Od 1 września moja córcia zaczęła chodzić do przedszkola i jeszcze tydzień temu napisałabym, że wszystko jest super, że chętnie chodzi do niego, chętnie zostaje i odbieram ją dopiero po leżakowaniu a nie przed ale... No właśnie przez pierwsze trzy dni tak było, przyszedł pierwszy weekend i córa chciała mnie na siłę do przedszkola wyciągnąć a w niedzielę pod wieczór zaczęła mieć katar i było widać, że coś ją bierze. W poniedziałek poszłyśmy do przedszkola a że katar był już duży, to spytałam panią jakie są zwyczaje w przedszkolu w takim przypadku, czy zostawia się dzieci czy raczej nie. Pani powiedziała, że jak chcę to mogę ją zabrać po obiedzie i może lepiej jak ze dwa dni zostanie w domku i się podkuruje. I nie wiem czy dobrze, że Ala usłyszała, że mogę ją wcześniej zabrać itd. Tego dnia odebrałam ją przed leżakowaniem, pierwszy dzień była płaczliwa w przedszkolu. Po południu cały czas tuliła się do mnie i zaczęła mówić, że nie chce chodzić do przedszkola. Następnego dnia zostałyśmy w domu i odwiedziłyśmy pediatrę, która stwierdziła lekkie podziębienie, w sumie nawet gardło było czyste i nie zaczerwienione więc jedynie był katarek. Już od niedzieli zaaplikowałam jej witaminę C, syrop z cebuli, czosnku i miodu i syrop wzmacniający. Tak więc wtorek spędziłyśmy w domu. Nie nudziłyśmy się jednak. Ala nawlekła sama pierwsze w życiu korale, które mi podarowała.
Zrobiłyśmy wspólnie pracę, którą zaniosła później do przedszkola do zawieszenia na takiej specjalnej tablicy gdzie umieszczane są prace zrobione przez dzieci wspólnie z rodzicami. Wycięłam brązowy pień i nakleiłyśmy go na kartkę papieru, następnie pomalowałyśmy Ali obie rączki czerwoną, pomarańczową i żółtą farbą, wtedy Ala odcisnęła rączki na kartce powyżej pnia tak aby tworzyły koronę drzewa, później powycinałyśmy wspólnie ozdobnymi dziurkaczami kolorowe listki, brązowe ptaszki i szare zajączki i Ala ponaklejała to wszystko na kartkę z drzewem i tak powstała praca pt.:"Jesień".
Następnego dnia Ala wstała rano bez katarku i od razu powiedziała, że chce iść do przedszkola, bo już jest zdrowa. Faktycznie wyglądała już dobrze i nie lecieło jej z noska więc uległam i poszłyśmy. W przedszkolu przebrała się, poczekała na kolegę, wzięli się za rączki i gdy otworzyłam drzwi od sali Ala wykonała odwrót, przykleiła się do mnie i powiedziała, że nie pójdzie :( Nic nie pomogła rozmowa i tłumaczenie, nie wiedziałam co mam zrobić. To był pierwszy dzień gdy zostawiłam Alę płaczącą :( Zaczekałam na zewnątrz aż się uspokoi, na szczęście to nie trwało długo i dopiero wyszłam z przedszkola. Tego dnia odebrałam ją po obiadku. Po południu mówiła, że już nie chce do przedszkola. We czwartek poranek wyglądał tak samo ale odebrałam ją po leżakowaniu i w piątek tak samo. Rano jest płacz, w ciągu dnia panie mówią, że jest ok, odbieram ją to jest uśmiechnięta i mówi, że było super ale wieczorem znowu zaczyna się mówienie, że nie chce już chodzić do przedszkola. Te poranki wykończą mnie :( Jak długo to będzie trwało??? Przykro mi zostawiać dziecko z płaczem i zamykać za nim drzwi do sali :( Sama później płaczę i przeżywam :(
Przepraszam, że tak się rozpisałam ale myślałam, że przedszkolny debiut mojej córci będzie trochę łatwiejszy. Ona generalnie rzecz biorąc lubi przedszkole ale chyba nie chce się ze mną rozstawać, już sama nie wiem jak mam sobie to tłumaczyć...