…wykonanych przez prawdziwych
myśliwych.
Jak co roku, w całej Polsce na
początku listopada odbywają się Polowania Hubertowskie, zwane Hubertowinami.
Jest to również (z racji wysokiej frekwencji) czas na wiele oficjalnych
wydarzeń, takich jak pasowanie na myśliwego, zeszłosezonowych podsumowań, rozmowach o sprawach bieżących
koła jak i powspominanie tych myśliwych, których już na tym świecie nie ma. W tym
roku również miałem przyjemność trochę pofotografować, jak i nieco mniejszą
przyjemność uczestniczenia w nagonce.
W zasadzie jedynie co dopisało,
to frekwencja. Takiej ilości myśliwych nie było od dawna. Podczas samego
polowania dopisała również pogoda – przynajmniej nie padało. Za to padało
wcześniej, sprawiając, że wszystko w lesie było przesiąknięte wilgocią. A uwierzcie,
mało jest tak deprymujących rzeczy, jak przedzieranie się przez zasieki z jeżyn
i zdradzieckie błota kiedy wilgoć przesiąka przez każdy strój przeciwdeszczowy.
Okazało się również, że dziki już
takie dzikie nie są, bo w jakiś magiczny sposób dowiedziały się o święcie myśliwych
(ale również i leśników i jeźdźców), i niemal do samego końca polowania nikt
nawet ich nie widział. Bez wątpienia miało to związek z wciąż ogromnymi
ilościami dalej nieskoszonej kukurydzy.
Na szczęście Hubertus to nie
tylko polowanie. Po oficjalnej części, podczas której wręczono medale za celne
strzelanie (konkurs wewnątrz koła na strzelnicy). Nagrodzono Króla Lisiarzy
(moje osobiste gratulacje, trzeba dbać o zwierzynę drobną). Oficjalnie pasowano
dwóch nowych myśliwych. A po tym wszystkim odbywa się już zupełnie nieoficjalne
„biesiada”, podczas której stoły uginają się od domowych smakołyków (również
alkoholowych, ale obalając mit „pijanego myśliwego” mogę dodać, że tych było mniej niż połowa, a
pito tylko „na spróbowanie” rozmaitych nalewek).
I oto cały Hubertus 2014 w Kole
Łowieckim „Jeleń” w Sycowie. Dziękuję wszystkim obecnym za dobrą atmosferę.
Od siebie mogę dodać to, że o ile
Las Mira i moje spojrzenie na przyrodę jest dosyć pragmatyczne (polowania
dobywają się bo nie ma innej metody ochrony pól i lasów), podczas tego
polowania zacząłem doceniać o wiele mocniej aspekty tradycji łowieckich. Polska
ma chyba najbardziej rozbudowaną tradycję łowiectwa w Europie, w której
zwierzynie oddaje się rzeczywisty szacunek, nikt nie ma z tego zysku a koszty
stanowią drugorzędną sprawę. Dla porównania – Szwedzi nie mają prawie żadnych
tradycji, a łowiectwo to typowy przemysł mięsny, w którym pieniądz kształtuje
rzeczywistość.
Zatem dbajmy i chrońmy to, co nasze i piękne.
I nauczy się to doceniać. Pozdrawiam.
Ps. Już wkrótce powracam do zdjęć
przyrodniczych, a dla pocieszenia dzięcioł przyłapany na demolowaniu skrzynki lęgowej.