Pokazywanie postów oznaczonych etykietą karnawał. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą karnawał. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 6 lutego 2023

Luty nie grudzień czyli karmelizowane orzechy z wędzoną papryką

 



Oj tam, oj tam zaraz spóźniona. Oj tam, oj tam obiecała... Człowiek słaby jest a składający obietnice po dwakroć słaby. Pokus, odwlekaczy, usprawiedliwień w powietrzu krąży bez liku. Wystarczy rękę wyciągnąć i łowić. A to katar, a to wyjazd, jakaś niedyspozycja mentalna lub kocie futro na marynarce i już wymówka gotowa. Do tego grudzień i ciemno, i zimno  a święta tuż tuż. I prezenty wymyślić, a co dopiero kupić. Jakiegoś karpia ułowić, mak zmęczyć, może okno umyć. A już sylwester się pcha w kalendarzu. Każe baloniki dmuchać, szampana chłodzić, brzuch do cekinów wciągać. 

Głowy nie było do wpisów, zdjątek i przepisów. Głowa zatopiła się w cieple świąt i świętowania. Po dwóch latach chudziutkich rodzinnie choinka znów świeciła pełnym blaskiem. 

W amoku i nieliczeniu się z samą sobą postanowiłam wydać bal sylwestrowy. Z pełnymi konsekwencjami. Na sto par i orkiestrą, zastępem kelnerów i pokazem sztucznych ogni w naszym parku. Zaplanowałam szampanową fontannę i taniec kotylionowy.

Zaraz, zaraz, czy to Roździewiczówna? Czy ty już Limonko wytrzeźwiałaś po szaleństwach witania nowego roku?

Nieco mnie poniosło. Bal był na sześć osób, playlistę z spotifaya i bigos przyniesiony przez przyjaciół. I szampanie bezalkoholowym. Było bosko.

A potem codzienność wróciła z ciepłymi kapciami i poranną herbatką. Nadzieją na światło. Mamioną datą, bo to przecież już luty. Wydawało się, że najgłębsze ciemności za nami. Ha, cóż kiedy o ósmej mrok wciąż ma się dobrze. 

Może jutro wstanę? Poczekam na słońce. Wyciągnę cekiny, migające blaskiem udawanym. dziś muszą wystarczyć. 

Dzisiaj ktoś wymówił zaklęcie: "tłusty czwartek". Aż mi się zakręciło w głowie. Karnawał! Zapomniałam o jego istnieniu. A on ma się ku końcowi.

Może czas spełnić prośby i podzielić się ze światem przepisem na wyjątkowe orzechy:"bo one są takim świetnym dodatkiem do piwa, drinków, serialu, rozmowy wieczornej (niepotrzebne skreślić).

Zamieszczam więc przepis na orzechy, które przygotowuję w połowie grudnia i pakuję w torebeczki jako prezenty dla sąsiadów, kurierów, przypadkowych gości.

Pasują zarówno do grudnia jak i do czerwcowego, tarasowego piwa.

Ten wpis wziął się, więc,  ze znudzenia. Orzechowego.

Podaję przepis na karmelizowane orzechy z wędzoną papryką by już nie odpowiadać na pytanie: a dasz przepis? Daję:))



karmelizowane orzechy z wędzoną papryką: 

1/3 szklanki brązowego cukru

1/3 szklanki białego cukru

1 łyżeczka soli

1/4 łyżeczki papryki chilli lub cayenne, lub kashmiri

1/4 łyżeczki wędzonej papryki (dla koneserów można użyć ostrej wędzonej dla normalsów wystarczy łagodna wędzona)

1 łyżeczka cynamonu

0,5 kg orzechów włoskich lub pekanów

1 białko

1 łyżka wody


Piekarnik rozgrzewamy do 150 stopni. Blachę wykładamy papierem do pieczenia.

Wszystkie cukry i przyprawy mieszamy w dużej misce.

Białko ubijamy ale tylko lekko (frothy nie stiff).

Wrzucamy orzechy do białka i dokładnie mieszamy. Powinny być wszystkie otoczone białkiem. Potem orzechy przesypujemy do miski z przyprawami. Mieszamy starannie i przekładamy na blachę. Rozkładamy na całości blachy i pieczemy 30 minut. W połowie pieczenia mieszamy orzechy.

Potem wyjmujemy i studzimy na blaszce. 

Gotowe! Można wcinać w karnawale, w czasie wakacji i zawsze.




Smacznego


wtorek, 17 lutego 2015

Zupa fasolowa z harrisą czyli od czegoś trzeba zacząć


No i koniec. Wydawało się, że ciągle mamy czas, że jeszcze zdążymy a tu okazało się, że nawet butów nie zdążyłyśmy porządnie rozchodzić. Jak ocierały pięty tak ocierają. Trzeba będzie poczekać do następnego karnawału.
Raz, dwa i po karnawale. Pączki zaliczone, teraz jeszcze śledzik i już.
Od jutra zero słodyczy, ani kropli rozweselaczy. Zostanie tylko „memento mori”. Do Wielkanocy.
A może jednak niezupełnie?
Robicie krótki karnawałowy rachunek sumienia? Teraz jest nie gorsza okazja niż w noc sylwestrową.
Znów jest pretekst, żeby spróbować zmienić coś na lepsze. Przytyć, schudnąć, przeprosić, porzucić (tylko używki, oczywiście). I poczuć się lepiej.
Ale dopiero od jutra.
Dziś jeszcze zaszalejemy, pójdziemy na całość. Zjemy michę churros bo dieta dopiero od jutra. Wypijemy morze...wody, bo popiół to dopiero jutro.
Ile wytrwamy w twardych postanowieniach?
Niektórzy pewnie wytrwają. Potem z dumą będą obnosić swoje szczupłe talie i zdrowe cery.
Ci, którym znów się nie powiedzie, pocieszą się kolejną okazją do złożenia sobie kolejnej obietnicy.
Jak zwykle, jak co roku.
Próbujemy i próbujemy. Czasem nam się uda, czasem średnio.
Ale to dopiero jutro.
Dziś nie martwmy konsekwencjami. Dziś ważna jest zabawa. Dziś nie zastanawiajmy się nad postem i wyrzeczeniami.
Kiedy jutro wstaniemy, wypijmy dużą szklankę wody z miodem i cytryną i wróćmy do myśli o ascezie.
A potem zjedzmy zupę. Taką ratunkową. Od niej możemy zacząć czas wyrzeczeń i pokuty.
Jeżeli oczywiście mamy taką potrzebę.




Zupa z harrisą i fasolą

1,5 litra bulionu
1 puszka białej fasoli
1 łyżka harrisy
1 cebula
1 ząbek czosnku
2 łyżki kaparów
puszka pomidorów
1 liść laurowy
1 łyżeczka mielonej kolendry
pół łyżeczki zaataru (niekoniecznie)
2 łyżki oliwy

Na oliwie podsmażamy pokrojoną cebulę i czosnek. Dorzucamy liść, kapary i pomidory. Gotujemy 5 minut i dodajemy przyprawy. Odsączamy i przepłukujemy fasolę i dodajemy ją do garnka z cebulą i pomidorami. Następnie wlewamy bulion. Mieszamy i doprawiamy do smaku. Zagotowujemy zupę i wlewamy do miseczek.

Najlepiej przygotować sobie takie lekarstwo dzień wcześniej.
A potem spokojnie planować poprawę.




Smacznego z lekkim przymrużeniem oka.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Sernik jaśminowy na karnawał w Wenecji



Ale się tydzień trafił! Nie dość, że Walentynki, to na dodatek Tłusty Czwartek. Jutrzejszy dzień spędzę w podróży. Na szczęście z moim osobistym Walentym. Miejsce gdzie cię dopadnie to świeto nie ma znaczenia. Ważny jest ten Ktoś. Zaś w tłusty Czwartek zgodnie z miejscową tradycją, zamiast pączków będziemy zajadać pancakes pod wszelakimi postaciami. Będzie inaczej.
Tyle się w ostatnich dniach pisze o jutrzejszym święcie, że ja sobie daruję.  Tym bardziej, że biegałam dziś jak Królik z Alicji w krainie czarów. Ciągle spóźniona.
W tym poniedziałkowym pośpiechu przypomniałam sobie, że w tym tygodniu będzie jeszcze jedna okazja do świętowania. I to od dzisiaj. Zaczyna sie karnawał w Wenecji! Najbardziej niesamowita karnawałowa impreza w Europie. No, bo czy już samo miejsce nie wpływa na wyobraźnię? A do tego te maski, te bale, te tłumy.
Zarzuciłam więc pomysł wytworzenia kolejnych czekoladowych czy marcepanowych serduszek i zrobiłam sernik, który jak karnawał w Wenecji, jest inny niż wszystkie. Jest jaśminowy. Ze swoim intrygującym smakiem pasuje do okazji i okoliczności. Słodki, tajemniczy, jednorazowy. Polecam. 



sernik jaśminowy

masa serowa:

500 g twarogu
250 g mascarpone
4 jajka
1 szklanka cukru
100 g białej czekolady
1 szklanka kremówki
2 łyżki mąki pszennej
4 łyżki herbaty jaśminowej

spód:

150 g ciastek (pokruszonych)
60 g mielonych migdałów
50 g masła (stopionego)

polewa śmietanowa:

250 g kwaśnej śmietany
2 łyżki cukru pudru
1 łyżka esencji waniliowej

Mieszamy okruszki ciastkowe, mielone migdały i stopione masło. Wykładamy dno tortownicy i odkładamy w chłodne miejsce.

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Połowę szklanki kremówki zagotowujemy i zalewamy nią herbatę jaśminową. Odstawiamy na pięć minut. Potem odcedzamy na sitku. Dobrze wyciśnijcie mokre fusy, bo są magazynem płynu.
Do sporej miski wkładamy twaróg, mascarpone i cukier. Miksujemy niezbyt długo. Tylko do połączenia się składników. Wbijamy po jednym jajku i znów mieszamy. W następnej kolejności dodajemy resztę kremówki i esencję śmietanowo herbacianą oraz wystudzoną czekoladę. Kolejnym elementem są 2 łyżki mąki. Teraz następuje ostatnie przemieszanie i wlewamy całość do formy.
Pieczemy ciasto przez godzinę w 180 stopniach. Po upieczeniu sernik będzie drżący i miękki, ale w miarę stygnięcia okrzepnie. Mieszamy składniki polewy śmietankowej. Wyjmujemy ciasto z piekarnika (nie wyłączajmy go) i delikatnie polewamy polewą. Ponownie wkładamy do piekarnika na ostatnie 10 minut. Potem wyjmujemy sernik i pozwalamy mu wystygnąć. Kiedy jest już zimny, powinien przenocować w lodówce i cieszyć nasze podniebienia następnego dnia.
Ozdoby na zdjęciach zrobione są z marcepanu.
Jak smakuje? Jest bardzo kremowy i wilgotny. Esencja jaśminowa nadała mu nie tylko koloru ale i niepowtarzalnego smaku.
Eksperyment uważam za udany. Ciekawe czy zjadacze domyślą się czego dodałam.



Jako, że jutro zmieniam miejsce pobytu na kilka dni i żadne sprzęty kuchenne nie znajdą się w moim zasięgu, to ani niczego nie ugotuję ani o niczym nie napiszę. Zatem już dziś życzę Wam wesołych Walentynek, czwartkowego obżarstwa i wstrzemięźliwego końca tygodnia.


Wracam w sobotę. I chyba zaraz rzucę się do spóźnionego pieczenia pączków.