Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciemnica. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciemnica. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 29 maja 2012

Jego wysokość czarny bez i nalewka bzowa, kwiatowa



Szybko, szybko, szybko. Widzę, że w ogródku przekwitają powoli czarne bzy. Na szczęście, poza miastem natura działa nieco wolniej. Koło domu pod lasem bzy dopiero nabierają rozpędu. Muszą nieco poczekać, bo na razie nie mogę im poświęcić tyle czasu, na ile zasługują. U Gotowego na prawie wszystko bzy już szaleją. Bea jak zwykle, czaruje bzowymi przepisami. Ja już pierwsze bzowe racuszki mam za sobą. Dokumentacja zdjęciowa zrobione, więc gdy tylko czas pozwoli, podzielę się ich smakiem.
Na razie cofam się w czasie i wyciągam na światło dzienne nalewkę z czarnego bzu, którą troskliwie schowałam w zeszłym roku. Będziecie świadkami jej uroczystego otwarcia.
Przyglądam się butelce i co widzę? Osad na dnie jest. Ale oprócz tego nalewka ma piękny, klarowny miodowy kolor. Jak pachnie? Kwiatowo i waniliowo. Porównuję z leżącymi obok świeżymi kwiatami i wiem, że w tym roku historia się powtórzy. Znów zrobię nalewkę.
Czas na próbę.
Oho, mocna jest jak diabli.
To nie jest trunek dla delikatnych panienek. Pali na języku i nieco dalej, ale zostawia świeży kwiatowy ślad. Pychota.


Już daję przepis na nalewkę z kwiatów czarnego bzu. 

30-40 kwiatostanów czarnego bzu
sok z dwóch cytryn
1 laska wanilii
30 dkg cukru (jeśli lubicie nalewki bardziej wytrawne, dajcie mniej cukru)
pół litra wody
pół litra spirytusu

Bzu musicie poszukać poza miastem. Chyba, że chcecie, żeby wam w nocy świecił. Jeśli już namierzycie bez ekologiczny, zaopatrzcie się w nożyczki lub sekator i rankiem lub wieczorem zabierzcie się do zrywania baldachimów. Po zerwaniu zostawcie je na chwilę w spokoju, żeby wszyscy ewentualni mieszkańcy mieli czas go opuścić. Nie trzeba kwiatów myć, wystarczy strząsnąć.
Potem znów posługując się nożyczkami obetnijcie kwiaty, aby zostawić jak najmniej części zielonych.
Zagotujcie syrop cukrowy czyli cukier z wodą. Do gorącego wrzućcie rozkrojoną laskę wanilii. Wystudźcie syrop, dolejcie do niego sok z cytryny i zalejcie bzowe kwiaty. Wszystkie muszą być skrupulatnie zalane syropem. Postawcie na parapecie przykryte krążkiem papieru np. do pieczenia. Tutaj uwaga! Syrop trzeba kontrolować. Ma tendencje do fermentowania, więc codzienne doglądanie, wstrząsanie i obwąchiwanie jest bardzo pożądane. Kiedy po dwóch tygodniach troskliwości, przyjdzie czas przecedzenia nalewki, dojdziecie do wniosku, że warto było.

Dalej będzie już z górki. Łączycie syrop bzowy ze spirytusem, przelewacie do butelek, chowacie w ciemne miejsce i zapominacie na miesiąc. Po miesiącu przecedzacie nalewkę przez gazę i znów pakujecie do butelek. Tym razem chowając nalewkę w ciemnicy, zapadacie na amnezję i zapominacie o swojej butelce co najmniej do świąt Bożego Narodzenia. A wtedy otwieracie butelkę i nagle w grudniu macie majowe zapachy. Niesamowite!


Trudno nie jest i jeśli się zrobi jedną nalewkę, to potem wpada się w nalewkowy ciąg. Wiem coś o tym. Za chwilę nastawię swój słój gigant do nalewki Vieux Garcon czyli starego kawalera. Od truskawek się zaczyna a na głogu kończy. A w czerwcu nadejdzie czas mojej ulubionej nalewki z orzecha włoskiego. I tak dalej, i tak dalej…
I za każdym razem jest inaczej.

Na razie pędźcie zrywać bez, bo szybciutko przekwitnie.



P.S
Jeśli robicie konfitury truskawkowe, dodajcie do nich nieco obciętych bzowych kwiatów i przesmażcie. Zobaczycie poczciwą truskawkę w zupełnie innym wymiarze.

Smacznego