wtorek, 17 listopada 2009

O "bezproduktywnośći" hafcie,decu,serwisach ulubionych

Tydzień zaczął się nieciekawie.....Darek zwichnął nogę i jest uziemiony.Bardzo to skomplikowało nasze życie...ale jakoś sobie musimy dać radę.
Niedawno rozmawialiśmy o ludziach,tych których znamy,a przede wszystkim kto z nich ma zainteresowania...jakiekolwiek...Okazuje się,że mieliśmy wielki problem wymienić dziesięć osób z naszego otoczenia,które mają pasje.Większość z nich uczestniczy w wyścigu szczurów, lub wolą stagnację: 8 godzin w pracy,później telewizor,może spotkanie ze znajomymi i w niedzielę,po kościele spacer.Nie wiem czy brak dodatkowych zajęć wynika z przepracowania,czy z uwielbienia monotonii życia...to nie dla mnie.Ja całe życie pracowałam,często na dwóch etatach i zawsze znalazłam chwilkę,żeby coś wyhaftować,zdekupażować,przerobić,zepsuć (też czasem),przemalować....Usłyszałam kiedyś:"że ci się tak chce......",albo stwierdzenie:"ja nie mam na takie rzeczy czasu.."..od osoby,która non stop pochłania tasiemce.
Smutne to.....
Całe szczęście w moim najbliższym otoczeniu ludzi bawi coś więcej,niż bezproduktywne siedzenie na fotelu..ale o tym innym razem:)
Teraz troszkę zdjęć.


Ten obrazek malował mój dziadek




 Serwis kawowy,który jest pamiątką po mojej babci


Początki mojej przygody z haftem płaskim..warzywnie

Znowu serwetka,a na niej buraczane przetwory


Ha! A to kocham najbardziej!LAWENDA..wazon zrobiłam ,a ceramikę zawdzięczam mamie i siostrze-co chwilę coś nowego mi przybywa.Gdybym mogła(a nie mogę:(,bo muszę się liczyć z opinią domowników) to cały dom byłby lawendowy:)  Ciastka piekłam wczoraj z Sandrą.










sobota, 14 listopada 2009

O nowych zdobyczach,widokach za oknem i przepisie na marmoladę

Wczoraj byłam zaproszona na kawę do Magdy,głównym celem wizyty było jednak "wyczyszczenie" piwnicy koleżanki z różnych( jej niepotrzebnych-jak sama stwierdziła) rupieci.Radość moja była wielka,bo kręci mnie strasznie zwiedzanie piwnic i strychów w celu wiadomym;)...Oczywiście najpierw wypiłyśmy poranną kawę,poplotkowałyśmy i do piwnicy.Ledwie zeszłam po schodach, to już wiedziałam co trafi pod moją opiekę.Madzia chętnie pozbyła się "klamotów",a ja wróciłam do domu z całym bagażnikiem zdobyczy i milionami pajęczyn na sobie...ale co tam, dla takich rzeczy to żadne poświęcenie.Zdjęcia zrobiłam zaraz po przywiezieniu do domu tych wykopalisk i wszystko wymaga czyszczenia...        









 Parę dni temu widać było jeszcze jesień....






...a to wczorajszy widok z mojego okna



szaro,buro i ponuro.....
Na koniec mojego dzisiejszego posta przepis na marmoladę z pomarańczy z cennego dla mnie,magicznego zeszytu mojej kochanej babci Marysi.Kusi mnie ten przepis,będę go musiała kiedyś wypróbować..
Życzę wszystkim miłej niedzieli:) 

czwartek, 12 listopada 2009

Podziękowania

Wstałam dzisiaj wcześniej niż zwykle,za oknem szaro,nieciekawie..a taka pogoda nie nastraja optymistycznie.Przy porannej kawie postanowiłam zajrzeć na swoją pocztę..i tu niespodzianka-e-mail od Iki z Mojego wędrowania .Dziękuję Ci,droga Iko za wszystkie miłe słowa,a przede wszystkim dobre rady.Dzięki takim słowom wraca mi wiara,że to co robię ma sens.Ten dzień mimo tego ,że jest zimny i pochmurny napewno będzie udany,ponieważ pewna sympatyczna osóbka "naładowała mi akumulatory" ;) Pozdrawiam Cię cieplutko.  

wtorek, 10 listopada 2009

Wielkie sprzątanie,chandra i akwarium

Opanowało mnie dzisiaj sprzątanie,a jest co sprzątać.....ten cały remont wlecze się nieziemsko i zaczyna mnie dobijać.Codziennie te same czynności...mycie podłóg,odkurzanie....a pył jak był, tak jest...zastanawiam się czy do świąt zdążymy:(...i nie ułatwia mi też życia moja chandra,albo jesienna,albo może raczej sytuacyjna.Znajduję sobie cały czas zajęcia,żeby całkowicie nie pogrążyć się w moich myślach.Teraz relaksuję się przy naleweczce mamusi..pycha i podziwiam nasze akwarium,które Darek przeniósł z naszej restauracji do domu...a siedzenie przed nim to czysty relaks...


Szkatułki,pudełeczka,dzbanuszki

Z tymi szkatułkami ciężko będzie mi się rozstać,ale mam nadzieję,że będą cieszyć oko nowego właściciela.Uwielbiam takie sentymentalne klimaciki lat międzywojennych i minionych epok.Pudełeczko serducho to prezent dla Sandry,a dzbanuszek powstał z potrzeby chwili.








Butelki

Zaczynam powoli odgrzebywać się z tego remontowego bałaganu...no może poza sypialnią,bo tutaj urządziłam w tym tygodniu warsztat decu.Przez ostatnie dni pochłonęło mnie przerabianie,a przede wszystkim wykańczanie rzeczy zaczętych dawno temu.Na dobry początek butelki...






sobota, 7 listopada 2009

Mój dom

Mój dom,w którym żyję,to dom zbudowany przez mojego pradziadka dumnie noszący nazwę "Willa Skalica"(do dziś mam ten szyld na strychu).Pradziadka niestety nie znałam,ale dzięki moim kochanym dziadkom ten budynek stał się dla mnie najwspanialszym domem,pełnym pięknych wspomnień.Do dzisiaj,kiedy wracam do domu po dłuższej nieobecności czuję jego zapach...zapach,który zapamiętałam z dzieciństwa.Teraz wszystko wygląda inaczej,ale dla mnie każdy kąt,każde miejsce przypomina babcię i dziadka...

Rysunki znalezione na strychu

Te rysunki znalazłam na strychu.Wszystkie są autorstwa mojego dziadka.Jedne pochodzą z 1923 roku-kiedy dziadek miał 14 lat,inne z czasów wojny.Przywiązuję ogromną wagę do takich pamiątek,więc radość była wielka,kiedy odkryłam je w starej drewnianej skrzyni na strychu.Dziadek pięknie rysował przez całe życie i cieszę się,że troszkę tego talentu pozostawił mi w spadku.