Przez kilka lat zajmowałem się
moim kawałkiem lasu, nie mając na początku dużego doświadczenia w leśnictwie, za to z dużą biblioteką
na jej temat. Możecie sobie tylko wyobrazić, z jaką ilością wątpliwości i
stresu miałem do czynienia podejmując każdy sektor lasu. Teraz, po kilku latach
można zaobserwować owoce tych prac (dobrych i złych) i muszę przyznać, że póki
co zwycięstwo jest pełne. Wiele nowych gatunków, w tym całkiem rzadkich zaczęło
odwiedzać las, wiele ma tu swoją ostoję. Daje to siły i zapał do dalszych, jeszcze szerzej zakrojonych prac. Jednak nic nie przychodzi tu łatwo – prowadzenie
tego typu lasu kosztuje wielokrotnie więcej roboczogodzin niż „standardowy” las
gospodarczy.
A patrząc na to, ile jeszcze jest
do robienia, coraz mocniej uświadamiam sobie, że ta praca chyba nigdy się nie
skończy, bo taki las wymaga niemal ciągłej opieki, nie mówiąc o obserwacjach.
Niestety, las nie jest układem
zamkniętym – często spotykam problemy natury czysto zewnętrznej. Parę tygodni
temu ponownie pojawiła się nowa wataha psów kłusujących, zabijając w ciągu
tygodnia trzy sarny (mówię TYLKO o potwierdzonych przypadkach – ciało sarny, o
ile znalezione, znika całkowicie w ciągu 2-4 dni) w okolicy. Oczywiście
wszelkie legalne sposoby rozwiązania problemu nie działają, bo wszelkie urzędy
spychają odpowiedzialność do innego urzędu, albo sprawa jest po prostu
ignorowana. Nie ukrywam, wolałbym bardziej pokojowe rozwiązanie. No cóż… mój las, mój projekt, moja praca, moja odpowiedzialność.
Tymczasem podaję wam kilka zdjęć –
w zasadzie pierwszy raz, kiedy mogłem „na poważnie” przetestować nowy obiektyw.
Warunki pogodowe były raczej trudne, a ptaków mało, bo ludzi kręciło się trochę. W
sumie to dobrze, bo przynajmniej mam jakiekolwiek pojęcie o osiągach sprzętu w
warunkach innych, niż idealne.
Pozdrawiam.