Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezenty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezenty. Pokaż wszystkie posty
środa, 6 maja 2015
Uwielbiam takie "problemy"
Moje dzieci ostatnio imprezują więcej niż ja sama kiedykolwiek, bo albo sami mieli urodziny, albo są na urodziny zapraszane.
Urodziny to i prezenty. I zaczyna się główkowanie. Komu i co kupić.
Standardowo każda mama zaproszonego gościa wypytuje mamę solenizanta o to co dziecku kupić i wszystkie mamy, oczywiście również w standardzie, jednogłośnie odpowiadają, że dziecko z wszystkiego się ucieszy. Upsss...problem zatem nadal pozostaje
Skoro mama pozostawia nam pole do popisu w kwestii podarku, to może nasz osobisty dzieć podpowie co kolega lub koleżanka lubią, chcą...
Może inne dzieci podpowiedzą, bo moje nigdy nic nie wiedzą.
Zapytany M. wzrusza ramionami i rzuca hasłem "Nie mam pojęcia"
Co mi zatem pozostaje?
Samej pomyśleć i coś wymyśleć.
Myślę, internety przeszukuję, myszkuję, kombinuję, w wiek dziecka się wcielam...i zastanawiam się co bym ja chciała na ich miejscu.
Łatwo nie jest, bo gdy ja byłam w ich wieku to wybór był niewielki, prawie żaden, a teraz wybór taki, że wybrać ciężko. Pod postacią dziecka chciałabym całkiem sporo.
Ach, zapomniałam dodać, że w tym tygodniu dwie imprezy urodzinowe. U kolegi i u koleżanki, którzy kończą lat 6, więc wcielać się w płcie obie muszę. Dam radę!
Ale zaraz...przecież już całkiem blisko do 1 czerwca! Dzień Dziecka za pasem, więc i swoim sprezentować z tej okazji coś trzeba.
Z Mateuszem problem mniejszy, bo decyzja zapadła już dawno, zaakceptowana przez pierworodnego. To będzie rower!
Jeszcze nie wybraliśmy modelu, a czas goni. Pomyszkuję w przyszłym tygodniu. wszelkie pomysły i sugestie mile widziane.
Zapytałam dziś młodszą córcię co chciałaby dostać na Dzień Dziecka i usłyszałam, że ona nie wie co by chciała.
Z Mateuszem zaczęliśmy jej to i owo podpowiadać i na hasło "klocki" rozświetliły jej się oczy.
Rozmowa odbyła się wczesnym rankiem podczas szykowania do przedszkola, więc nie sprecyzowaliśmy zestawu Lego, bo staramy się tylko klocki tej firmy kupować. Jakoś nie mam przekonania do innych marek, może dlatego, że widzę jak dobre i trwałe są wspomniane klocki.
Wybieram się zatem na poszukiwania prezentów dla solenizantów, bo pierwsza impreza już jutro, a w przyszłym tygodniu skupię się na dzieciach.
I przyznaję, że uwielbiam wybierać prezenty.
czwartek, 26 grudnia 2013
Świątecznie
Wszystkiego dobrego w te Święta, wiem, że się kończą, ale dopiero teraz zasiadłam do komputera i mogę nadrabiać blogowe zaległości, zarówno te w pisaniu, jak i czytaniu.
Przed Świętami dzieci mi się rozchorowały. Na szczęście, jak stwierdziła pani doktor na doraźnym, to były pierdoły.
Czemu na doraźnym, ano dlatego, że w nocy z piątku na sobotę, około 1:15 Mateusz się rozkaszlał.
I cóż z tego?
Ano jak dziecko zaczęło na o 1:15 w nocy kaszleć i o godzinie 2:29 ów kaszel nadal trwał, a dziecko łapało powietrze z odgłosem jakby dmuchał przez długą rurę, to fakt ten wzbudził nasz niepokój i zapadła decyzja, że M. jedzie z Młodym na dyżur nocny w przychodni.
W całym, nocnym zamieszaniu, przebudziła się Młoda. Chciałam ją uspokoić więc przytuliłam Okazało że jest cieplejsza od kaloryfera. 38, 9 na termometrze spowodowało, że i młodsze dziecię z wyrka wyciągnęliśmy w celach badawczych.
Nie powiem, 3:00 w nocy a na dyżurze pojawia się dwoje dorosłych z małolatami może i dziwny widok, bo brykające dzieciaki na bardzo chore nie wyglądały (Wiki przed wyjściem dostała Ibum), a Mati przecież "tylko" kaszlał.
Pani doktor jednak rzetelnie ich przebadała, o dziwo mówiąc co i jak, przepisując leki i tłumacząc, który i na co działa (dla mnie to był szok, bo od naszego rodzinnego to jak nie zapytam to nic się nie dowiem), a na koniec stwierdziła, że dzieci są w dobrym stanie i z taką pierdołą to ona się dziwi, że o tej godzinie ich targaliśmy.
Grzecznie odpowiedziałam, że fakt, że to pierdoła to my się dowiedzieliśmy dopiero od niej.
Leki dostały, zakazu wyjście przy braku gorączki nie było, więc przygotowania do Świąt prawie nie zakłócone, poza wyczerpaniem psychicznym matki, kiedy to dzieci mimo choroby, pełne kipiącej energii rozsadzały dom swoimi kończynami i czaszkę matki wydobywającymi się z ich gardeł decybelami.
Na szczęście część jedzeniową w większości wzięli na siebie moi rodzice, którzy to z nami spędzali Wigilię, a choinkę i jej ubiór wziął na siebie M.
Efekt przeszedł nawet moje wyobrażenie.
Choinka ubrana srebrno-biało, o czym wspominałam w poprzednim poście, a te zielone łańcuchy zielone nie są, ale błysk flesza tak je "pokolorował"
Po uroczystej kolacji nastąpiło to co wszyscy lubią najbardziej. Prezenty!
Nie wiem jak inni, ale ja po całym dniu poszczenia najadłam się tak niewielką ilością, że wszystkich potraw nie spróbowałam. Nie dałam rady.
Zgodnie z zasadą
A po południu, po kolejnej porcji wyżerki, wyruszyliśmy na spacer.
A pogoda niemalże wiosenna, bo 8 stopni, a do tego bezwietrznie, to bardzo nietypowe o tej porze roku. Zresztą wystarczy spojrzeć na taflę wody.
Jak widać na powyższych zdjęciach, spacer zaczęliśmy kiedy było jasno, a skończyliśmy już po zmierzchu, ale przecież wtedy ustrojona choinka przy ratuszu wyglądała najładniej. Zresztą, czy kogoś to dziwi?
A przy choince stajenka, a w niej zwierzątka. I tłok, ścisk i mało miejsca. Co roku odwiedzamy, i co roku się dziwię, że nie ma więcej miejsca, chociażby po to, żeby oglądający mogli swobodnie przesuwać się w obie strony.
Także było szybko i krótko, bo żadna to atrakcja przepychać się przez ciżbę ludzką dłużej niż potrzeba. Fotki jak widać jakieś cyknęłam, ale nie było szans na fajniejsze ujęcia.
A dziś.
Pogoda nie dopisała, ale jedzenie w lodówce i owszem, na tyle, że ja świętowałam pełną gębą i dosłownie i w przenośni, bo interesowała mnie tylko książka. Tak długo czytałam, że przeczytałam, a nawet zamknęłam ją ze złością, że już się skończyła.
Tegoroczne Święta uważam za mega udane. Jak co rok zresztą, bo ja wybredna nie jestem.
Wesołych Świąt!
czwartek, 21 listopada 2013
Złotówka ma moc.
Zainspirowana pewnymi komentarzami pod pewnym postem na pewnym blogu, post poczyniam.
Nie wiedzieć czemu, jak ktoś zasobniejszy w finanse, zafunduje dziecku zabawkę w granicach kilkuset złotych i jeszcze upubliczni ów zakup, to w ludziach zaczyna budzić się zazdrość i wredność przeokrutna.
Nie chę tu rzucac nazewnictwem bloga, którego autorka pokazała ów prezent, a że blog dość popularny, to pewnie całkiem spora grupa osób skojarzy.
Niestety tak to juz jest, że ktoś ma więcej, inny mniej. Po prostu sprawiedliwość w tym temacie nie istnieje. Nie jestem pewna czy istnieje w jakimkolwiek.
W okresie świątecznym, a właściwie przedświątecznym, nasze pieniądze maleją w tempie zastraszającym, a potrzeby rosną.
Ale o tym pisać nie będę. Chcę napisać o konkretnej potrzebie pod choinkę, a mianowicie o prezencie dla dziecka.
Niejednokrotnie rozmawiałam ze znajomymi mamami, że dziecko to czy tamto chciałoby pod choinkę dostać, ale koszt zabawki stawia rodziców na baczność i często jest tak,że albo zapożyczają się by dziecku swojemu radość sprawić albo kupują dziecku to na co ich stać, a co niekoniecznie latorośl zadowala.
Znalazłam sposób aby sobie włosów z głowy nie rwać skąd pieniądze na prezenty wziąć. Dla mnie większym dylematem jest raczej wybór prezentu. W tym roku moje starsze dziecko, co i rusz zmienia zdanie w temacie prezentu. Nie dalej jak we wczorajszym poście napisałam, że dziecko się zdecydowało już na zabawkę. Dziś już chce inną. Także temat pozostaje na razie otwarty (oczywiście w grę wchodzi inny pojazd).
Cóż zatem czynić mozna by problem sfinansowania zabawki problemem być przestał?
Wystarczy 25 grudnia wrzucić do dziecięcej skarbonki złotówkę.
Zajrzyj teraz do portfela i pomyśl czy złotówka w tej chwili z niego wyjęta spowodowała by wielkie spustoszenie?
26 grudnia trzeba zrobić to samo.
Oczywiście i 27 grudnia też.
W skarbonce jest już 3 zł.
W kolejne dni również.
31 grudnia wkładając złotówkę, stan skarbonkowego konta zwiększa się do 7 zł.
A ile pieniędzy będzie 15 grudnia następnego roku?
Czy za nazbieraną, po złotówce dziennie, kwotę można dzieku kupic fajny prezent? Za 355 zł na pewno.
A wyobraź zobie, że odkładasz 1,5 zł czy 2 zł.
Czy w danym miesiącu bardzo nadwyręża to Twój budżet?
Nawet 50 gr dziennie daje w skali roku około 180,00 zł. Też można coś fajnego dzieciakowi zafundować.
Wystarczy czasem kupić tańszy jogurt, dwa plasterki mniej wędliny, czy inny rodzaj herbaty czy papierosów. Poszukać promocji mięsa czy serów czy czegokolwiek i z zaoszczędzonych w ten sposób pieniędzy złotówkę "odpalić " maluchowi.
Za tak niewiele można tak wiele, a radość dziecka - bezcenna.
zdjęcie ze strony katalog monet |
środa, 20 listopada 2013
Stawiamy na Brudera
Nie mogliśmy z M. dogadać się w kwestii prezentu dla Mateusza. Ja obstawiałam Transformersy, ale M. nosem kręcił.
Zaproponował coś z Brudera.
Mamy dwa pojazdy tej firmy i naprawdę są nie do zdarcia. Wprawdzie w traktorze trzeba wymienić przednie koła, bo jak któreś z dzieci trzepnęło to pękła oś przednia. Traktor jest w użytkowaniu 3 lata i "przeżył" poważne upadki z wysokości, że wziął i w końcu skapitulował. Na szczęście do Brudera części można dokupić, co też uczynimy. Zawsze to taniej niż nowy traktor.
Znając fascynację dziecka do samochodów terenowych, to nimi się przede wszystkim zainteresowaliśmy.
zdjęcie ze strony todler.pl |
zdjęcie ze strony todler.pl |
zdjęcie ze strony todler.pl |
Dość długo się zastanawiał, w końcu wybór padł na zielony z zastrzeżeniem, że na następną choinkę wybierze sobie inny.
Uff, wybór został dokonany, pozostaje tylko zamówić i przechować, prawdopodobnie u dziadków, bo w domu to w każdą dziurę wlezie jak nie Mati, to Wiki, więc występuje spore ryzyko przedwczesnego odkrycia.
Za to poza wszelką wątpliwość na urodziny dostanie grę, mimo, że samochody to miłość mojego dziecka, ale edukować też sie wypada.
wtorek, 12 listopada 2013
Wyszła mi na przeciw.
W ostatnim poście (KLIK) pisałam o pierwszych prezentowych inspiracjach. W pierwszej kolejności zaprezentowałam lalki lalaloopsy. Te, o których pisałam, to wersja 30 cm. W sklepie, ale i na allegro cena waha się od 100,00 do 130,00 zł.
Są też lalki w wersji 18 cm
Są też lalki w wersji 18 cm
zdjęcie allegro.pl |
zdjęcie ze strony allegro.pl |
zdjęcie allegro.pl
Ceny kształtują się od 65 zł plus przesyłka oczywiście. W sklepie widziałam po 85 zł. Pomyślałam że skoro niewielka różnica w cenie, to może jednak ta większa by się bardziej opłacała.
Nagle, okazało się, że jest szansa na lalkę mniejszą i za mniejszą cenę. Dużo mniejszą.
Rano otrzymałam dwa telefony. Od mamy i od koleżanki z tą samą informacją.
Lalaloopsy będą w Biedronce! Po 49,99 PLN. Na pewno nie we wszystkich sklepach, więc 21.11.2013 wyruszam na łowy. Gdziekolwiek lalki będą, przede mną się nie uchowają, na pewno znajdę i zakupię.
|
sobota, 9 listopada 2013
Blisko, coraz bliżej
Półtora miesiąca.Tylko tyle zostało do Świąt Bożego Narodzenia. Własnie sobie uświadomiłam, że to, wbrew pozorom, bardzo mało czasu. Czas się czymś zainspirować, wybrać prezenty jakieś.
A ja albo chaos, albo pustka w głowie,w zależnści kogo ten prezent dotyczyć ma.
Na tą chwilę propozycje
dla Wikusi:
Lalaloopsy! Wow, po prostu lalki robią wrażenie. W każdym razie na mnie na pewno, bo Wiktoria lalek nie widziała, jedynie bajki animowane. Oczywiscie jeszcze trzeba wybrać, która...ha! To dopiero będzie wyzwanie.
Dla Mateusza
To ostatni hit u Mateusza. Gdy tylko może prosi by na kanale YT mógł oglądać transformersy, ale wersję bodajże koreańską czyli toboty. Oczywiście wyzwanie dotyczące wyboru również i tu mieć bedzie miejsce.
Dla M. upatrzyłam piekny sweter
a raczej to bluzo- sweter czy jak to nazwać. W każdym razie bajka, ale niestety cena te,ż więc odpada w przedbiegach i mogę sobie tylko do niego powzdychać. Eh...
A ja albo chaos, albo pustka w głowie,w zależnści kogo ten prezent dotyczyć ma.
Na tą chwilę propozycje
dla Wikusi:
zdjęcia zestrony kajtusiowo.pl |
Lalaloopsy! Wow, po prostu lalki robią wrażenie. W każdym razie na mnie na pewno, bo Wiktoria lalek nie widziała, jedynie bajki animowane. Oczywiscie jeszcze trzeba wybrać, która...ha! To dopiero będzie wyzwanie.
Dla Mateusza
zdjęcia ze strony allegro.pl |
Dla M. upatrzyłam piekny sweter
zdjęcie ze strony allegro.pl |
Także tryby uruchamiam, pierwsze pomysły już są, co nie ozacza, że temat zamknięty. Wprost przeciwnie, sezon polowań na świąteczne prezenty uważam za otwarty.
niedziela, 2 czerwca 2013
Dzień Dziecka - fotorelacja
Dzień Dziecka za nami. Wspaniały dzień. I choć pogoda nie do końca dopisała. Harmonogram niekoniecznie taki jak zaplanowałam, to i tak było wspaniale, bo ten dzień spędziliśmy we czworo.
Tata cały dzień był do dyspozycji dzieci i tata był najważniejszy. No dobra, prezenty i kulki na chwilę rodziciela zepchnęły na dalszy plan, ale nie czepiajmy się szczegółów.
Po śniadaniu dzieciom zostały wręczone prezenty. Postawilismy tym razem na plastyczną wersję prezentów
Wiki dostała zestaw ciastolinowy "Fabryka śmiechu"
Mati zaś otrzymał piskolinę z serii budowlanej
Wyglada na to, że z prezentami trafiliśmy, bo dzieci i wczoraj i dzisiaj spędziły dłuższy czas na zabawie.
Ja zaś na sprzątaniu po tejże zabawie.
Wracając do dnia wczorajszego...
Około 13:00 tata zabrał dzieci na wymarzone kulki.
Ja zaś dotarłam z opóźnieniem, ale troszkę zdjęć napstrykałam. Wprawdzie młodzież troche się buntowała, stąd odwrócone głowy czy czubki tychże głów.
Po placu zabaw myślałam, że pójdziemy do domu n aobiad, ale nie, tu czekała na mnie niespodzianka, bo okazało się, że zostaliśmy zaproszeli na pyszną rybkę. Trzeba było jedynie udać sie do miejscowości oddalonej kilkadziesiąt kilometrów od nas.
Rybka była pyszna, a jeszcze do tego fryteczki ( w ramach zdrowego i dietetycznego odżywiania ). Palce lizać!
Dzieci pobiegały, pobawiły się,. poszalały, a ja z nich dumna byłam, bo zachowywały się nadzwyczaj dobrze. Wzięte zabawki odkładane były bez protestów na miejsce i polecenia w większości wykonywane również bez zbędnych ponagleń.
Na koniec udaliśmy się jeszcze na krótkie zakupy do galerii handlowej, gdzie w mega promocyjny cenach udało nam sie kupić coś, co w planach zakupowych nie było, ale na zasadzie "przydasie" zakupione zostało, bo przeciez promocja....
Do domu wrócilismy późno, padnięci.
Ale warto było. Dzień zdecydowanie zaliczam do udanych.
Jedynie pogoda zrobiła psikusa, bo była mgła, a przez to przeraźliwie zimno. Inaczej to pewnie więcej zabawy byłoby w plenerze. Nie zamierzam jednak narzekać, a cieszyć sie z tego co nam dane było.
Czas spedzony wspólnie, bezcenny.
Tata cały dzień był do dyspozycji dzieci i tata był najważniejszy. No dobra, prezenty i kulki na chwilę rodziciela zepchnęły na dalszy plan, ale nie czepiajmy się szczegółów.
Po śniadaniu dzieciom zostały wręczone prezenty. Postawilismy tym razem na plastyczną wersję prezentów
Wiki dostała zestaw ciastolinowy "Fabryka śmiechu"
zdjęcie ze strony allegro.pl |
Wyglada na to, że z prezentami trafiliśmy, bo dzieci i wczoraj i dzisiaj spędziły dłuższy czas na zabawie.
Ja zaś na sprzątaniu po tejże zabawie.
Wracając do dnia wczorajszego...
Około 13:00 tata zabrał dzieci na wymarzone kulki.
Ja zaś dotarłam z opóźnieniem, ale troszkę zdjęć napstrykałam. Wprawdzie młodzież troche się buntowała, stąd odwrócone głowy czy czubki tychże głów.
Po placu zabaw myślałam, że pójdziemy do domu n aobiad, ale nie, tu czekała na mnie niespodzianka, bo okazało się, że zostaliśmy zaproszeli na pyszną rybkę. Trzeba było jedynie udać sie do miejscowości oddalonej kilkadziesiąt kilometrów od nas.
Rybka była pyszna, a jeszcze do tego fryteczki ( w ramach zdrowego i dietetycznego odżywiania ). Palce lizać!
Dzieci pobiegały, pobawiły się,. poszalały, a ja z nich dumna byłam, bo zachowywały się nadzwyczaj dobrze. Wzięte zabawki odkładane były bez protestów na miejsce i polecenia w większości wykonywane również bez zbędnych ponagleń.
Na koniec udaliśmy się jeszcze na krótkie zakupy do galerii handlowej, gdzie w mega promocyjny cenach udało nam sie kupić coś, co w planach zakupowych nie było, ale na zasadzie "przydasie" zakupione zostało, bo przeciez promocja....
Do domu wrócilismy późno, padnięci.
Ale warto było. Dzień zdecydowanie zaliczam do udanych.
Jedynie pogoda zrobiła psikusa, bo była mgła, a przez to przeraźliwie zimno. Inaczej to pewnie więcej zabawy byłoby w plenerze. Nie zamierzam jednak narzekać, a cieszyć sie z tego co nam dane było.
Czas spedzony wspólnie, bezcenny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)