Szczęście ostatnio mi nie sprzyja. Mimo, że wciąż cieszę się urlopem w Polsce, to chyba najgorszy urlop jaki można sobie wyobrazić. Nie chcę pisać o przykrych rzeczach, bo przykro mi potem będzie na tego bloga zaglądać, mam tylko nadzieję, że zła passa się kończy i paskudny katar jaki wczoraj dostałam to będzie już ostatnia przykra rzecz jaka mnie spotkała w tym miesiącu.
Jest jedna rzecz, która mnie troszkę pocieszyła. Nowy trailer "Hobbita" zrobił na mnie duże wrażenie.
Zawsze byłam dziewczyną chodzącą z głową w chmurach, marzącą o nierealnych krainach, książętach na białych koniach itp. Właściwie to zawsze trochę się dziwiłam czemu to faceci są zazwyczaj fanami gatunku fantasy, a nie dziewczyny, skoro w tego typu książkach i filmach moim zdaniem sporo jest tradycyjnego baśniowego romantyzmu w połączeniu z bohaterami, którzy są odważni, honorowi, silni i przystojni - tacy "faceci z prawdziwego zdarzenia", hihi :P
Pamiętam kiedy poszłam do kina na pierwszą cześć "Władcy Pierścieni" a było to... aż trudno w to uwierzyć ale 10 lat temu!!! Już po pierwszych kilku minutach filmu wiedziałam, że długo, a być może nigdy już nie będzie czegoś takiego: czegoś co po prostu odpowiada wszystkim Twoim oczekiwaniom, co po prostu Cię dopełnia. Już wcześniej kochałam książki Tolkiena, ale chyba moja wyobraźnia nie była wtedy tak elastyczna i wyćwiczona, po prostu niektórych rzeczy nie umiałam sobie wyobrazić. To zadanie wykonały za mnie filmy. To jedyna adaptacja książki jaką kiedykolwiek widziałam, która w pełni zgadzała się z tym co sobie wyobrażałam czytając książkę, a do tego dopełniła to, czego nie byłam w stanie sobie wyobrazić, w sposób tak pasujący, że wydawało się oczywiste, że własnie tak a nie inaczej powinno coś wyglądać. Przez te 10 lat nie zmieniłam zdania. I z niecierpliwością czekam na "Hobbita" bo liczę na to, że będzie to film tego samego pokroju.