Dowodem jest łazienka (będzie dużo zdjęciospamu):
W zasadzie skończyłam ją już dość dawno, ale jakoś nie mogłam się zebrać, żeby ją w tej ostatecznej odsłonie pokazać. Ze wszystkimi ozdobnikami i detalami (jak, powiedzmy, szczotka ze szczotki). No i przede wszystkim - z oświetleniem.
Za oświetlenie robi lampka do lampionu, na bateryjkę, groszowa sprawa. Nie pamiętam już, kto na miniaturkowej grupie fejsowej podzielił się wiedzą o występowaniu takich lampek na Allegro, ale jestem wdzięczna za to podzielenie.
Ostatecznie wysiedliłam z łazienki Faceta (po ulepieniu Dziada i Baby, a co za tym idzie, zyskaniu wyższego skilla lepicielskiego, uznałam, że nie jest godzien, żeby go pokazywać szerszej publiczności). Teraz w łazience mieszka chiński Pieseł. Jest dopasowany kolorystycznie i wprowadza odpowiednią dawkę abstrakcji.
No i, last but not least, umożliwia robienie durnego Kadru Przez Pieseła.
Jest też kaczka. Przyduża. Możliwe, że mandarynka (czyli też chińska).
Dziuganie kaczki palcem dla zobrazowania skali:
Wiem, że bateria wannowa już kiedyś była, ale odczuwam potrzebę chwalenia się nią.
Odjazd kamery, żeby kibel się załapał. I szczota.
A po drugiej stronie...
Zapas papieru toaletowego, mydła (Tukan i For You), kremu Nivea i proszku do prania (Ixi oraz Cypisek).
No i Frania, żeby było gdzie te proszki wsypywać.
Na środku modelinowa micha. Z michy jestem dosyć dumna ;)
Niniejszym pierwszy projekt 1:12 uważam za zakończony. (No dobra, prawie. Kiedyś jakiegoś - na pewno nie całkiem realistycznego - wykończenia doczekają się też ściany zewnętrzne roomboksu, ale to dopiero wtedy, kiedy będę już miała cały planowany zestaw wnętrz w klimatach PRL.)
c.d.n.