Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Blanx. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Blanx. Pokaż wszystkie posty

Denko luty - kwiecień 2015

Kochani, dziś zapraszam do obejrzenia kosmetycznych zużyć, które udało mi się zrealizować w lutym, marcu oraz kawałku kwietnia :)


1. Zmywacz do paznokci Be Beauty z Biedronki - całkiem fajny zmywacz, tylko czasem pompka nie działała ;) Powrotu nie planuję, gdyż teraz mam zmywacz z Inglota, który jest moim zdaniem idealny :)
2. Krem do rąk L'occitane z 20% masłem shea, miniaturka - bardzo chętnie sięgam po ten krem w zimie oraz na noc, a ta miniaturka towarzyszyła mi przez jakiś czas w torebce. Do stosowania w ciągu dnia kremik ten średnio się nadaje, ze względu na bardzo bogatą teksturę. Niemniej jednak stosowany na noc krem ten działa cuda!


3. Maska do włosów Collistar Magica CC - fantastyczny wynalazek! Genialna maska, która idealnie odświeża kolor włosów, maskuje na jakiś czas odrosty i siwielce. Stosuje się ją co 4-5 myć głowy albo jeszcze rzadziej, wedle potrzeb. Ja wykończyłam wersję kasztanową, a teraz używam wersji do włosów ciemnobrązowych i czarnych, która kolorystycznie jeszcze bardziej mi odpowiada!


4. i 5. W moim denku zawsze znajdzie się miejsce na micel z Biodermy oraz tonik Pat&Rub. Wspaniałe produkty, które są dla mnie niezastąpione!


6. Maseczka oczyszczająca GlamGlow - bardzo dobrze mi się używało tej maski i z pewnością chętnie kiedyś ją sobie kupię. Teraz jednak mam ochotę poeksperymentować z innymi maskami oczyszczającymi.


7. Żele do brwi MAC - ciemniejsza wersja jest moim must have. Bardzo fajnie sprawdza się w makijażu!
8. Kredka do oczu Chanel Stylo Yeux Waterproof - kocham te kredki, a to była moja pierwsza. Piękna antracytowa czerń, z drobinkami. Niestety pochodziła z kolekcji limitowanej, ale głęboko wierzę, że Chanel jeszcze kiedyś wypuści ten odcień!
9. Tusz do rzęs Diorshow Iconic Overcurl - mój zdecydowany ulubieniec w tej kategorii, który sprawił, że inne tusze mnie nie interesują ;)
10. Dior cień do powiek w kremie - stwardniał, skamieniał, dziad jeden. Z hukiem poszedł w kosz.
11. Puder Chanel Les Beiges - miły puder, którym na początku się zachwycałam. Jednak z perspektywy czasu zmienił jak dla mnie pozycję  na co najwyżej "fajny". Ale za mało fajny, żeby zdecydować się na kolejny zakup. Pod koniec dziwnie skamieniał, nie dało się go zużyć całkowicie...


12. Żele pod prysznic Organique, wersja limonka marakuja oraz jabłko rabarbar - fajne żele, które nie przyczyniły się do wysuszenia skóry, ale także nie pielęgnowały jej jakoś specjalnie! Świetne zapachy, ale za to pompka czasem zawodziła. Być może kiedyś się skuszę, choć znam dużo lepsze żele. 


13. Masło do ciała Pat&Rub z serii hipoalergicznej - jak dla mnie to mój zdecydowany ulubieniec w kategorii mazideł do ciała! Ponowny zakup to pewniak :) 
14. Peeling do ciała TBS z serii jagodowej - skusiłam się na niego głównie za zapach, który jednak już pod prysznicem wydał mi się trochę chemiczny. Osobiście wolę peelingi cukrowe. Ten nie był zły, ale powrotu nie planuję. Chyba, że TBS ponownie wprowadzi moją ulubioną wersję marakujową. 


15. Żel pod oczy i na powieki Floslek ze świetlikiem i bławatkiem - ten żel towarzyszył mi zawsze w torebce i świetnie się sprawdzał jako nawilżacz okolicy w oczu w ciągu dnia! Niestety, jakiś czas temu firma zmieniła skład tych żeli, wprowadzono parabeny i dlatego musiałam sobie poszukać czegoś innego... A szkoda... 
16. Serum pod oczy Guerlain Super Aqua-Eye - serum to towarzyszyło mi przez ostatni rok, zużyłam w sumie 3 opakowania. Bardzo fajny nawilżacz, używałam go pod krem pod oczy. Obecnie robię sobie od niego przerwę, aby skóra zanadto się do niego nie przyzwyczaiła.



17. Dezodorant Yves Rocher - kupiłam ze względu na brak aluminium oraz alkoholu w składzie. Kulka ta bardzo dobrze się u mnie spisywała! Gdy niedawno chciałam kupić kolejne opakowanie, okazało się, że firma już ich nie produkuje, ze względu na skargi klientów, iż dezodorant jest nieskuteczny! No cóż... Teraz używam dezodoranru Eisenberg, który jest jeszcze lepszy :) 



18. Pasty do zębów Blanx, wybielająca tradycyjna oraz roślinna bez fluoru- ostatnio coraz mniej zachwycam się tymi pastami, jakoś nie mam wrażenia, że lepiej doczyszczają zęby. Być może inne wersje są skuteczniejsze. Teraz wróciłam do lubianej przeze mnie Sensodyne.

Moje denko nie jest na pewno duże, ale od niedawna staram się zużywać zapasy, których mam niemało... 
Życzę Wam dużo słońca!

Denko sierpień-listopad 2014


Witam Was Kochani!

Zdaję sobie sprawę z tego, że ostatnio zaniedbywam mojego bloga. Nie jest to jednak spowodowane moim lenistwem bądź brakiem pomysłów, lecz po prostu ogromem pracy. W branży, w której pracuję, czas przedświąteczny jest najgorętszym okresem w całym roku. Zresztą pewnie większość z Was ma tak samo ;) Zapewniam Was jednak, że staram się regularnie odwiedzać Wasze blogi.
Za kilka dni zaczynam urlop, więc mam nadzieję, że będę mogła nadrobić zaległości.
A tymczasem dziś przedstawię moje denko z sierpnia, września, października i listopada. Wiem, jak na cztery miesiące to nie jest tego dużo, ale ostatnio postanowiłam mniej kupować, a więcej zużywać. Zobaczymy, jak mi się uda wytrwać w tym postanowieniu ;)
A tym czasem jedziemy z denkiem:


Słynny micel z Biodermy - dla mnie niezastąpiony, skutecznie i jednocześnie zmywa makijaż, nie podrażniając nawet delikatnej skóry oczu. W Polsce czeka na mnie już zapas :)


Truskawkowy żel pod prysznic Balea oraz porzeczkowy żel pod prysznic Alverde. Obydwa bardzo przyjemnie pachniały, ale nie sądzę, abym potworzyła zakup. Porzeczkowy pochodzi z serii limitowanej, a Balea posiada w ofercie tyle innych pięknie pachnących żeli, że najchętniej wypróbowałabym je wszystkie ;)


Dezodoranty w atomizerze Vichy oraz Alverde. Obydwa bez zawartości aluminium. Dezodorant z Alverde okazał się być całkiem przeciętny, Vichy spisał się nieco lepiej. Być może kiedyś skuszę się jeszcze na Vichy.


Ulubiony duet do mycia twarzy: pianka Pharmaceris oraz tonik Pat&Rub.
Ostatnio jednak zdradziłam tą piankę z Phenome i muszę powiedzieć, że ta druga także spisuje się świetnie!


Płynom Lactacyd jestem wierna od lat. Jak dla mnie są najlepsze :)


Dużo uwagi przywiązuję do pielęgnacji stóp i dlatego zawsze mam w zapasie kilka kremów. Zarówno Balea, jak i Collistar spisały się na tyle dobrze, że powtórzyłam zakup.


Szampon dla dzieci Babylove z DMu służył mi bardzo dobrze do mycia pędzli do makijażu.


O słynnym Jantarze nie mogę powiedzieć niczego złego bądź dobrego.
Produkt ten tak szybko się skończył, że nawet nie zdążył zadziałać ;)
Nie zdecydowałam się na kolejny zakup.


Zmywacz do paznokci pozostanie zawsze zmywaczem, nawet gdy nosi nazwę Dior ;) Bardzo lubię kosmetyki Dior, ale Po zmywaczu nie ma co się spodziewać cudów. Owszem, przyjemnie pachniał, nie wysuszał zbytnio płytki paznokcia, ale to samo robi u mnie zmywacz z Biedronki. Dlatego nie warto wydawać tyle pieniędzy...


Te dwa produkty z pewnością dołączą do moich największych odkryć kosmetycznych roku. Serum Syper Aqua-Eye z Guerlaina oraz krem do twarzy na dzień Time to Smooth marki Ahava podbiły moje serce skutecznością oraz wydajnością. Obecnie używam już kolejnych opakowań.


Rewelacyjny lakier do włosów w dobrej cenie. Koniecznie ten z różową obwódką :) Świetnie nadaje się do moich cienkich włosów. Jak tylko zużyję zapasy, to ponownie go kupię :)


Wymienna szczoteczka Clarisonic. To była standardowa wersja, dostępna przy zakupie szczoteczki Mia2. Kolejną wersją, jaką kupiłam, jest szczoteczka do cery wrażliwej.


A oto moje największe odkrycie roku: tusz do rzęs Dior Iconic Overcurl. Dla mnie absolutnie najlepszy i niezastąpiony. Pierwszy i jedyny, który jet w stanie unieść moje sztywne rzęsy ;) A do tego jest mega wydajny - służył mi przez pól roku!


Krem na noc Guerlain z serii Super Aqua. Świetny krem, który niestety okropnie dużo kosztuje... Dlatego nie zdecydowałam się na kolejny zakup - po prostu szkoda mi pieniędzy, bo obecny krem na noc, którego używam, kosztuje ponad połowę mniej, a działa równie skutecznie. Poza tym wydajność na około 3 miesiące wydaje się być dosyć przeciętna...
Może jesli kiedyc trafię na jakąś niesamowitą promocję, zdecyduję się na powtórny zakup.


Kolejny produkt do czyszczenia pędzli - płyn MAC, który dodatkowo działa dezynfekująco. To już moje drugie opakowanie. Obecnie używam mydełka do pędzli Da Vinci, ale pewnie kiedyś ponownie kupię MACa.


Maska do włosów tłustych z Pat&Rub. Sama nie wiem, które to już opakowanie tej maski udało mi się zdenkować. Może ta maska nie robi cudów, nie zmniejszy przetłuszczania, ale za to bardzo fajnie oczyszcza skórę głowy oraz włosy. Ja bardzo lubię wsyzstko, co glinkowe, dlatego chętnie sięgam po ten specyfik.
Ostatnio jednak zamówiłam z ciekawości maskę oczyszczającą z Phenome, która czeka na mnie w Polsce. Mam nadzieję, że także się polubimy :)


Pasty do zębów Blanx - wersja klasyczna oraz zielona bez fluoru. Zieloną stosowałam rano, natomiast klasyczną na noc. Pasty są bardzo przyjemne w użyciu, bardzo dokładnie oczyszczają zęby, dlatego oczywiście dokonałam już kolejnego zakupu :)


Mydła w płynie Alverde - tanie, bez rewelacji. Zużyję jeszcze jedno, które mam zapasie, a później rozglądnę się za czymś nowym.

Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was moim denkiem ;) Jeśli znacie któryś z pokazanych produktów, koniecznie dajcie znać!

Trzymajcie się ciepło!

Haul sierpnia czyli polskie zakupy

Przy okazji niedawnego urlopu w Polsce udało mi się kupić kilka wspaniałości, które na codzień niestety nie są dla mnie dostępne. 

Jeśli chodzi o zakupy kosmetyczne to za główny cel obrałam sobie bliższe poznanie oferty marki Organique. Uwielbiam wszelkie pachnące kosmetyki pod prysznic i zawsze muszę mieć w łazience ich sporą kolekcyjkę :) 
Z oferty marki Organique wybrałam:
- dwie pianki pod prysznic: grecką oraz mleczną. Jestem bardzo zaskoczona, jak wydajne są te pianki. Obawiałam się, że jedno opakowanie wystarczy na kilka użyć, a tu taka miła niespodzianka :) 


- dwa żele z serii Aromatic Shower Gel, w wersji Marakuja & Limonka oraz Jabłko & Rabarbar
- cudownie pachnący żel Shower Jelly o zapachu Energizing
- delikatnny żel Bloom Essence
- cukrowy peeling do ciała o zapachu Marakuja & Limonka, który na szczęście nie zostawia tłustej powłoczki, a za to naprawdę świetnie wygładza i pielęgnuje skórę 

W Sephorze udało mi się zdobyć dwa kosmetyki z jednej z moich ulubionych marek kosmetycznych-Pat&Rub, a mianowicie żel pod prysznic z serii otulającej oraz kawowy peeling do ust. I tym razem nie zawiodłam się na Pat&Rub :)
Żele pod prysznic tej marki są mi znane, natomiast peelingu do ust nigdy wcześniej nie miałam. Jest to przyjemny drobiazg, którego chętnie używam. 

Uwielbiam wszystko, co poziomkowe i bardzo żałuję, że tak mało jest kosmetyków o tym aromacie. Od dawna chciałam sobie kupić poziomkową wazelinę do ust z Flosleku i na szczęście znalazłam ją w Rossmannie. Godzinami mogłabym sobie ją tak wąchać. A i działanie jest bardzo dobre. Swietnie sprawdza się u mnie także kultowy już balsam do ust Nuxe Reve de Miel, który kupiłam sobie w stacjonarnej aptece. 
Kremowy cień do powiek Diorshow Fusion Mono w odcieniu 021 Etoile kupiłam jeszcze na lotnisku. Bardzo lubię ten cień, bo nadaje połtransparentny efekt, mało jest tu pigmentu, za to znajdują się w nim miliony drobinek, które wspaniale rozświetlają powiekę.

W mojej ulubionej aptece internetowej Słonik zaopatruję się zawsze w micele Biodermy, które są sprzedawane w dwupaku w bardzo korzystnej cenie, a także w ukochane pianki oraz żele do mycia twarzy z Pharmaceris. 

W trakcie urlopu udało mi się spotkać w Katowicach z jedną z moich najukochańszuch blogerek - uroczą Czarną Ines. Podczas naszej zakupowej wyprawy zanalazłyśmy się w firmowym sklepie Phenome. Marka ta już od jakiegoś czasu mnie interesuje i na początek kupiłam sobie pumeksowy peeling do stóp Fresh Mint, o którym już marzyłam :) Peeling ma ciekawą konsystencję, niczym piasek. Delikatnie, ale jednocześnie skutecznie złuszcza i masuje stopy. Nie wyczuwam tu miętowych aromatów, raczej cytrynowo-ziołowe, na szczęście zapach nie jest bardzo mocny. Oprócz peelingu kupiłam jeszcze balsam do rąk z serii Pure Sugarcane. Fantastycznie nawilża i pielęgnuje i do tego bardzo ładnie pachnie :) Moje pierwsze spotkanie z marką Phenome sprawiło, że mam ochotę na więcej. Zamówienie ze sklepu internetowego jest już w drodze do mnie i z pewnością pokażę na blogu, na co jeszcze się skusiłam. 
Udało mi się jeszcze w Sephorze kupić mój ulubiony krem do stóp marki AA z limitowanej serii. 

Z polecenia najpiękniejszej pani stomatlogo, jaką znam, czyli Czarnej Ines, kupiłam sobie pasty do zębów Blanx: jedną klasyczną wybielającą, a drugą w wersji eko, bez fluoru :) Pasty są świetne i na pewno przy nich pozostanę. 


Zakupy zaliczam do udanych, teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko denkować, denkować, denkować... :) 
Całuję Was mocno!