![]() |
Źródło |
Wczoraj w damskiej szatni na siłowni byłam świadkiem rozmowy dwóch Pań. Jedna z nich (Pani X) w panice rozpoczęła ćwiczenia miesiąc przed wyjazdem na wakacje i chciałaby osiągnąć formę z ubiegłego roku (czyli schudnąć około 8 kg). Oczy otwierały mi się coraz szerzej z każdym zdaniem, ale nie wtrącałam się. Jednak po udzieleniu cudownych rad treningowych Pani (Y) ćwiczącej nie wytrzymałam. Rada była jedna - codziennie (7 dni w tygodniu przez miesiąc) należy wykonywać trening interwałowy. Pani Y dokładnie wytłumaczyła, że trening jest krótki (30 minut) i intensywny, szybko daje upragnione efekty i jest idealny dla Pani X, która potrzebuje natychmiastowej rewolucji. Nie mogłam się nie wtrącić - kulturalnie wyjaśniłam, że trening interwałowy to szok dla organizmu, przyśpieszenie metabolizmu na kilkanaście godzin i nie należy go wykonywać codziennie. Tutaj zaczęły się schody, usłyszałam, że nie znam kobiecej psychiki i nie wiem jak to jest poszukiwać dobrego rozwiązania, kiedy nic innego nie działa.
Otóż niestety wiem, co zresztą wyjaśniłam obu Paniom. Kilka lat temu brałam silne leki, które spowodowały nagły wzrost wagi (8 kg), próbowałam je zrzucić przez 2 lata ale organizm nie chciał, mimo zdrowego odżywiania, później diet i intensywnych ćwiczeń. Z pomocą przyszły mi właśnie treningi interwałowe, ale NIE CODZIENNIE!!!
Ostatecznie chyba udało mi się przekonać Panie X i Y, że w miesiąc świata nie zwojujemy, a interwały będą skuteczne ale nie częściej niż co 48 godzin.