Tak świeci się w małym kibelku:
A tak wygląda oświetlony przedpokój (widać pierwsze przymiarki do zmiany skali schodów - stopnie prowizoryczne, wymagają poprawek):
Główna lampa przedpokojowa jest jedyną, której nie zrobiłam sama. To miniaturowa latarka z kiosku, częściowo rozmontowana i odwrócona do góry nogami (w zamyśle producenta miała być chyba stojącą lampą naftową).
Bardzo ładnie rozprasza światło, ale zapalona za nic nie daje się wyraźnie sfotografować, więc jeszcze wersja z ostrością:
Tu mosiężny żyrandol w jadalni - uplotłam go z drutu (a raczej - oplotłam cieniutkim drutem kabelki), klosze to znów przyssawki.
Tak było:
Tak jest (stan surowy):
Z żalem zrezygnowałam z za dużego kredensu (będzie musiał ozdobić inny domek) - zastąpiłam go takim samym mebelkiem, jaki mam już w kuchni (ten pewnie też doczeka się jakiejś metamorfozy). Wyleciał kominek, zamiast niego jest gliniany piec mojej produkcji (jeszcze nie wykończony). Doszła komódka - będzie pełnić rolę bufetu. Tym sposobem mam miejsce na potrawy i naczynia. Pokój wreszcie zrobił się przytulny i ustawny - przynajmniej taką mam nadzieję :)