Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozmowy w KTM. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozmowy w KTM. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 28 stycznia 2025

Rozmowy w KTM: Dobrotka i haft krzyżykowy w jej rodzinie

Dobrosława, która wygrała nasze wspólne wyszywanie z Coricamo zgodziła się przedstawić Wam bliżej swoja pasję, którą jest haft krzyżykowy:


 W maju ubiegłego roku zostałam mamą. Już wcześniej obserwowałam  Klub Twórczych Mam i ich wyszywane wyzwanie z Coricamo, a teraz stwierdziłam: „Spoczko, z nazwy już pasuję, spróbuję!”. No i jakoś się udało! Wygrałam bon podarunkowy na 100 zł do sklepu Coricamo, więc już teraz zachęcam do zabawy z dziewczynami z Klubu, bo warto! Kupon prawie od razu wymieniłam na zestaw do haftu, a co z nim zrobiłam opowiem za chwilkę. Po wygraniu konkursu Joasia zapytała, czy mogłyby o mnie coś na blogu napisać.  Jak się miałam nie zgodzić?
W takim razie kilka słów o mnie. I nie tylko o mnie.
Widok haftującej mamy w fotelu to jedno z moich pierwszych wspomnień. To ona zapoczątkowała to piękne hobby w naszej rodzinie. Druga byłam ja - jakiś prosty projekcik w szkole podstawowej. Zrobiłam tyci trudniejszy i byłam z niego bardzo dumna. W moich wspomnieniach na tle pozostałych wręcz wymiatał (tak, wiem, skromnie). Ostatnia była babcia. Podjęta próba znalezienia jej hobby na emeryturze zakończyła się sukcesem. Babcia pomimo zarzekania się, że oczy nie te i inne tego typu wymówki, wyszywa cały czas. A te niby oczy nie te, to brednie jak się patrzy, bo krzyżyki są zgrabniejsze niż u mamy (sorki mamo!).
Mama i babcia przynajmniej w tym się zgadzają, że każda kończy wyszywać jeden obraz zanim zacznie drugi. W pozostałych kwestiach się różnimy. Używamy innej kanwy (materiał do haftu), innych narzędzi, w innej kolejności stawiamy krzyżyki, a także preferujemy inną tematykę obrazów (tak poza wyszywaniem to każda z nas inaczej głosuje).
Mama wyszywa na drobniutkiej kanwie, kartka po kartce ze wzorów, na których najczęściej są postacie (czasem akty). Kiedyś wyszywała na tamborku, ale od kiedy złamała rękę to się zmieniło. I uwaga – kiedy hafciarka złamie rękę (prawą!) to największą tragedią w tym wszystkim jest przerwa w stawianiu krzyżyków! Jako, że córką jestem najcudowniejszą (mama potwierdzi!) przegrzebałam pół internetu i znalazłam na vinted fajne, tanie krosno – i od tej pory moja rodzicielka haftuje na krośnie. Początkowo wyszywała tylko lewą ręką, tempem żółwim i z precyzją słonia, ale po zdjęciu gipsu śmiga oburącz, całkiem szybko i ponownie równiutko.  Tylko część obrazów ma oprawionych i powieszonych. Zdecydowanie mieszkanie ma za mało powierzchni pionowej!
Babcia wybiera materiał o takich średnich oczkach, nie za dużych i nie za małych. Nie używa żadnych tamborków, wszystko wyszywa w rękach tylko i małymi obszarami. Krzyżyki są proste jakby używała lupy, albo też według innej teorii: w nocy wróżki przychodzą poprawiać krzywulce. No nie wiem jak ona to robi… Na jej obrazach są głównie kwiaty ale także widoczki i zwierzątka – cała kolekcja wisi pięknie oprawiona w mieszkaniu na ścianach. Cudowna galeria wręcz.
Jeżeli chodzi o mnie to z pewnością nie odziedziczyłam od powyższych kobiet genu organizacji – działam w chaosie. Moja kolekcja wyhaftowanych krzyżykami obrazów jest zdecydowanie najmniejsza. Lubię robić przynajmniej z 3 projekty jednocześnie, nie kończę ich, wracam do nich po długich miesiącach i najlepiej jak przeplatam to wszystko przerwami na puzzle, książki, sudoku, i co tam jeszcze mi wpadnie w ręce. Wśród moich prac najwięcej znajdzie się chyba metryczek dziecięcych (mój Bączek skończył 8 miesięcy, a ja jeszcze nie zaczęłam mu tej metryczki wyszywać…), a poza tym pamiątki ślubu (tu będzie tak jak z metryczką – moją mam w planach!), zwierzęta, itd. Ogólnie większość swoich prac i tak przeznaczam na prezenty. W moim mieszkaniu wisi ZERO wyszywanek, samo nasuwa się powiedzenie „Szewc bez butów chodzi”, jednakże w tym wypadku jest to także brak wspomnianej organizacji. 5 lat temu dostałam od mamy w prezencie wyszywankę (w tym roku na pewno ją oprawię i powieszę, obiecuję mamo!). Ale wróćmy do techniki. Tak jak moja mama kiedyś, tak ja teraz, wyszywam na tamborku. Kanwę wybieram różną zaczynając od drobniutkiej, a kończąc na tej o większych oczkach, wtedy to obraz wychodzi taki „pikselowaty”, ale ma to swój urok. Haftując, lubię zaczynać od najciemniejszych kolorów, wtedy od razu widać postępy! Zestaw do haftu, o którym pisałam na początku, chwilowo trafił do pudełka ZROBIĘ TO NA PEWNO. Obiecuję, że jak go skończę, wyślę zdjęcie do dziewczyn z Klubu, żeby mogły Wam przekazać, że misja została zakończona sukcesem!
Pozdrawiam mamę, babcię, wszystkie hafciarki oraz moją kuzynkę, która w grudniu także została mamą (też haftuje, tylko, że tym płaskim haftem) – pozdrawiam i zapraszam do obejrzenia kilku naszych rodzinnych haftów. Buziaki!
Dobrotka
obrazy babci:



obrazy mamy:





Twórczość Dobrosławy:








Dobrotko, mamo i babciu jesteście bardzo utalentowane! Piękne te Wasze prace. Jest nam bardzo miło, że możemy je pokazać w Klubie Twórczych Mam.
Wraz z nowym rokiem wracamy do naszego cyklu Rozmowy w KTM gdzie prezentujemy Wam kreatywne i utalentowane osoby.

Pozdrawiam
Joanna - JB

poniedziałek, 22 stycznia 2024

Rozmowy w KTM: Karolina i jej Kwiatowe Akcenty

Drogie Czytelniczki, dziś zapraszam Was na inspirujący wywiad z kolejną twórczą, inspirującą mamą, a mianowicie Karoliną - mamą dwójki cudownych pociech i założycielką Kwiatowych Akcentów.


Droga Karolino, na początek zdradź nam co nieco o swoich pociechach.

Mam dwie córki. Wiktorię - lat 4 i Paulinę - prawie dwulatkę. 

Do Twoich pociech jeszcze wrócimy niebawem. A teraz zdradź nam proszę co nieco o swojej pasji. Niedawno założyłaś profil Kwiatowe Akcenty na mediach społecznościowych. Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie florystyką? 

Moje zainteresowanie florystyką jest już od dziecięcych lat. Myślę, że do tej pasji bardzo duży wkład miała moja mama. Jako dziecko mieszkałam na wsi i mama zawsze miała dużo pięknych kwiatów wokół domu. Ja nimi zawsze się zachwycałam. Wspomnienia moje są jak żywe, dokładnie pamiętam jakie były piękne. Mama miała do tego rękę. Kwiaty do których mam sentyment to maciejka pachnąca ciepłymi letnimi wieczorami, astry pięknie zroszone ranną, jesienną rosą, wysokie dalie, cynie, które uwielbiają owady i często na nich się wygrzewają, ukochane piwonie zwane bujanami, lwie paszcze, aksamitki i rumianki oraz nagietki. Zawsze byłam wrażliwa na piękno przyrody.

Karolina - założycielka Kwiatowych Akcentów

A skąd czerpiesz inspiracje do swoich pięknych, bujnych kompozycji? 

Inspiracje głównie czerpię z Internetu. W dzisiejszych czasach internet to kopalnia wiedzy, ale nie sztuką jest zrobić coś takiego samego. Ja uważam, że piękno jest w oryginalności. Nie lubię utartych schematów. Florystyka i rękodzieło to piękne hobby i można tu tworzyć istne cuda. Do kompozycji i dekoracji naturalnych inspiracje przychodzą mi najczęściej same do głowy, podczas spacerów w lesie czy po pobycie na działce. W głowie dopasowuje kolorystycznie jak to ma wyglądać i działam.

Twoje zamiłowanie do natury widać w Twoich relacjach. Często wstawiasz zdjęcia ze spacerów. Widać, że przyroda Cię pasjonuje i zachwyca. To pewnego rodzaju dar, potrafić się teraz zatrzymać w biegu życia i dostrzec otaczające nas piękno.

Tak, uwielbiam naturę. Zawsze było mi to bliskie. Wychowałam się na wsi. Moje dzieciństwo można było podsumować słowem 'podwórko'. W naturze zauważam piękno samo w sobie. Kontakt z przyrodą sprawia, że odpoczywam, odnajduję tam siebie, jest to coś co mnie całkowicie pasjonuje. Jest tak odkąd pamiętam.

Mój ulubiony styl to zdecydowanie styl związany z naturą, czyli wegetatywny. Takie kompozycje i dekoracje najbardziej są bliskie mojemu sercu. Wyglądają jakby były wycięte z naturalnego środowiska. Używa się wtedy tylko naturalnych materiałów. Nawet bukiet suszonych traw sam w sobie jest ozdobą, przez mnogość odcieni barw, i oczywiście piękny zapach suszonych traw.

Prace Karoliny

Czy próbowałaś swoich sił w innym rękodziele?

Tak, robiłam lampiony świąteczne tworzące piękny, przytulny klimat i tworzyłam też kartki z okazji Świąt Bożego Narodzenia.

Wracając do Twoich pociech. Czy angażujesz córki w swoje twórcze poczynania? 

Wiktoria (lat 4) podczas tworzenia

Moje córeczki zawsze są bardzo ciekawe co powstanie tym razem. Młodsza córka ze względu na wiek jedynie co robi to duży bałagan w koło, gdy tylko widzi moje materiały. Starsza córka pomagała mi czasami przy kartkach świątecznych lub wiankach. Uwielbia dekoracje i zawsze na koniec podziwia i mówi: "mamusiu jakie piękne to". Młodsza córeczka uwielbia oglądać książki związane z florystyką, zawsze zwraca uwagę na kwiaty.

Cudowne to, kiedy dzieci interesują się naszą pasją. Sama wiem, jak czasem cieszy mnie, gdy córka pyta czy może mi pomóc kleić :) Gdybyś mogła coś przekazać współczesnym mamom, to co by to było?

Współczesnym kobietom i mamom chciałabym powiedzieć, że mają w sobie ogromną siłę. Każdy człowiek rodzi się wolny. Z wiekiem nabywamy doświadczenia, mamy dobre i złe wspomnienia. I jeśli czegoś bardzo się chce, można tego dokonać. Prawda jest taka, że nic nas nie ogranicza, a ograniczenia mamy tylko w głowie. Do wszystkiego można dojść. Wystarczy tylko zdrowie, bo ono jest najcenniejsze, zarówno fizyczne, jak i psychiczne.

Skoro już jesteśmy przy zdrowiu... Co robisz, gdy chcesz odpocząć i złapać chwilę oddechu? 

Kiedy chcę odpocząć i złapać chwile oddechu to najlepszym sposobem dla mnie jest spacer wśród natury na świeżym powietrzu, z dala od miasta. To jest coś co uwielbiam. Tego zawsze najbardziej potrzebuję, gdy już jestem zmęczona. Wtedy mam czas na przemyślenia i nowe inspiracje, nowe pomysły.

Karolino, serdecznie Ci dziękuję za inspirujący wywiad! Mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze nie raz się przetną w ramach współpracy z Klubem Twórczych Mam :)

Ja również serdecznie dziękuję za rozmowę.


PS. Piękne wianki Karoliny możecie obejrzeć i kupić na IG: kwiatowe.akcenty oraz FB: Kwiatowe Akcenty. Serdecznie zapraszam do odwiedzenia i zostawieniu kilku miłych słów :)

Natalia Kiler Inspiruje

poniedziałek, 23 października 2023

Rozmowy w KTM: Paulina i jej Prosta Kartka

https://www.instagram.com/prostakartka.pl/

Drogie Czytelniczki Klubu Twórczych Mam, 
po dłuższej przerwie z radością wracamy do cyklu wpisów Rozmowy w Klubie Twórczych Mam w których będziecie mogły przeczytać inspirujące historie kobiet, matek, żon, artystek. Serdecznie zapraszamy do lektury, a następnie rozmowy i dzielenia się Waszymi przemyśleniami w komentarzach :)  Dziś z przyjemnością zapraszam na wywiad z Pauliną - założycielką marki Prosta Kartka i mamą małej Tosi. 

Paulina Klimczak - Prosta Kartka

Paulino, kiedy pierwszy raz zainteresowałaś się rękodziełem? 

 Wiesz co, od dziecka lubiłam robić coś kreatywnego. Zawsze odrobinę ciągnęło mnie w stronę „plastyki”, niemniej dusza techniczna dała mi się we znaki i wylądowałam na  Politechnice Poznańskiej. Jednak jako początek zainteresowania rękodziełem (jako określonej dziedziny) uznaje czas przedślubny. To wtedy zaczęłam wykonywać pierwsze wianki do włosów z koralików, ponieważ ceny takich ozdób zwalały z nóg i postanowiłam zrobić to sama, bo przecież nie jest to takie trudne. 

I jak? Nie było takie trudne? 

Wykonanie takiej opaski, jak opanuje się technikę nie jest trudne. Najtrudniejsze w tamtych czasach było domyślnie się jak to jest zrobione i jak prawidłowo zakończyć by drucik nie podrażnił odbiorcy. Trudność? Zależy czego oczekujemy - artystyczny nieład  to trudność 2 w skali do 10, natomiast jeżeli chodzi o powtarzający się wzór, sekwencję to 4 - bo trzeba pilnować ilości skrętek, koralików. Sam pomysł i wykonanie to często zbieg okoliczności lub tego co siedzi Ci w głowie. 

Za którym podejściem zrobiłaś swoje ślubne wianki? Bo wiem, że były dwa.

Za którym podejściem? Nie liczyłam, ale nie była to pierwsza którą zrobiłam. Może 8 -10 w kolei? Najtrudniejsze czy też najcięższe w tym wszystkim to nie wzór, nie pomysł, ale zmęczenie dłoni i palców. Dlatego na jednym podejściu powstawały dwa-trzy wianki.

 A dlaczego Prosta Kartka? Kiedy powstał pomysł i skąd zajawka? 

Dlaczego Prosta Kartka…? Hmm... Odpowiedz prosta, ale zacznijmy od początku. Po romansie z wiankami do włosów, pociągnęło mnie w stronę kartek, a to za sprawą mamy Joli. To ona zaczęła próbować coś robić w tym kierunku, ale brakowało jej „kopa”. Wtedy to zaczęłyśmy wykonywać proste kartki, urodzinowe i świąteczne. Jak okazało się z małym sukcesem, ale bez żadnej konkretnej marki. Z czasem wykonywałam kartki dla siebie, dla znajomych, a z mamą głównie na większe akcje i targi. To mama miała większość materiałów. Ja z kolei znalazłam w tym sposób na odreagowanie stresów w pracy, którą wtedy wykonywałam. Z czasem zaplecze materiałowe się powiększyło. Sam pomysł na nazwę zrodził się 3 stycznia 2020 roku, kiedy to podczas jednej z bezsennych nocy zastanawiałam się, jak chce nazwać to co robię. A że robiłam na tamten moment naprawdę proste kartki, padło na tą nazwę. Sama nazwa pasuje jeszcze idealnie do moich inicjałów, więc byłam po prostu z niej dumna i poczułam, że to jest to.

Wykonanie: Prosta Kartka

Powiesz nam skąd czerpiesz inspiracje do swoich prac?

 Inspiracja jest jak wena - raz jest, a raz jej nie ma. Lubię kiedy to ktoś poprosi i powie, że chce kartkę z gołębiem, albo z winem. Wtedy najczęściej w nocy analizuje w głowie co mam w swoim zasobie i jak mogę to połączyć. Ponadto codzienne maile z Pinterestu pozwalają rozeznać się w tym co kiedyś ktoś zrobił i same wpadają w szary odmęt, by zostać wykorzystane w kolejnym czasie. Niemniej bardzo lubię ideę prostej kartki, takiej nie skomplikowanej i nie przesadzonej. Takiej dzięki której poświęcam małą ilość czasu, a efekt jest w miarę szybko. Niestety męczą mnie kartki, nad którymi spędzam więcej niż 20 minut. Dlatego też nie znajdziecie u mnie dużych ilości skomplikowanych form, mnóstwa warstw i przepychu.

A jak macierzyństwo wpłynęło na Twoja twórczość? Jak udaje ci się łączyć macierzyństwo, rodzinę i prace z pasją?

 Macierzyństwo? Hmm… Na pewno mogę powiedzieć to głośno - bardzo ogranicza moja twórczość. Niestety czas który mogę jej poświecić jest relatywnie mały i tworze głównie w nocy, bądź kiedy mam wolną chwilę, a córka jest w tym czasie pod opieką kogoś innego. Jak to połączyć? Po prostu tworzyć wtedy kiedy się da, nie nastawiać się, że jest to sposób na życie. Nie ukrywajmy kartki to nie jest dziedzina, która pozwala zarobić na siebie, by móc rzucić etat. A rodzina? Mąż jest bardzo wyrozumiały, wspiera mnie i dmucha mocno w skrzydła, a zarazem potrafi powiedzieć: ona jest brzydka (kartka) 🙂

Znam to z autopsji. Mój mąż to najszczerszy "krytyk" moich prac ;) Paulino, czy przekazujesz córce bakcyla rękodzieła? Tworzycie razem kartki na urodziny, obrazki? Zabierasz ją na targi i kiermasze rękodzieła?

 Staram się, chociaż czasami jest ciężko. Tak naprawdę dopiero zaczynamy przygodę kartkową, bo dopiero teraz ona czuje z tego frajdę, i potrafi zbudować swoje kompozycje. Jeżeli chodzi o targi i kiermasze to tak - do tej pory nie było jeszcze żadnego, który by odpuściła. Zawsze jest, stara się pomoc i wprowadzić trochę chaosu. Ale dzięki wyrozumiałym sąsiadom na jakich trafiam na takich kiermaszach, udaje się trzymać to w „kupie” 🙂

Tosia - córka Pauliny

Czy masz jakieś inne fajne, kreatywne zabawy z córką, które mogły by zainspirować inne mamy, nasze Czytelniczki? 

Tak! Bardzo uwielbiamy malować farbami, ozdabiać wszelakie pudełka guzikami, taśmami, naklejkami czy teraz resztkami papieru. Czy mogę czymś zainspirować? Myślę, ze każde dziecko ma w sobie niezliczone pokłady kreatywności. Trzeba mu tylko zaufać - zrobi po swojemu i może wyjść z tego super efekt. Tak powstał u nas ostatnio wybieg dla koni, który schowany jest w „sekretnym” pudełku.

Wybieg dla koni w pudełku brzmi tajemniczo ;)  Czy masz jakieś przesłanie dla współczesnych mam? 

Jeżeli myślicie, że nie macie siły by usiąść i coś porobić z dzieckiem, co będzie hiper kreatywne, to... uwierzcie mi klej, papier czy też farbki mogą uczynić cuda. Tylko wystarczy spytać, lekko pokierować dziecko i powinno się udać. A bałagan? Trudno, posprząta się jutro 🙂

Czy masz jakieś pasje, zainteresowania poza scrapbookingiem?

Lubię herbatę i czytać książki. A najbardziej lubię otrzymywać listy 🙂 Dlatego relatywnie  często biorę udział w wymiankach czy innych akcjach, choćby jak Secret Santa, kalendarz adwentowy, herbatniki i wymianki ATC. Szkoda, że odchodzi się od tej formy. Jest naprawdę wdzięczna.

Ja również uwielbiam brać udział w wymiankach. Niedawno zakończyliśmy nawet Jesienną Wymiankę w Klubie Twórczych Mam. Paulino, serdecznie dziękuję Ci za poświęcony czas i inspirującą rozmowę. 

Prace Pauliny znajdziecie pod linkiem: https://www.instagram.com/prostakartka.pl/. Zapraszam do odwiedzenia i obejrzenia tych piękności.

A Was Drogie Czytelniczki zapraszam do rozmowy i zadawania pytań w komentarzach :) Wszystkie przekażę Paulinie, która z pewnością postara się na nie odpowiedzieć. 

sobota, 2 kwietnia 2022

Międzynarodowy Dzień Książki Dla Dzieci - Przeczytaj - Podaj Dalej

Witajcie! Dziś świętujemy Międzynarodowy Dzień Książki Dla Dzieci i z tej okazji chciałam, abyście poznali wspaniałą osobę. Przedstawiam Wam Agnieszkę, Agę! 

Kobietę niezwykłą, która swoim ciepłem, wrodzoną otwartością i promiennym uśmiechem przyciąga jak magnes. Nic więc dziwnego, że dzieciaki lgną do niej na potęgę, a sala podczas zabaw animacyjnych jest zapełniona po brzegi. 

Aga czaruje młodych odbiorców słowem, humorem, dobrocią. Na podstawie ukochanych książkowych historii odtwarza dzieciom niezwykłe widowiska, w których zabawa łączy się z nauką. Zapamiętają je na długo i zawsze z ekscytacją wracają na kolejne zajęcia.

„OCALAŁAŚ, Adziu!

Ocaliłaś – szeroki uśmiech – od ucha

Do ucha – na przekór krzywym zębom.

Błyszczące oczy, które otwierają się

Szeroko na świat.

Zapalają się, gdy mają przed sobą

Motyla, kwiat, drzewo, jezioro, góry.(…)

Beztroska wciąż u Ciebie bywa,

Przydarza się – wdzięczna jesteś

Wtedy.

Czasem kulisz się w kącie,

Obejmujesz kolana ramionami i

Dajesz przyzwolenie na szloch.

Tak można. Tak trzeba.

OCALAŁAŚ, ADZIU!

A Ty? Człowieku dorosły?

Ocaliłeś w sobie dziecko?

Ocalałeś?” (fr. bloga Przeczytaj – Podaj Dalej)

Zapraszam Was do zwykłego- niezwykłego świata Agnieszki, zakochanej w bibelotach, w lesie i w rodzinnych Bieszczadach, która na swoim blogu Przeczytaj - Podaj Dalej odkrywa przed czytelnikami magiczne zakątki opowieści dla dzieci. Nikt tak jak Ona nie potrafi namalować słowami fabuły, którą właśnie przeczytała do rytualnego śniadania swojej maleńkiej córeczce Oli.

„Chciałabym Ci móc powiedzieć,

Córeczko, że to nie prawda. To nie

Człowiek skrzywdził Lolka. Ludzie nie krzywdzą zwierząt. To tylko

Bajka, tak się w życiu nie dzieje…

Nie mówię nic.

Mówi Lolek.

To on tu opowiada

To on wie najlepiej…” (fr. bloga Przeczytaj – Podaj Dalej)

Ileż na jej blogu ciekawych historii! Zachwytów, zapachów, kolorów, wspomnień, powrotów do dzieciństwa! Ile radości z każdego nowego dnia, z kolejnej wspólnej niedzieli…Ileż miłości!

„Na nitkę nawlekamy jarzębinowe

Wspomnienia.

Jest tam obraz sprzed pięciu lat.

Mała Oleńka siedzi na dywanie i

Wrzuca do butelki kuleczki jarzębiny.

Naniosłam jej tej jesieni do domu.

„Dotykaj. Doświadczaj. Rozgniataj.

Poczuj jak pachnie. Wrzucaj przez

mały otworek butelki. Potrząsaj.

Grzechocz. Śmiej się z zachwytem.

Tak! Tak wygląda Jesień!” (fragm. Bloga Przeczytaj – Podaj Dalej)

Aga chce to wszystko zachować w swojej pamięci i w wielkich, ciemnych oczach. Każdy gest ukochanej córeczki, kolejną umiejętność, wspólne celebrowanie chwil. O tym pisze. W recenzje przeczytanych dziecięcych książek wplata rodzinne historie, niezwykłe momenty…utrwala.  

„Póki jeszcze pytasz:

- „Co dziś porobimy, mamo?”

- odpowiadam:

Kolorem,

Fakturą,

Zapachem.

Pomysłem.

Póki jeszcze tak bardzo tego

Potrzebujesz

- siadam przy Tobie i wspólnie

Tworzymy.

Póki jesteś na wyciągnięcie ręki…” (fr. bloga Przeczytaj – Podaj Dalej)

W Dzień Książki dla Dzieci nie mogło zabraknąć u nas Agnieszki! Naszej czytelniczki, gościnnej recenzentki, autorki książkowego bloga Przeczytaj – Podaj Dalej, Mamy takiej jak każda z nas! Mam to szczęście znać Ją osobiście. Mało tego, mam to szczęście mieć w niej prawdziwą Przyjaciółkę, z którą mogę napić się fusiastej czarnej kawy ze szklanki w koszyczku. Pogadać o książkach, zaczerpnąć inspiracji…

Jeśli chcecie bliżej poznać Agnieszkę, szukacie ciekawej książki dla dzieci lub niezwykłych pomysłów na spędzenie czasu ze swoimi pociechami, nie możecie omijać adresu Agi klik! Ten blog Was zachwyci i pochłonie, obudzi w Was dziecko i beztroskie wspomnienia...Na pewno zostaniecie tam na dłużej. Przeczytajcie i podajcie go dalej!   

Pozdrawiam

Diars

 

wtorek, 27 kwietnia 2021

Rozmowy KTM #7 - Aleksandra Rak autorka książek i nie tylko

Dziś spotykam się przy herbatce z Olą.

Tym samym zabieram Was w świat książek i innych pasji.


Aleksandra Rak jest absolwentką kulturoznawstwa, mama żywiołowej Zosi (7 lat) i synusia-mamusi Filipka (4 lata). Rok temu wydała swoja pierwszą książkę,

ale pisanie przewijało się przez jej życie od nastoletnich lat.


-Czy zapraszając Cię na spotkanie oderwałam Cię od pracy nad kolejną książką?

-Oczywiście (śmiech). Wokół robi się wiosennie a ja piszę świąteczo-zimową historię, która ukaże się jeszcze w tym roku. Szczegółów nie zdradzę, bo mam dopiero 15 stron.

-Rok temu, w marcu, był Twój debiut. Podobno książkę „Echo” napisałaś w dwa tygodnie na konkurs Wydawnictwa Inanna?

-Tak. I zajęłam II miejsce. Wcześniej nie myślałam o pisaniu książek obyczajowo- miłosnych, ale temat konkursu był „Miłość przez duże M” i postanowiłam z nim się zmierzyć. Czasu do końca konkursu było mało więc się zmotywowałam, pomysł był i szybko poszło.


-Książka jest super! Nie można się oderwać. Do tego ta fabuła, która nie jest oczywista do samego końca. Tak jak i w kolejnej książce.

- Dzięki. Cieszę się, że Ci się podobają. To takie kobiece książki, jak ja to mówię od 20+ do setki. Choć znam paru mężczyzn, którzy też przeczytali i pozytywnie komentowali.

-Minął rok od debiutu. Ile książek wyszło „spod Twojego pióra”?

-Została wydana moja druga książka „Kiedy uciekam”. Jest to pierwszy tom z czterech serii „Poprowadź mnie”. Dwa kolejne ukażą się w tym roku.

Ukazały się też dwa opowiadania w antologiach.

Napisałam też trzy tomową serię „Pensjonat na Wzgórzu”, pierwsza (Niełatwe powroty) ukazała się 14 kwietnia. Do księgarń trafi też książka o całkiem odmiennej tematyce, którą napisałam wcześniej „Quaramonte”. Będzie o morzu, piratach, takie tam ...(śmiech)



-Wow! Widzę, że masz naprawdę dużą wenę twórczą!

- (śmiech)

-Da się pisać przy dzieciach?

- Jak widać da się. Dobrze, że istnieją przedszkola, wyrozumiały mąż, bajki w telewizji ...Ha, ha, ha Staram się pracować do południa jak jestem sama i mam ciszę i spokój, choć nie zawsze się to udaje. Ale jest dobrze – robię to co kocham.


- Twoje zdolności pisarskie objawiły się też chyba z 10 lat temu jak prowadziłaś bloga, w którym opisywałaś przygotowania do ślubu.

-Tak, blog zyskał olbrzymią popularność i zaproszono mnie do Dzień Dobry TVN

-No proszę! Widać, że jak już Ola zabierze się za pisanie to zaraz zyskuje popularność!

- Ha, ha, ha Wiesz, jakoś tego tak nie odbieram

- Obiecałam naszym czytelnikom pokazać Twoje inne pasje, którymi zajmowałaś się krócej lub dłużej i może jeszcze do nich wrócisz.

Na początku był haft krzyżykowy?

- Zdecydowanie tak i żeby było śmiesznie to mój dziadek mnie nauczył tak wyszywać. Bardzo to lubiłam i wyszywałam różne rzeczy, praktycznie do samej ciąży.

- Potem był decoupage?

-Tak. Bardzo mnie wciągnęło. Te wszystkie pudełko, skrzyneczki... sporo tego było.





-I się skończyło?

-Na strychu wciąż mam duże pudło chusteczek i innych rzeczy. Ale jak to stwierdził, mój mąż – jak coś poznam do głębi to zaczynam szukać czegoś nowego.

-I co znalazłaś?

-Dostałam starą maszynę do szycia po mojej babci. Taki żelazny Łucznik ze stolikiem i pedałami, ale dziadek przerobił go też na prąd. Postanowiłam nauczyć się szyć. Szyłam pościele, poduszki, czapki dla dzieci. Potem różne rzeczy do dekoracji. Były też rzeczy zamawiane przez moje koleżanki do studia fotograficznego.









- O, to Cię zainspirowało do zajęcia się fotografią?

-W zasadzie pomysł na fotografię pojawił się jak urodziłam Filipa. Zrobiłam kurs fotografii noworodkowej i chciałam rozwinąć ten biznes. Zainwestowałam w studio, sprzęt, reklamę. Zapowiadało się dobrze, ale pandemia całkowicie pokrzyżowała moje plany.






-Może dobrze, bo rozwinęłaś się literacko

-Coś chyba kieruje naszym życiem

-Dziękuję Ci za spotkanie i przybliżeniu swojej osoby naszym czytelnikom

-Ja też dziękuję i serdecznie zapraszam na moją stronę autorską:

https://www.facebook.com/aleksandrarakstronaautorska

https://www.instagram.com/aleksandra_rak_autor/


Polecam książki Oli, moje serce podbiły, może i Was zauroczą.

Są też w wersji e-book i audiobook.


Echo - https://inanna.pl/nasze-ksiazki/echo-aleksandra-rak/

Kiedy uciekam - https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4937606/kiedy-uciekam


Jeśli ktoś chciałby zakupić książkę Oli z jej autografem i dedykacją to jest taka możliwość -wystarczy napisać do Oli.