Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zabawa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zabawa. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 lipca 2014

To lubię!

Sobota za nami.
Takie soboty to ja rozumiem.
M. zabrał Mateusza ze sobą.
My z Wiktorią zostałyśmy w domu i podzieliłysmy sie obowiązkami.
Wiktoria szalała na ogródku, a ja w domu.
Przecież szaleństwem jest w dzień wolny od pracy prać (trzykrotnie), sprzątać i obiad gotować.
Wspólnie zrobiłysmy małe zakupy.
Kiedy nasi mężczyźni wrócili z wojaży zjedliśmy razem obiad i...
...ruszyliśmy na piknik!
Kilkanaście kilometrów od Kołobrzegu, w jednej z okolicznych wsi odbywał się piknik integracyjny.
Mając pod opieką dwójkę rozbrykanych małolatów, włączyliśmy nasze "oczy dookoła głowy" bacznie obserwując młodocianych, żeby w razie potrzeby interweniować.
Przede wszystkim jednak dzieci miały wspaniałą zabawę











 Z początku dzieciarnia grzecznie wchodziła po drabinkach z jednej, by zjechać z drugiej strony, jednak po jakims czasie uznali, ze szybciej jest wejść po stronie do zjeżdżania i tą metodę praktykowali najczęściej.



Można było poszaleć i poskakać







Z węża straży pożarnej wycisnąć resztki wody...



czas na ...ekhm...posiłek regenerujący też się znalazł








szkoda przrywać zabawę na jedzenie




i znowu mozna było szaleć.

chwila odpoczynku też była, trwała może z minutę

Do domu zjechaliśmy bardzo późno, dzieci poszły spać o 23:00 i wstały o...7:00.

Chciałabym mieć tyle energii.

środa, 20 listopada 2013

Stawiamy na Brudera

Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie czas Świąt Bożego Narodzenia to przede wszystkim mysli o prezentach. Jest takie nasycenie rynku różnymi cudami, że ciężko wybrać tą jedną rzecz.

Nie mogliśmy z M. dogadać się w kwestii prezentu dla Mateusza. Ja obstawiałam Transformersy, ale M. nosem kręcił.
Zaproponował coś z Brudera.
Mamy dwa pojazdy tej firmy i naprawdę są nie do zdarcia. Wprawdzie w traktorze trzeba wymienić przednie koła, bo jak któreś z dzieci trzepnęło to pękła oś przednia. Traktor jest w użytkowaniu 3 lata i "przeżył" poważne upadki z wysokości, że wziął i w końcu skapitulował. Na szczęście do Brudera części można dokupić, co też uczynimy. Zawsze to taniej niż nowy traktor.

Znając fascynację dziecka do samochodów terenowych, to nimi się przede wszystkim zainteresowaliśmy.

zdjęcie ze strony todler.pl



zdjęcie ze strony todler.pl

zdjęcie ze strony todler.pl




Pokazaliśmy młodemu powyższe samochody prosząc by zdecydował, który chce dostać pod choinkę.
Dość długo się zastanawiał, w końcu wybór padł na zielony z zastrzeżeniem, że na następną choinkę wybierze sobie inny.

Uff, wybór został dokonany, pozostaje tylko zamówić i przechować, prawdopodobnie u dziadków, bo w domu to w każdą dziurę wlezie jak nie Mati, to Wiki, więc występuje spore ryzyko przedwczesnego odkrycia.

Za to poza wszelką wątpliwość na urodziny dostanie grę, mimo, że samochody to miłość mojego dziecka, ale edukować też sie wypada.



środa, 13 listopada 2013

Kiedy rodzice chcą mieć czas dla siebie.

Zasadniczo rodzicielski czas nadchodzi wraz z momentem kiedy dziatwa zaśnie, najczęściej wieczorową porą. Choć zdarzają się i dzienne wyjątki. Ale to wyjątki właśnie. Zbyt rzadkie, żeby brać je pod uwagę.

Czasami jednak chciałoby się, mimo wszystko, mieć czas dla siebie w ciągu dnia. Ot, tak po prostu. nie czytać dzieciom bajek, nie oglądać z nimi bajek, nie budować wież, ani nie ścigać się samochodami.
Marzenie prawda?
Udało mi się je spełnić, choć na krótka chwilę.
Wczoraj M. jechał w trasę, więc musiał sie po południu położyć. Ja miałam ochotę poczytać, ale Młoda wykrzykiwała, że chce Dorę, a jak na złość nie leciała akurat na Nick Jr, młody chciał grać, ale bez przerwy potrzebna mu była pomoc.

W końcu machnęłam ręką na niepedagogiczną moc komputerów i pozwoliłam




a sama zasiadłam do czytania


Na moim skromnym smartfoniku zwanym Sony Xperia J czytałam sobie "Blog" TomkaTomczyka. Przez pół godziny! Aż dziw mnie bierze, że me oczy wytrzymują taki druk bez lupy. Jeszcze  ze wzrokiem mym jest nieźle.
Dzieci przez ten czas oglądały bajki, Wiki "Dorę" a Mati, w wersji oryginalnej, "Toboty"

Po półgodzinie znudziło im sie i zawołali ciastolinę. I niby nadal bawili sie sami, ale juz bardziej mnie angażowali, bo trzeba było zrobić kulkę, robota, włożyć bądź wyjąć jakąś foremkę, ale nadal udawało mi się czytać. W pewnej chwili na dłużej wzrok skupiłam na czytaniu a jak go podniosłam, oczom moim ukazał się krajobraz po bitwie. Ciastolina, pięknie pokrojona w kawałeczki walała się wszędzie. A młodzież, zasiadłszy na ławie, oglądała sobie z zainteresowaniem "Dalej, Diego"  w telewizji, wykazując mniejsze, a nawet żadne zainteresowanie przez siebie stworzonemu bałaganowi.

Nadszedł zatem nieuchronny koniec czytania, na rzecz sprzątania, a przede wszystki obudzenia M. do pracy. Już nie było sielankowo, bo dziatwa odmawiała współpracy przy zbieraniu  i nawet zagrożenie wciągnięcia ciastoliny w otchłań odkurzacza nie do końca ich przekonała.
Wystarczyło jednak odkurzacz wyjąć i realne zagrożenie utraty ulubionej masy plastycznej spowodowała, że w tempie ekspresowym dzieciaki posprzątały ciastolinę. Oczywiście i tak sporo do odkurzacza trafiło, ale jeszcze do zabawy mieć będą całkiem słuszną aczkolwiek już wysłużoną porcję o kolorze nieokreślonym.

czwartek, 10 października 2013

Opowieści szpitalnej treści - fotorelacja

Nareszcie w domu!
Po 15 dniach spędzonych w szpitalu, dziś wreszcie wróciliśmy.
Szczerze mówiąc tym razem nie mogę narzekać na szpital i pracowników tam pracujących. Poza kilkoma zgrzytami wszystko było tak jak być powinno. Oczywiście lepiej by było gdyby nas tam nie było, ale skoro stało się jak się stało, to lepiej być otoczonym dobrą opieką.

Mateuszem opiekowała się sama pani ordynator. i o ile na początku była ogromnie zainteresowana stanem zdrowia małego, to juz kilka ostatnich dni traktowała nas trochę "po łebkach". Ale M. ustawił ja troszkę do pionu i dziś, przy wypisie udzieliła nam znacznie więcej informacji niż przez ostatnie dni.

A warunki?
Hmm...niemalże hotel. Pierwsze 5 dni spędziliśmy w izolatce, gdzie mieliśmy do dyspozycji łazienkę z ubikacją




Pierwszego dnia, po otrzymaniu 750 ml kroplówki, młodemu już poprawił się humor. a następnego dnia zaczęło mu się włączać "fisiowanie". Jednakże, mimo wszystko, był osłabiony, więc można było go jeszcze czymś zająć. Na przykład czytaniem książek.



Z czasem doszły  i puzzle wyścigi samochodów na parapecie. Przez 5 dni nie mógł, bez konieczności, wychodzić z izolatki, chyba, że...


... szedł na inhalacje.
Inhalacje miał 3 razy dziennie.Na początku znosił je dzielnie, a potem pajacował robiąc sobie z inhalacji mikrofon, albo przykładając sobie do ucha.

Lekarka wspomniała też o jakiś delikatnych zrostach na płucach czy coś w tym stylu (podejrzewam, że więcej doczytam na wypisie) i mój synek dostał wodę i kazano mu robić bąbelki, żeby mu sie poprawiła wydolność oddechowa.


Wreszcie nastał dzień kiedy młody mógł wyjść z sali. Wyszliśmy oboje, bo nagle, wieczorową porą okazało się, że izolatka jest niezbędna dla innego dziecka. Tego wieczoru dyżur przy małym miała babcia i to ona biedna, tak pechowo trafiła, że miała do wyboru krzesło lub łóżeczko dziecięce.Zdecydowała się jednak na noc w łóżku, u boku wnuczka.
Kolejną noc w takich warunkach spędziłam ja, ale jak tylko łóżko obok się zwolniło, to zajęłam.



Oczywiście sala wspólna to i łazienka, ale nie było źle


Mati uwolniony z czterech ścian, zaczął zwiedzać pozostałą część oddziału i wszędzie go było pełno.




Szpitalna świetlica była troszkę nudna w porównaniu do ...szkoły.

Sama nie byłam świadoma jej bytności w szpitalu, mimo, że pracuje tam moja znajoma. I to ona właśnie nas tam zaprosiła. Poszliśmy i wsiąknęliśmy. a raczej Mateusz. Przebywał tam pół dnia, a jakby mógł to i dłużej, a mi, dzięki temu, dwukrotnie udało się wyrwać do miasta.








Pomysł ze szkołą mega trafiony. Dzieciaki w różnym wieku tam przebywały, łącznie z nastolatkami. I co ciekawe, że ci 16-latkowie i maluchy fantastycznie razem potrafiły spędzić ze sobą czas. Jest gdzie przepisywać notatki od kolegów, a także odrabiać lekcje, bo pracownicy szkoły są pedagogami i pomogą w razie potrzeby w lekcjach. Gry, układanki, puzzle, malowanki, książki dla dzieci i młodzieży w różnym wieku oraz internet. nie dziwiłam się, że mój syn i inne dzieci chętnie spędzały tam czas, bo i opiekunowie niesamowicie życzliwi i pomocni.

Wszystko fajnie, ale 15 dni to długo i mój 4-latek ostatnie dwa dni to już nie miał ochoty na nic, wszystko go drażniło i denerwowało. Ewidentnie czas był do domu.

Dziś rano przed śniadaniem inhalacja, o 8:15 śniadanie, 15 minut później kontrolne zdjęcie RTG raz USG opłucnej , a za kolejne 15 minut lekarka oznajmia, że zdjęcie piękne, na USG jeszcze widać milimetr płynu, kilka zaleceń i pozwolenie na wyjście do domu O 9:20 wreszcie opuściliśmy szpital.