Skorzystałam z Waszych mądrych rad i tydzień spędziłam w domu na zwolnieniu lekarskim.Otoczona medykamentami i opatulona kołderką wybyczyłam się niemiłosiernie,ale czy wyzdrowiałam???...raczej nie ...zabrakło mi chyba tych paru dni do końca tygodnia.Niestety jutro szara rzeczywistość. Dzisiaj cieszę się ogromnie , bo wreszcie mamy nadany numer naszej chatki i mogliśmy się zameldować :))))
Poniżej sesja zdjęciowa Tildowej Króliczycy zrobionej przez moją uzdolnioną mamusię na zamówienie mojej córki. Królisia jest zrobiona pod kolor pokoju Sandry i tam wkrótce trafi,ale póki co siedzi na fotelu przy kominku i cieszy moje oko:))
Tęskniąc za wiosną nabyłam troszkę materiałów w wesołych kolorkach i w najbliższym czasie zamierzam spędzić troszkę więcej czasu przy maszynie.
W sklepie za "2,99" udało mi się kupić po 5 zł :)) te dwie urocze puszeczki na ciasteczka.Od razu w kuchni zrobiło się weselej.
W domu zagościły też pierwsze hiacynty i szafirki , choć za oknem śnieg i mróz... ja razem z moimi wiosennymi cebulkami zaczynam budzić się ze snu zimowego i mam nadzieję,że wszystkie ambitne plany (które poczyniłam podczas leniuchowania ) uda mi się w najbliższym czasie zrealizować.
Dziękuję Wam za wszystkie miłe komentarze pod ostatnim postem ....Cieszę się , że Was mam :))))
Buziaczki