Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Guerlain. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Guerlain. Pokaż wszystkie posty

Denko luty - kwiecień 2015

Kochani, dziś zapraszam do obejrzenia kosmetycznych zużyć, które udało mi się zrealizować w lutym, marcu oraz kawałku kwietnia :)


1. Zmywacz do paznokci Be Beauty z Biedronki - całkiem fajny zmywacz, tylko czasem pompka nie działała ;) Powrotu nie planuję, gdyż teraz mam zmywacz z Inglota, który jest moim zdaniem idealny :)
2. Krem do rąk L'occitane z 20% masłem shea, miniaturka - bardzo chętnie sięgam po ten krem w zimie oraz na noc, a ta miniaturka towarzyszyła mi przez jakiś czas w torebce. Do stosowania w ciągu dnia kremik ten średnio się nadaje, ze względu na bardzo bogatą teksturę. Niemniej jednak stosowany na noc krem ten działa cuda!


3. Maska do włosów Collistar Magica CC - fantastyczny wynalazek! Genialna maska, która idealnie odświeża kolor włosów, maskuje na jakiś czas odrosty i siwielce. Stosuje się ją co 4-5 myć głowy albo jeszcze rzadziej, wedle potrzeb. Ja wykończyłam wersję kasztanową, a teraz używam wersji do włosów ciemnobrązowych i czarnych, która kolorystycznie jeszcze bardziej mi odpowiada!


4. i 5. W moim denku zawsze znajdzie się miejsce na micel z Biodermy oraz tonik Pat&Rub. Wspaniałe produkty, które są dla mnie niezastąpione!


6. Maseczka oczyszczająca GlamGlow - bardzo dobrze mi się używało tej maski i z pewnością chętnie kiedyś ją sobie kupię. Teraz jednak mam ochotę poeksperymentować z innymi maskami oczyszczającymi.


7. Żele do brwi MAC - ciemniejsza wersja jest moim must have. Bardzo fajnie sprawdza się w makijażu!
8. Kredka do oczu Chanel Stylo Yeux Waterproof - kocham te kredki, a to była moja pierwsza. Piękna antracytowa czerń, z drobinkami. Niestety pochodziła z kolekcji limitowanej, ale głęboko wierzę, że Chanel jeszcze kiedyś wypuści ten odcień!
9. Tusz do rzęs Diorshow Iconic Overcurl - mój zdecydowany ulubieniec w tej kategorii, który sprawił, że inne tusze mnie nie interesują ;)
10. Dior cień do powiek w kremie - stwardniał, skamieniał, dziad jeden. Z hukiem poszedł w kosz.
11. Puder Chanel Les Beiges - miły puder, którym na początku się zachwycałam. Jednak z perspektywy czasu zmienił jak dla mnie pozycję  na co najwyżej "fajny". Ale za mało fajny, żeby zdecydować się na kolejny zakup. Pod koniec dziwnie skamieniał, nie dało się go zużyć całkowicie...


12. Żele pod prysznic Organique, wersja limonka marakuja oraz jabłko rabarbar - fajne żele, które nie przyczyniły się do wysuszenia skóry, ale także nie pielęgnowały jej jakoś specjalnie! Świetne zapachy, ale za to pompka czasem zawodziła. Być może kiedyś się skuszę, choć znam dużo lepsze żele. 


13. Masło do ciała Pat&Rub z serii hipoalergicznej - jak dla mnie to mój zdecydowany ulubieniec w kategorii mazideł do ciała! Ponowny zakup to pewniak :) 
14. Peeling do ciała TBS z serii jagodowej - skusiłam się na niego głównie za zapach, który jednak już pod prysznicem wydał mi się trochę chemiczny. Osobiście wolę peelingi cukrowe. Ten nie był zły, ale powrotu nie planuję. Chyba, że TBS ponownie wprowadzi moją ulubioną wersję marakujową. 


15. Żel pod oczy i na powieki Floslek ze świetlikiem i bławatkiem - ten żel towarzyszył mi zawsze w torebce i świetnie się sprawdzał jako nawilżacz okolicy w oczu w ciągu dnia! Niestety, jakiś czas temu firma zmieniła skład tych żeli, wprowadzono parabeny i dlatego musiałam sobie poszukać czegoś innego... A szkoda... 
16. Serum pod oczy Guerlain Super Aqua-Eye - serum to towarzyszyło mi przez ostatni rok, zużyłam w sumie 3 opakowania. Bardzo fajny nawilżacz, używałam go pod krem pod oczy. Obecnie robię sobie od niego przerwę, aby skóra zanadto się do niego nie przyzwyczaiła.



17. Dezodorant Yves Rocher - kupiłam ze względu na brak aluminium oraz alkoholu w składzie. Kulka ta bardzo dobrze się u mnie spisywała! Gdy niedawno chciałam kupić kolejne opakowanie, okazało się, że firma już ich nie produkuje, ze względu na skargi klientów, iż dezodorant jest nieskuteczny! No cóż... Teraz używam dezodoranru Eisenberg, który jest jeszcze lepszy :) 



18. Pasty do zębów Blanx, wybielająca tradycyjna oraz roślinna bez fluoru- ostatnio coraz mniej zachwycam się tymi pastami, jakoś nie mam wrażenia, że lepiej doczyszczają zęby. Być może inne wersje są skuteczniejsze. Teraz wróciłam do lubianej przeze mnie Sensodyne.

Moje denko nie jest na pewno duże, ale od niedawna staram się zużywać zapasy, których mam niemało... 
Życzę Wam dużo słońca!

Największe odkrycia roku 2014

Moi Kochani,
jak większość z Was o tej porze roku i ja pokuszę się o małe zestawienie kosmetycznych hitów, które udało mi się odkryć w ubiegłym roku. 

Rok 2014 był dla mnie dosyć owocny, jeśli chodzi o kosmetyki, trafiłam na sporo produktów, które stały się moimi ulubieńcami. 
Tym razem wyznaczyłam sobie poprzeczkę nieco wyżej i wymyśliłam jedynie kilka bardzo ogólnych kategorii. W każdej z tych kategorii postanowiłam wybrać tylko jeden jedyny kosmetyk, taki najbardziej naj :) 
W przypadku niektórych kategorii nie było łatwo wyróżnić tylko jeden kosmetyk, uwierzcie mi, ale w rezultacie wyłoniłam tych oto zwycięzców: 

PIELĘGNACJA SKÓRY TWARZY/POD OCZAMI
Serum pod oczy Super Aqua/Eye marki Guerlain - wychwalałam to serum już niejednokrotnie,  TUTAJ znajdziecie recenzję. Nidy nie miałam tak dobrego kosmetyku pod oko. Dzięki niemu nie mam problemów ze skórą w tej okolicy. 
Rewelacyjne działanie i spora wydajność.

PIELĘGNACJA CIAŁA
W tej kategorii zwyciężają pachnące kosmetyki pod prysznic, których w ubiegłym roku u mnie nie brakowało. Przeważającą większość stanowią produkty polskiej marki Organique. Wszystkie bardzo lubię i ciężko było mi wybrać ten jeden jedyny - po długim namyśle wybieram żel Energizing, który odpowiada mi najbardziej pod względem zapachu. Chociaż inne żele także pięknie pachną... Ciężki wybór, naprawdę... ;) 

WŁOSY
I tutaj miałam spory dylemat. Wahałam się pomiędzy trzema produktami, wszystkimi od Phenome ;) Zdecydowałam ostatecznie, że na zwycięstwo zasłużył sobie olejek przeciwdziałający wypadaniu włosów i wzmacniający cebulki Thin Hair. Nie wiem, czy to tylko olejek tak u mnie podziałał, czy jeszcze inne czynniki, ale fakt jest taki, że po umyciu włosów znajduję w wannie oraz na grzebieniu dużo mniej włosów, niż kiedyś. Wierzę, że olejek ma dobroczynne działanie na skórę głowy. Nie wpływa na zwiększenie się przetłuszczania - olejek nakłada się przed myciem. Nie obciąża włosów. W dodatku jest wydajniejszy, niż się spodziewałam. 
Nawet teraz, kiedy nie mam problemu z wypadaniem, używam chętnie tego olejku, bo uważam, że nie tylko włosy, ale i skóra głowy oraz cebulki zasługują na pielęgnację. Genialny kosmetyk z bardzo fajnym naturalnym składem. 

MAKIJAŻ
Sporo fajnych malowideł trafiło w ubiegłym roku do mojej kosmetyczki - genialny podkład, szminki, błyszczyki, puder... Ale jeśli mam wybrać jeden kosmetyk, bez którego nie mogę żyć, to będzie to tusz do rzęs :) Bardzo długo poszukiwałam idealnego tuszu, który będzie w stanie podkreślić moje sztywne i proste rzęsy. I kiedy wydawało się, że mam już swojego faworyta, odkryłam to oto cudeńko - tusz Diorshow Iconic Overcurl. Jedyny tusz, który potrafi unieść moje toporne rzęsy! Mój absolutny ideał i zdecydowanie największe odkrycie roku. Pięknie podkreśla rzęsy, jest trwały, jednocześnie łatwo się zmywa. Choć do najtanszych nie należy, to jedno opakowanie wystarczy mi prawie na pół roku. Poza tym za każdym razem udaje mi się go kupić na jakiejś promocji, np. -30%, -20%... 

MARKA KOSMETYCZNA
W tej kategorii postanowiłam wyróżnić kosmetyki marki Dior, na które trafiłam w roku 2014, gdyż każdy z tych produktów świetnie się u mnie sprawdził. Głównie są to kosmetyki do makijażu, z moim ukochanym tuszem do rzęs na czele. 


Oprócz tuszu odkryłam jeszcze wspaniałe malowidła do ust, cienie do powiek, róże, brązer, a także lakiery do paznokci, balsam brązujący, olejek pielęgnujący do skórek i paznokci. 
Nie wszystkie kosmetyki z "górnej półki" są gwarancją skuteczności i satysfakcji, ale w przypadku marki Dior jeszcze nigdy się nie zawiodłam. 
Dlatego mój wielki aplauz dla Diora :) 

Z zainteresowaniem czytam Wasze posty z ulubieńcami i odkryciami roku. Jeśli znacie któryś z przedstawionych przeze mnie hitów, dajcie koniecznie znać :)

Denko sierpień-listopad 2014


Witam Was Kochani!

Zdaję sobie sprawę z tego, że ostatnio zaniedbywam mojego bloga. Nie jest to jednak spowodowane moim lenistwem bądź brakiem pomysłów, lecz po prostu ogromem pracy. W branży, w której pracuję, czas przedświąteczny jest najgorętszym okresem w całym roku. Zresztą pewnie większość z Was ma tak samo ;) Zapewniam Was jednak, że staram się regularnie odwiedzać Wasze blogi.
Za kilka dni zaczynam urlop, więc mam nadzieję, że będę mogła nadrobić zaległości.
A tymczasem dziś przedstawię moje denko z sierpnia, września, października i listopada. Wiem, jak na cztery miesiące to nie jest tego dużo, ale ostatnio postanowiłam mniej kupować, a więcej zużywać. Zobaczymy, jak mi się uda wytrwać w tym postanowieniu ;)
A tym czasem jedziemy z denkiem:


Słynny micel z Biodermy - dla mnie niezastąpiony, skutecznie i jednocześnie zmywa makijaż, nie podrażniając nawet delikatnej skóry oczu. W Polsce czeka na mnie już zapas :)


Truskawkowy żel pod prysznic Balea oraz porzeczkowy żel pod prysznic Alverde. Obydwa bardzo przyjemnie pachniały, ale nie sądzę, abym potworzyła zakup. Porzeczkowy pochodzi z serii limitowanej, a Balea posiada w ofercie tyle innych pięknie pachnących żeli, że najchętniej wypróbowałabym je wszystkie ;)


Dezodoranty w atomizerze Vichy oraz Alverde. Obydwa bez zawartości aluminium. Dezodorant z Alverde okazał się być całkiem przeciętny, Vichy spisał się nieco lepiej. Być może kiedyś skuszę się jeszcze na Vichy.


Ulubiony duet do mycia twarzy: pianka Pharmaceris oraz tonik Pat&Rub.
Ostatnio jednak zdradziłam tą piankę z Phenome i muszę powiedzieć, że ta druga także spisuje się świetnie!


Płynom Lactacyd jestem wierna od lat. Jak dla mnie są najlepsze :)


Dużo uwagi przywiązuję do pielęgnacji stóp i dlatego zawsze mam w zapasie kilka kremów. Zarówno Balea, jak i Collistar spisały się na tyle dobrze, że powtórzyłam zakup.


Szampon dla dzieci Babylove z DMu służył mi bardzo dobrze do mycia pędzli do makijażu.


O słynnym Jantarze nie mogę powiedzieć niczego złego bądź dobrego.
Produkt ten tak szybko się skończył, że nawet nie zdążył zadziałać ;)
Nie zdecydowałam się na kolejny zakup.


Zmywacz do paznokci pozostanie zawsze zmywaczem, nawet gdy nosi nazwę Dior ;) Bardzo lubię kosmetyki Dior, ale Po zmywaczu nie ma co się spodziewać cudów. Owszem, przyjemnie pachniał, nie wysuszał zbytnio płytki paznokcia, ale to samo robi u mnie zmywacz z Biedronki. Dlatego nie warto wydawać tyle pieniędzy...


Te dwa produkty z pewnością dołączą do moich największych odkryć kosmetycznych roku. Serum Syper Aqua-Eye z Guerlaina oraz krem do twarzy na dzień Time to Smooth marki Ahava podbiły moje serce skutecznością oraz wydajnością. Obecnie używam już kolejnych opakowań.


Rewelacyjny lakier do włosów w dobrej cenie. Koniecznie ten z różową obwódką :) Świetnie nadaje się do moich cienkich włosów. Jak tylko zużyję zapasy, to ponownie go kupię :)


Wymienna szczoteczka Clarisonic. To była standardowa wersja, dostępna przy zakupie szczoteczki Mia2. Kolejną wersją, jaką kupiłam, jest szczoteczka do cery wrażliwej.


A oto moje największe odkrycie roku: tusz do rzęs Dior Iconic Overcurl. Dla mnie absolutnie najlepszy i niezastąpiony. Pierwszy i jedyny, który jet w stanie unieść moje sztywne rzęsy ;) A do tego jest mega wydajny - służył mi przez pól roku!


Krem na noc Guerlain z serii Super Aqua. Świetny krem, który niestety okropnie dużo kosztuje... Dlatego nie zdecydowałam się na kolejny zakup - po prostu szkoda mi pieniędzy, bo obecny krem na noc, którego używam, kosztuje ponad połowę mniej, a działa równie skutecznie. Poza tym wydajność na około 3 miesiące wydaje się być dosyć przeciętna...
Może jesli kiedyc trafię na jakąś niesamowitą promocję, zdecyduję się na powtórny zakup.


Kolejny produkt do czyszczenia pędzli - płyn MAC, który dodatkowo działa dezynfekująco. To już moje drugie opakowanie. Obecnie używam mydełka do pędzli Da Vinci, ale pewnie kiedyś ponownie kupię MACa.


Maska do włosów tłustych z Pat&Rub. Sama nie wiem, które to już opakowanie tej maski udało mi się zdenkować. Może ta maska nie robi cudów, nie zmniejszy przetłuszczania, ale za to bardzo fajnie oczyszcza skórę głowy oraz włosy. Ja bardzo lubię wsyzstko, co glinkowe, dlatego chętnie sięgam po ten specyfik.
Ostatnio jednak zamówiłam z ciekawości maskę oczyszczającą z Phenome, która czeka na mnie w Polsce. Mam nadzieję, że także się polubimy :)


Pasty do zębów Blanx - wersja klasyczna oraz zielona bez fluoru. Zieloną stosowałam rano, natomiast klasyczną na noc. Pasty są bardzo przyjemne w użyciu, bardzo dokładnie oczyszczają zęby, dlatego oczywiście dokonałam już kolejnego zakupu :)


Mydła w płynie Alverde - tanie, bez rewelacji. Zużyję jeszcze jedno, które mam zapasie, a później rozglądnę się za czymś nowym.

Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was moim denkiem ;) Jeśli znacie któryś z pokazanych produktów, koniecznie dajcie znać!

Trzymajcie się ciepło!

Guerlain Parure de Lumiere - niewidzialny podkład

Na początku wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kota dla wszystkich wąsaczów oraz ich sympatyków! :) 

A przechodząc do tematu dzisiejszego wpisu - niedawno wspominałam, że przez prawie cały ubiegły rok zamiast podkładu sięgałam chętniej po kremy BB. Zwłaszcza kremik BBB z Pat&Rub z godnością zastępował mi tradycyjny make-up. 
Jednak w styczniu zatęskniłam za podkładami - jak widać wszechogarniająca bibikowa fascynacja zaczęła odchodzić tak szybko, jak się pojawiła ;) 

Na początku krótka charakterystyka mojej cery - 34-letnia z hakiem, mieszana z tendencją do lekkiego przesuszenia, z rozszerzonymi porami na nosie, czasem z podrażnieniami, rzadziej z pryszczami, chociaż czasem i takie niespodzianki się pojawiają ;) 
Mój podkład musi przede wszystkim być lekki i dawać naturalne wykończenie. Nie może wysuszać, dlatego nie powinien być matujący. Nie lubię ciężkich, kryjących make-upów. 

W poszukiwaniu podkładu idealnego niemal instynktownie udałam się do stoiska Guerlain - kiedyś używałam Lingerie de Peau i byłam z niego zadowolona! Po krótkich oględzinach i mizianiach się Diorkiem, Chanelkiem itp. zdecydowałam się na podkład Parure de Lumiere z guerlanowskiej rodzinki. Podkład, który ma za zadanie nawilżać oraz rozświetlać skórę. 


Cytuję opis ze strony Sephory na temat tego podkładu: 
Mgiełka czystego światła o wyjątkowej delikatności i niesamowitej świeżości. Wykazuje silne powinowactwo ze skórą. Formuła nasycona wodą jest lekka i płynna, nawilżająca jak żywa woda. Już w zetknięciu ze skórą podkład zespala się z naskórkiem rozświetlając go i nawilżając. Cera jest ożywiona, aksamitna. Skóra oddycha rozświetlona nowym blaskiem. 

Niektórym może wydawać się to dziwne, ale kupiłam sobie dwa odcienie: 02 Beige Clair oraz 03 Beige Naturel. Teraz w zimie, kiedy moja skóra jest jaśniejsza, odcień 02 wydaje się idealnie trafiony, ja lubię jednak czasami trochę pomieszać te dwa odcienie w ten sposób, iż dodaję do jednej pompki 02 maleńką ilość odcienia 03. Natomiast latem odcien 03 będzie idealny! 

Tak prezentują się moje dwa kolorki nałożone na wewnętrzną stronę ręki, gdzie skóra jest bardzo jasna: 



Po miesiącu używania Parurków mogę śmiało powiedzieć, że jestem nimi zachwycona! Podkład ten spełnił moje wszystkie oczekiwania.
Cóż mogę o nim napisać? 
  • nie jest to podkład kryjący! daje satynowe, bardzo naturalne wykończenie, nie zmieniając koloru skóry
  • rzeczywiście nawilża! absolutnie nie podkreśla żadnych przesuszeń, nie osadza się w zagłębieniach
  • co do rozświetlenia - skóra prezentuje się świeżo, a podkład nie utlenia się, nie ciemnieje z czasem
  • jest bardzo lekki, właściwie wcale go nie czuć na twarzy
  • makijaż jest prawie niewidoczny, ale cera wygląda poprostu dużo ładniej! Moje koleżanki z pracy komplementują mnie ostatnio, jaką to ja mam ładną i bezproblemową cerę. A to poprostu Parurki :) 
  • podkład dobrze radzi sobie z tuszowaniem drobnych problemów skórnych - ładnie wyrównuje koloryt, pory stają się mniej widoczne, drobne pryszczyki i zaczerwnienia zostają zamaskowane
  • nie zapycha, nie włazi w pory skórne
  • podkład nie ścina się, świetnie współpracuję z kremem, nawet takim o nieco tłustawej teksturze
  • nie jest to podkład matujący! zwolenniczki matu będą raczej niezadowolone
  • mimo to podkład nie powoduje u mnie świecenia w strefie T, jak to często robiły inne podkłady
  • podkład trzyma się właściwie przez cały dzień, przy wieczornym demakijażu muszę przemyć twarz dwoma wacikami nasączonymi micelem, aby go usunąć
  • czasem stosuje ten podkład solo, a czasem przypruszam twarz dodatkowo pudrem wykończającym (Les Beiges od Chanel, a także ostatnio meteorytkami) - w takim przypadku trwałość Parurków zostaje jeszcze bardziej wzmocniona
  • konsystencja jest niemal lejąca, a zapach taki świeży, delikatny, bardzo ładny
  • opakowanie wykonane jest z grubego szkła, bardzo estetyczne, pompka działa idealnie (znam ją jeszcze z czasów Lingerie de Peau)


  • istnieje 9 odcieni Parurków, począwszy od beżów a skończywszy na bardziej różowych, myślę, iż każdy znajdzie tu coś dla siebie!  


  • podkład nie należy do tanich, ale jest za to bardzo wydajny, mnie wystarczy najczęściej użycie jednej pompki
Parurek idealnie wpisał się w moje potrzeby i wyobrażenia i jestem pewna, że pozostanę mu wierna na dłużej :) 


A jakie są Wasze podkładowe hity? 
Macie już swoje KWC w tej dziedzinie? 

Całuję was mocno!

Letnie denko

Witam moje Drogie!

Już dawno nie dzieliłam się z Wami denkiem - moje zużycia były naprawdę znikome, więc nie było co pokazywać ;)
Produkty, które Wam tu dziś pokaże uzbierałam w ciągu lipca i sierpnia.



Muszę przyznać uczciwie, że nie wszystkie kosmetyki zużyłam do samego dna - jest tu kilka takich, które poprostu odstawiłam i nie używałam długo, więc nadszedł czas się z nimi pożegnać!

1. Żel do mycia twarzy oraz tonik Frei do skóry wrażliwej
Dobrze spisywał się ten zestaw, lecz narazie powtórny zakup nie jest planowany, gdyż jestem zachwycona żelem oraz tonikiem Pharmaceris


2. Płyn micelarny Bioderma do cery wrażliwej
 Zakupiłam to mini opakowanie, bo bardzo byłam ciekawa tego micela, a moja ciekawość podburzona była świetnymi opiniami na temat tego produktu. Spodobał mi się na tyle, że po wykończeniu miniaturki kupiłam pełnowymiarowe opakowanie. Używam go do zmywania oczu a także do demakijażu zamiast mleczka.


3. Dwufazowy płyn do demakijażu oczu Balea
Byłam wierna temu produktowi przez wiele miesięcy! Jest to naprawdę dobry płyn, ale teraz używam micelu Biodermy do demakijażu :)


4. Żel pod prysznic Lavera
Żel ten miał pachnieć kokosem, tak jednak nie było ;)
Mimo wszystko polubiłam się z nim, bo świetnie się go używa i nie wysusza skóry. Napewno jeszcze go kupię!


5. Mydło w płynie Biały Jeleń
Od długiego czasu jestem wierna temu jelonkowi bez zawartości SLSów.
To mydło ma już stałe miejsce w mojej łazience!


6. Krem pod oczy AA z serii Eco
Uwielbiam ten kremik, obecnie używam już trzeciego opakowania.
Krem fajnie wygładza drobne zmarszczki, nawilża i jest bardzo wydajny - przy używaniu rano i wieczorem wystarcza mi na ok. 5 miesięcy.


7. Lano-balsam Ziaja Med
To moje drugie opakowanie tego balsamu, trzecie jest już w użyciu :)
Być może balsam ten nie poradzi sobie z bardzo mocno przesuszoną skórą, ale ja narazie nie mam tego problemu. Balsam jest leciutki, ma fajną konsystencję, szybko się wchłania, nie posiada zapachu, ma fajny skład i nie kosztuje dużo.


8. Serum pod oczy Balea w kapsułkach
Stosowałam te kapsułki przez kilka tygodni, nie zrobiłam sobie nimi krzywdy, ale też nie zauważyłam żadnej różnicy po kuracji. Nie kupię ich ponownie. 


A teraz kategoria kosmetyków, których nie dałam rady zużyć do dna i które lądują w koszu:

9. Pianka do układania włosów Alverde
Włosy kiepsko się po niej układały, były obciążone... nie dla mnie!


10. Krem do rąk Elizabeth Arden Eight Hour Cream
Nie był to zły krem, ale trochę przeszkadzał mi jego zapach. A ponieważ pewnego dnia w mojej kosmetyczce pojawił się krem do rąk Pat&Rub, krem Elizabeth Arden popadł w zapomnienie i niestety się zestarzał...


11. Spray brązujący do nóg Artdeco
Fatalny, nic nie warty, nigdy więcej!!!!
Nie dawał się rozprowadzić, zasychał na skórze w mgnieniu oka, tworząc plamy. Jeśli rajstopki w sprayu, to tylko Sally :)


12. Podkład Guerlain Lingerie de Peau
Ten podkład wspominam dosyć dobrze. Jednak pewnego dnia, po ponad roku użytkowania tych podkładów stwierdziłam, że ten odcień (rose beige) jest dla mnie zbyt różowy, że wolę kolory wpadające w żółty/beżowy.
Teraz posiadam podkład Lumene, który spisuje się podobnie do Guerlaina, a jest 4 razy tańszy!



Ilość denkowych kosmetyków nie powala, ale we wrześniu postaram się bardziej :)

Życzę Wam miłego wieczorku i udanej reszty weekendu!