli jest gdzieś coś takiego, to bez mojej wiedzy i udziału.

    OdpowiedzUsuń
  12. Projekt->ustawienia -> komentarze -> "pokazać weryfikację obrazkową dla komentarzy? " ( zanaczyć "nie" )

    Bedzie znacznie prosciej;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzięki, tak zrobiłam :-) Jeszcze o wielu funkcjach nie wiem, bo to dopiero 2 miesiące, jak mam bloga. Z czasem jakoś to ogarnę. Chyba :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiesz, pomijając wynik wyborów, na który i tak nie mam wpływu ;-), masz niesamowicie lekkie pióro, dialog w samochodzie powalił mnie na łopatki. Skoro dieta radnego jest tak niska, to może zarobisz więcej jako pisarka?
    ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Asjah-bardzo bym chciała pisać i brać za to pieniądze, ale w sprawach własnych interesów jestem niestety jedną Wielką Dupą Wołową :-(
    Dziękuję za dobre słowo, może coś kiedyś mi się ulęgnie na książkę. Gdyby Chłop został radnym, tematów byłoby pewnie sporo :-)
    Dialog w aucie jest w 100 proc autentyczny, nie wymyśliłam ani jednego słowa :-)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Gdzie można zagłosować na Chłopa? A na Babę od Chłopa? Nigdy w życiu w żadnych wyborach nie brałam udziału, ale na was chętnie zagłosuję:-))))

    OdpowiedzUsuń
  17. He, he, no niestety to są wybory samorządowe i trzeba być zameldowanym w jednej z trzech wiosek, co stanowią nasz okręg wyborczy.
    Ale muszę powiedzieć, że jesteśmy z Chłopem wielce poruszeni Waszymi deklaracjami o chęci zagłosowania. Chłop to w ogóle chodzi dumny i blady, że poświęciłam mu miejsce na swoim blogu.
    Bardzo Wam wszystkim dziękujemy :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tyle się napisałam, a tu pierdut ... błąd jakiś i cały wpis, nie powiem głośno, gdzie poszedł....
    Więc jeszcze raz :)
    U Magody czytam ..."posrany poniedziałek". o myślę, jakiś normalny wpis, wlazłam bez pukania :)i ... zadomowiłam się na dobre.
    Między sprzątaniem a wstawianiem pralki, czytałam kolejne Twe posty.
    Pobawiłam się z psiakami, też mamy szpice w domu, połaziłam po okolicy.
    Potem skubnęłam pizzy, od Chłopa, poszwendałam się po ogródku.
    Przycupnęłam na chwilkę na zydelku i pogapiłam się po okolicy, cudna, troszkę dom spenetrowałam.
    Oj pooglądałabym te wszystkie skarby jakie tam masz po strychach czy innych tajemnych miejscach.
    Kocham starocia, mogłabym mieszkać w skansenie :), tylko przeraża mnie jak bym też kurz ścierała z tych wszystkich pierdułek ... psiaki znoszą do domu tyle tego ....
    A, i na Chłopa bym zagłosowała, szkoda, że nie ta gmina.
    I szkoda, że dopiero teraz wiem o Waszym gospodarstwie.
    We wrześniu byliśmy w Twych okolicach na urlopie.
    Zamek Czocha, oj jak długo szukaliśmy noclegu, pojechaliśmy w ciemno, na wariackich papierach ...bez telefonów czy adresów.
    Nocowaliśmy w hotelu w Leśnej.
    Ale zakochaliśmy się w Izerach.
    Ale się rozpisałam, ale tak jakoś się fajnie poczułam u Ciebie ... i samo poleciało.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj Mirko! Bardzo się cieszę, że tu trafiłaś i że tak Ci się spodobało :-) Miło mi będzie gościć Cię ponownie.
    Skoro zakochałaś się w Izerach, to mam nadzieję, że będziesz się tu jeszcze kręcić po okolicy. Serdecznie zapraszam do skorzystania z naszej agroturystyki. Można ze szpicem :-)
    Jeśli chodzi o kurze, to nie jesteśmy pedantami i prawdę mówiąc ze ścierą latam, jak już zaczyna mi to mocno przeszkadzać. Ale masz rację, stadko psiaków robi niezły bajzel w domu :-)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i jeszcze raz dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń