Jak już pisałam nie raz, nie dwa mam teraz znacznie więcej czasu i poświęcam go na szycie o wiele więcej niż kiedyś, nadal jednak najprzyjemniej szyje mi się przy nocnej lampce. Gdy wszyscy w domu już śpią, zachodzące słońce (choć niezwykle urokliwe) nie świeci mi prosto w oczy, gdy mogę włączyć kolejny odcinek The Closer i główkując nad zagadkami kryminalnymi równocześnie tworzę. Gdy zastanawiam się co zmienić w danym naszyjniku czy kolczykach po prostu przymierzam je na sobie i przyglądam się własnemu odbiciu w szybie okna o którą obijają się ogromne ćmy. W takich właśnie okolicznościach wykańczałam mój najnowszy twór- kolię z kryształów swarovskiego. Pracę nad nią zaczęłam już jakiś czas temu- z początku jej centralnym elementem miał być prawie 3cm czeski guzik, który jednak uznałam za zbyt okazały do tej delikatnej pracy. Przez zmieniającą się jak w kalejdoskopie wizję musiałam dwukrotnie domawiać materiały, na szczęście wszystko zdążyło przyjść w odpowiednim czasie i tak, pracując wczoraj od kolacji do drugiej w nocy, a dziś od dziewiątej rano do trzynastej, zdążyłam! Skończyłam! Zrobiłam zdjęcia przy całkiem udanym świetle i wysłałam je na konkurs korallo. :) Gdzie główną nagrodą jest kilogram koralików TOHO! Oj chciałabym, chciała. :)
Do wykonania kolii użyłam kryształów Swarovskiego Rivoli 8mm-18mm w kolorach Crystal, Crystal Golden Shadow, Crystal Cooper i Smoken Topaz. Do tego koraliki TOHO metaliczne w kolorze złota i bronzów oraz FP 3mm crystal AB przy większych kryształkach oraz Metalic Bronze na wykończeniu z tyłu.
Osobiście jestem zadowolona z efektu i mam co raz większą ochotę na takie mini-kolie, strasznie mi się podobają :)
Wspomniałam o ćmach obijających się o okno i tak sobie myślę, że chyba coś takiego uszyję.. ;) Teraz pracuję nad nowymi projektami dla Royal Stone- pierwszy na warsztat poszedł żuk. :)